„Wyklęci”

Wtórował mu wówczas inny aparatczyk Tadeusz Iwiński, nazywając NSZ formacją „faszyzującą”, „ksenofobiczną” i „antysemicką”.

Były to głosy wyjątkowo obłudne, gdyż to przecież matka partia Leszka Millera i Tadeusza Iwińskiego, zwana Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, w temacie ksenofobii, totalitarnych metod rządzenia, a także uprawiania praktycznego antysemityzmu była tak skuteczna, że spokojnie mogłaby zadziwić powinowatą ideowo NSDAP. Kiedy będący w pełni władz umysłowych Miller wstępował do PZPR, a był to rok 1969, doskonale wiedział w jakie towarzystwo antysemickich oprychów się pakuje. Widać wtedy mu to nie przeszkadzało. Ot, lewicowa dialektyka.

Mniejsza o Millera. Pies go drapał. Z każdym rokiem Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” zyskuje na znaczeniu. Na jego bazie zrodził się cały ruch społeczny, w który angażują się tysiące młodych ludzi, powstają grupy rekonstrukcyjne, a w różnego rodzaju uroczystościach uczestniczą władze państwowe i samorządowe. Przywracana jest pamięć o tych, którzy w beznadziejnej sytuacji, sprzedani przez Zachód nie wyszli z lasów i trwali w nich, dopóki nie dosięgnęła ich kula władzy ludowej.

Nie byli aniołami. Byli różni. Nie nosili broni dla ozdoby. Czynili z niej użytek tak często, jak się dało. Nie zawsze, o czym trzeba pamiętać, szczęśliwie. Ale byli w matni. Obok zaczynało toczyć się zwykłe życie, a oni trwali w świecie, który pod naporem sowieckiej zarazy przestawał istnieć. Powstawało „nowe”, na które się nie godzili. Dlatego całym sercem, słusznie zresztą, nienawidzili UB, KBW i MO, będące siedliskiem najgorszych szumowin i mętów moralnych, które w normalnym państwie funkcjonowałby na jego marginesie lub w więzieniu.

Skrajnie przemęczeni, coraz częściej nierozumiani przez tych, za których walczyli, targani marzeniami o normalnym domu, żonie, dzieciach, musieli przeżywać także katusze psychiczne. Zaszczuwani przez komunistyczną propagandę, wyłapywani sukcesywnie przez bezpiekę, maltretowani w śledztwach, mordowani strzałami w tył głowy, a następnie bezimiennie grzebani w zbiorowych mogiłach, są ciągłym wyrzutem sumienia i krzykiem do nas o PAMIĘĆ. Chcą żebyśmy powiedzieli następnym pokoleniom: Tak, Polska jest z was dumna!

Powtórzę, nie byli aniołami. Z dzisiejszej perspektywy pewnie i oni w wielu sytuacjach postąpiliby inaczej. Ale byli żołnierzami Wyklętymi. Byli jak osaczone wilki. Strzegli swojego terytorium i każdego obcego, który się na nim znalazł, zagryzali. Trzeba o nich dyskutować i rozmawiać. Bez niedomówień. O blaskach i cieniach tamtych dni. Dla mnie, per saldo, są bohaterami. Nie wyobrażam sobie, by mogło ich w naszej historii nie być. Choć zostali wyklęci, to dzisiaj wszyscy wracają. Żołnierze NSZ, AK, WiN, NZW. A państwo polskie oddaje im cześć.

Maciej Eckardt
www.eckardt.pl
aw
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “„Wyklęci””

  1. Malo kto wie/pamieta/chce mowić o stosunku tzw. „zwykłych ludzi” to tzw. „żołnierzy wykletych”. Otóz ci ostatni, ścigani przez UB/KBW, przymierajacy głodem, często dokonywali pospolitych rabunków, zwłaszcza w terenach wiejskich. Wielu żołnierzy NZS/WiN zgineło więc od kul tzw. „tutejszych”, zirytowanych tym procederem. Nie byli to żadni „utrwalacze władzy ludowej”, ot, zwykli rolnicy – kombatanci I i II w.ś. i wojny bolszewickiej, stateczni ojcowie rodzin …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *