Wielomski: Plantacja wariatów

Ileś lat temu – już nie pamiętam ani kiedy, ani jaki był tytuł tego felietonu – napisałem na tych łamach tekst na temat polskiej prawicy i dominacji tu różnego rodzaju szaleńców, zwariowanych ideologów, specjalistów od szalonych i nierealistycznych koncepcji, etc. Pisząc go, miałem przed oczami kilka realnych osób, które zostały na jego łamach dość dokładnie sportretowane, oczywiście bez wymieniania nazwisk, ani cech wskazujących o kogo dokładnie chodzi. Jakież było moje zdziwienie, gdy po ukazaniu się tekstu dwie ze sportretowanych tamże osób przekazało mi w formie, jeśli dobrze pamiętam, mailowej, jak bardzo są tym tekstem zachwycone i jak dobrze opisałem „tamtych”.

Przez te długie lata hodowla wariatów na polskiej prawicy przybiera coraz większe rozmiary. Kiedyś były to mniejsze lub większe fermy szaleńców, gdy dziś mamy do czynienia z hodowlami na skalę przemysłową. Cechą charakterystyczną najnowszych czasów jest bowiem występowanie nie tylko pojedynczych ośrodków wariactwa, ale ich promieniowanie na stosunkowo szerokie – jak na polską prawicę rzecz jasna – kręgi społeczne. Gdy patrzy się na polską prawicę, to odnoszę wrażenie, że to jedna wielka plantacja wariatów, acz występujące tu nowe odmiany hodowlane można podzielić na kilka charakterystycznych typów.

Zjawiskiem stosunkowo nowym są na tej mapie fideiści-rozmnażacze. Mentalnie przypominają ortodoksyjnych żydów lub fanatyków islamskich, choć sami związani są z ruchami charyzmatycznymi lub (niestety) tradycjonalistami katolickimi. Programowo odrzucają posługiwanie się rozumem na rzecz czystej i nieskażonej jakąkolwiek racjonalną egzegezą Literą biblijną. Charakteryzuje ich całkowite i frontalne odrzucenie rozumu i zaufanie Biblii w najdrobniejszych nawet sprawach. W naukach świętej księgi sprzed kilku tysięcy lat widzą drogowskaz dla życia rodzinnego, wraz z charakterystyczną dla Starego Testamentu rolą mężczyzny-patriarchy rodu, który rozkazuje żonie i dzieciom, wydając rozkazy i karząc za najdrobniejsze nieposłuszeństwo. Potępiają odsłonięte kolana u kobiet, czasami nawet łydki. W sumie podoba im się islamska moda noszenia burek, tylko chcieliby je nazwać „po chrześcijańsku”. Uważają, że kobiety to istoty z gruntu irracjonalne i zachwycone karzącymi ich mężczyznami. Chcieliby zakazać im pracy zawodowej, oczekując od nich wyłącznie rodzenia kolejnych dzieci, najlepiej rok po roku. Ich naśladownictwo starotestamentowe sięga tak daleko, że na na facebooku na swoich zdjęciach profilowych chętnie mają długie brody.

Drugą grupą są króliści. Gdy niegdyś współtworzyłem ruch monarchistyczny, zawsze śmieliśmy się z tych, którzy tworzą wielkie plany restauracji monarchii, piszą konstytucje dla Królestwa Polskiego, szukają kandydatów na tron, etc. Niestety, to zjawisko także dziś upowszechnia się, co więcej, radykalizuje się. Dyskutują już nie tylko o królu dla Polski, ale o wskrzeszeniu Sacrum Imperium, którego Królestwo Polskie miałoby być tylko małym „regnum”. Cechą charakterystyczną, podobnie jak u fideistów-rozmnażaczy, jest odrzucenie rozumu i racjonalności. Tak jak tamci w mistycznym transie cytują Słowo Boże na poparcie swojej patriarchalno-wielodzietnej rodziny, tak ci wpadają w stany mistyczne nad monarchiami. Zdają się autentycznie zachwycać irracjonalnym i mitycznym płaszczem, które te formy władzy kiedyś okrywały. Zachwycają się tym, co w dawnym rojalizmie było irracjonalne, wizją sakralności króla, myląc tym samym propagandę monarchistyczną dla ludu z rzeczywistym przekonaniem, że król jest bytem wyższym, bytem stojącym ponad innymi ludźmi ontologicznie. Nie jest ważne czy okrywa się płaszczem mistyki katolickiej czy protestanckiej. Dla części z nich może być to nawet charyzma nowożytnego dyktatora, byle była irracjonalna, wyczuwalna, a nie rozumowa.

W moim przekonaniu, blisko królistów występują, coraz liczniej pojawiający się w młodym pokoleniu, antykomuniści zbliżający się do nazizmu. Mam tutaj na myśli młodych ludzi, którzy naczytali się antykomunistycznej literatury (nie najwyższych lotów) i popadają w stany mistycznej nienawiści do „komuny”, którą zwykle znają tylko z obrazka. Iluż to na facebooku można spotkać polskich euro-faszystów, żałujących, że w II Wojnie Światowej nie poszliśmy na Moskwę razem z Hitlerem, aby budować Nowy Porządek, Nową Europę, gdzie nie będzie liberalizmu i bolszewizmu. Wielu z nich zachwyca się nazistą Leonem Degrellem, Waffen SS, a dla niektórych nawet zbrodniarze z UPA to waleczni „antykomuniści”. W swojej infantylnej świadomości tworzą wielki irracjonalny mit, gdzie w jednym wielkim worku antykomunistycznym znajduje się i Waffen SS i Degrelle, i Żołnierze Wyklęci. Paranoja.

Opisuję te wszystkie wielkie fermy politycznego i ideologicznego szaleństwa z autentycznym przerażeniem. Każda z opisanych powyżej form stanowi zaprzeczenie i jakieś pokraczne poprzestawianie tego, w co wierzę i co jest mi bliskie. Jestem katolikiem, ale bliska jest mi scholastyka, nie zaś fideizm i ideologiczne rozmnażanie się jako cel sam w sobie. Jestem monarchistą i autorytarystą, ale nie chcę wskrzeszenia żadnego niemieckiego Sacrum Imperium, bo jedyną realną kandydatką do roli imperatorki byłaby dziś Angela Merkel. Monarchia sakralna w dawnym stylu nie jest dziś możliwa i postulat tego typu ośmiesza konserwatywną wizję władzy. Jako radykalny antykomunista – który zwalcza idee zniesienia własności prywatnej, rodziny, religii i państwa – nie mogę patrzeć, gdy alternatywę dla Związku Radzieckiego widzi się w „konserwatywnej” III Rzeszy.

Polska prawica oszalała i ośmiesza idee, które są mi bliskie. Staje się karykaturą katolicyzmu, autorytaryzmu i antyegalitaryzmu. Najgorsze zaś pewnie będzie to, że – jak przed laty – po przeczytaniu tekstu z gratulacjami maile napiszą mi ci, których w tymże felietonie opisałem.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 23 Average: 3.7]
Facebook

3 thoughts on “Wielomski: Plantacja wariatów”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *