„Rżnij byka, nie rolnika!”

Nie łudźmy się – ktoś te 2 miliardy sobie zarobi, skoro od 1 stycznia 2013 r. odebrano je polskim producentom rolnym. Jest to już kolejna w ostatnich latach afera związana z wypieraniem naszych produktów i wyrobów spożywczych z rynków zagranicznych (w tym przypadku głównie muzułmańskich) – a to pojawiała się histeria solna, a to końska, a wielomilionowe fundusze na „promocję żywności” okazują się bezradne wobec siły czarnego PR-u, prowadzonego dziwnym trafem na tych polach, w których stare państwa unijne nie mają skrupułów we wspieraniu własnych hodowców, czy plantatorów.

Tym razem kampania okazała się łatwiejsza, bowiem zwierzątka i małe dzieci lubią prawie wszyscy, więc opowieść o niewysłowionych cierpieniach zadawanych krówkom i owieczkom poprzez wykrwawianie – mroziła krew w żyłach słuchaczy wiedzących przecież, że mięsko bierze się z hipermarketu. Ponieważ jednak na rezygnację z kotlecika trudno byłoby szersze kręgi społeczne namówić – więc nawet dla uspokojenia sumień i własnego poczucia estetyki nawet i zatwardziali mięsożercy dali sobie dla świętego spokoju wmówić, że między metodami uboju naprawdę są jakieś fundamentalne (zwłaszcza dla danego zwierzaka) różnice. W ten sposób zgodna koalicja prawie wszystkich partii politycznych oraz opinia publiczna zachowały się nieco jako mój 3-letni wówczas syn, który uzyskawszy informację co je popatrzył z politowaniem i rzucił: „Yhm, yhm, a czy jakiś wasz kolega człowiek zabił kiedyś jakiś zwierząć?”. Otóż PO-PiS-SP-RP-SLD plus kuchenni sentymentaliści też uznali, że to niemożliwe, żeby kotlecik robić ze zwierząć, a w każdym razie żeby się tym głośno chwalić.

Kolejne fale manipulacji były już typowe dla Polski. Ubój rytualny okazał się nagle nie-europejski – co okazało się zresztą wierutną bzdurą. Równie restrykcyjny zakaz, jaki wprowadzono od Nowego Roku w RP – obowiązuje bowiem jedynie w czterech państwach (Szwecji, Estonii, Słowenii i na Malcie), w dodatku i tak nieistotnych z punktu widzenia produkcji mięsnej. Wprost przeciwnie zresztą – Rozporządzenie Rady Europejskiej (WE) nr 1099/2009 z dnia 24 września 2009 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania zezwala na ubój rytualny po dniu 1 stycznia 2013 r. po spełnieniu określonych kryteriów uzgodnionych m.in. z Europejskim Urzędem ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) – co ponoć gwarantuje humanitarność uboju (cokolwiek by o tym dany byk nie myślał). Na tym zresztą polega haczyk. Obecnie ministerstwo rolnictwa i PSL (które jako jedyne zachowuje w całej tej sprawie elementy zdrowego rozsądku) proponują, by znowelizować ustawę o ochronie zwierząt z 1997 r. uchylając jej art. 34 ustęp 1 ustawy, co spowodowałoby bezpośrednie obowiązywanie art. 4 ust. 4 rozporządzenia unijnego, dopuszczającego ubój bez ogłuszenia, zgodnie z wymaganiami religijnymi – o ile jest dokonywany w rzeźni. W ten sposób na dobroczyńców kilku tysięcy ludzi zatrudnionych dotąd w Polsce przy uboju rytualnym i dalszej obróbce tak uzyskanych produktów – wyszliby ludowcy i…Unia Europejska.

Taki sposób myślenia rzucił się zresztą na głowę m.in. liderom PiS, którzy złotymi ustami pos. Adama Hoffmana zdążyli jeszcze w zeszłym roku oświadczyć, że zniesienie zakazu oboju rytualnego – to problem PSL-owski, więc partia Kaczyńskiego „za darmo” ewentualnego projektu w tej sprawie nie poprze. Na złość babci działa w szeregach PiS m.in. europoseł Janusz Wojciechowski, który mszcząc się na swej byłej partii – histerycznie wzywa do ścisłego zakazu, przechodząc nawet do porządku dziennego nad ekonomicznymi interesami swych rodaków, w tym własnych wyborców. „Zaraz odezwą się „pragmatycy”, że nie chodzi o religię, ale o biznes. Polskie rzeźnie mogą wysyłać koszerne mięso na wschód. A ja powiem – nie muszą, bo w Polsce akurat własnego mięsa brakuje” – wywodził Wojciechowski, nijak jednak nie tłumacząc czemu tak czy siak na handlu z krajami muzułmańskimi nasi producenci nie mieliby zarabiać, skoro akurat faktyczny niedobór produkcji mięsnej i obecna słabość branży – to akurat w dużej mierze zasługa kolejnych (zwłaszcza solidarnościowych) rządów po 1989 r., a zwłaszcza naszego ustąpienia z rynków post-sowieckich na rzecz m.in. Niemców i Holendrów. Teraz zresztą też kontrakty zerwane przez Polskę przejmują Francuzi, Włosi czy Hiszpanie od lat z powodzeniem atakujący rynki arabskie.

Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji podczas zeszłotygodniowej (20 marca) wielotysięcznej manifestacji zdesperowanych rolników – brylowali w najlepsze tylko posłowie PSL, realizując swój ulubiony scenariusz bycia jednocześnie u władzy, ale w opozycji. Swoją drogą zresztą nawet ludowi parlamentarzyści w swoich wystąpieniach podali iście rozbrajające przyczyny przyjęcia przez klasę polityczną argumentów „ekologicznych” i estetycznych, a nie ekonomicznych i zdrowo-rozsądkowych. – Wysłaliście nam tylko jedno stanowisko na maile i to z jednego adresu, a w tym samym czasie każdy z nas dostał po paręnaście przeciw ubojowi – „wyjaśniał” pos. Piotr Walkowiak paru tysiącom mocno wkurzonych chłopów. Oto znak czasu. 80 przedsiębiorstw, 6 tysięcy ludzi w samej produkcji, kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy w działalności związanej – a paru ekologów z dostępem do internetu robi na posłach większe wrażenie. Faktycznie, to już chyba Europa – w swym najgorszym, lobbingowym wydaniu – łzawym na pokaz, kosztownym pod podszewką…

Wreszcie część środowisk jest przeciw ubojowi rytualnemu, bo słyszy tajemnicze, a nienawistne słowo „koszerność” i wyobraża sobie rabinów odprawiających swoje gusła nad truchłami baranków. Tym deklaratywnym „judeosceptykom” warto jednak przypomnieć iż po pierwsze – proponowane zmiany w ustawodawstwie nijak nie dotyczą jednak kwestii chwytania chrześcijańskich dzieci na macę. Po drugie zaś – pamiętać należy szmonces o Żydzie sprzedającym antysemickie broszurki. Na pytanie czemu to robi odpowiadał spokojnie: „jak ja na każdej mam 10 fenigów zysku, to one nie są takie antysemickie…”. I w tym kontekście należy widzieć też koszerne bitki wykonane rękoma polskiego, narodowego rolnika. Takiego, co to „doi krowy, pije mleko i słucha Chopina”.

Fakty są bowiem proste. Ubój koszerny i halal stanowią ok. 10 proc. naszego eksportu drobiu, wartego w zeszłym roku 1,2 mld euro oraz niemal 1/3 eksportu wołowiny, którego wartość w 2012 r. sięgnęła 1,35 mld euro. Warto dodać, że aby prowadzić taką działalność – nasi producenci ponieśli znaczne nakłady, modernizowali swe zakłady, zdobywali kontrakty, a cały sektor mięsny – jest obecnie w ścisłej czołówce polskiego rolnictwa. Nie ma więc żadnego rozsądnego powodu, żeby nasi producenci, dostawcy i hodowcy, a także pracownicy całej branży – nie zarabiali tych 2 mld rocznie zamiast Włochów, czy Hiszpanów. Nie ma większego sensu w utrudnianiu życia np. ok. 30 tysiącom polskich muzułmanów (w tym naszym Tatarom). Nie powinno się ulegać prawo-zwierzęcym argumentom wysuwanym w sprawach religijnych. Zwłaszcza, że część „ekologów” wprost uderza w ton obrony „świeckości państwa”, nie ma więc żadnego powodu, by za chwilę np. pod hasłem walki z alkoholizmem w podobnym duchu nie zaczęto zakazywać wina w kościołach.

Z ubojem jest więc wreszcie tak, jak z polityką. Nie ma żadnego sensu, by „zwykły człowiek” dociekał „jak to się robi”. Powinien tylko dostać gotowy, zdrowy i atrakcyjny produkt finalny. A czy uzyskany drogą ogłuszenia czy wykrwawiania – to już naprawdę nie robi większej różnicy.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “„Rżnij byka, nie rolnika!””

  1. Po raz pierwszy zakaz tego typu rytualnego uboju zwierząt, jako niehumanitarny, wprowadził premier Prus Herman Goering w III Rzeszy i mnie się to podoba! Wolę też, żeby nasi producenci sprzedawali wysokiej jakości mięso w Polsce, zamiast wysyłać za granicę, a Polaków raczyć koniną z Rumuni, albo lokalną padliną i odpadkami, jak to ostatnio miało miejsce i nie jest żadną propagandą, tylko smutną prawdą.

  2. Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, stary, poczciwy jurgielt… Może ktoś zrobi w końcu ranking średnich cen ustaw jakie można kupić w różnych krajach 😉

  3. Sama prawda Panie Konradzie! A Tatarzy w polskich wsiach i tak sobie poradzą, podobnie jak radzili sobie polscy chłopi za okupacji niemieckiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *