Sikorski wzięty na szable…

Przyznaję. Na początku miałem duży dystans. Dystans do tego, co w ostatni poniedziałek przedstawił w Berlinie polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Pierwsze relacje medialne były dla mnie więcej niż zaskakujące. Szybko sięgnąłem jednak do oryginalnego tekstu wystąpienia. Po przeczytaniu przyznaję, że sprawa jest bardziej skomplikowana. A więc po kolei:

1.     Jest jasne, że głównym, współczesnym problemem geopolitycznym jest zajęcie odpowiedniego miejsca w globalnej gospodarce. Z tej perspektywy jak najgłębsza integracja państw Unii wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

 

2.     Rodzą się jednak tutaj natychmiast przynajmniej dwa pytania. Pierwsze to – wskazana przez naszego ministra – konieczność zachowania odrębności w dziedzinie religii, kultury, prawa rodzinnego czy vatu. Czy uda się przeprowadzić ową niezbędną integrację przy jednoczesnym ich zachowaniu? To zagadnienie jest otwarte, a odpowiedź na nie wymaga rzeczywiście głębokiego namysłu. I pytanie drugie. Czy owa integracja nie będzie służyć celom innym, niż poszerzanie sfery stabilności i globalnej gospodarczej rywalizacji? Nawet jeśli może to być dmuchanie na zimne, warto to robić.

 

3.     Niewątpliwie u kresu naszej prezydencji Radosław Sikorski postawił zasadnicze dla przyszłości Unii pytania. Rozpoczął dyskusje, którą rozpocząć trzeba było i dobrze, że to właśnie Polska ją otworzyła. Biorąc pod uwagę, że przemówienie szefa naszego MSZ skierowane było do europejskiej opinii publicznej, dobrze, że zawarto w nim z jednej strony przypomnienie korzyści jakie odniosła stara Unia z wielkiego rozszerzenia, z drugiej wskazano polskie, historyczne doświadczenie wielkich unii politycznych. To niewątpliwie zaproszenie do poważnej dyskusji o europejskiej przyszłości.

 

4.     Opozycja tymczasem grozi Radosławowi Sikorskiemu Trybunałem Stanu. Warto by jednak zapytać co zamiast historyczno – histerycznych i sejmikowo – szlacheckich teatralnych gestów (vide Marsz 13 grudnia), ma ona tak naprawdę do zaproponowania? Jeśli napędza ją towarzyszący i mnie pierwotny dystans do tego wystąpienia, jaką koncepcję ma w zamian do zaproponowania? Tu – z wyjątkiem chlubnego głosu Pawła Kowala – rozumiejącego to wystąpienie jako zaproszenie do dyskusji – przysłowiowa cisza jak makiem zasiał.

 

5.     Przeciwnicy ministra Sikorskiego wytykają mu, że jest to zmiana warunków, które Polacy przyjęli w ogólnonarodowym referendum akcesyjnym. Warto więc przypomnieć, że ich zmiana nastąpiła już w Traktacie Lizbońskim (przeciw którego ratyfikacji właśnie z tego względu głosowałem). W Traktacie, którego patronem był nie kto inny jak śp. Lech Kaczyński. Co jednak u byłego prezydenta było nieuniknionym kosztem wielkiej wizji, u Sikorskiego jest argumentem za postawieniem przed Trybunałem Stanu. Taka logika. Logika, której personifikacją jest minister Anna Fotyga. Obserwując jej uwielbienie dla śp. Prezydenta, porównać mogę je chyba tylko do przywiązania mieszkańców teksańskiego Mount Carmel Center do swego lidera Davida Koresha. Dla przypomnienia – członkowie sekty Gałąź Dawidowa, broniąc swej fermy i swego przywódcy zginęli w 1993 w strzelaninie z agentami FBI.

 

6.     Warto wreszcie przypomnieć opozycji, że to sam Jarosław Kaczyński proponował likwidację dopłat do rolnictwa w zamian za powstanie europejskiej armii, a PiS w swym europejskim programie wzywał do zmniejszenia i wzmocnienia Komisji Europejskiej. No ale co u Prezesa jest nieuniknionym kosztem wielkiej wizji…

Podsumować wypada więc chyba nieco historiozoficznie. Nad tezami szefa naszego MSZ potrzeba nam głębokiego namysłu. Tymczasem widząc tę całą sikorską burzę mam inną, zabawną choć i smutną konstatację. A mianowicie taką,  jak wiele w naszym współczesnym życiu politycznym pozostało z tradycji szlacheckiej. I to nie tej szlachecko – obywatelskiej, ale tej sejmikowej. Obserwując bowiem reakcje na wystąpienie ministra Sikorskiego widzimy wyraźnie, że mało kto z jego oponentów chce z nim dyskutować. Za to ciągać przed Trybunały, brać na szable czy oskarżać o zdradę i owszem. Jak widać – Historia nie zawsze bywa nauczycielką życia…

Facebook.com/flibicki  

Jan Filip Libicki

*asd

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Sikorski wzięty na szable…”

  1. „Z tej perspektywy jak najgłębsza integracja państw Unii wydaje się najlepszym rozwiązaniem” – czyli generalnie już lubimy Unię… To po co było głosować przeciw TL ?

  2. UE nie może funkcjonować z jedną walutą a bez jednego rządu kontrolującego choćby deficyty budżetowe, które liczone są w euros. A więc UE albo musi się rozpaść, albo przekształcić w jedno państwo federalne. Tertrium non datur. Ja oczywiście opowiadam się za rozpadem, ale propozycja Sikorskiego – jakkolwiek przeciwstawna – także jest logiczna.

  3. @Adam Wielomski – skoro funkcjonuje to chyba może. W tym przypadku podstawowym błędem i problemem jest udawanie, że Grecja nie zbankrutowała i pompowanie w nią coraz to nowych miliardów. 100 lat temu tez w sumie panowała „wspólna waluta” (złoto) i jakoś nie było potrzeby eurorządu do „kontrolowania deficytów” Trzeba było dać Grecji zbankrutować rok temu. Portugalii zresztą też. Parę banków by padło, ale dziś byłoby już po problemie. Przykład Argentyny, która po 2 latach zapaści zaczeła się szybko rozwijać jest tu bardzo wymowny. Zresztą problem sprawnego funkcjonowania wspólnej waluty jest zupełnie inny i znacznie głębszy niż deficyty budżetowe. Jest ona przede wszystkim sprzeczna z założeniami „teorii optymalnego obszaru walutowego” i dopóki nie zmienią się wpływające na to warunki to będą problemy. Niezależnie zupełnie od deficytów, które są w sumie tylko iskrą.

  4. Pan senator zachował partyjną czujność. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, w tym przypadku od przynależności partyjnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *