Szlęzak: Konfesjonalizacja religii smoleńskiej (czyli o partii, która stała się kościołem)

PiS coraz szybciej przekształca się w kościół głoszący własną religię. Ostatnie dni dostarczają w tej sprawie coraz więcej dowodów. Ta religia ma swoje prawdy wiary, kapłanów głoszących te prawdy i instytucjonalny kościół.Dwie niepodważalne prawdy wiary to po pierwsze, że w Smoleńsku nie było katastrofy lotniczej, a był to zamach. Druga prawda wiary dotyczy powstania warszawskiego i brzmi mniej więcej tak; powstanie było Polsce do zbawienia niezbędnie konieczne. Ta prawda wiary ma nie tylko część objawioną, ale również – w jak każdej szanującej się religii – obrasta tworzoną przez kapłanów tradycją. Oto jeden z arcykapłanów Marek Kuchciński ogłosił, że dzięki powstaniu Europa zachodnia nie została skomunizowana. W tym przypadku na widok arcykapłana Kuchcińskiego, wymowne pukanie się w czoło może zostać potraktowane jako ciężka obraza uczuć religijnych.

Co więcej w tej religii – jak w każdej szanującej się religii – najbardziej nie toleruje się odstępców i heretyków. Przekonał się o tym profesor Witold Kieżun, odgrywający ważną rolę w kreowaniu prawdy wiary o powstaniu warszawskim. Za gloryfikowanie powstania profesor Kieżun traktowany był jak doktor kościoła i jeden ze świętych. Ale szanowny pan profesor popełnił grzech śmiertelny i naruszył nie tylko jedną z prawd wiary, ale zbezcześcił postać kandydata na mesjasza pisowskiej religii, czyli prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zrobił to poprzez stwierdzenie, że za katastrofę smoleńską odpowiada nie kto inny tylko Lech Kaczyński. Jak by tego było mało profesor Kieżun nie życzy sobie, by nad jego grobem odczytywano pisowski „ojcze nasz”, czyli apel smoleński. I teraz panu profesorowi dostaje się, że aż wióry lecą. Agent i kapuś to stosunkowo łagodne określenia. Jeżeli ujdzie z tego wszystkiego z życiem, to rzeczywiście będzie z utęsknieniem czekał na szybką śmierć.

Kolejny dowód to papieska władza w PiS. Ta władza jest zaprawdę prawdziwie absolutna, ostateczna i niepodważalna. Oto prezes Jarosław Kaczyński nie zgodził się żeby arcykapłan Jacek Kurski stracił stanowisko nadzorcy nad radiem i telewizją głoszącymi pisowskie prawdy wiary i dbającymi o ich doktrynalną czystość. Chciało mu ją odebrać arcykapłańskie kolegium, powołane do nadzorowania nadzorcy i strzeżenia czystości wiary. Dla maluczkich i profanów nazywa się to Narodową Radą Mediów. Na szczęście najwyższy arcykapłan nie stracił czujności i w porę zareagował.

A Państwo może uważacie, że PiS nie przekształca się w kościół ze swoimi dogmatami?

Andrzej Szlęzak

za: facebook

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *