Wspólna Porażka Rolna

„Jest dobrze, ale nie beznadziejnie”- wydają się przekonywać polskich rolników polscy negocjatorzy po powrocie ze szczytu w Brukseli. Wynik ustaleń budżetowych zasługuje jednak na rzetelną i spokojną ocenę, bez uciekania się do „kreatywnej księgowości” i zaciemniania obrazu porównywaniem danych faktycznie w żaden sposób do siebie nie przystających. Do porażki pośrednio przyznają się zresztą sami politycy rządzącej koalicji. Gdyby bowiem w Brukseli faktycznie premier i minister rolnictwa odnieśli sukces – wówczas nie trzeba by było zapewniać, że przyjęte ustalenia zostaną poprawione w toku prac Parlamentu Europejskiego. Gdyby było tak dobrze, jak zapewnia koalicja – poprawki nie byłyby przecież potrzebne…

Wciąż należy podkreślać oczywistości. Już wiele miesięcy temu obóz rządzący w Polsce postawił krzyżyk na kwestii wyrównania dopłat bezpośrednich, uznając walkę za beznadziejną i nie próbując nawet organizować lobby państw pokrzywdzonych w wyniku dotychczasowego (i nadal kontynuowanego!) sposobu podziału środków w ramach Wspólnej Polityki Rolnej! Wiele razy spotykaliśmy się ze skutkami tej dwoistości – mówienia w kraju, że „tak, zrobimy wszystko!” i odpuszczania wszystkiego w Brukseli. Podczas spotkań w komitetach COPA-COGECA przedstawiciele DG AGRI powtarzali: „wasz rząd co do zasady zgodził się na taką filozofię WPR po 2014! Czego wy jeszcze chcecie?!”. Otóż polscy rolnicy chcieli i chcą po prostu sprawiedliwości i równego traktowania.

Zamiast dbania o poziom dochodów i konkurencyjność polskich rolników – rząd wolał skupić się na batalii o pokrzywdzenie ich poprzez zmianą proporcji i zwiększenie wydatków z II Filara WPR, służącego raczej administracji i podmiotom z nią związanym, a nie bezpośrednio rolnictwu. W tym zakresie władzom RP również się nie udało – i tylko ta jedna porażka może budzić pewne zadowolenie na polskiej wsi. Pilnować jedynie należy, by rządu po raz kolejny nie korciło do skorzystania z możliwości przesunięcia 15 proc. z I do II Filara, co byłoby szkodliwe dla polskiej produkcji rolnej. Przeciwnie, ewentualny niedobór środków na tzw. rozwój obszarów wiejskich – powinien zostać uzupełniony bezpośrednio z budżetu krajowego po uzyskaniu niezbędnych oszczędności i redukcji kosztów stałych (zwłaszcza biurokratyczno-administracyjnych) oraz zwiększenia dochodów budżetowych przez uszczelnienie systemu podatkowego.

Że co, że ten rząd (ani zresztą także żadna inna ekipa wyłoniona przez establishment III RP) nie jest do tego zdolny? Więc tym bardziej nie ma co się zachwycać „sukcesem Tuska w Brukseli”. Jeśli się nie umie rządzić w kraju – to i w dyplomacji przeważnie dostaje się baty. Mamy bowiem do czynienia z zabawnym zapętleniem: czy ktoś może uznaje, że wprawdzie w Unii, nie wyszło, ale tak dobrze władzy idzie wewnątrz, że to nadrobią? Ano nie. To czemu nawet część opozycji chwali bezmyślnie premiera? A może odwrotnie – w Polsce się wali, ale taki deszcz spadnie z Brukseli, że uda się to jakoś załatać? Ano nie. To czemu cieszą się zwolennicy rządu? Rzeczpospolita jest źle rządzona i prowadzi błędną politykę zagraniczną, a ostatnie negocjacje tylko ten oczywisty fakt potwierdzają. Oba te czynniki do kupy – będą zaś miały fatalne skutki ekonomiczne.

Tyle jednak dygresji – inne informacje z Brukseli już w ogóle nie są optymistyczne. Żadna wirtualna matematyka nie pomoże rządowi Donalda Tuska ukryć faktu, że polskie rolnictwo dostanie w nowej perspektywie finansowania nie tylko mniej pieniędzy, niż potrzebuje, ale nawet relatywnie mniej niż w kończącym się okresie. Nie można bowiem porównywać dopłat cząstkowych, od których odchodziliśmy przez całe 9-lecie, ze 100-procentowymi otrzymywanymi po roku 2014. Jakby nie liczyć – Polska otrzymywać będzie w latach 2014-20 o 275 mln euro rocznie mniej, niż uzyskuje w roku 2013. Dalej – „uzyskaliśmy” mniej o 4,5 mld euro, niż proponowano nam w listopadzie 2012 r. Takie są twarde fakty, a nie propaganda sukcesu! O jakim sukcesie więc mowa, jeśli reasumując:

  • wciąż będziemy dostawać mniej niż rolnicy w krajach „starej Unii”,

  • dostaniemy relatywnie mniej, niż dostajemy teraz,

  • dostaniemy mniej, niż nam pierwotnie oferowano?

Nie koniec jednak na tym. Rząd RP zmarnował okres swego honorowego przewodnictwa w strukturach europejskich, który był jedyną okazją, by przeorientować całą filozofię działania Unii Europejskiej w stosunku do rolnictwa. Efektem są fatalne decyzje w odniesieniu do całej Wspólnej Polityki Rolnej. Jak zgodnie uznały organizacje zrzeszone w COPA-COGECA – proponowane cięcia w wydatkach na WPR o 15 proc. grożą w całej UE 40 milionom miejsc pracy w sektorze rolno-spożywczym, nie licząc branż powiązanych, zwłaszcza na obszarach wiejskich. Tymczasem eksperci zakładają 70-procentowy wzrost zapotrzebowania na żywność do roku 2050. A więc tak daleko posunięty cios w WPR po prostu zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu państw UE, służąc jedynie pogarszaniu bilansu handlowego Unii.

Komisja Europejska w dalszym ciągu stoi na z gruntu błędnym stanowisku, że celem rolnictwa jest… wstrzymywanie się od produkcji rolnej, a nie jej prowadzenie, o czym świadczy utrzymywanie zaleceń dotyczących „zazieleniania”, czyli działania nie mającego bynajmniej udowodnionych i pozytywnych skutków środowiskowych, a jedynie utrudniającego funkcjonowanie rolników i zmniejszającego opłacalność ich działalności.

Rolnikom utrudnia się prace, tworzy się system stanowiący potencjalne zagrożenie dla gospodarki żywnościowej, a jednocześnie tworzy się wrażenie, że Wspólna Polityka Rolna jest nie tylko nieomal zagrożeniem dla spoistości Unii, ale jeszcze wyjątkowym kosztem. A przecież nawet obecnie WPR kosztuje raptem 0,43 proc. PKB i mniej niż 1 proc. wydatków publicznych wszystkich państw członkowskich UE, a wytwarza około 4 proc. PKB UE (i to bez sektorów powiązanych)! Z pewnością ma więc wyższą rentowność, niż brukselska biurokracja i uległe jej rządy krajowe…

Podkreślmy raz jeszcze – o ile środki na politykę spójności i szereg innych wydatków UE ma charakter potencjalny, o tyle WPR jest pewnym konkretem, realnie wpływającym na kształt ekonomiki tak unijnej, jak zwłaszcza polskiej. W wyniku negocjacji brukselskich Tuska (ale i wcześniejszych zaniedbań, nie tylko tej koalicji) – właśnie Polska otrzymała na tym polu poważny cios (z pewnością poważniejszy niż niektóre kraje „starej Unii”). Nienaruszalne pozostały za to prawne struktury wspólnego państwa unijnego, co wiązać się będzie zapewne ze stałym wzrostem kosztów jego funkcjonowania. Co gorsza, UE staje się coraz bardziej „wspólnotą bankierów”, a coraz mniej porozumieniem mającym u swego zarania służyć interesom zwykłych obywateli: rolników, handlowców, wytwórców. Tendencja ta podważa elementarny sens trwania tego tworu w obecnym kształcie.

Obecny rząd RP nie tylko więc zgodził się na ustalenia niekorzystne dla rolnictwa polskiego, ale także autoryzuje błędne stanowisko struktur europejskich wobec całej tej gałęzi gospodarki w UE, co będzie skutkowało długofalowymi skutkami dla całej ekonomii i struktury społecznej Unii. Cóż, w ten nacechowany czarnym humorem sposób ekipa Tuska dała więc przykład wyjątkowego wręcz solidaryzmu europejskiego połączonego z typową dla siebie nieudolnością i szkodliwością.

Konrad Rękas

Referat wygłoszony na posiedzeniu prezydium Rady Krajowej Związku Zawodowego Rolników OJCZYZNA, przyjęty jako podstawa stanowiska ZZR OJCZYZNA w sprawie wpływu unijnych negocjacji budżetowych na sytuację polskiego rolnictwa

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Wspólna Porażka Rolna”

  1. @Konrad Rękas: „…UE staje się coraz bardziej „wspólnotą bankierów”, a coraz mniej porozumieniem mającym u swego zarania służyć interesom zwykłych obywateli: rolników, handlowców, wytwórców. Tendencja ta podważa elementarny sens trwania tego tworu w obecnym kształcie. …” – bardzo celna uwaga. „…błędne stanowisko struktur europejskich…” – biorąc pod uwagę poprzedni cytat – niekoniecznie jest to błędne stanowisko. Mozliwe, że zanik produkcji rolnej w Europie jest korzystny dla europejskich banków, bo będą one kredytować import żywnosci do Europy i mozliwe, że skalkulowały to sobie jako bardziej dochodowe przedsiewziecie, niż np. kredytowanie produkcji rolnej w Europie.

  2. Jeśli Unia się nie rozpadnie zanim reszta Europejczyków do reszty zapomni jak się hoduje bydło i uprawia rolę, to czekają nas zaiste bardzo ciężkie czasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *