Ruch Autonomii Śląska a nadchodzące wybory samorządowe

Wyborom samorządowym od wielu już lat towarzyszy spór wokół Ruchu Autonomii Śląska, organizacji o charakterze społecznym, jednej z niewielu kultywujących pamięć o zawiłych losach Górnego Śląska, skupiającej w swoich szeregach wiele znanych, szanowanych i lubianych postaci na czele z p. dr. Jerzym Gorzelikiem. W poprzednich wyborach samorządowych RAŚ wprowadził do sejmiku województwa trzech radnych. P. Gorzelik został członkiem Zarządu Województwa Śląskiego. Osoby te od razu przystąpiły do działań mających na celu ochronę śląskiego dziedzictwa kultury oraz podniesienia jakości życia w regionie. Po nieudanej koalicji z PO i sporach z marszałkiem Sekułą (który swego czasu miał „genialny” pomysł zbudowania wspólnego stadionu dla kibiców Górnika Zabrze i Piasta Gliwice) radni z RAS wrócili na właściwe tory działania. Współpraca z ogólnopolskimi partiami nie zawsze kończy się tak samo.

 W tegorocznych wyborach celem RAŚiu stały się przynajmniej cztery mandaty. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać do głosowania na regionalne komitety. Jednak według mnie ogólnopolskie partie startujące w tych wyborach muszą słuchać swoich liderów i wykonywać ich rozkazy. Świetnym przykładem jest polityka prowadzona przez obecnego Marszałka. Warszawa każe, Katowice bez szemrania wykonują, a chyba nie tak powinna wyglądać polityka w regionie. Działacze RAŚ, jako jedyni sensowni politycy (KNP, czy kanapową lewicę i ich politykę przemilczę z szacunku do kilku lokalnych działaczy) mówią o potrzebach regionu i zmianach, które chcą wprowadzić. Znają górnośląskie problemy, które Warszawiak  nieznający Górnego Śląska, jego historii, podziałów społecznych chce rozwiązywać jednym rozkazem.

Nie będę prezentować programu RAŚ ponieważ każdy z Czytelników zainteresowany tematem może go sprawdzić – www.tukej.pl.

Ruchu Autonomii Śląska skupia w swoich szeregach wielu ludzi działających w instytucjach pozarządowych, mających wpływ na życie kulturalne w regionie. Takie osoby doskonale znają możliwości i potencjał regionu, problemy szarego mieszkańca. Wiedzą, gdzie istnieją palące potrzeby i chcą je rozwiązywać w ramach poprawy warunków życia w regionie. Nie muszą tego robić pod szyldem warszawskich partii. Wybrali regionalny ruch, co dobrze świadczy o ich zamiarach i intencjach. Według mnie są prawdomówni.

Dzięki znajomościom RAŚ z ugrupowaniami regionalnymi z Europy zachodniej potencjalni radni tego ugrupowania mogą wprowadzić funkcjonujące i sprawdzone tam wzorce, które można będzie wykorzystać w Polsce (jeśli centraliści z Warszawy nie podniosą prawdziwie „patriotycznego” krzyku).

RAŚ i jego sympatycy to naukowcy zajmujący się historią kultury, regionalizmem, myślą społeczną, analizujący otaczającą ich rzeczywistość, badający powiązania przeszłości z teraźniejszością i przyszłością.

Osobiście upatruję w RAŚ szansę na pozytywną zmianę w zarządzie województwa. W ugrupowaniu widzę ludzi, siłę stąd, z Górnego Śląska, chcącą wykorzystać potencjał tego regionu. To ludzie chcący poprawić warunki egzystencji w miejscu, które oprócz kopalń i hałd posiada wiele interesujących zabytków, parków  oraz bogatą historię. Historię tak odmienną od oficjalnej, warszawskiej, że należy ją promować i szczycić się tym, że to właśnie tu na Górnym Śląsku Polak mógł być Niemcowi bratem, a Wanda mogła chcieć Niemca.  Rozpalone szowinizmy doprowadziły tu do wielu dramatów i trudnych wyborów. Do powstania dwóch legend „żołnierzy wyklętych” – polskiego podziemia zbrojnego oraz niemieckiego. Przetrwanie masowej, rabunkowej eksploatacji złóż, następnie neoliberalnej zmiany gospodarki to ostatnie akordy  trudnej historii. Teraz, gdy wszystko jest relatywnie w porządku można w końcu skupić się na sprawach ważnych dla przeciętnego obywatela i pozwolić mu żyć godnie.

Problemem RAŚ są niektóre lokalne, miejskie struktury oraz działacze. Często pojawiają się osoby, o podobnym, obcym śląskim tradycjom romantyzmie politycznym bliższym Jarosławowi Kaczyńskiemu niż Carlowi Ulitzce. To oni bywają zagrożeniem i psują dużo w pozytywnym wizerunku ugrupowania. Wystarczy poczytać część wpisów na fb – pisanie o „Tante Angeli” to nie jest najlepszy pomysł, tak samo jak ciągłe atakowanie „Poloków” czy umieszczenie zdjęć „heilujących” dzieci. Brak pomysłów na lokalne działania to również duży problem zwłaszcza w okręgu niedoszłego, niemieckiego „Dreistadt”.  Są silne miasta, gdzie RAŚ to poważna i szanowana siła, z drugiej strony są takie, gdzie występują jako folklor polityczny, na takim samym nic nieznaczącym i zabawnym poziomie jak Ruch Narodowy wraz z liderami ośmieszającymi te ugrupowanie (jedni odbijają Lwów, drudzy wracają do Rzeszy)…

Ruch Autonomii Śląska jest organizacją, która w swoich szeregach posiada bardzo dużo osób zafascynowanych Górnym Śląskiem. To właśnie oni chcą zrobić coś dla regionalnego dobra wspólnego. Nie muszą posłusznie wykonywać rozkazów z Warszawy ani z Berlina, ani z Moskwy używając „prawdziwie patriotycznego” nazewnictwa. Są stąd i dzięki temu mogą działać. Mają doświadczenie na polu samorządowy, kulturalnym, sportowym, naukowym i wielu innych, są grupą, która może zrobić wiele dobrego, jeżeli nie ulegną demoliberalnej grze pozorów, nie zaczną przekrzykiwać się z centralistami, tylko uparcie (jak każdy Górnoślązak) będą dążyć do celu oraz wyeliminują niepotrzebnych separatystów – romantyków ze swoich szeregów.

  Tomasz Kosiński

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Ruch Autonomii Śląska a nadchodzące wybory samorządowe”

  1. Ruch jest organizacją starającą się zbić kapitał wyborczy na postulatach tyleż idiotycznych, co niebezpiecznych i demagogicznych. Propagowanie ich naprawdę działa na szkodę wszystkich.

  2. Ciekawe kiedy wyjdzie na jaw ile na ten „spontaniczny” ruch dawała Aniela? Ona przecież też zapewne jest „zafascynowana Górnym Śląskiem”.

  3. Autonomia to tylko wstęp do secesji. Po Szkocji – Katalonia: hiszpański trybunał konstytucyjny i rząd zabronił przeprowadzenia referendum, autonomiczne władze Katalonii to olały. Fajne cytaty: „Chociaż głosowanie prawie wszędzie przebiegało bez zakłóceń, nie cichły kontrowersje wokół jego przeprowadzenia. Od rana media informowały, że prokuratura ustala, kto jest odpowiedzialny za udostępnienie państwowych lokali na głosowanie, którego przeprowadzenie zawiesił Trybunał Konstytucyjny na wniosek rządu Mariano Rajoya. Mieli w tym pomóc funkcjonariusze policji autonomicznej Mossos d’Esquadra, identyfikując osoby otwierające rano lokale wyborcze, nie zaobserwowano jednak, żeby w którymkolwiek z lokali do tego doszło (…) Zadanie postanowił prokuraturze ułatwić premier regionu Artur Mas. Po wrzuceniu głosu do urny wśród aplauzu uczestników powiedział dziennikarzom: „Jeśli prokuratura szuka odpowiedzialnego, to ja”. Dodał, że niedzielne głosowanie ma być kolejnym krokiem na drodze do „ostatecznego referendum”, które będzie „W MIARĘ MOŻLIWOŚCI ustalone z państwem hiszpańskim”. – Zasłużyliśmy na to – oświadczył Mas. ” http://fakty.interia.pl/swiat/news-hiszpania-w-katalonii-zakonczylo-sie-glosowanie-niepodleglos,nId,1549578#commentReplyForm-81549327 Hiszpania nie ma już de facto kontroli nad tym terytorium. Demoliberalne hiszpańskie elity (i naród też, niestety) są zbyt miękkie, żeby zrobić to, co w sytuacji do jakiej już niestety doszło, posłać tam wojsko i zrobić porządek (co wiązałoby się z – prawdopodobnie długotrwałą – wojną a la Donbas i zamordyzmem w Katalonii po jej zakończeniu oraz dużymi wydatkami kosztem poziomu życia i tak spauperyzowanych już Hiszpanów). PS.Autonomia polega na oddaniu secesjonistom (którzy jeszcze wtedy otwarcie się ze swym secesjonizmem nie afiszują) regionalnej kasy, edukacji i kultury, żeby za pomocą tych środków mogli przetransformować lokalne społeczeństwo na swoją modłę, a reszta jest już tylko formalnością).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *