Wielomski: O Żołnierzach Wyklętych polemicznie

 

Byłem zaskoczony masowym odbiorem i zainteresowaniem jakie w dniu 1 marca wywołało święto Żołnierzy Wyklętych. Na stronach internetowych, na facebooku – wszędzie gościli Wyklęci. Jest to najnowszy kult charakterystyczny dla polskiej kultury masowej. Wiem, że wielu osobom narażę się tym felietonem, ale wobec owego kultu muszę zgłosić osobiste „votum separatum”.

Nigdy nie rozumiałem zachwytu wielu ludzi, szczególnie z prawicy, nad Żołnierzami Wyklętymi. Mam wrażenie, że kult ten po części wynika z niezrozumienia historii, po części z pewnych odchyleń natury emocjonalnej. Znam wielu, którzy sami marzą, aby żyć i umrzeć jak Wyklęci, choć wszyscy ci którzy marzą o takim życiu i takiej śmierci, manifestują swoje marzenia na ekranach komputerów, w papuciach i popijając ciepłą herbatkę. Tysiące młodych ludzi, którzy odebrali patriotyczne wychowanie, śni o oderwaniu się od szarości dnia codziennego. Marzą, aby choć na chwile nie myśleć o kiepskiej pracy, którą mają (lub której nie mają), od szkoły, której nie lubią, od szarzyzny i codziennych kłopotów. Chcą, choćby przez chwilę, poczuć się Wyklętymi, czyli tą patriotyczną „solą ziemi”, w której ogniskuje się miłość Ojczyzny i poświęcenie. Marzą, aby przez chwilę być bohaterami, o których będą śpiewać pieśni, pisać książki i na których z zachwytem będą patrzyć dziewczyny z sąsiedztwa.

Ci, którzy zachwycają się Żołnierzami Wyklętymi mają swoich licznych poprzedników w polskich dziejach. Jako pierwsi Wyklętymi chcieli być podchorążowie z XI 1831 roku, którzy wzniecili powstanie przeciwko władzy, ponieważ nie podobała im się szarość życia w Kongresówce. Chcieli, aby świat był bardziej kolorowy i bliższym ich ideom, aby go nieco odświeżyć. Dlatego z patriotycznymi hasłami na twarzy wywołali powstanie nie wiedząc ani czego chcą, ani jak do tego dojść. Bez planu, bez przygotowania, bez celu. Drugą generacją Wyklętych byli powstańcy ze I 1863 roku, którzy wymknęli się bramce Wielopolskiego i rozpoczęli kolejne powstanie bez planu, bez przygotowania, bez niczego. Aby dalej, do przodu, z Bogiem na ustach! Jakoś tam będzie! Zobaczy się, wszak Ojczyzna wzywa! Potem była generacja Rewolucji 1905 roku, która tak chciała przełamywać szarość świata, że utożsamiła walkę z caratem z walką o socjalizm. A potem przyszła kolejna generacja, która w 1944 roku zmieniła Warszawę w ruinę, aby pokazać światu, że Niemca się nie boją, a Ruskowi nie dadzą się.

Niestety, prawda za każdym razem była inna. Powstanie 1830 roku było największą katastrofą w XIX wieku, w wyniku której Królestwo Kongresowe przestało być suwerennym państwem, połączonym z Rosją unią personalną, przekształcając się w autonomiczną prowincję Rosji. Powstanie Styczniowe zakończyło się autentyczną rzezią i masowymi wywózkami rebeliantów. Rewolucja 1905 roku doprowadziła do bratobójczych walk i utopienia sprawy polskiej. Powstanie 1944 roku spowodowało, że Warszawa stała się wielkim rumowiskiem. Za każdym razem rewolucyjno-powstańczy patos kończył się masakrą, a powstańcy – zamiast „pięknie ginąć”, z honorem – marnieli w rosyjskich kazamatach i dogorywali na Syberii.

Obraz Żołnierzy Wyklętych jest podobny. Weseli, radośni, z kwiatami rzucanymi przez piękne dziewczyny idą w bój z Sowietami. Rzeczywistość była inna. Byli zabijani i mordowani metodycznie, jeden po drugim. Ci, co zginęli od kuli mieli szczęście. Ci, co zostali pochwyceni, umierali powoli. To nie była romantyczna epopeja. Byli wyłapywani przez ubeków, gdy tylko wystawili głowy. Ich los był straszny. Zginęli wszyscy, do ostatniego. Dlatego, że nie poddali się wtedy, gdy był ku temu czas. Popełnili błąd życiowy i zwycięzca nie miał dla nich litości.

Wojny domowe kończą się, gdy jedna ze stron zaczyna rozumieć, że jest skazana na klęskę – a tu mieliśmy z taką sytuacją do czynienia – i zaczyna się rozglądać jak złożyć broń na akceptowalnych warunkach. W sytuacji ówczesnej należało skorzystać z „amnestii” (tak, słowo paskudne), którą ogłosili komuniści. Stalinizm przetrwało ponad 90% żołnierzy podziemia, którzy złożyli broń do 1947 roku, gdy po sfałszowanych wyborach do Sejmu wszystko już było rozstrzygnięte. Oczywiście, niektórych represjonowano, a gen. Fieldorfa zamordowano w wyniku „morderstwa sądowego”, bez racjonalnego powodu. Jednak pośród Wyklętych straty wyniosły równo 100% – nie przeżył ani jeden z nich. Zachowanie tych, którzy skorzystali z amnestii było rozsądne. Tu nie było alternatywy „umrzeć w więzieniu albo w walce”. Rzeczywista alternatywa była: „poddać się i prawdopodobnie przeżyć albo zginąć”. Żołnierze Wyklęci, to ci, którzy nie zrozumieli na czas, że wojna jest przegrana. Nie było ich zresztą tak wielu. Z amnestii nie skorzystało ok. 2.000, podczas gdy całe antyniemieckie podziemie liczyło ponad 500.000 ludzi. Czyli 1 Wyklęty przypadał na 250 tych, którzy złożyli broń. I większość z nich dożyła odwilży 1956 roku.

Skąd więc mit nie tych, co przeżyli, lecz tych, co zginęli? Kult Wyklętych jawi mi się jako nowa metamorfoza polskiego romantyzmu politycznego, czyli tych szabelek, zadęcia, egzaltacji, patosu i kultu śmierci pozbawionej sensu. Wyklęci są symbolem patriotyzmu, który uczy, że dobry Polak nie żyje, lecz umiera dla swojej ojczyzny. To kult, którego rzeczywistymi twórcami – mimo że większość z nich związana była z ruchem narodowym – byli Mickiewicz, Piłsudski, Mierosławski i wszyscy ci rewolucyjni patrioci, dla których „czyn był wszystkim, a zdrowy rozsądek niczym”. To ci, co gardzili „szkiełkiem i okiem” na korzyść mistyki poświęcenia, nie patrząc na hekatombę niewinnej krwi składanej przez naród po ich kolejnych rewoltach, buntach i powstaniach. Kult Żołnierzy Wyklętych propagują polityczni poeci, a nie politycy. To ci, co pięknie umierają, ale nie umieją żyć dla ojczyzny. Tak pojęta tradycja Wyklętych konstytuuje dziś Mit Smoleński, czyli opowieść o Prezydencie, który pięknie umarł „zdradzony o świcie”.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy Czas!”

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *