Ross Ulbricht — ofiara libertarianizmu

Ulbricht dorastał i uczył się w Austin, w Texasie. To właśnie tam przeżył on swoje pierwsze miłosne rozterki, które z wylewnym neurotyzmem opisywał na Youtubie. Od czasu, gdy rzuciła go jedna z miłości jego życia, jego osobowość i psychika uległy gruntownej przemianie. Jednakże druzgocący cios dla jego ducha zadała  pseudo-religijna doktryna ekonomiczna zrodzona w kazamatach austriackich uniwersytetów. Ross Ulbricht przez lata był głównym adminem portalu sieci Tor o nazwie „Silk Road”, dzięki któremu gangsterzy, handlarze narkotyków, pedofile i inni przestępcy mogli prowadzić nielegalny handel i komunikować się między sobą bez obaw, że przedstawiciele służb ich „namierzą”. Wolność w najczystszej postaci.

W 2008 roku Ross Ulbricht wygłasza solenną deklarację ideową na portalu LinkedIn:

„Teraz moje cele uległy zmianie. Pragnę używać teorii ekonomicznych jako narzędzia do zwalczania przykładów używania przemocy i agresji przeciwko ludzkości. Tak, jak obalone zostało niewolnictwo, tak ten sam los spotkać musi agresję, przemoc i wykorzystywanie siły przez jedną osobę wobec drugiej. Najpowszechniejszą formą przemocy i siły jest ta, którą wykorzystuje rząd i instytucje publiczne, dlatego walkę z tą odmianą uznaję za priorytet. Najlepszy sposobem zmiany rządu jest jednak zmiana sposobu myślenia tych, którymi zarządza. Dlatego też pragnę stworzyć ekonomiczną symulację, która pozwoli ludziom odczuć na własnej skórze, jak by to było żyć w świecie bez systematycznej przemocy.” (cyt. tłum. z http://www.businessinsider.com/meet-ross-ulbricht-the-brilliant-alleged-mastermind-of-silk-road-2013-10)

Ulbricht staje się błyskawicznie zagorzałym fanem austriackiej szkoły ekonomii. Z lubością zaczytuje się w książki Ludwika Von Misesa i Murraya Rothbarda. Młody absolwent Penn State żarliwie popiera także sam Instytut Von Misesa i oznajmia, iż twórczość wyżej wymienionych autorów: „stała się filozoficznym fundamentem portalu Silk Road.”

Przeanalizujmy całą tę kuriozalną historię. W ciasnym, zagraconym pokoju, wypełnionym smrodem zatęchłych skarpet, Ross Ulbricht tworzy swój libertariański manifest. Okna są szczelnie zamknięte, tak jakby człowiek zamieszkujący pomieszczenie miał alergię na świeże powietrze, a atrofia mięśniowa spowodowana wielogodzinnym przesiadywaniem na fotelu biurowym — absorbującym gazy jelitowe — doprowadziła do osłabienia zdolności manualnych. Takie są właśnie skutki zakażenia doktryną austriackiej szkoły ekonomii. Pierw człowiek popada w paranoję; odrzuca wszystko, co nie jest „libertariańskie”, co nie jest zgodne z dogmatyką faryzeuszy pokroju Von Misesa, także w obrębie własnej higieny osobistej. W rezultacie osoba zatruta libertarianizmem podupada na zdrowiu. Na ścianach wiszą plakaty czołowych austriackich ekonomistów zakupione na Ebayu. To symbole moralnego zepsucia człowieka, który wdepnął w ideologiczny kał. Jeszcze wtedy nie wiedział, że libertariańska doktryna doprowadzi go do stworzenia wirtualnego targu, na którym prym wieźć będą zorganizowane siatki pedofilskie, narkomani i bandyci . Młodzieniec za monitorem jest mikry, anemiczny, blady. Przemiana w libertarianina jest niczym opętanie wycieńczające umysł i ciało. Student libertarianizmu musi dokonać ablucji — rytualnego oczyszczenia ciała i rozumu ze „złych” ideologii socjalizmu i etatyzmu. Następnie ubiera wór po kartoflach, a na głowę zakłada czapkę z folii aluminiowej — ma go to chronić przed marksizmem i keynesizmem.  Nie odstawia na krok Manifestu Libertariańskiego Murraya Rothbarda, który ma dla niego moc większą niż św. Amupłka z Rheims. Chroniony aluminiową czapką przed falami przemycającymi keynesizm i uzbrojony w manifest oddaje się filozoficznej kontemplacji.

Był młody, pełen ambicji, utalentowany. Studiował fizykę, aby lepiej zrozumieć świat, aby uczynić go lepszym, ale w życiu osobistym przeżywał ciężkie chwile. Libertarianizm był jak zaraza, szkorbut atakujący osłabiony organizm.. Sięgając po lektury austriackich filozofów, Ulbricht odnosił wrażenie, że odkrywa prawdę nie tylko o ekonomii, ale też o życiu! Każdy libertariański tekst rozdzierał jego duszę i otwierał trzecie oko; obiektyw, o właściwościach podobnych do legendarnych okularów z filmu „They live”, umożliwiający dostrzeżenie prawdziwych barw tego świata. Młody Ulbricht został pożarty przez austriacką wykładnię filozoficzną; przeciągnięty przez 99 kręgów piekielnych we fraku uszytym z kapitalistycznej ropy; przygnieciony potężną falą aksjomatów i zasad, które pokochał bezkresną miłością i uznał za jedyne słuszne, prawdziwe, boskie i oświecone. W jego mniemaniu, przez ponad 20 lat życia kroczył przez świat w welurowej masce i plastikowych rajstopach — był ślepy, głuchy i nieczuły na zbrodnie tego świata. Nie potrafił dostrzec szalejącego etatyzmu i rozbuchanego socjalu. Libertariańscy ideologowie byli niczym doktrynerzy w komórkach Al-Kaidy. Prali w bezlitosny sposób mózg młodego człowieka i przedstawiali mu wyimaginowanych wrogów. Teraz siedzi w czapce z folii i powtarza cytaty z „Ludzkiego działania” jak jakąś chorą mantrę.

Mises i Rothbard przeprowadzili na młodym Ulbrichcie ugarycki rytuał ponownych narodzin. Uczestnik powraca do łona, jest niemowlęciem, następnie zarodkiem, zygotą, drobnym plemnikiem, przekracza wrota transcendencji, świadomości, następnie niewidzialna ręka rynku wciąga go z powrotem do macicy; przechodzi kolejno fazy od poczęcia do narodzin, tym razem jednak zostaje przechwycony przez libertariańskich archaniołów śmierci. Rzeźbią oni, niczym w glinie,  zaczadzając duszę i umysł psychodelicznym pragnieniem efemerycznej wolności, aksjomatami, monetaryzmem, parytetem złota, samoposiadaniem i innymi doktrynami austriackiej szkoły ekonomii. Von Mises, Rothbard, Rand niczym szarlatani oferują młodemu studentowi symboliczna kurację z baniek — ma ona pomóc mu poradzić sobie z problemami osobistymi i nadać życiu sens — jeno owe bańki są wypełnione libertariańskim jadem. Wyciągają z jego ciała i duszy wszystko co najlepsze, a zastępują neoliberalną strychniną. Ross Ulbricht zamyka 775 stronę Ludzkiego Działania. Oddycha ciężko, jego serce wali niczym młot pneumatyczny kapitalistycznego robotnika. Jest pewny, że narodził się na nowo. Jest pewny, że stał się libertarianinem. Padł ofiarą ekonomiczno-filozoficznych pedofili, anarchistycznych troglodytów przebranych za filozofów i ekonomistów, którzy czyhają na ludzi osłabionych.

Ulbricht kontynuuje dalej rytuał czuwania nad libertariańskim manifestem. Sięga także co rusz po Rand, Von Misesa i innych „austriaków”. Długotrwała lektura austriackich ekonomistów, połączona z całkowitą izolacją od wpływów zewnętrznych doprowadza do całkowitego zwyrodnienia jego psychiki. Miewa libertariańskie omamy i halucynacje.

Jest na wielkiej łodzi ze złota, na której kadłubie wygrawerowany jest napis „Freedom”. Ulbricht leży nagi na pokładzie. Spogląda ze zdumieniem na marynarzy: przechadzają się po marmurowej powierzchni pokładu odziani w najprzedniejsze purpury, w dłoniach rozrywają soczyste mięsa, pożerając łakomie i nie bacząc na tłuste sosy ściekające po ich polikach. Nagle czuje ciepły oddech na swym karku, a gdy odwraca się spogląda w pulchną twarz uśmiechającego się dżentelmena w garniturze i muszce. Podstarzały ekonomista zerka głęboko w oczy młodego libertarianina, po czym pomaga mu wstać i prowadzi władczo na dziób okrętu. „Pokaże ci nową ziemię, na której dokona się akt samoposiadania” — starzec szepcze do ucha nagiemu Ulbrichtowi, nie ściągając pomarszczonej dłoni z jego ramienia. Skonfundowany student Penn State rozgląda się nerwowo, jednak w końcu ulega austriackiemu ekonomiście. Oznajmia mu on stanowczo: „Tam będzie panować wolny rynek!” Roztacza przed młodzieńcem kolorowe wizje libertariańskiego raju; opowiada o wykastrowanym rządzie, tzw. „nocnym stróżu”; o tubylcach za głupich, aby zrozumieć zasady samoposiadania; o prawie naturalnym, samostanowieniu, o wiecznych aksjomatach Ekstaza daje się we znaki. Dłoń austriackiego ekonomisty poczyna wędrować coraz niżej, jest już za łopatkami młodzieńca, na lędźwiach…. znowu powrót do karmicznego cyklu życia, młody libertarianin słyszy ostatnie zdanie austriackiego ekonomisty: „Pokażę tobie na czym polega samoposiadanie”. Tak libertariański trip dobiegł końca.

Nie zdejmując z głowy folii, w libertariańskim uniesieniu kreśli ramy swojego wolnościowego manifestu. Całe swoje siły postanawia zaangażować w stworzenie enklawy libertarianizmu — wirtualnego świata ludzi głęboko wierzących w neoliberalną filozofię austriackiej szkoły ekonomii. Tak powstaje Silk Road.

W 2012 pojawiają się pierwsze podejrzenia dotyczące przestępczej działalności Ulbrichta. Służby federalne prowadzą śledztwo, a administrator Silk Road jest podejrzewany o handel narkotykami, podrobionymi dokumentami tożsamości, a nawet, o zgrozo, o zlecanie zabójstw. Przez kilka lat swojej działalności Silk Road zdobył reputację portalu gwarantującego anonimowość najprzeróżniejszym szumowinom zrodzonym na ziemi, począwszy od piromanów-amatorów, przez dilerów, a skończywszy na gangsterach, a nawet płatnych zabójcach. Portal stał się także wylęgarnią erotomanów najgorszego sortu, a grasujący na nim pedofile czuli się bezkarni, gdyż byli przekonani, że w obrębie wirtualnej utopii libertariańskiej nie dosięgnie ich sprawiedliwość. Silk Road miał być przykładem znakomicie funkcjonującej przestrzeni opartej na zasadach libertarianizmu. Tymczasem wolnorynkowa idea stała się plugawym rynsztokiem, z którego wyrastały jak grzyby po deszczu siatki pedofilskie i organizacje przestępcze. Parę miesięcy temu Ulbricht został aresztowany w San Francisco, a FBI przeprowadziła naloty na innych użytkowników TOR i portalu Silk Road, odkrywając między innymi osoby zaangażowane w handel dziecięcą pornografią.

Niech ta historia będzie przestrogą dla młodzieży. Ross Ulbricht był człowiekiem pełnym pasji, inteligentnym i pracowitym. Niestety, libertariańska ideologia zaczadziła jego umysł, doprowadziła go do neoliberalnej paranoi, a zarzutów stawianych mu obecnie przez służby ścigania nie powstydziłby się śp. John Gotti.

Ku przestrodze…

napisane na podstawie artykułu: http://www.businessinsider.com/meet-ross-ulbricht-the-brilliant-alleged-mastermind-of-silk-road-2013-10

Filip Daniel Cee

Click to rate this post!
[Total: 10 Average: 3.8]
Facebook

9 thoughts on “Ross Ulbricht — ofiara libertarianizmu”

  1. Na początku myślałem że to żart, ale nie… Jeśli autor ma taki wstręt do ascetycznego trybu życia, to ciekawe co ma do powiedzenie na temat prawdziwych ascetów, którzy opuszczali swoje rodziny, właśnie nosili włosiennicę, nie dbali o higienę itp. Jasne z logicznego punktu widzenie asceci wiary byli rozsądniejsi, bo za nędzę za życia ciekać ich miała nagroda w niebie, Ulbricht na nic takiego liczyć nie może. A co do wolnego obrotu towarami to oczywiście – należy zniszczyć anonimowość bo ,,jeśli jesteś dobrym człowiekiem, dlaczego chcesz zataić swoje kontakty”. Jasne – inwigilujmy – bezpieczeństwo jest najważniejsze…

  2. @Roman…| Mam pewne podejrzenia, że autor mógł to pisać pod wpływem jakiegoś produktu z „jedwabnego szlaku”. Zresztą jeśli można ten twór przyporządkować pod jakąś ideę to pozostaje jedynie agoryzm.

  3. Głupta tego tekstu jest tak wielka, że nie moge uwierzyć że nie jest to parodia. Jeżeli jednak jakimś cudem jest to tekst napisany na poważnie, bardzo ubolewam nad poziomem tego portalu, jeżeli publikuje takie gnioty których poziom, o zgrozo, jest niższy niż gazety wybiórczej na spółkę z tvnem. Przykro też że autor mówiąc „wolność” myśli „pedofilia”. Wskazuje to na poważne ubytki umysłowe … Całej barwnej historyjki o transformacji głównego bohatera nie ma sensu komentować, bo nie ma w zasadzie czego. Równie dobrze można powiedzieć że konserwatyzm prowadzi do fanatyzmu który prowadzi do masowych mordów – co jest kompletną bzdurą. Autor jest albo niezłym kawalarzem, albo człowiekiem z poważnymi problemami umysłowymi, kto wie, może nawet jest niebezpieczny dla otoczenia !

  4. To może idąc tym torem napisać tekst o negatywnych wpływach chodzenia do kościoła bo Hitler też kiedyś do jednego wstąpił…

    1. Libertarianinem mógłby być, bo istnieją argumenty za tym, że można ten pogląd pogodzić z prawdziwym chrześcijaństwem (a może nawet trzeba?), ale nie stawiałby doczesnej wolności w miejscu Boga. Zresztą o ile handel narkotykami nie jest sprzeczny z libertarianizmem, to produkcja pornografii dziecięcej albo jakiejkolwiek innej powstałej z użyciem przemocy bez uzyskania ważnej zgody, czy mordowanie niewinnych ludzi już są. Zlecanie i opłacanie takich działań prawdopodobnie też. Żeby być libertarianinem, nie musiał akceptować takich ogłoszeń w swoim serwisie – zresztą podobnie, jak jakichkolwiek innych.

  5. Przykro mi, ale ekonomia rządzi się własnymi prawami. Wolny rynek jest najefektywniejszy i tyle. Panie Romanie: to, że nie przemycam w tyłku narkotyków, dziecięcej pornografii czy głowicy atomowej nie znaczy, że nie będę robił problemów jeśli ktoś mi będzie chciał do niego zaglądać. Ja do kościoła przynajmniej czasami chodzę i dalej jestem wolnorynkowcem. Nie widzę w tym nic sprzecznego. Ross zwariował gdy go rzuciła dziewczyna. Równie dobre mógł wpaść w skrajny etatyzm i komunizm. To nie ma znaczenia.

  6. Haha, swietny tekst, usmiałem się do rozpuchu i postanowiłem się tu zarejestrować. Autor niewątpliwie posiada talent pisarski. Historia jak z Dostojewskiego, młodzieniec zaczyna od ideałów,a kończy na zbrodni… Komentujący u góry są albo ofiarami wycofania logiki z polskiego systemu szkolnictwa ,albo z głowami owiniętymi folią aluminiową żarliwie oddają pokłony pewnemu Panu w muszce. Trudno inaczej wytłumaczyć bezsensowne wypowiedzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *