Świadectwo życia Jana Mosdorfa

Jego postawa w obozie KL Auschwitz stała się także symbolem uniwersalnych, chrześcijańskich fundamentów, na jakich budowany był Ruch Narodowy przed wojną. Wojna, ze swoim okrucieństwem i widmem zagłady całych narodów, sprawiła, że najwybitniejsi ludzie obozu narodowego, w tym Jan Mosdorf, nie odrzucając idei, które wyznawali, jasno opowiedzieli się przeciwko złu, jakim była obłędna ideologia rasizmu i nienawiści. W chwili próby opowiedział się zdecydowanie po stronie prześladowanych, w tym Żydów. I to jego postawa, podobnie jak Jana Dobraczyńskiego, mec. Leona Nowodworskiego, czy ks. Marcelego Godlewskiego – jest prawdziwym obliczem ludzi obozu narodowego. Jego świadectwo i śmierć powinny być przykładem dla nowych, młodych pokoleń, które często zapominają nawet o tym, kim naprawdę byli ci, na których tak chętnie się powołują.

„Nazwisko jego było szeroko znane, ale jako polityka o aspiracjach skrajnie narodowych a radykalnych społecznie. Jako jeden z przywódców młodzieży tego pokolenia wywarł na nią niemały wpływ. Tragiczny splot okoliczności spowodował, że po 1934 r. przez dwa lata musiał się ukrywać . Gdy potem powrócił do Warszawy, głowę miał pełną pomysłów, koncepcyj historycznych i projektów na przyszłość, przekonany o konieczności całkowitej przebudowy świata, a w szczególności Polski, przebudowy społecznej, politycznej, gospodarczej, umysłowej. Ale nie chciał już zajmować się polityką czynną, chciał pisać. Ogłosił w 1938 r. w syntetycznej formie swe idee historiozoficzne i społeczne w dwóch tomach pt. «Wczoraj i jutro». A przede wszystkim zaś garnął się teraz do filozofii” („Wspomnienia o filozofach zmarłych 1939-1945. Odbitka z XLII rocznika Przeglądu Filozoficznego”, Warszawa – Kraków 1946).

„Jana Mosdorfa widywałem na zebraniach przed wojną, w okresie moich studiów uniwersyteckich. Jako wódz ONR (…) cieszył się wielką popularnością wśród młodzieży prawicowej. Pojawieniu się jego na wiecach akademickich i zebraniach publicznych towarzyszyły fanfary i las podniesionych w geście powitalnym w górę rąk. Chodził wówczas w jasnej bluzie przepasanej pasem z koalicyjką i z odznaką «Mieczyk Chrobrego»” (J. Ptakowski, „Oświęcim bez cenzury i bez legend”, Londyn 1985); „Młodzi ludzie w latach trzydziestych, niezależnie chyba od obozu politycznego, tęsknili do silnego charyzmatycznego przywódcy mającego gotową odpowiedź na każdy problem, zdolnego do wydawania rozkazów, wymagającego ofiar. Na pewno takiej charyzmy nie miał Dmowski, a bardzo szybko ją utracili (jeśli kiedykolwiek mieli) Mosdorf, Rossman czy Stahl” (W. Sznarbachowski, „300 lat wspomnień”, Londyn 1997).

Kim zatem był zamordowany 11 października 1943 roku pod Ścianą Śmierci w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu jeden z najwybitniejszych przedstawicieli młodej polskiej inteligencji? Filozofem, który przelotnie zajął się polityką, czy też może politykiem, który poprzez swoją działalność próbował wdrożyć w życie tworzone przez siebie koncepcje filozoficzno-społeczne? Z pewnością można bowiem odnieść do jego osoby podobne pytanie, jakie postawili w podsumowaniu biografii Bolesława Piaseckiego jej autorzy, zastanawiając się, czy przewodniczący Stowarzyszenia PAX był „filozofem, który na swoje nieszczęście zajął się polityką, czy też politykiem, który popadł w niewolę metafizycznych miazmatów” (A. Dudek, G. Pytel, „Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej”, Londyn 1990).  Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest jednoznaczna, z pewnością w odpowiedzi na nie pomoże przypomnienie sylwetki Mosdorfa.

Urodził się 30 maja 1904 roku w rodzinie Bronisława i Pelagii z domu Witkowskiej. Wychowywany był przez ojczyma – Stanisława Franaszka, zamożnego polskiego fabrykanta, właściciela fabryki tapet (przekształconej następnie w wytwórnię materiałów fotograficznych). Maturę zdał w warszawskim Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego. Na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego studiował filozofię i historię. Tytuł magistra uzyskał w 1928 r. po obronie pracy zatytułowanej „Poglądy etyczne Zygmunta Balickiego”. Warto w tym miejscu dodać, że swoje zainteresowania filozofią rozwijał Mosdorf także w okresie późniejszym. W 1934 roku obronił pracę doktorską napisaną pod kierunkiem prof. Władysława Tatarkiewicza poświęconą filozofii Augusta Comte’a.

Związany był z warszawsko-lwowską szkołą filozoficzną, publikując m.in. na łamach „Przeglądu Filozoficznego”. Od czasów gimnazjalnych przyszły przywódca ONR-u związany był z obozem narodowym, należał do Związku Młodzieży Demokratyczno-Narodowej, pełnił funkcję sekretarza Centralnego Komitetu Młodzieży Narodowej. W okresie studiów był m.in. członkiem władz Stowarzyszenia „Bratnia Pomoc” Studentów UW, był też jednym z liderów Młodzieży Wszechpolskiej. Był redaktorem naczelnym pisma „Akademik Polski”. W latach 1928-1932 pełnił funkcję prezesa Rady Naczelnej MW. Należał do OWP, którego Oddziałem Akademickim kierował. Był współautorem broszury zatytułowanej „Wytyczne w sprawach żydowskiej, mniejszości słowiańskich, niemieckiej, zasad polityki gospodarczej” wydanej przez Oddział Akademicki OWP.

Po rozwiązaniu Obozu przez władze państwowe był kierownikiem Sekcji Młodych SN. Należał do pomysłodawców powołania nowego ugrupowania politycznego, przy równoczesnym zachowaniu związków z macierzystą Narodową Demokracją (m.in. poprzez organizację tajną). Po braku zgody Dmowskiego na utworzenie nowego stronnictwa, wraz z grupą działaczy dokonał rozłamu tworząc ONR. Należał do sygnatariuszy „Deklaracji ONR” podpisanej 14 kwietnia 1934 r. Powszechnie uznany został za wodza nowej formacji. Redagował także jej naczelny organ – „Sztafetę”. Dzięki kontaktom ojczyma ze sferami przemysłowymi pozyskiwał fundusze na działalność Obozu. Po delegalizacji ONR-u i osadzeniu jego czołówki w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej zdołał uciec i przez blisko rok ukrywał się. Obawy Mosdorfa związane były z faktem, iż był jedną z ostatnich osób mających kontakt z zamordowanym ministrem Bronisławem Pierackim, którego śmierć władze uznały za pretekst do likwidacji Obozu.

Osobę Mosdorfa z okresu, gdy ukrywał się po osadzeniu czołówki ONR-u w Berezie Kartuskiej wspominała w następujący sposób Maria Rutkowska-Kurcyuszowa, żona jednego z liderów ONR „ABC”: „Mosdorf przychodził zawsze w ten sam sposób: o zmierzchu, w czapce wciśniętej na oczy, jak zbieg z więzienia. Po raz pierwszy dotykałam wówczas ręki człowieka, który nie był w stanie roztrącić swymi rękami osaczającej go przemocy. Przy tym wszystkim był w nim nadal niezwykły spokój. Ani cienia lęku. Ukrywał się, bo trwała w nim wola działania (…) Ciemne, poważne jego oczy zapalały się światłem, gdy mówił, że nie wolno nam ustąpić przed terrorem. Te same oczy, nieustępliwie zapatrzone przed siebie, gdzieś poprzez ściany naszego mieszkania, kiedy urywał się wątek słów, zmieniały się, łagodniały, nabierając jakichś wewnętrznych uśmiechów, pełnych nagłego onieśmielenia. Wtedy podejmowaliśmy tematy mniej zasadnicze. Mówiliśmy o literaturze, o Moriaku, takim wtedy modnym, któremu oboje mieliśmy za złe jego, w gruncie rzeczy, niekatolicki pesymizm. Przypasowywaliśmy naszym potrzebom niespokojnego pokolenia muzykę Szymanowskiego i Prokofiewa. A potem znowu tematem stawała się demokracja i totalizm, niechęć do znanych nam jego form” (M. Rutkowska-Kurcyuszowa, „Kamyki Dawida. Wspomnienia”, Katowice 2005).

Jak pisał autor pracy poświęconej politykowi: „ucieczka młodego ideologa, odebrana została przez przywódców NaRy (środowisk narodoworadykalnych – przyp. M.M.) jako zdrada. Mosdorf był «spalony» w środowisku. Jego całe życie uległo gruntownemu przemeblowaniu, w ciągu zaledwie kilku dni. Z przywódcy wielkiego ruchu i ulubieńca młodzieży, stał się poszukiwanym listem gończym przestępcą i odrzuconym przez swoich renegatem” (M. Kotas, „Jan Mosdorf. Filozof, ideolog, polityk”, Krzeszowice 2007). Po ujawnieniu się nie odzyskał już dawnych wpływów w kierowanej wcześniej organizacji, która w międzyczasie uległa podziałowi. Sam Mosdorf pozostał zbliżony do kierowanego przez Henryka Rossmana ONR „ABC”.

Związał się również z kierowanym przez Stanisława Piaseckiego tygodnikiem „Prosto z Mostu”. Mosdorf należał do czołowych współpracowników pisma, publikując w nim jako Andrzej Witkowski. W zamieszczanych na łamach „Prosto z Mostu” tekstach odzwierciedlała się postawa ideowa młodego przedwojennego pokolenia. Na przykładzie Mosdorfa widoczna była ewolucja, jaka dokonała się w łonie młodego pokolenia. Jak sam pisał, wyznawał początkowo „czysto pogański nacjonalizm”, aby pod wpływem wewnętrznej przemiany stać się propagatorem nacjonalizmu chrześcijańskiego. Do rangi symbolicznej urasta też, tyleż lapidarne, co uderzające swoją szczerością, wyznanie narodowego ideologa zapisane na łamach opus magnum Mosdorfa, wydanej w 1938 r. w ramach Biblioteki „Prosto z Mostu” pracy zatytułowanej „Wczoraj i jutro”:

„Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka – bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko trudniejszy – i boleśniejszy – byłby dla nas, Polaków dostęp do niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dla tego, że doktryna katolicka lepiej rozstrzyga trudności a dyscyplina – konflikty, ani dlatego, że imponuje nam organizacja hierarchiczna Kościoła zwycięska poprzez stulecia, ani dlatego wreszcie, że Kościół ocalił i przekazał nam w spuściźnie wszystko to, co w cywilizacji antycznej było jeszcze zdrowe i niespodlone, ale dlatego, że wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga” („Wczoraj i jutro”, Biała Podlaska 2005).

Badacz dorobku narodowego ideologa podkreślał zaś, że cytowana praca „cenna jest właśnie również z tego powodu, iż ukazuje nam obraz współczesnego mu pokolenia; drogi, którymi dochodziło ono do sformułowania swojego poglądu na świat” (R. Łętocha, „Koncepcje Jana Mosdorfa jako przykład nacjonalizmu katolickiego”, [w:] „Nacjonalizm czy nacjonalizmy? Funkcja wartości chrześcijańskich, świeckich i neopogańskich w kształtowaniu idei nacjonalistycznych”, pod red. B. Grotta, Kraków 2006).

Na łamach tygodnika Mosdorf poruszał bardzo różnorodną problematykę – od filozofii, poprzez teologię, literaturę, sztukę, historię aż po zagadnienia gospodarcze. Taki charakter miał na przykład tekst zatytułowany „Romantyzm kopca termitów”, będący omówieniem pracy Jana Stachniuka pt.: „Heroiczna wspólnota narodu”, w którym Mosdorf odnosił się do formułowanych przez ideologa „Zadrugi” koncepcji przezwyciężenia przez Polskę kryzysu gospodarczego: „Stachniuk (i tu zaczyna się między nami zasadnicza różnica) widzi jedno tylko rozwiązanie problemu: skrajny kolektywizm (nazywa go autor zadrugizmem).Nie chodzi mu przy tym, jak marksistom, ani o sprawiedliwość społeczną, ani o przelanie «nadwartości» z rąk wyzyskiwaczy kapitalistycznych do rąk proletariatu, lecz jedynie o potęgę gospodarczą i polityczną narodu polskiego. Stachniuk głosi kolektywizację nie tylko narzędzi produkcji, ale i pracy ludzkiej, chce 13-godzinnego dnia pracy, aby doścignąć w produkcji państwa zachodniej Europy. Pragnie dojść do tego przez zbiorową ascezę, walkę z dążeniami hedonistycznymi, apoteozuje wojnę i chce jej cnotę: heroizm – tchnąć w naród dla wygrania wielkiej batalii gospodarczej” (Entuzjazm antologia publicystyki tygodnika Prosto z Mostu 1935-1939, Warszawa 2000).

Artykuły Mosdorfa były nierzadko ostrymi polemikami i atakami na ówczesną prasę lewicową i liberalną. To na łamach „PzM” Mosdorf wykrył m.in. plagiat dokonany przez Wincentego Rzymowskiego. W następując sposób całą sprawę opisywał w jednej ze swoich prac Kazimierz Koźniewski: „Potem (nr 47, 1936) nastąpił główny atak Andrzeja Witkowskiego, niezwykle ostry i szalenie celny. Tytuł na pierwszą stronę: «Bertrand Russel plagiatorem?» – oskarżenie brytyjskiego pisarza o to, że w swej książce «Pochwała próżniactwa» niemal dosłownie przepisał tęgi ustęp, wielki akapit z publicystycznej broszury Wincentego Rzymowskiego traktującej o prawie do pracy i podobnych zagadnieniach… Znakomity chwyt! Identyczność zacytowanych tekstów nie ulegała wątpliwości (…) «Prosto z mostu» złapało na gorącym uczynku publicystę, który już wtedy był pisarzem demokratycznej lewicy. Trudno o większą frajdę! Piasecki bił jak w bęben. A to jeszcze i akademik literatury, a prezesem PAL był Sieroszewski, drugi cel nieustannych, skandalizujących ataków tygodnika. «Prosto z mostu» szalało – i miało rację!” (K. Koźniewski, „Historia co tydzień. Szkice o tygodnikach społeczno-kulturalnych”, Warszawa 1976).

Pomimo odejścia ze Stronnictwa Narodowego Mosdorf pozostał ideowym uczniem Dmowskiego. Dał temu wyraz w jednym z numerów „Prosto z Mostu”, już po śmierci przywódcy obozu narodowego: „Są jeszcze ludzie, którzy Dmowskiego nie rozumieją. Są inni, których nawet majestat śmierci nie powstrzyma od gestu niechęci. Są inni, którym nie dano słyszeć o wielkim Polaku. A jednak i ci wszyscy żyją Jego myślą i czują Jego uczuciem” („O Romanie Dmowskim. Wybrane wspomnienia z prasy obozu narodowego z 1939 roku”, Krzeszowice 2011). Po wybuchu wojny Mosdorf brał udział w obronie Warszawy, zaś po przegranej wojnie 1939 r. niemal od razu włączył się w konspiracyjną działalność Stronnictwa Narodowego. W ramach Centralnego Wydziału Propagandy, wraz ze Stanisławem Piaseckim brał udział w redagowaniu organu prasowego Stronnictwa – „Walki”.

W czerwcu 1940 został aresztowany przez gestapo i osadzony na Pawiaku. W styczniu 1941 roku trafił do obozu w Oświęcimiu (otrzymał numer obozowy 8230), gdzie czynnie zaangażował się w prace obozowej konspiracji, współtworzonej przez narodowców, wśród nich m.in. Romana Rybarskiego, Stefana Niebudka oraz Józefa i Stefana Mirochnów. Celem działalności obozowego podziemia było przede wszystkim niesienie pomocy współwięźniom, bez względu na ich narodowość czy przekonania polityczne. Obozowy etap jego biografii najpełniej chyba przybliża inny działacz obozu narodowego – Jerzy Ptakowski w swojej pracy zatytułowanej „Oświęcim bez cenzury i bez legend” (Londyn 1985). Ptakowski pisze w niej między innymi o opiece, jaką nad Mosdorfem w obozie roztoczył Bolesław Świderski, jeden z członków przedwojennego ONR-u (Świderski poświęcił Mosdorfowi artykuł wspomnieniowy zatytułowany „Człowiek, który przerósł swoje pokolenie”, „Kronika”, 2. 11. 1968).

Świderski uratował Mosdorfa przed śmiercią, gdy ten zachorował na tyfus, organizował mu także lżejsze prace oraz dodatkowe porcje żywności. Nie udało się niestety uchronić autora „Wczoraj i jutro” przed denuncjacją. Ptakowski pisał: „Prawdą jest, że częste kontakty Mosdorfa z działaczami komunistycznymi, jak i jego życzliwy stosunek do Żydów podczas pobytu na bloku 28, rzucały się w oczy znającym jego przeszłość współwięźniom przebywającym na blokach szpitalnych. Większość pochwalała jego postawę, ale byli i tacy, których to irytowało. Wśród częstych krytyków wyróżniali się zwłaszcza dwaj młodzi Pflegierzy, dobrze znani długoletnim więźniom: Zenek Ławski, nr 6561 (będący nota bene przed wojną członkiem ONR-u – przyp. M.M.) i Adaś Dembiński, nr 667. Stawiali oni Mosdorfowi zarzut współpracy z komunistami, uciekając się nawet do gróźb: «My Mosdorfowi nigdy tego nie zapomnimy!» Według informacji, jakie otrzymaliśmy od podziemnego wywiadu, Ławski zrobił donos do gestapo obozowego na Mosdorfa, oskarżając go o udział w konspiracji komunistycznej. Na podstawie tego donosu szereg więźniów ze szpitala dostało się do bunkra na bloku jedenastym. Mosdorf należał do tych, którzy z bunkra nie powrócili.

Został zastrzelony w dniu 11 października 1943 r. w czasie jednej z najbardziej dramatycznych egzekucji, wymierzonej przeciwko członkom obozowej organizacji wojskowej, kiedy to z 74 osadzonych w bunkrze więźniów zginęło na bloku śmierci, w tym wielu wyższych oficerów, polityków i działaczy podziemnych. Jak dalece winę Ławskiego wobec Mosdorfa uważano za przesądzoną, świadczy najlepiej fakt, że oświęcimskie podziemie wydało na niego wyrok śmierci”.

Interesującym wątkiem pozostaje, że pomimo braku dowodów i wiarygodnych relacji, we współczesnych opracowaniach poświęconych Mosdorfowi utrwalana jest informacja, jakoby został on zadenuncjowany przez Józefa Cyrankiewicza (wersję tą jako wiarygodną podawali w swoich pracach i artykułach m.in.: R. Łętocha, W. J. Muszyński oraz D. Zadura). Twierdzenie takie, bez żadnego potwierdzenia w rzeczywistości, stanowi raczej próbę zdyskredytowania późniejszego premiera i wieloletniego przewodniczącego Rady Państwa i ma niewiele wspólnego z rzetelnymi badaniami (ostatnio pisał na ten temat dr Adam Cyra w artykule „Józef Cyrankiewicz nie był konfidentem w KL Auschwitz”, „MP” nr 35-36/2013).

Do dziś Jan Mosdorf pozostaje postacią symboliczną – uosabia przedwojenne narodowe młode pokolenie, przez wielu uznawany jest wręcz za jego najwybitniejszego reprezentanta. Był błyskotliwym intelektualistą o jasno sprecyzowanych poglądach i światopoglądzie. Symboliczne pozostają także okoliczności jego śmierci – polski przedwojenny antysemitą niosący w obozie koncentracyjnym pomoc Żydom i komunistom, zostaje zamordowany przez hitlerowców, o sprzyjanie którym oskarżało go wielu spośród politycznych wrogów przed wojną.

Maciej Motas  

Myśl Polska. Nr 41-42 (13-20.10.2013)

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *