Rzecz o antykościelnym antykomunizmie

W dniu 1 marca, jak co roku, na polskiej prawicy miała miejsce dyskusja na temat Żołnierzy Wyklętych. W centrum tradycyjnie stało pytanie czy należy czcić pokonanych, przegranych i wybitych do ostatniego, którzy walczyli i umierali nie mając szans na zwycięstwo?

Toczę tę dyskusję co roku, traktując za rzecz oczywistą, że są tygodnie w roku z góry zajęte na pewne tematy. Styczeń poświęcam corocznie na dyskusję o sensie Powstania Styczniowego, marzec na dyskusję o Żołnierzach Wyklętych, sierpień na połajanki na temat Powstania Warszawskiego, a listopad na spory historyczne na temat Powstania Listopadowego. W sumie mam cały rok starannie rozplanowany na nieustanne polemiki, połajanki i dyskusje na temat rozmaitych przejawów polskiej tradycji romantyczno-insurekcyjnej i „filozofii czynu”, strzelając zdroworozsądkowymi argumentami niczym „konserwatysta wyklęty”.

Nowością tegorocznej dyskusji na temat Żołnierzy Wyklętych bezsprzecznie był dla mnie fakt, że zorientowałem się jak niepełna jest wiedza moich oponentów. Wiedzą wszystko o poszczególnych komendantach polowych, często o poszczególnych żołnierzach – z kim walczyli, gdzie się urodzili, jak zginęli, z kim sypiali, etc. Dosłownie wszystko, byle tylko dowieść, że „nie mieli innego wyjścia” i „woleli śmierć z karabinem w ręku niż w ubeckiej katowni”. Jest jeden istotny fakt, który – jak się okazało – nie jest znany zwolennikom tego kultu. Otóż, w jednej z polemik ze mną pojawiła się teza, że odpowiednikiem nieugiętości Wyklętych w dogmatyce katolickiej jest teza, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Innymi słowy, tak jak „poza Kościołem nie ma zbawienia”, tak „nie ma Polski poza Wyklętymi”, a ten, kto neguje ich kult, ten w religii zastępuje dogmatyczny rygoryzm modernistycznym ekumenizmem. Na ten dziwaczny argument odpowiedziałem w sposób, który wydał mi się logiczny, a mianowicie przytaczając dokument „Porozumienie zawarte między przedstawicielami Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i Episkopatu Polski z 14 kwietnia 1950 roku”, w którym Kościół katolicki, kierowany przez Prymasa Stefana Wyszyńskiego, uzgodnił z rządem komunistycznym co następuje:
„1. Episkopat wezwie duchowieństwo, aby w pracy duszpasterskiej zgodnie z nauką Kościoła nauczało wiernych poszanowania prawa i władzy państwowej.
(…)
7. Kościół — zgodnie ze swymi zasadami — potępiając wszelkie wystąpienia antypaństwowe będzie przeciwstawiał się zwłaszcza nadużywaniu uczuć religijnych w celach antypaństwowych.
8. Kościół katolicki, potępiając zgodnie ze swymi założeniami każdą zbrodnię, zwalczać będzie również zbrodniczą działalność band podziemia oraz będzie piętnował i karał konsekwencjami kanonicznymi duchownych, winnych udziału w jakiejkolwiek akcji podziemnej i antypaństwowej
(podkr. – A.W.).

Sądziłem, że dokument ten jest powszechnie znany, przynajmniej tym, którzy mają elementarną wiedzę historyczną wyniesioną ze szkoły średniej. Jest też dostępny np. w internecie. Tymczasem, gdy przytoczyłem tekst Porozumienia, najpierw pojawiły się sugestie, że sobie ten dokument wymyśliłem (sam go napisałem?); że tak w ogóle to jest niemożliwe; że źle odczytuję to, co jest napisane czarne na białym. W końcu zaś, w dyskusji na jednym z forów społecznościowych, padły wprost głosy, że „Kościół zdradził Żołnierzy Wyklętych”, a więc nie chcemy mieć z takim Kościołem nic wspólnego. Niektórzy dowodzili, że dokument ten nie ma wartości i pozostał na papierze, ponieważ strona państwowo-komunistyczna nie dotrzymała jego postanowień, a Prymasa wkrótce aresztowano.

Oczywiście, strona państwowa nie dotrzymała warunków porozumienia. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że Kościół katolicki, w oficjalnie podpisanym porozumieniu z władzami komunistycznymi, uznał legalny charakter Polski Ludowej jako jedynego realnie istniejącego Państwa Polskiego, odżegnując się oficjalnie od „zbrodniczej działalności band podziemia”, czyli od Żołnierzy Wyklętych. W dokumencie tym uznał nowe granice zachodnie Polski, czyli w pełni stanął na gruncie istniejącej państwowości i istniejącego prawa. Podpisując ten dokument biskupi uznali, że jedynym Państwem Polskim jest ta Polska, której stolicą jest Warszawa, a nie ta, której stolica znajduje się w emigracyjnym Londynie. Biskupi także odcięli się od działalności Żołnierzy Wyklętych, uznając tym samym, że wojna domowa lat 1944-47 – toczona pomiędzy komunistami a zbrojnym podziemiem – jest zakończona, a stroną zwycięską jest Polska Partia Robotnicza, która ukonstytuowała nowe i legalne Państwo Polskie o komunistycznej ideologii. Taki jest sens tego porozumienia. Koniec i kropka.

Czy Kościół katolicki „zdradził” Polskę i Wyklętych? Nie, ci którzy wypisują podobne dyrdymały zdają się nie rozumieć realnej sytuacji w kraju w 1947 roku. Wojna domowa była na ukończeniu i kończyła się militarnym sukcesem PPR. Zbrojne podziemie było w zasadzie rozbite, nie licząc drobnych oddziałów walczących już nie o władzę nad krajem, ale o przeżycie. Zachód już dawno nas sprzedał i pogodził się z naszą komunizacją, wycofując min. uznanie dla Rządu Londyńskiego. Wreszcie wybory do Sejmu ze stycznia 1947 roku, w których komuniści i ich sojusznicy zdobyli ponad 80% głosów pokazały, że nowe władze przejęły już cały aparat państwa i bez trudu także mogą „policzyć” głosy tak, aby wybory wygrać. 5 lutego 1947 roku Sejm wybrał na Prezydenta Bolesława Bieruta.

Słowem, wojna domowa była skończona i przegrana, ale Kościół istniał i musiał przetrwać za wszelką cenę, będąc Katechonem (ostatnim obrońcą) religii i idei wolnej Polski. Prymas Wyszyński postąpił słusznie godząc się na to porozumienie z władzą w kwietniu 1947 roku, gdyż w zaistniałych okolicznościach stalinowskiego terroru samo trwanie i przetrwanie było sukcesem. Ktoś musiał dotrwać i dożyć do 1956 roku i „odwilży”. Wyklęci nie dotrwali, bo nie złożyli na czas broni i zostali wymordowani, co do ostatniego.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rzecz o antykościelnym antykomunizmie”

  1. …ten w religii zastepuje dogmatyczny rygoryzmem dogmatyczny ekumenizmem – to nie po polsku!!! poza tym jest bład ortograficzny; prosze poprawic..

  2. „Niektórzy dowodzili, że dokument ten nie ma wartości i pozostał na papieże” – albo na „papierze” albo na „papieżu”. Byk, że aż oczy zabolały jak przeczytałem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *