Tak ogólnie precz…

Oczywiście, podobnie jak niegdyś premier Tusk wręcz oczekiwał na okrzyki „Donald matole…” – tak i dziś sztabowcy prezydenta chcieliby budować kampanię na kontrapunkcie: Komorowski jako oaza stabilności i stateczności – opozycja jako krzykliwi, agresywni radykałowie. By jednak choćby taka kreacja wypadła wiarygodnie – niezbędna byłaby zmiana proporcji, tj. radosny tłum przy kandydacie PO, sfrustrowana garstka przeciw, a nie odwrotnie. W dodatku inny jest teraz przekrój protestujących, którym jako całości trudno przyszyć łatkę salonowych chuliganów, przeciwnie, dominuje nastrój happeningowy, a zaciętość i trudno skrywaną irytację objawiają raczej aparatczycy Platformy, pokrzykujący na pikietującą młodzież. Ogólnie konserwatysta zdecydowanie nie powinien być zwolennikiem znieważania głów państw (choć np. zastrzelenie tej czy owej w niektórych szczególnych przypadkach miewa pewne uzasadnienie…). Nie mniej nie można przyznawać i oficjalnie ogłaszać, że dane spotkanie jest elementem kampanii wyborczej, a nie wykonywaniem obowiązków prezydenta – a potem obrażać się o krytykę, jak to się chronicznie przydarza świcie prezydenta.

Skądinąd jednak i w PR-ze antyprezydenckim dostrzec można zasadnicze luki i sprzeczności. Protesty, jak protesty, dobrze, gdy młodzież ma trochę ruchu i wyładowuję nadmiar energii. Nadal jednak trudno pojąć sens krzyczenia przy takich okazjach, jak wiece Komorowskiego „precz z komuną!”. Już 20 lat temu prosiłem, by nie robić tego na wiecach anty-Kwaśniewskich, bo to jedynie uwiarygodniało tego neoliberała w oczach ogłupiałych wyborców post-PRL-owskich (a bywały to akcje znacznie ostrzejsze od dzisiejszego machania krzesełkami z baloników). Dziś hasło to zaś brzmi jeszcze idiotyczniej

Prominenci obecnego Ruchu Narodowego tłumaczyli mi niegdyś, że wznoszą okrzyk „precz z komuną”, bo mają na myśli „precz z Platformą, precz z rządem!”. – To dlaczego nie wołacie „precz z Platformą, precz z rządem!”? – zapytałem. – A nie, bo my nas mogli zamknąć… – usłyszałem. No tak, fundamentalna, radykalna opozycja, można powiedzieć. Za to jaka sprytna!

Mam zresztą wrażenie, że „precz z komuną” to już dziś takie uniwersalne „precz”, które samo by się jakoś nieporęcznie wrzeszczało. Wszak okrzyki takie padły ponoć i podczas pro-pokojowej, a anty-banderowskiej pikiety w Krakowie. Z czym tam się komu skojarzyły – już w ogóle domyślić się nie sposób. Dla równowagi zaś od lubelskiego aktywu RN dowiedziałem się z kolei, że nie dotarł on na pikietę pod konsulatem Ukrainy w Lublinie „bo uczestniczyła w niej Zmiana, a Zmiana to komuniści”. Jako żywo, jeśli komuś wydaje się, że poważniejsze jest dziś zagrożenie ze strony martwych idoli komunistycznych, niż żywych banderowców rządzących Ukrainą – to może jednak niech nie bierze się do polityki w Polsce?

W każdym razie w dobrze pojmowanym interesie Polaków naprawdę istotne jest m.in. zakończenie nieudolnych i sprzedajnych rządów PO, a także zabezpieczenie nas przed niebezpieczeństwem wojennym, a nie powtarzanie kogo raz sierpem, a innym razem młotem (nawiasem mówiąc jacyś mili młodzi ludzie na wspomnianą lubelską manifestację dotarli ubrani w koszulki z przekreślonymi rzeczonymi symbolami minionego ustroju, ich wola – ale czynnie demonstrowali konkretnie PRZECIW BANDERYZMOWI, a nie jakimś zastępczym awatarom). „Precz z komuną” stało się zaś nie tylko PRECZ zastępczym, ale poniekąd niektórym zakryło prawdziwych wrogów Polski. Ciekawe tylko czy z głupoty – czy dla manipulacji? Dla zdrowia psychicznego lepiej bowiem oddawać komu co się należy, a zatem nie lubiąc prezydenta wołać szczerze i bez strachu „precz z Komorowskim”, a potępiając UPA – „precz z Banderą„. Nie będzie prościej? A przede wszystkim – na temat.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Tak ogólnie precz…”

  1. Ciekawe, czy przyjęłoby się np. „precz z żydomasonerią”, albo, w nawiązaniu do wiadomej wypowiedzi wiadomego ministra, „precz z lachociągami”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *