Delegacja rosyjska na znak protestu opuściła salę podczas przemówienia, nazywając je rusofobicznym i antychrześcijańskim. Przedstawiciel Federacji w ONZ Witalij Czurkin poddał w wątpliwość zrównoważenie umysłowe kończącego kadencję gruzińskiego przywódcy.
Saakaszwili po raz kolejny przekonywał też opinię publiczną, że to nie on napadł na Osetię Południową w 2008 r., rozpoczynając tym samym wojnę z Federacją. Wśród tradycyjnych zarzutów wobec Kremla wymienił dążenie do destabilizacji sąsiednich państwa, próby zawrócenia ich z drogi do NATO i UE, a także tendencje imperialne – obecnie uosobione w projekcie Unii Eurazjatyckiej.
Nie wdając się w ocenę zrównoważenia emocjonalnego „najlepszego przyjaciela Lecha Kaczyńskiego” – warto zauważyć, że faktycznie Saakaszwili wykazuje objawy amnezji historycznej, nie pamiętając kto przed 5 laty był stroną agresywną. Ponadto w swym ślepym pędzie na Zachód – prezydent Gruzji pozwolił sobie też odsłonić przyłbicę jawnie deklarując, że mając do wyboru współpracę z Rosją i prawosławie, czyli historyczne fundamenty państwowości gruzińskiej, a homopropagandę Zachodu – bez wahania wybiera to drugie. I niech da to do myślenia (?) także polskim fanom Saakaszwiliego…
(karo)
Gdy słucham takich polityków, jak Tymoszenko, czy Saakaszwili, przypomina mi się polska głupawka towarzysząca integracji z UE przed 2004 rokiem.