Szlachecki socjalista i pegeerowski hrabia

Na północno-wschodnim Mazowszu, zachodnim Podlasiu i na Kaszubach występują obszary zwartego zamieszkiwania przez potomków zubożałej szlachty, zwane wsiami postszlacheckimi. Są z jednej strony dziedzictwem historii, z drugiej zaś współczesnym, znaczącym wyróżnikiem na tle otoczenia.

Szczególną rolę w tych mikro społecznościach pełni tradycja. Z pokolenia na pokolenie przenoszony jest etos Polski szlacheckiej. Ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Mamy więc akceptację dla rolniczego charakteru pracy i utrzymania, poczucie odrębności przechodzące w swoisty izolacjonizm, nadmierny konsumpcjonizm, czy odnotowywaną przez badaczy ponadprzeciętną liczbę procesów sądowych. W sferze postaw społeczno-politycznych potomkowie zubożałej szlachty charakteryzują się silnym przywiązaniem do religii i patriotyzmu. Nie dziwi więc fakt, że w okresie II Rzeczypospolitej, przy dużej aktywności wyborczej, bardzo dobre rezultaty osiągały tu ugrupowania prawicowe (endecja, chadecja). W okresie PRL mieliśmy zaś do czynienia z niskim upartyjnieniem, kontestacją tzw. wyborów, konsekwentną obroną prywatnej własności ziemi, czy wsparciem dla antykomunistycznego podziemia niepodległościowego.

Włościański Kwaśniewski

Także w III RP postszlacheckie wspólnoty charakteryzują się zdecydowanie wyższą od otoczenia frekwencją oraz otwarciem na prawicę konserwatywno-narodową. Doskonale ilustrują to wyniki wyborów w gminie Stawiski (powiat Kolno). W 1990 roku w Jurcu Szlacheckim Lecha Wałęsa już w pierwszej turze otrzymał 70 proc. głosów. Po sąsiedzku faworytem mieszkańców Poryta Włościańskiego był Stan Tymiński. Pięć lat później w walce o prezydenturę w części „szlacheckiej” Aleksander Kwaśniewski musiał zadowolić się niespełna co piątym głosem, podczas gdy wśród „włościan” miał ich prawie pięciokrotnie więcej. W wyborach parlamentarnych w 1997 roku dwóch na trzech mieszkańców Jurca Szlacheckiego wskazało na Akcję Wyborczą Solidarność, a w Porycie Włościańskim sympatię dla tej centroprawicowej koalicji wyraził tylko co szósty głosujący. 

Pomorskim odpowiednikiem podlaskiego Jurca, ze śladową pozostałością zubożałej szlachty, jest Brzeźno Szlacheckie, za ziemi bytowskiej. To najdalej oddalona enklawa gminy Lipnica, w której zachował się wysoki odsetek ludności zasiedziałej, a jednocześnie w okresie PRL ostatni „bastion” rolnictwa indywidualnego. Przez miedzę, kierując się na Miastko, Brzeźno sąsiaduje z Piaszczyną, gdzie z kolei dominuje ludność napływowa, a w minionej epoce „pełną parą” pracował PGR. Jak nie trudno się domyśleć, przepaść w preferencjach między tymi dwiema miejscowościami, zaznaczyła się wielokrotnie w latach 90-tych ubiegłego wieku. W Brzeźnie Szlacheckim faworytem był Lech Wałęsa i ugrupowania centroprawicowe. W Piaszczynie poparcie powędrowało głównie do Aleksandra Kwaśniewskiego, SLD i PSL. 

Szlachecki Kaczyński

Nowe podziały na scenie politycznej, będące wynikiem znaczącego osłabienia lewicy postkomunistycznej po 2005 roku, pociągnęły za sobą przeorientowanie sympatii w „szlacheckim” i „włościańskim” krajobrazie. W wyborach prezydenckich w 2005 roku mieszkańcy Jurca i Brzeźna Szlacheckiego jednoznacznie wskazali na Lecha Kaczyńskiego, a przedterminowe wybory parlamentarne w 2007 roku zakończyły się, inaczej niż w skali całego kraju, zwycięstwem PIS. W Porycie Włościańskim, jego mieszkańcy w pierwszej turze w 2005 roku dosłownie „oszaleli” na punkcie kandydatury Andrzeja Leppera (57 proc.). Dwa lata później prawie co drugi głos oddano na Polskie Stronnictwo Ludowe. W PGR-owskiej Piaszczynie Lech Kaczyński przegrał wyraźnie rywalizację o prezydenturę z Donaldem Tuskiem, a w 2007 roku najmocniejszym ugrupowaniem okazała się Platforma przed SLD. 

W ostatnich wyborach prezydenckich, już w pierwszej turze, czterech na pięciu mieszkańców Jurca Szlacheckiego wskazało na Jarosława Kaczyńskiego. Bronisław Komorowski otrzymał tylko 1 proc. wskazań i został wyprzedzony przez Grzegorza Napieralskiego oraz Andrzeja Leppera. W drugiej turze, wywodzący się z żoliborskiej rodziny o tradycjach socjalistyczno-niepodległościowych, Jarosław Kaczyński zebrał wśród „szlachty” 96 proc. głosów. Równie mało przyjemnie, dla dowodzącego swych hrabiowskich korzeni Bronisława Komorowskiego, sytuacja wypadła wśród kaszubskiej szlachty pomorskiej. Zarówno pierwszą, jak i drugą turę w Brzeźnie Szlacheckim wygrał Jarosław Kaczyński. Kandydatura Bronisława Komorowskiego radziła sobie za to zdecydowanie lepiej w Porycie Włościańskim. Zaś w Piaszczynie kandydat PO wygrał już w pierwszej turze głosowania.

Kolektywny Komorowski 

Idąc dalej w głąb Ziem Odzyskanych, można natknąć się na szereg odpowiedników „szlachecko-włościańskiej” rywalizacji politycznej ostatniego ćwierćwiecza. Pierwszy z brzegu przykład to gmina Ustka. Za „odpowiedników” potomków zubożałej szlachty z Jurca i Brzeźna Szlacheckiego uznać można mieszkańców sołectw: Możdżanowo, Starkowo i Pęplino. Ci ostatni nie mogli i nie mogą oni co prawda dorównać „dobrze urodzonym” z Podlasia i Ziemi Bytowskiej pochodzeniem. Ale jednych i drugich połączyło identyczne przyporządkowanie w „ziemskich” stosunkach własnościowych. W odróżnieniu od leżących bliżej Bałtyku: Zaleskim, Duninowie, Grabnie, Odjeździe, czy Gąbinowie, swoje gospodarstwa mieszkańcy wspomnianego Możdżanowa, Starkowa i Pęplina, przez cały PRL, uprawiali sami. Nie trudno odgadnąć, gdzie w latach 90-tych wygrywała lewica z pod znaku SLD, a gdzie opcja prawicowa i uważana przez byłych pracowników PGR za nie mniej wrogą PSL-owska. 

W 2000 roku „pokolektywni” jednoznacznie wskazali na Aleksandra Kwaśniewskiego, a „indywidualni” na kandydatów prawicowo-ludowych. Pięć lat później u pierwszych nieznacznie, ale jednak wygrał Donald Tusk. Drudzy zdecydowanie poparli Lecha Kaczyńskiego. A przed rokiem? Na terenach po PGR-owskich gminy Ustka, sukces odniósł Bronisław Komorowski. a u „drobnych posiadaczy” ponad połowa głosów trafiła do Jarosława Kaczyńskiego.

W sumie w wybranych „postszlacheckich” gminach Podlasia w powiecie kolneńskim, wysokomazowieckim, łomżyńskim i zambrowskim (kolor zielony na mapie) średnie poparcie w 2010 roku dla Jarosława Kaczyńskiego zamknęło się na poziomie 85 proc. W pasie od zachodnich powiatów pomorskiego przez zachodniopomorskie, z wyłączeniem wielkich miast, a więc na ziemiach, gdzie udział gospodarstw uspołecznionych był do początku lat 90-tych na bardzo wysokim poziomie (kolor czerwony na mapie) Bronisław Komorowski dostał około 2/3 głosów. Wygląda więc na to, że trzy lata temu o prezydenturę starli się: szlachecki socjalista Jarosław Kaczyński z pegeerowskim hrabią Bronisławem Komorowskim.

Marcin Palade

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Szlachecki socjalista i pegeerowski hrabia”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *