Skąd się wzięło „polskie SS”?

Tuż po zakończeniu obchodów 71. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz „Le Figaro” opublikował artykuł o procesie byłego esesmana, w którym użył określenia „polski obóz zagłady”. Wedle „Le Figaro” 93-letni Ernst Tremmel „jest oskarżony o to, że nadzorował trzy transporty Żydów deportowanych z Berlina, Drancy we Francji oraz Westerbork w Holandii. Kilku innych strażników SS w Auschwitz oraz w kolejnym polskim obozie zagłady – Majdanku także jest przedmiotem śledztwa, co pokazuje gotowość Niemiec do rozliczenia dawnych nazistów z ich zbrodni”[1]. Niemcy rozliczają dawnych nazistów za zbrodnie popełnione w polskich obozach – tego typu pisanie o niemieckich obozach koncentracyjnych jest już standardem w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej od co najmniej ćwierć wieku. Obecnie jednak operacja przerzucania odpowiedzialności za zbrodnie hitlerowskie z Niemiec na Polskę przeszła na wyższy etap.

Już nie „polskie obozy”, ale „polscy esesmani”

Ostatnio zasygnalizował to m.in. Joël Mergui – prezydent Centralnego Konsystorza Izraelskiego we Francji – który 6 stycznia 2016 roku na antenie francuskiej telewizji I-Télé stwierdził, że „w imię judaizmu wspólnota żydowska nigdy nie powstała ani żeby zniszczyć Hiszpanię, która ich (Żydów – uzup. BP) wypędziła, ani Polskę, która ich zagazowała”[2]. Cztery miesiące wcześniej irlandzki historyk z uniwersytetu w Cork (University College Cork) i zarazem doradca Muzeum Żydowskiego w Dublinie, dr Kevin McCarthy, napisał na łamach „Belfast Telegraph”, iż „Polacy nie mogą zaprzeczyć, że odegrali swoją rolę w tragedii Auschwitz”. Jego artykuł był odpowiedzią na protesty mieszkającej w Irlandii Polki Kai Kazimierskiej wobec przypisywania Polsce odpowiedzialności za zagładę Żydów. „Technicznie rzecz biorąc – napisał McCarthy – Kaja Kazimierska mówi prawdę, kiedy stwierdza, że obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau znajdował się na terenie okupowanej przez Niemców Polski i nie był kontrolowany przez niezależny polski rząd. Ale powód ku temu jest prosty: naziści wiedzieli, że Polska ze swoim głęboko zakorzenionym antysemityzmem była najprawdopodobniej jedynym krajem pod kontrolą Niemiec, który zaakceptowałby zaistnienie takiego centrum eksterminacji”. Jego zdaniem „antysemityzm był historycznie tak mocno wrośnięty” w naród polski, że „4 lipca 1946 roku, zaledwie 16 miesięcy po wyzwoleniu obozu Auschwitz, rozwścieczona polska społeczność w Kielcach rozpoczęła serię brutalnych pogromów; w mieście zamordowanych zostało 50 osób ocalałych z Holocaustu”. W konkluzji McCarthy podkreślił, że „to wrodzone antysemickie poglądy na świat były powodem, dla którego naziści zlokalizowali obozy koncentracyjne w Polsce”[3].

Nie są to nowe kłamstwa i oszczerstwa zarazem. Pewną nowością jest natomiast u McCarthy’ego teoria o „wrodzonym antysemityzmie” Polaków. Dotychczas bowiem tak stanowczo propagował ją Jan T. Gross. Dlaczego antysemityzm jest „wrodzony” tylko u Polaków autorzy ci nie wyjaśniają.

Tzw. pedagogika wstydu, zapoczątkowana przez Jana T. Grossa na początku XXI wieku, także przeszła na poziom wyższy, w którym Polacy już nie są incydentalnymi współsprawcami zagłady Żydów, ale – obok Niemców – sprawcami głównymi. Zwieńczeniem pedagogiki wstydu, uprawianej kilkanaście lat przez Alinę Całą, Barbarę Engelking-Boni, Jana Grabowskiego, Jana T. Grossa, Pawła Śpiewaka i Andrzeja Żbikowskiego, stało się odkrycie – autoryzowane przez Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie – że Polacy podczas drugiej wojny światowej zamordowali jakoby od 120 do 200 tys. Żydów[4].

W ten nurt przerzucania odpowiedzialności za zagładę Żydów na Polskę i Polaków wpisał się też prezydent Bronisław Komorowski, który w liście z okazji 70. rocznicy mordu w Jedwabnem, odczytanym podczas uroczystości 10 lipca 2011 roku przez Tadeusza Mazowieckiego, stwierdził, że „naród ofiar… bywał także sprawcą”[5]. Tak mocno nie postawił sprawy w odniesieniu do Niemiec i Niemców żaden przywódca Republiki Federalnej Niemiec, ani nikt inny po 1945 roku. Mimo że nazizm cieszył się poparciem przytłaczającej większości Niemców od początku do końca istnienia III Rzeszy, nigdy nie oskarżano Niemców jako narodu o sprawstwo zbrodni popełnionych przez III Rzeszę. Od początku w tej kwestii oddzielano „hitlerowców” i „nazistów” od narodu niemieckiego. Z czasem oddzielono ich tak konsekwentnie, że obecnie na Zachodzie mało kto do rzeczownika „naziści” dodaje przymiotnik „niemieccy”. Tymczasem prezydent Komorowski stwierdził wprost, że za Jedwabne ponoszą winę Polacy jako naród i to poszło w świat.

Jeżeli zdaniem głowy państwa nie pojedyncze osoby, ale cały naród polski był sprawcą zagłady Żydów, to nie może dziwić, że znajduje to swoje odzwierciedlenie w publikacjach i wypowiedziach pojawiających się na Zachodzie. Oprócz wypowiedzi Kevina McCarthy’ego i Joëla Mergui pojawiła się ostatnio publikacja, gdzie jest mowa o „polskim SS”. Skoro były „polskie obozy”, a naziści byli bezprzymiotnikowi (w domyśle też „polscy”), to i musiało być „polskie SS”. Jeśli od kilkudziesięciu lat wszelkimi sposobami – na płaszczyźnie literackiej, publicystycznej, naukowej, medialnej i politycznej – nakręca się kampanię kreowania polskiej odpowiedzialności za Holokaust, to kampania ta musi podlegać regułom postępującej radykalizacji.

O „polskim SS” pojawiło się na stronie 178 publikacji „Flight and Freedom. Stories of Escape to Canada”, wydanej we wrześniu 2015 roku przez kanadyjskie wydawnictwo „Between the Lines”. Autorami tej książki są Ratna Omidvar – adwokat i bojowniczka o prawa człowieka rodem z Indii, oraz Dana Wagner – pracownik naukowy Uniwersytetu Ryerson w Toronto, gdzie zajmuje się stosunkami międzynarodowymi. Ich publikacja jest zbiorem wywiadów z uchodźcami i ofiarami wojen, czystek etnicznych, ludobójstw i dyktatur. Autorki zgromadziły całą mozaikę, wrzucając do jednego worka ofiary różnych wojen w Afganistanie, Etiopii, Laosie, Salwadorze, Somalii, Sri Lance i Wietnamie, dyktatur w Chile, Myanmarze (Birmie), Iranie i Ugandzie, ludobójstw w Bośni i Hercegowinie, Kambodży, Rwandzie i Imperium Osmańskim. Nie zabrakło oczywiście rozdziału mówiącego o ofierze Holokaustu. Jest to rozdział 25 zatytułowany „Max Farber, Poland”[6]. Przedstawia on historię polskiego Żyda Maxa Farbera, którą opowiada jego syn Bernie M. Farber (ur. 1951) – dyrektor wykonawczy Instytutu Mojżeszowego (Mosaic Institute) w Toronto, wieloletni wysoki funkcjonariusz Kanadyjskiego Kongresu Żydowskiego oraz Centrum na Rzecz Spraw Izraelskich i Żydowskich (Centre for Israel and Jewish Affairs), znany m.in. z kampanii sprzeciwu wobec beatyfikacji papieża Piusa XII z powodu jego domniemanej obojętności wobec Holokaustu.

Z opowieści Berniego M. Farbera dowiadujemy się, że jego ojciec Max pochodził z okolic Sokołowa Podlaskiego, gdzie Żydzi żyli względnie spokojnie (relative calm) w okresie „sowieckiej Polski” (Soviet Poland – sic!), czyli w latach 1939-1941. Spokój ten zakłóciła dopiero agresja Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 roku. Pierwsza żona Maxa Farbera, jego dwoje dzieci oraz siedmioro braci i sióstr zostało zamordowanych w ośrodku zagłady bezpośredniej w Treblince. Niestety czytelnik nie dowiaduje się, że zostali zamordowani przez Niemców i dlaczego Max Farber nie został zamordowany razem z nimi. Kto go ocalił? Jakim cudem znalazł się po wojnie w Kanadzie? Jest natomiast mowa o „polskim SS”[7].

Nie wierzę w to, że pan Bernie Farber oraz specjalistka od stosunków międzynarodowych Ryerson Univeristy nie wiedzą kto był sprawcą Holokaustu i że nie było żadnego „polskiego SS”. Nawet na Zachodzie są dostępne publikacje, z których można się dowiedzieć, że wśród 38 dywizji Waffen-SS znajdowały się dywizje złożone z Albańczyków, Austriaków, Azerów, Belgów, Białorusinów, Bośniaków, Chorwatów, Duńczyków, Estończyków, Finów, Francuzów, Holendrów, Łotyszy, Niemców, Norwegów, Rosjan, Tatarów krymskich, Ukraińców, Węgrów i Włochów. Nie było natomiast ani dywizji Waffen-SS, ani żadnej innej formacji SS złożonej z Polaków[8]. Próby utworzenia przez Niemców polskiej formacji Waffen-SS, podejmowane w latach 1942-1944, zakończyły się niepowodzeniem z powodu braku większej liczby ochotników[9], co wydaje się dziwne chociażby w kontekście enuncjacji panów McCarthy’ego i Grossa na temat „wrodzonego antysemityzmu” Polaków. Informacje na ten temat można uzyskać nawet z Wikipedii. Zatem w wypadku Berniego Farbera, Ratny Omidvar i Dany Wagner najprawdopodobniej nie mamy do czynienia z ignorancją, ale ze świadomą dezinformacją, która została podyktowana udziałem tych osób w operacji kreowania Polski jako winowajcy zastępczego zagłady Żydów.

Podobnie jak działacze Reduty Dobrego Imienia-Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom uważam za niepoważne tłumaczenie autorek, że pisząc o „polskim SS” popełniły „błąd gramatyczny”[10]. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w zachodnim piśmiennictwie nagromadziło się zbyt dużo tych „błędów gramatycznych” związanych z nazewnictwem obozów, formacji i zbrodni III Rzeszy Niemieckiej. Ich nagminne pojawianie się daje podstawę do wyciągnięcia wniosku, że jest to akcja celowa i odgórnie koordynowana.

Operacja kreowania winowajcy zastępczego

Nie jest tajemnicą, że „polskie obozy koncentracyjne” zostały wymyślone przez Alfreda Benzingera – w okresie drugiej wojny światowej sierżanta tajnej policji polowej Wehrmachtu (Geheime Feldpolizei), a po jej zakończeniu szefa Agencji 114 (Dienststelle 114). Była to tajna komórka zachodnioniemieckich służb wywiadowczych, służąca jako przykrywka dla działalności byłych nazistów w tych służbach. Początkowo wchodziła w skład tzw. Organizacji Gehlena – niemieckiej służby wywiadowczej utworzonej w 1945 roku z inicjatywy Amerykanów przez byłego generała Wehrmachtu Reinharda Gehlena, który podczas drugiej wojny światowej kierował specjalną służbą wywiadowczą o nazwie Obce Armie Wschód (formalnie był to XII Wydział Sztabu Generalnego Dowództwa Wojsk Lądowych). Po przyjęciu RFN do NATO w 1955 roku Organizację Gehlena przekształcono rok później w Federalną Służbę Wywiadowczą (Bundesnachrichtendienst-BND). Agencja 114 została włączona do BND dopiero w 1960 roku. Zajmowała się wywiadem wymierzonym w ZSRR oraz zwalczaniem krajowych ruchów lewicowych i pacyfistycznych.

Znacznie wcześniej, bo w 1956 roku, Agencja 114 zaprojektowała tajną operację wybielania niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy. Benzinger zaproponował, żeby wprowadzić do obiegu medialnego określenie „polskie obozy koncentracyjne (zagłady)”, a zarzuty o kłamstwo i manipulację odpierać tłumaczeniem, że termin ten odnosi się do lokalizacji geograficznej. „Odrobina fałszu w historii po latach może łatwo przyczynić się do wybielenia historycznej odpowiedzialności Niemiec za Zagładę” – miał wówczas powiedzieć Benzinger[11].

Tak rozpoczęła się, trwająca już ponad pół wieku, kampania przerzucania odpowiedzialności za zagładę Żydów z Niemiec na Polskę. W kampanii tej bynajmniej nie uczestniczyły tylko zachodnioniemieckie służby wywiadowcze. Nie będę szerzej analizował dlaczego w operacji kreowania winowajcy zastępczego w postaci Polski tak szeroki udział brali i biorą dziennikarze, publicyści, reżyserzy, historycy i osoby publiczne narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego. Bliżej to zagadnienie zostało omówione w publicystyce m.in. Pawła Lisickiego, Stanisława Michalkiewicza, Jerzego Roberta Nowaka, czy Bogusława Wolniewicza. Aczkolwiek trzeba też przyznać, że byli Żydzi protestujący przeciwko takiemu fałszowaniu historii i zniesławianiu Polski. Należał do nich m.in. były więzień Auschwitz i historyk, wieloletni dyrektor Instytutu Pamięci Yad Vashem, prof. Israel Gutman (1923-2013), który stwierdził, że używanie określenia „polskie obozy koncentracyjne” jest jedną z form negowania Holokaustu. Natomiast w 2005 roku Amerykański Kongres Żydowski uznał takie określenie niemieckich obozów za „mylące i szkodliwe”.

Po raz pierwszy o „polskich obozach śmierci” była mowa w sztuce Arthura Millera „Incydent w Vichy”, którą wystawiono w Nowym Jorku w 1964 roku. Od tamtego czasu termin ten był używany tysiące razy przez media, głównie zachodnie. Prawdziwa plaga pisania o „polskich obozach” nastąpiła po 1989 roku. Według polskiego MSZ tylko w 2009 roku określenie to pojawiło się 103 razy, w tym 20 razy w mediach niemieckich, po 16 razy w mediach amerykańskich i hiszpańskich, 8 razy w Austrii, 6 razy w Kanadzie, 5 razy we Francji oraz po jednym razie na Słowacji, w Serbii i Irlandii. Określenia „polskie obozy” używały dotychczas media amerykańskie (m.in. „Boston Globe”, „New York Times”, „New York Daily News”, ABC News, CBS News), brytyjskie (m.in. „The Guardian”, TV Channel 4 News), włoskie („Corriere della Sera”, „Il Sore 24 Ore”, „La Repubblica”, „La Stampa”, „L’Unitá”, agencja ANSA), francuskie (m.in. „Le Figaro”, „Le Monde”), belgijskie („Metro”), norweskie („Avisa Sor-Trondelag”), słowackie (TV TA3, STV), rosyjskie (m.in. RIA Novosti, RT), izraelskie (m.in. „Haaretz”), niemieckie („Bild”, „Der Spiegel”, „Der Tagesspiegel”, „Die Welt”, „Die Zeit”, „Focus”, „Junge Welt”, „Rheinische Post”, „Stern”, „Süddeutsche Zeitung”, „Thurgauer Zeitung”, „Westdeustche Zeitung”, agencja DPA, niemiecki Reuters), a także argentyńskie, australijskie, brazylijskie, bułgarskie, czeskie, fińskie, hiszpańskie, irlandzkie, kanadyjskie, luksemburskie, macedońskie, norweskie, portugalskie, słoweńskie, szwajcarskie, wenezuelskie i węgierskie[12]. Terminu „polskie obozy” użyło też kilkakrotnie Centrum Szymona Wiesenthala, które wydawałoby się powinno doskonale wiedzieć czyje były obozy istniejące podczas drugiej wojny światowej na okupowanych przez Niemcy ziemiach polskich. Określenia „polish death camp” użył 29 maja 2012 roku podczas oficjalnego wystąpienia z okazji pośmiertnego uhonorowania Jana Karskiego prezydent USA Barack Obama. Stosowali go też w swoich wypowiedziach inni politycy amerykańscy (m.in. senator Sam Brownback).

Wspomniane media zwykle uzasadniają używanie nazwy „polskie obozy” lokalizacją geograficzną największych obozów koncentracyjnych i ośrodków zagłady, stworzonych przez III Rzeszę. Takie stanowisko zajęła też m.in. norweska Rada Etyki Mediów uznając, że określenie „polski obóz koncentracyjny” nie narusza zasad dziennikarstwa[13]. Istnieją jednak przynajmniej dwa środowiska, które nie ukrywają, że o „polskich obozach” mówią dosłownie. Są to ślązakowcy i neobanderowcy, którzy głoszą, że Polska po 1945 roku jakoby dokonała masowych zbrodni na Ślązakach i Ukraińcach właśnie w „polskich obozach koncentracyjnych” (chodzi im m.in. o obozy internowania w Jaworznie i Świętochłowicach).

Stosowanie przez niektórych zachodnich autorów terminu „polskie obozy” niejednokrotnie zawiera wyraźny podtekst, że były one „polskie” bynajmniej nie ze względu na swoje położenie. Przykładem tego jest chociażby Alan M. Dershowitz – adwokat rabina Avrahama Weissa (organizatora prowokacji w oświęcimskim Karmelu w 1989 roku) – który w swojej książce „Hucpa” napisał, iż Żydów „zagazowano w olbrzymich polskich obozach zagłady w Auschwitz-Birkenau, Treblince, Bełżcu, Chełmnie i Sobiborze”[14].

Niemiecki historyk Dieter Schenk w wypowiedzi dla Polskiego Radia w październiku 2013 roku uznał, że w jego kraju określenie „polskie obozy zagłady” używane jest celowo i jest to świadoma manipulacja. Wezwał też rząd polski do bezwzględnej walki z tego typu przekłamaniami[15]. Wkrótce organy polskiego państwa pokazały jak prowadzą taką walkę. Okazją ku temu był wniosek niemieckiej Polonii o ściganie przez polski wymiar sprawiedliwości niemieckiego dziennika „Rheinsche Post”, na którego łamach w sierpniu 2013 roku napisano o „polskich obozach” i „polskich gettach”. Wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec tej gazety uniemożliwiła prokurator Mariola Reda-Pieczeniewska z Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Mokotowa, która uznała, że autorzy publikacji nie mieli zamiaru znieważenia narodu polskiego, ponieważ podobno chcieli jedynie wskazać, iż obozy i getta były na ziemiach polskich[16].

Od „polskich obozów” do „Nazi Poland”

Z czasem obok używania nazwy „polskie obozy” jako rzekomego określenia ich lokalizacji geograficznej rozpoczęło się sugerowanie wprost polskiego udziału w zagładzie Żydów podczas drugiej wojny światowej. W popularnym amerykańskim serialu telewizyjnym „Holocaust” z 1978 roku krwawej pacyfikacji getta warszawskiego w 1943 roku dokonuje razem z SS oddział żołnierzy ubrany w polskie mundury i z orzełkami na rogatywkach (pierwowzór „polskiego SS”?). W wydanej rok później powieści amerykańskiego pisarza Williama Styrona „Wybór Zofii” (zekranizowanej przez Alana Pakulę w 1982 roku) plan zagłady Żydów opracowuje dla III Rzeszy Polak-profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. W tym nurcie sytuuje się też paszkwilanckie pisarstwo wielu autorów, głównie żydowskiego pochodzenia (m.in. Jerzy Kosiński), o których szerzej wspomniałem w swoim artykule „Kto neguje Holokaust?”, publikowanym m.in. na łamach „Myśli Polskiej”. Do tego nurtu zalicza się także tzw. pedagogika wstydu, czyli uznawana w niektórych kręgach za naukową publicystyka historyczna Jana Tomasza Grossa, Jana Grabowskiego i innych autorów.

Nie można zatem wykluczyć, że określenie „polskie SS” w publikacji „Flight and Freedom. Stories of Escape to Canada” jest fragmentem wyższego etapu operacji kreowania winowajcy zastępczego niemieckich zbrodni z okresu drugiej wojny światowej.

Bezpośredniego oskarżenia Polski o zagładę Żydów podczas drugiej wojny światowej dokonał po raz pierwszy w 1994 roku Norman F. Cantor – profesor historii na New York University – który w swojej książce „The Sacred Chain. The History of the Jews” napisał, że współudział Polaków w zagładzie Żydów „był znaczący i nie podlegający dyskusji (…). Polscy katolicy tysiącami pracowali w obozach koncentracyjnych i komandach śmierci (…). Polscy katolicy tysiącami uczestniczyli w obsłudze obozów koncentracyjnych i plutonów egzekucyjnych”[17]. W tym samym roku Andrew Kendall – redaktor naczelny największej kanadyjskiej gazety codziennej „The Toronto Star” – oskarżył Armię Krajową o masowe zbrodnie na Żydach, a rząd polski na uchodźstwie o rzekome opóźnianie informacji o zagładzie Żydów[18]. Drogę Cantorowi i Kendallowi utorował niewątpliwie Reuben Ainsztein – brytyjski publicysta żydowskiego pochodzenia – który w wydanej w 1974 roku w USA książce „Jewish resistance in Nazi-occupied Eastern Europe” napisał, że „wielu z polskich nazistów, to byli polscy oficerowie i jako takim dano im dowództwo nad oddziałami Armii Krajowej, gdzie robili wszystko, aby zintensyfikować antyżydowską nienawiść”[19].

W 2004 roku dziennikarz Hans-Wilhelm Steinfeld oskarżył Polaków w norweskiej telewizji NHK o dokonanie pogromów lwowskich w 1941 roku, których sprawcami faktycznie byli nacjonaliści ukraińscy. Użył przy tym określenia „polscy naziści we Lwowie”[20]. Efraim Zuroff – dyrektor wspomnianego Centrum Szymona Wiesenthala – w wywiadzie dla „Le Figaro” z 28 stycznia 2005 roku powiedział, że w Polsce istniał „reżim pronazistowski”[21].

Po „polskich obozach” przyszła kolej na „polskie getta” i „Nazi Poland” („nazistowska Polska”). Nic więc dziwnego, że musiało się też pojawić „polskie SS” i bynajmniej nie jest to „błąd gramatyczny”. Sformułowanie „polskie getta” – w odniesieniu do gett żydowskich w okupowanej przez Niemców Polsce – pojawiło się m.in. w kwietniu 2009 roku na internetowym portalu „Gazety Wyborczej” (gazeta.pl)[22]. Terminu „Nazi Poland” – jako rzekomego określenia Polski okupowanej przez Niemcy – używały kilkakrotnie m.in. „Los Angeles Times”, „San Francisco Chronicle”, czy hiszpańskie „Publico”[23]. Stał się on także tytułem książki Fay Walker i Leo Rosen – „Hidden. A Sister and Brother in Nazi Poland”, wydanej w 2002 roku przez Uniwersytet Stanowy Wisconsin. Redaktorem tej książki była Caren S. Neile, przedstawiana na stronie internetowej uniwersyteckiego wydawnictwa jako „zawodowa pisarka i wydawca”[24].

F. Kathleen Foley w recenzji sztuki teatralnej o Jerzym Kosińskim („More Lies About Jerzy”) napisała, że „Jerzy Kosiński wzbudził kontrowersje swoją powieścią „Malowany Ptak”, którą chętnie promował jako autobiograficzną relację ze swego dzieciństwa w nazistowskiej Polsce”[25]. W 2005 roku francuski dziennik „Le Progress” w serii artykułów poświęconych wizycie młodzieży z Lyonu w Muzeum Auschwitz-Birkenau podał m.in., że pierwsze obozy koncentracyjne były otwierane w 1940 roku przez Polaków i że „naziści znaleźli w Polsce warunki do rozwoju obozów”[26].

Nigdy nie zetknąłem się z tym, żeby o jakimkolwiek innym oprócz Polski kraju okupowanym przez III Rzeszę Niemiecką pisano, że był „nazistowski”. Nigdy też nie słyszałem, żeby ktoś nazwał Natzweiler obozem „francuskim”, Malines obozem „belgijskim”, Hertogenbosch obozem „holenderskim”, Terezin obozem „czeskim”, Mauthausen obozem „austriackim”, Kaiserwald obozem „łotewskim”, a Mały Trościeniec obozem „białoruskim” i uzasadniał to lokalizacją geograficzną. Dlaczego więc te „przejęzyczenia” i „błędy gramatyczne” nagminnie pojawiają się tylko w stosunku do Polski?

Nigdy również nie zetknąłem się z tym, żeby reżim Vichy we Francji, rząd Quislinga w Norwegii, albo reżim ludaków na Słowacji były opisywane jako nazistowskie, choć przecież były nazizmowi bliskie, a Francja-Vichy i Słowacja aktywnie współpracowały z III Rzeszą w zagładzie Żydów. Zazwyczaj mówi się w tym wypadku o „satelitach III Rzeszy”. Nigdy nie zetknąłem się, by ktoś mówił o nazistowskiej Danii, chociaż pod okupacją niemiecką działał duński rząd, a nawet parlament. Nigdy nie spotkałem się z określeniem „nazistowskie Węgry”, chociaż po odsunięciu od władzy Miklósa Horthy’ego w 1944 roku Niemcy zainstalowali w tym kraju jawnie nazistowski reżim strzałokrzyżowców. Nigdy nie zetknąłem się, by mówiono o nazistowskiej Rumunii, chociaż reżim Antonescu samodzielnie przeprowadził zagładę 265 tys. Żydów (43 proc. wszystkich Żydów rumuńskich)[27]. Ba, nawet w stosunku do chorwackich ustaszy i ich tzw. Niepodległego Państwa Chorwackiego rzadko pojawia się przymiotnik „nazistowski”, chociaż swoim fanatyzmem i okrucieństwem przewyższali nazistów niemieckich. Rzadko też spotykałem się z nazywaniem obozu zagłady w Jasenovac mianem obozu chorwackiego (najczęściej jest to obóz „faszystowski”), chociaż był to obóz chorwacki – jedyny podczas drugiej wojny światowej nazistowski obóz koncentracyjny założony w Europie przez państwo inne niż III Rzesza Niemiecka.

W przypadku tych państw nikt nigdy się nie „przejęzyczył”. Nie było nazistowskiej Francji, Rumunii i Słowacji oraz nazistowskich Węgier. Nie było nawet nazistowskich Niemiec. Była natomiast „nazistowska Polska” z „polskimi obozami” i „polskim SS”.

W 2007 roku hiszpańska dziennikarka i pisarka Pilar Rahola w słynnym artykule na łamach „El Pais” pt. „Polska wciąż budzi grozę” stwierdziła m.in., że „Kluczową rolę w Holokauście odegrali Polacy (…). Polacy wymyślili antysemityzm. Był w Polsce, zanim doszli do władzy faszyści (…). Zrobiłam analizę historii Żydów i Kościoła katolickiego. Rola, jaką odegrał ten Kościół, w tym też polski, w Holokauście jest zasadnicza”[28]. Można powiedzieć, że obłęd sięgnął zenitu.

Cena rozwoju zależnego

Operacja zapoczątkowana w 1956 roku przez służby specjalne RFN przybrała w ostatnich latach na sile i nieubłaganie zmierza do wykreowania Polski już nie na zastępczego i drugoplanowego, ale głównego winowajcę Holokaustu. Ta operacja jest prowadzona w różnych krajach i przez różne środowiska. Ma też różne cele. Jeden cel jednakże wydaje się wiodący, a jest nim moralna i polityczna degradacja Polski celem jej podporządkowania ośrodkom kreującym nowy porządek globalny.

Siły polityczne rządzące w Polsce po 1989 roku przez długi czas nie rozumiały powagi sytuacji, a na kampanię zniesławiania reagowały połowicznie, chaotycznie i niejednokrotnie bojaźliwie. Główni aktorzy polskiej sceny politycznej nie wyobrażają sobie funkcjonowania kraju w innej konstelacji geopolitycznej niż opcja euro-atlantycka, a ich daleko posunięta podległość wobec Zachodu niejednokrotnie stanowiła przeszkodę w skutecznej walce z kampanią oczerniania. Niestety realia są takie, że „polskie obozy”, „polskie SS” i „Nazi Poland” – tak jak deindustrializacja, depopulacja, emigracja zarobkowa, udział w „misjach pokojowych” w Iraku i Afganistanie oraz wspieranie pomajdanowej Ukrainy – są ceną, jaką trzeba płacić za funkcjonowanie w ramach opcji euro-atlantyckiej. Jest to cena – mówiąc językiem socjologii – rozwoju zależnego, a innymi słowy cena przynależności Polski do postmodernistycznej cywilizacji Zachodu, w której – zgodnie z założeniami konstruktywizmu – klasycznie pojmowana prawda i moralność nie istnieją.

Bohdan Piętka

[1] We francuskim dzienniku ‘Le Figaro” pojawił się zwrot „polski obóz zagłady”, www.kresy.pl, 11.02.2016.

[2] B. Piętka, „Kto neguje Holokaust?”, „Myśl Polska” nr 5-6 (2071/72), 31.01-7.02.2016, s. 17.

[3] Irlandzki historyk: Polacy nie mogą zaprzeczyć swojej roli w Auschwitz, www.onet.pl, 19.09.2015.

[4] To już chorobliwe! Jan Tomasz Gross w „Deutschlandfunk”: „Polacy zabili podczas okupacji dziesiątki tysięcy Żydów. Teraz znów idziemy w kierunku autorytaryzmu”, www.wpolityce.pl, 19.02.2016; Jan T. Gross: chcę rozświetlić ciemność, www.onet.pl, 20.02.2016; Prof. Żbikowski: z rąk Polaków mogło zginąć 150 tys. Żydów, www.wiadomosci24.pl, 26.04.2014; wywiad Pawła Śpiewaka dla „Rzeczpospolitej” (26-27.11.2011); wywiad Aliny Całej dla „Rzeczpospolitej” (25.05.2009) pt. „Polacy nie zdali egzaminu”.

[5] Prezydent Komorowski o Jedwabnem: „Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”. Czy to był „naród”?, www.wpolityce.pl, 10.07.2011.

[6] Flight and Freedom. Strories of Escape to Canada by Ratna Omidvar and Dana Wagner, www.btlbooks.com (dostęp 5.02.2016).

[7] „Polskie SS” w książce kanadyjskiego wydawnictwa. Ambasada reaguje, www.fakty.interia.pl, 5.02.2016; Refugee Stories: Flight and Freedom by Bernie Farber, www.nowtoronto.com (dostęp 5.02.2016), Max Farber, told by Bernie Farber, www.flightandfreedom.ca (dostęp 5.02.2016).

[8] Por. Ch. Bishop, „Waffen-SS Divisions 1939-45” (wyd. pol., „Dywizje Waffen-SS 1939-1945”, Warszawa 2015).

[9] J. Gdański, „Polacy po stronie Niemców”, „Inne Oblicza Historii” nr 02/2005; H. Kawka, „Polnische Wehrmacht”, „Inne Oblicza Historii” nr 02-03/2007; C. Madajczyk, „Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce”, t. I, Warszawa 1970, s. 462; S. Żerko, „Próba sformowania na Podhalu „Legionu Góralskiego” Waffen-SS”, „Przegląd Zachodni” nr 2 (284), Poznań 1997, s. 217-222.

[10] Autorki kanadyjskiej książki twierdzą, że „Polish SS” to… błąd gramatyczny. Reduta Dobrego Imienia interweniuje, www.natemat.pl (dostęp 22.02.2016).

[11] T. Formicki, Nazistowskie demony nad niemieckimi służbami specjalnymi, www.konserwtyzm.pl, 26.01.2012; M. Ziętek, Polityka historyczna, www.realitas.pl, 5.05.2012.

[12] Błędne nazewnictwo w mediach zagranicznych dotyczące obozów koncentracyjnych hitlerowskich Niemiec na terenach okupowanej Polski. Raport Departamentu Systemu Informacji MSZ (styczeń-marzec 2005 r.), www.msz.gov.pl (dostęp 23.02.2016).

[13] W Norwegii określenie „polskie obozy” nie narusza zasad, www.tvn24.pl, 26.11.2015.

[14] J. R. Nowak, „Osaczanie Polski”, „Niedziela” nr 7/2011, www.sunday.niedziela.pl (dostęp18.01.2016).

[15] Niemiecki historyk: Niemcy świadomie używają sformułowania „polskie obozy zagłady”. Nie ma mowy o lapsusie językowym, www.wpolityce.pl, 12.10.2013.

[16] Prokuratura: były polskie obozy koncentracyjne, www.gpcodziennie.pl, 13.12.2013; „Polskie obozy koncentracyjne” standardem również dla polskiej prokuratury?, www.wpolityce.pl, 13.12.2013; Prokuratura: zwrot „polskie obozy” nie znieważa Polaków, www.polskieradio.pl.

[17] N. F. Cantor, „The Sacred Chain. The Histoty of the Jews”. New York 1994, s. 345-346.

[18] „The Toronto Star” z 27.05.1994.

[19] R. Ainsztein, „Jewish resistance in Nazi-occupied Eastern Europe. With a historical survey of the Jew as fighter and soldier in the Diaspora”, New York 1974, s. 676.

[20] Błędne nazewnictwo w mediach zagranicznych dotyczące obozów koncentracyjnych…

[21] Tamże.

[22] Ponad 60 lat po wojnie odkryli, że przeżyli dokładnie to samo, www.gazeta.pl, 20.04.2009.

[23] A. Heller, „Murals from Nazi Poland see the light”, www.sfgate.com (strona internetowa „San Francisco Chronicle”), 23.02.2009; P. L. Woods, „Hellish days in Nazi Poland”, www.latimes.com (strona internetowa „The Los Angeles Times”), 24.05.2008.

[24] „Hidden. A Sister and Brother in Nazi Poland”, www.uwpress.wisc.edu (strona internetowa The University of Wisconsin Press), dostęp 23.02.2016.

[25] O „nazistowskiej Polsce” w „Los Angeles Times”, www.fronda.pl, 6.06.2010.

[26] Błędne nazewnictwo w mediach zagranicznych dotyczące obozów koncentracyjnych…

[27] D. Deletant, „Rumunia. Zapomniany sojusznik Hitlera”, Warszawa 2010.

[28] Hiszpańska dziennikarka znów oskarża nas o Holokaust, www.dziennik.pl, 12.10.2007.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Skąd się wzięło „polskie SS”?”

  1. Wojny od 1939 to biznesy jankeskich i żydowskich klik finansowych. Polskie SS wzięło się od tego, że Niemcy przestały być dojną krową w holokaustowym biznesie, i trzeba było wydoić Polskę, a do tego potrzebny jest pretekst. Inwestuje się niemałe pieniądze w propagandę po to, aby wyciągnąć z niej ogromne pieniądze. Tak samo z SS-sami w Czechach, Holandii czy na Węgrzech. Wszystko po to aby doić. Ciekawe czy pojawi się w końcu jakiś historyk, co wykryje, że przed wojną USA wpompowały 4 miliardy dolarów do Niemiec, a zachód 3 miliardy do Polski na rozkręcenie tej wojny?

  2. Istotne dla zwalczania propagandy nt. „polskiego SS”, „polskich obozów” itp. jest nieuleganie bajędom o rzekomej kolaboracji z Niemcami podczas wojny (osławiona legenda o „legionie orła białego”) oraz zaprzestania ahistorycznego biadolenia jak to fatalnie, że nie udało się Polsce stać sojuszniczką III Rzeszy. Nie służy też interesowi Polski powtarzanie, jakoby przegraliśmy II wojnę światową – bo przecież nominalnie przegrali ją Niemcy i ich sojusznicy, a skoro my uważamy się za przegranych – to w opinii zewnętrznej widać byliśmy jednymi z nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *