Wielomski: Konserwatyzm a świat współczesny

 

Czytając niektórych konserwatystów, a więc osoby teoretycznie ideowo mi bliskie, mam poczucie, że bytujemy w innych rzeczywistościach. O ile ja bytuję w rzeczywistości empirycznej, to niektórzy w naszym środowisku zdecydowanie preferują emigrację od empirii i pobyt w świecie idealnym. Niby Platoński filozof bytują w świecie idei i z pogardą patrzą na to, co dzieje się wewnątrz jaskini, nie rozumiejąc, że empiryczna rzeczywistość znajduje się właśnie w niej.

Polski konserwatyzm jest mentalnie chory, gdyż ma problemy z akceptacją świata współczesnego. Tkwi w sterylnym buncie wobec rzeczywistości empirycznej, nie mając ani pomysłu, jak ten bunt przeprowadzić, ani realistycznego programu. W tej sytuacji konserwatyści zadowalają się patetycznymi potępieniami, wielkimi hasłami, głoszeniem wzniosłych, a ogólnikowych idei. Słowem, mamy wielkie intelektualno-werbalne zadęcie, za którym nie kryje się żaden pomysł aplikowalny do rzeczywistości.

Jeśli polscy konserwatyści chcą mieć związek z empiryczną rzeczywistością, a nie tylko ze światem idei w rozumieniu Platona, to muszą wykorzenić ze swoich głów kilka mitów, stojących pomiędzy nimi a światem empirycznym. Wymieńmy je:

1/ Mit Kresów. Rozpamiętywanie Kresów jest pozbawione sensu. Polska straciła te ziemie bezpowrotnie. Jakkolwiek trudno zachwycać się tym faktem, to skoro to się stało, to winniśmy go zaakceptować. Gdyby była dziś możliwość ich odzyskania, to byłbym temu przeciwny z kilku przyczyn: Polski nie stać na wyasygnowanie gigantycznych kwot na odbudowę tych terenów, pobudowanie tam dróg asfaltowych i domów z cegły, bez zapaści gospodarczej i wzrostu podatków; przejęcie Kresów wraz z milionami ich mieszkańców oznacza permanentną Intifadę na wschodnich rubieżach i stan wojny z Ukrainą, Białorusią i Litwą.

2/ Mit mocarstwa rozciągającego się od Wielkopolski po Bramę Smoleńską. To idea odżywająca w kręgach neosanacyjnych, oparta na pomyśle wskrzeszenia państwa federalnego i wielonarodowego tak, jak chciał tego Piłsudski w 1919-1920 roku. Polska nie ma ani potencjału, ani armii, ani PKB, aby zrealizować swoje mocarstwowe marzenia. Nacjonaliści ukraińscy, białoruscy i litewscy nas nienawidzą i nigdy nie zaakceptują powrotu panowania „Lachów”, szczególnie, że już nauczyli się nas „rzezać”. Idea, że narody sąsiednie dobrowolnie przyjmą naszą hegemonię jest tak samo realistyczna, jak niegdysiejsza wiara Niemców, że Polacy tylko marzą, aby być w niemieckiej Mitteleuropie.  Poza tym odtworzenie Polski Jagiellońskiej to wojna z Rosją, i to wojna militarna. Kilkusetletni polsko-rosyjski konflikt i seria wojen wynikła z błędu naszej dyplomacji, która dała się Litwinom wmanewrować w wyniszczający konflikt o panowanie nad ziemiami ruskimi z Moskwą. Odzyskanie dla Polski Kijowa i Smoleńska to projekt tak fantastyczny, że każdy nasz żołnierz poległy dla tej Fatamorgany to ofiara daremna.

3/ Mit restauracji świata ziemiańskiego w epoce przemysłowej.  Niektórzy polscy konserwatyści nienawidzą i pogardzają mieszczaństwem z pozycji dawnego ziemiaństwa. Gardzą miastami, mieszczaństwem i nowoczesnym przemysłem. Chcą wskrzesić świat ziemian, folwarków – właśnie dlatego tak potrzebne są im dalekie Kresy, a także Ukraińcy i Białorusini. Ktoś musi w tych reakcyjno-futurystycznych folwarkach pracować „na pańskim”. To ciekawa sprzeczność: konserwatyści ci z jednej strony odrzucają industrializację i chcą wrócić do gospodarki agrarnej, a równocześnie marzą, abyśmy byli potęgą militarną, która odbije Kresy i stworzy potęgę aż do Bramy Smoleńskiej. Skąd mamy mieć te czołgi i samoloty, które zapewnią nam panowanie nad wielkim obszarem od Bałtyku po Morze Czarne? Projektu społecznie wstecznego i neoagralnego nie sposób połączyć z myślą mocarstwową. Graczami w światowym koncercie mocarstw są państwa wysoko uprzemysłowione, a nie rolnicze. Te ostatnie mają problem z wyżywieniem własnej ludności, podobnie jak i II RP, która oparta była na ziemiańskich folwarkach.

4/ Mit odbudowy społeczeństwa stanowego. Stany społeczne są nie do pogodzenia z kapitalizmem, gdzie awans społeczny zależy od osobistej pracowitości i pomysłowości. Ale to pomysł jak najbardziej zgodny z ideą odbudowy świata ziemian, dlatego mit ten znajduje się w arsenale niektórych polskich konserwatystów. Oczywiście, po kontrrewolucji każdy z nich będzie szlachcicem, a futurystyczno-reakcyjny dyktator lub król, w zamian za zasługi, przekaże każdemu z nich po 10.000 hektarów nad Dnieprem i 200 chłopów pańszczyźnianych.

5/ Mit resakralizacji świata. Każda wielka inżynieria społeczna potrzebuje legendy, która nada jej prawowitość. W przypadku niektórych konserwatystów jest to wiara, że wraz z restauracją świata społecznego epoki feudalnej, dojdzie także do nawrotu idei sakralnej. Dzięki temu platońska elita konserwatystów-filozofów zalegitymizuje swoje panowanie w oczach swoich wielomilionowych mas poddanych, powołując się na wolę Boga i wyklinając tych, którzy odmawiają uznania, że fakt, iż odrabiają pańszczyznę wynika z woli Opatrzności. Wystarczy tylko przekonać 100 milionów ludzi między Gdańskiem a Kijowem, że Bóg chce, aby świat tak wyglądał. Moim skromnym zdaniem, temu dziełu to nie podoła nawet dziesięciu Jacków Kurskich i 10 kanałów kontrrewolucyjnej TVP.

Słowem, stoję na stanowisku, że konserwatyści muszą zrozumieć, iż świat agrarny obiektywnie skończył się i przeszliśmy przez rewolucję przemysłową, a ludzie trwale uznali za dobre i pożyteczne tzw. prawa subiektywne, będące wynikiem przemian ekonomicznych. Tych zmian nie sposób cofnąć i zbudować ex nihilo świata neofeudalnego w polskim imperium od Bałtyku po Morze Czarne. Jakby to rzekł Joseph de Maistre, „to projekt równie szalony, co przelanie wody z Jeziora Genewskiego do butelek”. Konserwatyzm jest myśleniem realnym, a nie budową konserwatywnych utopii. To, czego trzeba dziś konserwatyście bronić, to państwo narodowe, łączące liberalne prawa subiektywne z tradycją katolicką. Innymi słowy, to program endecki.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 23 Average: 4.6]
Facebook

2 thoughts on “Wielomski: Konserwatyzm a świat współczesny”

  1. Pojęcia takie jak konserwatyzm czy tradycja są znacznie głębsze niż to co jest rozumiane przez współczesnych tzw. konserwatystów (szczególnie w Polsce czy USA). To samo zresztą dotyczy pojęć w rodzaju naród czy etnos. Brakuje tutaj zdecydowanie poszerzenia tematu. Społeczności niekonserwatywne to de facto fenomen od II połowy XX w. napędzany przez kapitalistyczne wyalienowanie i konsumpcjonizm oraz postmodernistyczno-ateistyczne lewactwo.
    „Odczarowywanie” świata w Europie przybiera na sile począwszy od rewolucji protestanckiej.
    „Konserwatyści” nie rozumieją, że konserwatyzm nie narodził się wraz z Christianitas. Nie znają i nie doceniają również podłoża indoeuropejskiego naszego dziedzictwa kulturowego. Legitymizacja władzy, własność prywatna, system stanowy, pozycja kobiety z tej perspektywy wyglądają zupełnie inaczej. Brakuje w środowisku intelektualnej dyskusji.
    Rozwój cywilizacji tecznicznej nie może iść wbrew ludzkim społecznościom (na marginesie proszę zauważyć, że nauczyciele matematyki i fizyki mają z reguły duży problem z przekazywaniem wiedzy i często nie potrafią wyjaśnić stosunkowo prostych zagadnień, tak jakby próbowali dodać sobie prestiżu posiadaniem wiedzy niedostępnej szerszemu ogółowi).
    Nie na darmo Prometeusz został ukarany. Rozwój techniki nie może iść przeciwko religii i dekompozycji społecznej. Jak zauważył Durkheim – analizując społeczności pierwotne w „O podziale pracy społecznej 1999, W-wa PWN, s. 68) – moralność jest niezbędna, a wyroby kunsztowne mogą być co najwyżej pożądane.
    Takie właśnie myślenie poparte działaniem instytucjonalnym – co było charakterystyczne również dla Indoeuropejczyków – stanowi jeden z filarów prawdziwego konserwatyzmu

  2. Konserwatyzm jest postawą starą jak świat. Jest starszy o wieki niż socjalizm, nacjonalizm, patriotyzm, kapitalizm itp. Jest naturalnym choć nie jedynym sposobem patrzenia na świat. Jest cechą człowieka dojrzałego i pogłębia się w miarę starzenia. Woli stałość niż zmianę, ciągłość niż jej brak, równowagę od zaburzeń. Woli budować niż rozbijać. Nie poprzestaje na objawach ale szuka istoty zjawisk. Jako taki przejawia się nie tylko w życiu osobistym ale także w kulturze, sztuce, gospodarce i polityce. Jest ludzki i dlatego uniwersalny. Wyzwania, które idą ze współczesnego, krajowego i ponadkrajowego zamętu wymagają odpowiedzi uniwersalnych i realnych.

    P.S. Zachęcam do wzięcia w nawias polskiego kontekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *