W poszukiwaniu zaginionego konserwatyzmu

Jestem raczej rozczarowany postawą kolegów z konserwatyzm.pl, którzy z niezdrowym podnieceniem rzucili się popierać akcje w rodzaju „Polacy z Janukowyczem”, czy coś takiego. Rozumiem, że jest w tym forma odreagowania wszechogarniającej nas PiS-owskiej głupawki, ale znajmy umiar.

Pomińmy kwestię, czy na Ukrainie dzieje się na pewno coś poważnego. Są tacy co twierdzą, iż mamy do czynienia raczej z czymś o ciężarze politycznym „białego miasteczka” pod KPRM za czasów premiera Kaczyńskiego. Załóżmy, że w Kijowie faktycznie dzieje się historia.

Dominujący w Polsce PiS-owski dyskurs mówi, iż w Kijowie rozstrzyga się wolność również naszego kraju. Powinniśmy walczyć o utrzymywanie jak najdalej od naszych granic wpływów Moskwy. Konserwatywny, realistyczny punkt widzenia nakazywałby chyba w takim razie powiedzieć, iż jeżeli to założenie jest prawidłowe i istnieją siły, by tego dokonać, należy się zaangażować. Oczywiście sama Polska takich sił nie ma. Jeżeli na Majdanie staną politycy Niemiec, Polski, Słowacji, Czech, Węgier, a do granic na wszelki wypadek ruszą czołgi, być może miałoby to swój sens. Jeżeli walka na Ukrainie ma polegać na wyrażaniu oburzenia w europejskich stolicach i Waszyngtonie, a na Majdanie brylować ma jedynie Paweł Kowal z Adamem Lipińskim, zaangażowanie Polski jest wyłącznie głupotą. Sami Ukraińcy, o ile nie umieli się nauczyć na przykładzie ostatnich dwustu lat historii Polski, jak kończy się podejmowanie walki z moralnym poparciem Zachodu, niech sobie to przerobią na własnej skórze. Ich sprawa.

Z drugiej jednak strony nie bardzo można zrozumieć, na co policzone jest jakieś szczególne ekscytowanie się Janukowyczem. Polska jest w Unii Europejskiej. Jest to struktura raczej głupkowata. Z roku na rok coraz bardziej zresztą istotny jest czynnik niemiecki niż zgraje pomylonych urzędników w Brukseli. Środowiska w rodzaju Kongresu Nowej Prawicy czy Ruchu Narodowego mogą się ekscytować perspektywa opuszczenia struktur unijnych. Być może do takich przekonań pasuje zamiłowanie do Janukowycza. Trzeźwy, konserwatywny, realistyczny pogląd pozwala jednak natychmiast zauważyć, iż rozprzestrzenienie się takich poglądów w Polsce, podziału na pro i antyunijnych, niechybnie doprowadzi u nas do powtórzenia sytuacji ukraińskiej. Zapewne nie bez udziału wpływów zewnętrznych dojdzie na tym tle co najmniej do politycznych ruchawek.

Tak jak nie widać sensu w braniu na siebie przez Polskę prounijnej inicjatywy na Ukrainie, tak samo romantycznym rewolucjonizmem jest zaangażowanie antyunijne. W tej sprawie po prostu Polska w ogóle nie ma nic do wygrania więc nie ma po co wyrywać się przed szereg. Niezależnie od niedostatków obecnego położenia nie widać szans, by zmienić je na lepsze, zatroszczmy się więc przynajmniej o to, by nie było gorzej. Przez ostatnie dwieście lat powinniśmy się byli nauczyć przynajmniej tego jednego. Nie zawsze można natychmiast coś poprawiać. Czasami optymalną strategią jest poczekać, znosząc nawet niedogodności.

Pech polega na tym, że takiego spokojnego, konserwatywnego spojrzenia na sprawę nikt nie chce reprezentować. Spośród partii można było mieć nadzieję, że ugrupowaniem konserwatywnym będzie chciała być Polska Razem Jarosława Gowina. Tam jednak bryluje Paweł Kowal, który postawił sobie za cel przelicytowanie PiS-owskiego szaleństwa. Z kolei na naszym konserwatyzm.pl dominuje nurt, który zdaje się nagle polega na próbach przelicytowania antyunijnego myślenia RN i KNP.

Ludwik Skurzak

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “W poszukiwaniu zaginionego konserwatyzmu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *