Rzeczy dyskusyjne (co do części pierwszej wywiadu z prof. Wielomskim)

W zupełności podzielam pogląd – sam zresztą głoszę to od lat, że paradygmat konserwatyzmu transcendentnego (więc konserwatyzmu par excellence – każdy inny jest niekompletny, a niekiedy zdefektowany) ustanowił Platon i „my wszyscy z niego” jesteśmy. Tym bardziej to ważne ustalenie dzisiaj, kiedy intelektualny smród popperyzmu odnawia niby to „po katolicku”, straszący po różnych niszowych mediach prawicowych szalony Krajski, prezentujący Platona jako masona-spiskowca, totalitarystę i w ogóle nie-filozofa.

Prócz tej podstawowej intuicji widzę tu szereg rzeczy bardzo inspirujących, często jednak dyskusyjnych. Pierwsza kwestia to relacja konserwatyzmu do katolicyzmu (jako jego „uzupełnienia” w dubiach albo kwestiach niedookreślonych). Nie wiem czy prof. Wielomski świadomie, czy też nie, powtarza w gruncie rzeczy tezę Wincentego Kosiakiewicza, że to katolicyzm jest jedynym prawdziwym, czyli „uświadomionym” konserwatyzmem, natomiast konserwatyzm jako myśl polityczna może jedynie w sposób koniecznie niedoskonały się do niego zbliżać. Tymczasem, nawet w świetle powyższego wyprowadzania konserwatyzmu z platonizmu, teza o „uzupełnianiu”, czyli w gruncie rzeczy służebności, jest mocno wątpliwa. Dlatego po części zgadzam się z zastrzeżeniami wyrażonymi przez Ronalda Laseckiego i z jego tezą, że konserwatyzm (oczywiście tradycjonalistyczny) jest samoistną filozofią polityczną, wyrażającą i uzasadniającą ład tradycyjny, w zależności od czasu, w którym występuje, przedchrześcijański bądź chrześcijański, z tym, że dodałbym, iż od czasu Objawienia nie może być on prawomocnie niechrześcijański, bo wtedy jest apostazją.

Ostatecznie, powiedziałbym więc, że konserwatyzm jako filozofia (meta-polityka) czerpiąca z doświadczenia noetycznego jest korelatywny do katolicyzmu jako wiary i teologii, czerpiącej z Objawienia. Z kolei właśnie z ortodoksyjnego punktu widzenia problematyczne jest uznanie za archetyp konserwatyzmu metafizycznej analogii jednego Boga w Niebie i jednego władcy na ziemi, bo może ona prowadzić do tych implikacji „monoteizmu politycznego”, które wskazywał (tylko zbyt arbitralnie rozszerzył) Peterson, czyli popadnięcia w sprzeczność z dogmatem trynitarnym. Ortodoksyjna teologia polityczna (która, wbrew Petersonowi z kolei, jest możliwa) nie może być prostym monoteizmem, tak jak nie jest nim monoteizm chrześcijański, tylko musi być również trynitarna, odwzorowująca troistość w jedności Ojca (papież), Syna (cesarz/król) i Ducha Św. (civitas christiana, społeczeństwo chrześcijańskie). I dlatego też nie mogę zgodzić się na bezwarunkową akceptację nowoczesnych autorytaryzmów: jak pokazuje praktyka, są one bardzo różne, niektóre bardzo dalekie i od chrześcijaństwa i od konserwatyzmu, a nawet te, które są mu najbliższe (jak frankizm) mają defekt nieodbudowanej „organiczności”, co powoduje, że zawsze mogą popaść w politycznie monoteistyczny „arianizm polityczny” Jednego i Jedynego.

To prowadzi do obrony przed krzywdzącą, moim zdaniem, totalną deprecjacją polskiego konserwatyzmu. Oczywiście, nie wydał on wielu myślicieli, których można postawić obok Bonalda, de Maistre’a czy Donosa, a wskutek okoliczności historycznych skazany był przez długi czas na refleksję doraźną, skupioną na pytaniu „jak przetrwać” między Scyllą abdykacji narodowo-państwowej a Charybdą rewolucji. Niemniej, Helcel, Popiel, Jan Koźmian, Stańczycy czy wspomniany Kosiakiewicz starali się przynajmniej utrzymać kontakt z konserwatyzmem europejskim, a niektórzy – jak konserwatywni romantycy z Krasińskim na czele, Zdziechowski, Korwin-Kochanowski czy W. L. Jaworski tworzyli koncepcje wykraczające poza partykularne i doraźne potrzeby. Z tego samego powodu za niesprawiedliwą uważam pogardliwą ocenę polskiej myśli przedrozbiorowej, bo ta rzekoma niespójność katolicyzmu z ideałem politycznym szlachty katolickiej też wynika z konserwatyzmu, ale innego niż platoński, czyli z arystotelesowskiej i rzymskiej (zwłaszcza Cycerona) tradycji klasycznego republikanizmu, tego zaś, że jest ona mimo wszystko konserwatywna dowodzi, że okazała się odporna na nowożytną rewolucję nominalistyczną, pozostając wierna socjopolitycznemu realizmowi.

Nad różnicami w kwestiach doraźnych nie będę się rozwodził, bośmy je przećwiczyli przed laty dokładnie, ograniczę się tedy do spostrzeżenia, że metodycznie poprawna dewiza kierowania się roztropnymi osądami w ocenianiu zjawisk empirycznie dostępnych wcale nie gwarantuje poprawności rozpoznania i uniknięcia apriorycznych tez, których związek z empirią jest nader luźny, ściślejszy natomiast z uprzedzeniami z jednej strony, a idiosynkrazjami z drugiej (czego przykładem jest oczywiście dystynkcja między „autorytarnym porządkiem” Jaruzelskiego, a „anarchiczną” Solidarnością).

Ciekawa jest myśl ostatnia, dotycząca funkcjonowania konserwatystów na uniwersytecie. Ciekawa, ale i niebezpieczna i trochę desperacka, bo najwięksi XX-wieczni konserwatyści (Voegelin, Strauss) jednak z otwartą przyłbicą występowali przeciwko weberowskiemu pozytywizmowi. Czy jest już więc aż tak źle, że tylko schronienie się za parawanem nauki „wolnej od wartościowania” może zapewnić przetrwanie w konfrontacji z władczym „dyskursem” demoliberałów i postmodernistów? Cóż, moje osobiste doświadczenie jest inne: bo jakoś jednak udało mi się przejść wszystkie progi kariery akademickiej pomimo jawnie „bezczelnego” wykraczania poza neutralne opisywania idei konserwatywnych. Ale może miałem po prostu wyjątkowe szczęście.

Jacek Bartyzel

Za: Facebook

Wywiad, do którego tekst ten stanowi komentarz znajduje się na:

https://konserwatyzm.pl/artykul/13307/rewolucja-jest-teologicznym-wyrazem-antychrysta-a-wladza-rew

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rzeczy dyskusyjne (co do części pierwszej wywiadu z prof. Wielomskim)”

  1. 2/ Chodzi o to, że np. uprawianie nauki abstrahującej od wartości samo jest wyborem pewnej wartości, mianowicie wyborem PRAWDY. A prawda powinna nas zaprowadzić do wartości niezależnej od wartościowania, czyli do DOBRA. O to przecież chodzi w nauce a nie o pozbycie się dobra. Jest w tym oczywiście samoodniesienie (pętla logiczna, co mnie kojarzy się wybitnie z koniecznym samoodniesieniem Osób Trójcy). Jeśli się ją domknie wyjdzie z tego naturalnie aporia (nonsens) wartościowania tożsamego z wartością (posiadania prawdy). Konserwatyzm często popada w ten nonsens (vide: Wielomski, Bartyzel). Ale pętli nie trzeba domykać. Można sobie zostawić „szczelinę” racjonalnej wiary. „Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”. „Nikt nie jest dobry tylko Bóg” itd. . Moim zdaniem świat jest urządzony doskonale. Czy mamy tego świadomość czy nie, sprawy idą w dobrym kierunku. A kto sądzi inaczej – anatema sit tzn. sam się wyłącza z dobra.

  2. Umiecie kogoś obrażać, a prawdy się lękacie i usuwacie komentarze stwierdzające fakty? Oj wstyd pyszałkowate mędrki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *