Wprowadzenie do dystrybucjonizmu

Dystrybucjonizm1 to spójna (dynamicznie wierna prawdzie) filozofia polityczna2 ugruntowana w chrześcijańskiej wizji człowieka. Twórcami dystrybucjonizmu są angielscy pisarze katoliccy Gilbert Keith Chesterton (1874-1936) oraz Hillaire Belloc (1870-1953). Zakorzeniony w Społecznej Nauce Kościoła (SNK), stanowi personalistyczną próbą wyznaczania wspólnotowych ram ludzkiej egzystencji w taki sposób, by przez powszechne uwłaszczenie środków produkcji, zabezpieczać dobro wspólne rodzin tworzących żywy kosmion.3 Możemy zaryzykować tezę, że dystrybucjonizm to również gospodarczy wymiar chrześcijańskiej ekonomiki politycznej.4

Historia ideału

W szerszym kontekście, źródeł dystrybucjonizmu należy szukać u zarania wywierającego wpływ na Europę katolicyzmu społecznego. Francja w tym zakresie dała światu takie nazwiska, jak  Alban de Villeneuve-Bargemont (1784-1850), czy Armand de Melun (1807-1877) – orędownik działalności samopomocowej i ojciec mutualizmu, który na życzenie Napoleona Bonaparte pomógł przygotować dekret z 28 III 1852 o towarzystwach wzajemnej pomocy.5 Dystrybucjonistyczne w swej istocie tezy podnosił także francuski legitymista Ferdinand Bechard, postulując konieczność decentralizacji i autonomizacji gmin, jako najlepszą metodę walki z biedą.6 Były to tezy zupełnie spójne z Frédéric’a Le Playa (1806-1882) koncepcją ustroju mieszanego (regimen commixtum) łaczącego pierwiastek samorządnej demokracji, włascicieli na poziomie gmin, arystokracji w „zgromadzeniach notabli” oraz Monarchy, mądrością i majestatem harmonizującego zdecentralizowany ustrój. Le Play, podobnie jak Chesterton i Belloc dostrzegał w silnej rodzinie podstawową komórkę zdrowego, społecznego organizmu. Był gorącym zwolennikiem wzmocnienia rodowych gospodarstw, mocno zakorzenionych w swojej ziemi i tradycjach, a jego idee dały asumpt do prac nad chrześcijańskim korporacjonizmem.7 Z głosem Le Play’a współbrzmi głos Adama Doboszyńskiego, który pisał:8

„Ta ciągłość tradycji rodzinnej, której podstawowym warunkiem jest własność przekazywana sobie kolejno przez pokolenia, daje człowiekowi to poczucie godności osobistej i wrośnięcia w swój naród i w swą ziemię, które upodabnia chłopa do księcia, a którego brak czyni z miejskiego proletariusza ludzki atom zawieszony w próżni, poza ludzkością i jej historią.”

Z kolei Niemcem był wpływowy pionier SNK, bp Wilhelm Emmanuel von Ketteler (1811-1877), który w odpowiedzi na Manifest komunistyczny wystąpił tego samego roku z cyklem kazań, ukazując tomistyczną perspektywę rozwiązania problemów społecznych i postulując przywrócenie systemu cechowego.9 Z Niemiec wywodzili się też uczniowie  von Kettelera, twórca solidaryzmu Heinrich Pesh (1854-1926), Karl von Vogelsang (1818-1890), czy bł. Adolf Kolping (1813-1865), o którym Jan Paweł II powiedział: „Adolf Kolping modlił się pracą i pracował modlitwą, Jest to jego specjalna charyzma i przesłanie dla nas na dziś.”10

Do polskiego grona znamienitych adherentów SNK  należał August Cieszkowski (1814-1894) pragnący umożliwić robotnikom partycypację w zyskach przedsiębiorstw, Cieszkowski był również inicjatorem ochronek wiejskich, którą  to myśl wspaniale przejął i rozwinął bł. Edmund Bojanowski (1814-1871).11 Prężnie działający na terenach Galicji inżynier i przedsiębiorca naftowy – Stanisław Szczepanowski (1846-1900) warunkował możliwość rozwoju w sferze ekonomicznej analogicznym rozwojem moralnym. W naszym kraju etos odpowiedzialności za wspólnotę realizowali również tacy proponenci korporacjonizmu, solidaryzmu i dystrybucjonizmu, jak  Ludwik Górski (1894-1945), ks. Antoni Szymański (1881-1942), ks. prof. Aleksander Wóycicki (1878-1954), Leopold Caro (1864-1939), Adam Doboszyński (1904-1949), kardynał Stefan Wyszyński (1901-1981), czy sam bł. Jan Paweł II (1920-2005).

Historia idei

Źródeł krystalizacji społeczno-politycznych poglądów usystematyzowanych w postaci dystrybucjonizmu, poza kartami papieskich encyklik szukać należy w toczonej w latach 1907-1909 dyskusji, wywołanej głośnym tekstem Belloca pt. „Thoughts on Modern Thought”,12 opublikowanym na łamach redagowanej przez  A. R. Orage’a13 gazety New Age. Na stronach gazety Orage umożliwił również pierwsze spotkanie dwóch komplementarnych idei tj. dystrybucjonizmu oraz odpowiadającego za część finansową chrześcijańskiej ekonomiki politycznej  kredytu społecznego C. H. Douglas’a. Chesterton z postulatami Rerum Novarum mierzył się jednak jeszcze wcześniej, bo już od 1901 r., kiedy to pierwsze wzorce myśli dystrybucjonistycznej przemycał w felietonach liberalnej Daily News.14 Idea dystrybucjonizmu jest bowiem dużo starsza od samej nazwy i wskazuje kierunek, którego kresem jest uwzględniający społeczną hipotekę ideał własności prywatnej,15 znoszący leseferystyczną równość między prawem użycia własności (ius utendi), a prawem jej nadużywania (ius abutendi).16

Początki dystrybucjonizmu sięgają bowiem już Arystotelesa koncepcji sprawiedliwości rozdzielczej, natomiast za pierwsze dystrybucjonistyczne prawo może uchodzić dekret rzymskiego Senatu przyznający przechodzącemu w stan spoczynku legioniście ilość ziemi nie większą, niż będzie on w stanie uprawiać. W Anglii do grona prekursorów dystrybucjonizmu należy William Cobbet (1783-1835), który wg. Chestertona był „Kawalerzystą hrabstw, Trąbą drobnych właścicieli ziemskich i Młotem dziedziców.” Wymieńmy jeszcze John’a Ruskina (1819-1900) – twórcę Cechu św. Jerzego, William’a Morrisa (1834–1896) – założyciela “Arts and Crafts Movement”, czy prostych mieszkańców Halifax i Huddersfield. Dla nich wolność zaczynała się od chęci posiadania własnego domu, na który nie było funduszy – rozwiązaniem okazały się powołane do życia pierwsze stowarzyszenia budowlane.17

Dystrybucjonizm od chwili powstania doczekał się szeregu publikacji książkowych, oraz artykułów w prasie. Kolejno powstawały: What’s Wrong with the World (1910),  The Party System (1911), Servile State (1913), Economics for Helen (1924), The Outline of Sanity (1926), czy An Essay on the Restoration of Property (1936). Od marca 1925 r. na światło dzienne wychodził edytowany przez Chestertona periodyk  G.K’s Weekly, gdzie pisywali m.in. dominikanin Vincent McNabb, W.R. Titterton, Ronald A. Knox, J. B. Morton, Walter De la Mare, Patrick Cahill, czy Desmond Gleeson.  O jednym z autorów gazety Chesterton mówił:18 „Pomagał nam pisarz, który mógłby figurować w którejkolwiek z wielkich gazet jako specjalista ds. Polski, gdyby tylko wielkie gazety kiedykolwiek słyszały o Polsce.” Człowiekiem tym był urodzony w USA Gregory Macdonald, który ostatecznie podczas II wojny światowej został w BBC szefem działu wiadomości z Europy Środkowo-Wschodniej. Macdonald już w 1932 przewidział sojusz Niemców z ZSRR, a jego celne analizy na łamach G.K’s Weekly stanowiły temat dyskusji polityków i dziennikarzy konkurencyjnych gazet.19 W latach 1926-1940 działała Liga na rzecz zachowania wolności przez przywrócenie własności (League for the Preservation of Liberty by the Restoration of Property) następnie przemianowana na Ligę Dystrybucjonistów (Distributist League), w trzy miesiące od założenia posiadająca szerek oddziałów w Anglii, a później w Australii, Kanadzie i Południowej Afryce.  Liga nie była ciałem politycznym per se, stanowiła raczej klub dyskusyjny, choć np. członkowie oddziału z Birmingham założyli w listopadzie 1937 Partię Dystrybucjonistów, która do końca roku liczyła 1000 członków, lecz ostatecznie nie miała większych osiągnięć.20

Po śmierci Chestertona G.K’s Weekly zmieniło nazwę na The Weekly Review, pod którą wychodziło do 1948 r. Douglas Hyde odpowiadający za dział nowości wtenczas komunistycznej Daily News, został przydzielony do obserwacji The Weekly Review w celu odkrycia „tajnego związku faszystów”. Efekt przydziału był taki, że Hyde uznał dystrybucjonistyczne tezy za własne i nawrócił się na katolicyzm.21 W 1948 gazeta zmieniła się w miesięcznik zatytułowany na cześć Cobbet’a The Register, a gdy i ten upadł Aidan Mackey podjął się wydawania pisma The Defendant, później zwanego The Distributist, co czynił do 1957. W międzyczasie, pochodząca z Liverpoolu niewielka grupa subskrybentów The Distributist postanowiła wydawać bliźniaczy magazyn Platform, w styczniu 1960 przekształcony w redagowany przez Anthony’ego Cooney’a The Liverpool Newsletter.22 W 1974 pojawia się znakomity The Chesterton Review, który wychodzi do dziś, a jedno z wydań specjalnych zostało poświęcone Polsce.

Współcześnie dystrybucjonizm ponownie przechodzi renesans,  powstają setki publikacji (m.in. John Médaille, Thomas Storck, Race Mathews), stron internetowych, naukowych konferencji oraz praktycznych zastosowań dystrybucjonistycznej myśli. Benedykt XVI ogłasza encyklikę „Caritas in veritate” , a wyznacznikiem dla coraz większej rzeszy ludzi stają się takie terminy jak dobra relacyjne i wspólnota. Kolejnym z wyznaczników są spektakularne sukcesy dystrybucjonistycznych przedsięwzięć; np. hiszpańska Mondragón Cooperative Corporation, czy region Emilia-Romagna w płn. części Włoch, gdzie 40% PKB dostarczają spółdzielnie, a średnia pensja dwukrotnie przewyższa tę z pozostałej części kraju. Sukcesem był również program Ziemia dla rolnika (Land to the Tiller) w Tajwanie, który na wpół feudalne państwo zamienił w przeciągu jednego pokolenia w przemysłową potęgę, a wszystko bez obserwowanego w Chinach ogromnego rozwarstwienia społecznego.23 Kolejnymi przykładami są Fabricas sin Patrones w Argentynie, brazylijskie SEMCO, amerykańskie Springfield Remanufacturing i wiele, wiele  innych. W Angli  doradca premiera Camerona, „czerwony torys” Phillip Blond założył think-tank ResPublica, którego prace uwzględniane są w rządowych planach reform.

Ekonomia miłosierdzia

Belloc z Chestertonem byli przekonani, że kapitalizm nigdy nie osiągnie ekonomicznej równowagi, gdyż stan konkurencyjnej anarchii prowadzić musi do akumulacji bogactw przez najsilniejsze grupy interesu. Państwo zaczyna wówczas przypominać narzędzie ochrony kontraktów, gdzie negocjujące strony nie dysponują tą samą siłą. Pracodawca może bowiem odstąpić od umowy, ale pracobiorca nie dysponuje takim polem manewru i zmuszony jest ją zaakceptować, gdyż dla niego to głód jest realną alternatywą. Państwo przestaje pełnić rolę neutralnego arbitra, by stanąć po stronie najzamożniejszych obywateli zaczynających tak wpływać na regulacje prawne, by wznosić kolejne bariery wejścia konkurentów na rynek. Kapitalizm zatem nieuchronnie ewoluuje w kierunku socjalizmu. Podobnie widział to Mikołaj Bierdiajew:24

„Społeczeństwo burżuazyjne poczęło w swym łonie socjalizm, ono nas do niego doprowadziło. Socjalizm to kość z kości i krew z krwi kapitalizmu. (…) Socjalizm nie jest niczym innym jak tylko drugim obliczem indywidualizmu, rezultatem rozkładu indywidualistycznego, rozpadu powodowanego przez indywidualizm. Na drogach atomizacji społeczeństwa czycha socjalizm jak wewnętrzna konieczność dialektyczna: istnieje system zasad, które nie mogą doprowadzić gdzie indziej jak tylko do socjalizmu. Socjalizm i indywidualizm stoją w jednakowej sprzeczności z pojęciem organicznym świata.”

Przejście z kapitalizmu w socjalizm odbywa się po linii najmniejszego oporu i socjalizm w praktyce oznacza zaledwie zwiększone regulacje. Biurokraci produkują sterty przepisów przykrywając nimi świat wielkiego biznesu, którą to sytuację wielki biznes (w odróżnieniu od małych i średnich przedsiębiorstw) wita z otwartymi ramionami. Kapitalista staje się przez to odrobinę bardziej odpowiedzialny za dobrobyt swych pracowników, gdyż w rewanżu otrzymuje większe bezpieczeństwo posiadanej własności i ciągły strumień profitów. W efekcie nie otrzymujemy ani czystego kapitalizmu, ani czystego socjalizmu lecz będący karykaturą trzeciej drogi serwilizm. Pojawia się coraz większa zależność pracowników od rządu oraz od rozwiązań korporacyjnych, absolutyzacja ekonomii i antropologiczny redukcjonizm w jednym, nieludzka diarchia stabilność ręcząca niewolnictwem.

Jaki jest cel produkcji? Na to podstawowe pytanie większość aktorów działających na tzw. wolnym rynku bez zastanowienia udzieli odpowiedzi – celem produkcji jest maksymalizacja zysku, przy jednoczesnej minimalizacji kosztów. Dominuje tu liberalne przeświadczenie o koniecznym związku egoizmu z korzyścią społeczeństw. Nie istnieje jednak taki związek z dobrem wspólnym, gdyż rachunek ekonomiczny nie uwzględnia prawdziwych kosztów podukcji, znanych pod terminem negatywnych efektów zewnętrznych (negative externalities), za którym skryta jest kapitalistyczna apoteoza siły i cwaniactwa, degradacja środowiska i ludzkie cierpienie.  Bogactwo oferty nie implikuje możliwości skorzystania z niej. Jest to prawdą szczególnie w odniesieniu do globalizacji, której beneficjentami są głównie kraje o wysokim stopniu rozwoju strukturalnego, dyscyplinie fiskalnej i dostosowanych normach prawnych – jest to problem tzw. potential collateral benefits.25 Przykładem tej tezy jest Polska A.D. 2012, gdzie szerokiej dostępności dóbr materialnych toważyszy relatywnie wąskie grono konsumentów i strukturalna zapaść państwa. Pomimo tego, że globalizacja sama w sobie jest grą o sumie dodatniej mnożącą zagregowane bogactwo (nie dobro wspólne), to trwałym problemem są koszty: zniewolenie pracą, brak afirmacji dla osobowej wartości człowieka, względna bieda i zanik klasy średniej. Nie wystarczy bowiem, by kraje biedne rozwijały się szybciej od krajów bogatych, proces ten powinien mieć miejsce bez pogłębiania wewnętrznego rozwarstwienia w tych krajach i właśnie ten warunek prawie nigdy nie jest spełniony.

Ugruntowany w personalistycznej antropologii dystrybucjonizm wychodzi z założenia, że to człowiek jest celem, a zatem rozmiar i lokalizacja produkcji ma możliwie dokładnie odpowiadać rozmiarowi i lokalizacji konsumpcji.26 Obserwowany proces absolutyzacji ekonomii oderwanej od jakichkolwiek kulturowych systemów zapośredniczenia napotyka problemy z wyznaczaniem wartości pracy i dóbr, gdyż podstawą jakichkolwiek działań stała się odarta z moralnych odniesień opłacalność, funkcja utylitarnej kumulacji ludzkich preferencji. Sprawiedliwość i wolność rynków, w tym rynku pracy jest możliwa jedynie wtedy, gdy wynika ze zgody nie będącej owocem słabszej pozycji negocjacyjnej (presji), ani braku informacji jednej ze stron. Dlatego ideałem dystrybucjonistów jest samowystarczalne gospodarstwo domowe, a jeszcze lepiej rodowe, którego mieszkańcy nie są przymuszani do pracy za pensję. Ideałem jest spółdzielnia pozwalająca wszystkim pracownikom-właścicielom czerpać bezpośrednie korzyści z wypracowanych zysków. Ideałem jest powrót do normatywnych wzorów kulturowych w ekonomii, do koncepcji paidei i wychowania ku cnocie stanowiącej zwornik integrujący wspólnotowe relacje. Świat ekonomii jest światem, który ma służyć człowiekowi. Jest też światem podlegających moralnej ocenie działań, stąd i ekonomia polityczna nie może lekceważyć tego wymiaru, szczególnie gdy zapadają wiążące decyzje, określające faktyczny kształt powinności państwa wobec własnych obywateli.

Karol Wojtyła pisał:27

„Spełniając czyn, człowiek spełnia w nim siebie, staje się bowiem jako człowiek – jako osoba – dobrym lub złym. Spełnienie to dokonuje się na podstawie samostanowienia, czyli wolności. Wolność zawiera w sobie zależność od prawdy, co z całą wyrazistością uwydatnia się w sumieniu. Funkcja sumienia polega na określeniu prawdziwego dobra w czynie i na ukształtowaniu odpowiedniej do tego dobra powinności. Powinność jest doświadczalną postacią zależności od prawdy, której podlega wolność osoby.”

Dystrybucjonistyczny ideał to ekonomia rodzin, Adam Doboszyński na opisanie go używał terminu ekonomia miłosierdzia, który doskonale oddaje istotę rzeczy. Jest to też głos sumienia współczesnej ekonomii, wyraźne przypomnienie (gr. anamnezis), że prawdziwie wolny rynek jest racjonalną koniunkcją dobra i sprawiedliwości, gospodarczą przestrzenią wolnych ludzi.

Paweł Kaliniecki

  1. Inne nazwy to dystrybutyzm, bądź dystrybutywizm. Angielski termin distributism za Wacławem Borowym tłumaczymy jako dystrybucjonizm (Gilbert Keith Chesterton, 1929, s. 130-131), z tej formy korzystają też uczeni współcześni, zob. dr hab. Jacek Bartyzel, prof. UMK (hasło Konserwatyzm w serwisie Metapedia), dr hab. Rafał Łętocha (O dobro wspólne. Szkice z katolicyzmu społecznego” s.77.), dr hab. Robert T. Ptaszek, prof. KUL (hasło CHESTERTON, Gilbert Keith, Powszechna Encyklopedia Filozoficzna, tom II, s.111). Nazwy dystrybutyzm używa np. w swej książce pani Jaga Rydzewska zaznaczając, iż wybór terminu podyktowany był samą długością słowa, nie zaś jego nadrzędnością  wobec alternatywnych form przekładu („Chesterton. Dzieło i myśl”, s.363.)  
  2. Jest to konkretny system realizujący ugruntowaną w danej filozofii politykę przy pomocy specyficznych metod. Filozofię polityczną odróżnić należy od filozofii polityki będącej nazwą dla całej dyscypliny zajmującej się filozoficznym namysłem nad polityką. Polityka natomiast jest tu rozumiana klasycznie, jako roztropna realizacja dobra wspólnego, którym jest rozwój osobowy człowieka.  ”Wspólne dobro – dostępne dla każdego jako cel i racja istnienia społeczności – nie może być dobrem antagonistycznym, powodującym niesnaski, zazdrości i niepokoje społeczne. Jest możliwe tylko jedno takie dobro wspólne – jest nim rozwój ludzkiej osoby w tym, co jest istotne dla osoby: jej rozumu, woli i twórczości. Społeczeństwo istnieje po to, by pomóc ludziom być >>bardziej ludźmi<<, a więc rozwinąć i pogłębić poznanie intelektualne, umożliwić spełnianie dobra, wyzwolić zdolności twórcze. Są to dobra nieantagonistyczne, jeśli bowiem osoba będzie mądrzejsza i szlachetniejsza w spełnianiu dobra, bardziej twórcza – to nikt przez to nie jest poszkodowany, a zyskuje na tym cała społeczność.” Zob. Mieczysław A. Krąpiec, hasło POLITYKA, Powszechna Encyklopedia Filozofii, tom VIII, s. 340.  
  3. „Wg. Voegelina społeczeństwo to kosmion – spójny świat będący nie tylko dziełem przypadku, czy umowy, a człowiek to ktoś, kto uczestniczy w >>większej całości, przekraczającej jego jednostkowe istnienie.<< Tak rozumiana polityczna egzystencja stale doświadcza napięcia pomiędzy tym, co indywidualne i tym, co uniwersalne, tym, co immanentne i tym, co transcendetne. Napięcia tego nie da się zlikwidować, jak chciałyby tego gnostyczne ruchy. Można je jedynie opisać badając symbole, których używają poszczególne społeczeństwa dla wyrażenia tego doświadczenia.”  Piotr Kieżun, Konserwatyzm w cieniu apokalipsy. Voegelin, Taubes, Schmitt i „Teologia Polityczna”, ZNAK, styczeń 2011; zob. też  hasło Filozofia Polityki, Jacek Bartyzel, Encyklopedia Polityczna, tom I, POLWEN, 2007, s. 90.  
  4. Chrześcijański charakter nie oznacza rodowodu, ale cechę konstutywną samego jądra dystrybucjonizmu, którym jest trwała realizacja ekonomicznych wskazań Kościoła. Z kolei klasyczna ekonomika (ta oikonomiká) w hierarchii nauk podlega polityce rozumianej jako roztropna realizacja dobra wspólnego; w tym sensie ekonomia od zawsze była ekonomią polityczną tzn. realizowaną w ramach spawiedliwości danej polis sztuką gospodarowania a nie nauką per se. Polityka (za św. Tomaszem z Akwinu) jest sprawnoscią priorytetową, bo nie realizuje dobra jednej rodziny, lecz dobro rodziny rodzin: „Wiadomą jest bowiem rzeczą, że tak jak całość jest ważniejsza od części, i podobnie społeczność od jednostkowego domu, dom od poszczególnego człowieka, tak roztropność w dziedzinie politycznej jest pierwsza przed roztropnością ekonomiczną, w tym co do niej należy” Zob. Paweł Skrzydlewski, hasło EKONOMIKA, Powszechna Encyklopedia Filozofii, tom III, s. 80.  
  5. Zob. J. Bartyzel, UMIERAĆ, ALE POWOLI! O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000. Wydawnictwo ARCANA, 2006, s. 164.  
  6. Ibid.  
  7. Ibid., s. 165-167.  
  8. Zob. Adam Doboszyński, Gospodarka Narodowa, Wrocław, NORTOM, 2004, s. 63-64.  
  9. R. Łętocha, O dobro wspólne. Szkice z katolicyzmu społecznego. Libron, 2010, s. 110-115.  
  10. Ibid. s.107.  
  11. Ibid. s. 137.  
  12. Zob. The New Age, Weekly Review of Politics, Literature and Art, Nr. 691, New Series Vol. II Nr. 6, 7. grudnia 1907, s.108.  
  13. Alfred Richard Orage, początkowo zwolennik socjalizmu cechowego (guild socialism), jeden z pierwszych propagatorów dystrybucjonizmu. Po pierwszej wojnie światowej wielki wpływ na Orage’a wywarł Major Clifford Hugh Douglas z autorską propozycją kredytu społecznego (social credit). Orage całkowicie poświęcił się tej idei, działając na rzecz kredytu społecznego aż do śmierci w  1934 r. Zob. A. R. Orage, An Editor’s Progress, NEW AGE SUPPLEMENT NO. 3 – November 22, 1934.  
  14. Zob. Lyle W. Dorsett, G.K.’s weekly. A sampler, Loyola University Press, 1986, s.9.  
  15. Zob. Jan Paweł II, Centesimmus Annus, 30.  
  16. Zob. W. Borowy, op. cit., s.143.  
  17. Przykłady przytoczone za Anthony Cooney, I Fear No Peevish Master, The Romance of Distributism w:  Tobias J. Lanz, Beyond Capitalism & Socialism, A New Statement of an Old Ideal, IHS Press, 2008, s. 64.  
  18. Zob. G. K. Chesterton, GK’s: A Miscellany of the First 500 Issues of GK’s Weekly. Rich & Cowan, 1934, s. 12-13.  
  19. Zob.  G. K. Chesterton, L. W. Dorsett,  GK’s Weekly, a Sampler. Loyola Press, 1986, s.13.  
  20. Zob.   P. Barberis, J. McHugh, and M. Tyldesley, Encyclopedia of British and Irish political organizations: parties, groups and movements of the 20th century. Burns & Oates, 2000, s.83.  
  21. Zob. T. J. Lanz, op. cit., s. 62.  
  22. Ibid. s. 63.  
  23. Zob. J. C. Médaille, Toward a Truly Free Market: A Distributist Perspective on the Role of Government, Taxes, Health Care, Deficits, and More. ISI Books, 2010, s. 228-31.  
  24. Zob.   Mikołaj Bierdiajew, Nowe Średniowiecze, tłum. francuskie, Paryż, Librarie Plon,1930, s. 269 i 62, w: Adam Doboszyński, Gospodarka Narodowa, Wrocław, NORTOM, 2004, s. 5.  
  25. Zob. S. Zamagni, RECIPROCITY, CIVIL ECONOMY, COMMON GOOD, artykuł dostępny na stronach ordosocialis.de  
  26. Zob. A. Cunningham, “Vincent McNabb, O.P. Primary Things: Land, Work and Sign”, The Chesterton Review 22 (1–2), 1996, s. 76.  
  27. Zob. K. Wojtyła, „Osoba i Czyn oraz Inne Studia Antropologiczne” ,  Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Źródła i monografie 142, 2000, s. 199.  

Za: http://www.dystrybucjonizm.pl/wprowadzenie-do-dystrybucjonizmu/

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

1 thought on “Wprowadzenie do dystrybucjonizmu”

  1. Jakie spółdzielnie? One wcale nie zmieniają kapitalistycznego charakteru gospodarki i nie są żadną alternatywą dla systemu wielkoprzemysłowego, a jedynie jedną z wielu dziecinad w jego ramach. Do czego zmierzam? Spółdzielnie to komunistyczne sitwy które nie mają nic wspólnego z cechami rzemiosła które tworzyli mieszczanie, ani nawet z tymi gromadami rolniczymi które tworzyli kiedyś włościanie – kmiecie. Co prawda przynależność do cechu była dawniej obligatoryjna, bo czasy były cięższe i ludzie musieli współpracować, bo inaczej taka gmina w czasach feudalnych padłaby na ryj. Pomimo tego cech miał zasięg jedynie lokalny, w obrębie konkretnego majątku, i każdy członek tegoż cechu posiadał własne narzędzia i swój własny warsztat, który reprezentował wobec lokalnego samorządu branżowego. Żaden krawiec nie „spółdzielił” tam nożyczek i igieł i nie mieszkał we wspólnej fabryce z innymi krawcami. Nie musiał partycypować we wspólnym posiadaniu usztych gaci. Tak samo jak żaden kmieć nie należał do wspólnego kołchozu z innymi kmieciami, bo każdy siedział na swoim własnym łanie i orał go swoim pługiem. Każdy kto choć trochę interesował się historią spółdzielni i ich działaniem doskonale wie, że kończą się one jak każdy system komunistyczny. Im bardziej taka spółdzielnia się rozrasta, tym więcej przepisów i prezesów w niej potrzeba, jak nie gminnych, to powiatowych, wojewódzkich i centralnych – krajowych. Później na czele tych wszystkich regionalnych prezesów oczywiście staje rząd, a spółdzielnie w ostateczności wchłania państwo. Poza tym spółdzielnia sama w sobie jest już na tyle duża, że aż zaczyna stapiać się z administracją rządu. Tym samym spółdzielnia taka pomimo hasłek o samorządności staje monopolistycznym konglomeratem, które zwalcza wszelkiego rodzaju małe i średnie przedsiębiorstwa w tej samej branży, a także ich samorządność na którą ten jeszcze raczkujacy moloch wcześniej sam się powoływał. Dobrym przykładem jest mleczarnia w moim mieście. Niby spółdzielnia, ale jednak państwowa, zatrudniani tam są tylko koledzy i rodzina prezesów, a osobni i mali producenci masła, mleka itp. niedopuszczeni do rynku, chociaż to też ich gmina i region, też tu mieszkają, znają się na fachu od wielu lat i płacą podatki. Gdyby w większym przedsiębiorstwie jeden pracownik był właścicielem maszyny A, drugi maszyny B i następnie podjęli współpracę. To jeszcze bym zrozumiał, ale ta cała spółdzielczość to komuna, nie oszukujmy się, bo taki system nie jest w ogóle tradycyjny i nikt go nie widział przed 1789.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *