Wywiad z Ronaldem Laseckim na temat Ukrainy dla Agencji Noworosja

1. Jak Pan ocenia obecne wydarzenia na Ukrainie? Jakie jest znaczenie obecnego konfliktu geopolitycznego?

Konflikt we wschodniej części Ukrainy ewoluuje w kierunku niewypowiedzianej wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Separatyści zawdzięczają swoją pozycję potencjałowi budowanemu przez dopływ wyposażenia i siły żywej z Rosji. Letnia ofensywa ukraińska, która odciąć miała tereny zajmowane przez separatystów od granicy rosyjskiej i wyizolować od siebie nawzajem poszczególne bronione przez nich miejscowości przez przecięcie szlaków komunikacyjnych między nimi, zakończyła się klęską.

Ukraiński klin pomiędzy Czerwonopartyzańskiem a Dmitrowką został zlikwidowany, ukraińska ofensywa na drogę pomiędzy Serditoje, Szachtarskiem i Torezem załamała się, Ukraińcom nie udało się zdobyć Gorłowki ani wbić klina pomiędzy Donieck i Ługańsk na południe od Dobalcewa.

Siły separatystów zmuszone zostały do wycofania się ze Słowiańska, Kramatorska i Konstantynowki ale nie uszczupliło to w żaden sposób ich potencjału bojowego. Został on wręcz wzmocniony kolejnymi dostawami z Rosji.

Ukraińcy w toku letniej ofensywy zdobyli zatem po prostu terytorium, nie uszczuplili jednak potencjału przeciwnika ani nie przecięli jego szlaków komunikacyjnych, tak więc nie osiągnęli głównego taktycznego celu swoich działań.

Separatyści umocnili się w głównych miastach kontrolowanego przez siebie terytorium a próbując ich stamtąd wyprzeć, Ukraińcy nie uniknęliby wyrządzenia dużych zniszczeń w infrastrukturze cywilnej miast i spowodowania katastrofy humanitarnej wśród ich mieszkańców. Efekty dotychczasowego ukraińskiego bombardowania miast zajmowanych przez separatystów sugerują takie właśnie jego efekty.

Koszty polityczne tego rodzaju działań mogłyby prawdopodobnie okazać się zbyt wysokie dla władz ukraińskich. Pamiętajmy o zbliżających się wyborach do Rady Najwyższej i nadziejach Petro Poroszenki na zwycięstwo jego partii Sprawiedliwość. Liczył on zapewne na decydujące strategiczne zwycięstwo w lipcu i sierpniu, co mógłby następnie wykorzystać w kampanii wyborczej. Rozstrzygnięcia tego jednak Ukraińcy nie osiągnęli.

Pamiętajmy też, że w ofensywie w Zagłębiu Donieckim, wliczając w to jednostki luzowane i luzujące, zaangażowana jest niemal połowa wojskowego potencjału Ukrainy. Zaopatrzenie tych sił w paliwo, sprzęt, utrzymanie ich stanu liczebnego oraz dyscypliny wewnętrznej są w dłuższej perspektywie wątpliwe, w świetle słabości struktur państwa ukraińskiego i jego ekonomiki. W przypadku przedłużania się konfliktu w Zagłębiu Donieckim, ukraińskiej armii grozi rozkład a jej zdolności bojowe i mobilność będą stale spadać. Sukcesy obecnej ofensywy separatystów wynikają prawdopodobnie właśnie z wyczerpania potencjału sił ukraińskich i stałego wzmacniania potencjału powstańców.

Dla Rosji obecny konflikt wydaje się być jeszcze jedną z „wojen przez pośrednika”. Znamy liczne ich przykłady z okresu Ziemnej Wojny, żeby wspomnieć choćby wojny w Korei, w Wietnamie, w Rogu Afryki, południowoafrykańską wojnę graniczną czy wojny izraelsko-arabskie. Strategię osiągania swoich celów politycznych za pośrednictwem wspieranych przez siebie sił trzecich Rosja realizowała też w latach 90-tych, na przykład w Naddniestrzu, w byłej Jugosławii, w latach 1990-94 także w Czeczenii.

Wydaje się, że ta strategia w przypadku Ukrainy wyczerpała swoje możliwości. Stawianie przez Rosję na separatyzm ludności rosyjskojęzycznej i mniejszość rosyjską doprowadziło do represji przeciwko tej ludności ze strony władz Ukrainy. Ludność ta zaczęła być przez elity ukraińskie traktowana jako piąta kolumna mająca rozsadzić państwo ukraińskie. Sama ludność rosyjskojęzyczna nie była w stanie zaś zneutralizować politycznie elit ukraińskich. Dlatego właśnie Rosja straciła w obecnym konflikcie Kijów i całą centralną oraz zachodnią Ukrainę.

W warunkach obecnego konfliktu, maksimum tego co Rosja może osiągnąć, to uzyskanie dla Zagłębia Donieckiego statusu przypominającego Naddniestrze. Takie też wydają się cele popieranych przez Rosję klanów oligarchicznych. Rozwiązanie takie rysuje się jednak jako niewystarczające w świetle koncepcji eurazjatyckiej, dla jej zrealizowania potrzebna jest bowiem cała Ukraina.

Moim zdaniem, polityka rosyjska wobec Ukrainy była błędna. Rosja oparła się o tożsamość posowiecką rosyjskojęzycznych mieszkańców południowej i wschodniej Ukrainy, nie proponując niczego elitom Ukrainy zachodniej (Lwów) i centralnej (Kijów).

Liczba zwolenników tożsamości posoweckiej na Ukrainie stale się jednak kurczy, o czym świadczą kolejne wybory prezydenckie i parlamentarne. Elity ukraińskie zwróciły się natomiast w stronę koncepcji étatnation w której nie ma miejsca dla tożsamości etnosów innych niż ukraiński. Koncepcja Ukrainy jako państwa narodowego realizującego francuski model nacjonalizmu trafiła do konstytucji Ukrainy z 1996 r.

Rosja ani rosyjskojęzyczna społeczność Ukrainy nie zaproponowała odmiennego niż étatnation modelu państwowości ukraińskiej. Nie zaproponowano modelu, w którym mogliby się też odnaleźć zwolennicy ukraińskiego nacjonalizmu. W zamian forsowano projekty federalizacji, w Kijowie i Lwowie odbierane jako krok w kierunku rozbicia Ukrainy.

Rosja powinna, za pośrednictwem przychylnych sobie kręgów ukraińskich, zaproponować Ukrainie model państwa zregionalizowanego, zbudowanego w oparciu o regiony historyczne. Pamiętajmy, że za takim właśnie modelem opowiadali się twórcy ukraińskiej tożsamości narodowej: Mychajło Drachomanow i Mychajło Hruszewskij, a współcześnie Wiaczesław Czornowił.

Galicyjskie elity zachodniej Ukrainy po 1991 roku czuły się marginalizowane przez kijowskie elity Ukrainy naddnieprzańskiej. Powtarzały się postulaty autonomii czy nawet secesji obwodów lwowskiego, iwano-frankowskiego i tarnopolskiego. Te regionalistyczne tendencje i rozczarowanie elit galicyjskich ekonomiczną i polityczną marginalizacją ich regionu w niepodległej Ukrainie należało wykorzystać dla pozyskania ich dla projektu Ukrainy innego niż modernistyczna koncepcja état-nation.

Drugi element, na którym powinna się oprzeć Rosja, to tradycja Rusi Kijowskiej. Polityczna tradycja Rusi Kijowskiej to tradycja rządów autokratycznych. Współcześnie nawiązują do niej autokratyczne reżymy białoruski i rosyjski. Ukraińska tożsamość narodowa zbudowana została natomiast na anarchicznej tradycji kozactwa. Charakterystyczny dla wschodniej słowiańszczyzny model politycznej autokracji kłóci się z typowym dla kozactwa modelem politycznej anarchii. Chcąc odnaleźć wspólny język z elitami ukraińskimi, Rosja powinna popierać wśród nich budowanie tożsamości narodowej Ukrainy na nawiązaniach do autokracji Rusi Kijowskiej z jej 1000-letnią chrześcijańską kulturą, polemizować zaś z nawiązaniami do anarchistycznych, buntarskich i kosmopolitycznych tradycji stepowej kozaczyzny z Zaporoża.,

    2. Jak ważny jest konflikt w Nowej Rosji dla Europy? Czy istnieje jednolite stanowisko państw europejskich wobec konfliktu?

Europie potrzebne jest silne i wewnętrznie zintegrowane imperium eurazjatyckie na jego wschodniej flance. Chcielibyśmy widzieć Eurazję jako przestrzeń tradycji, kultury i twórczości. Jako przestrzeń społecznej sprawiedliwości i solidarności. Jako przestrzeń harmonijnie uporządkowaną. Jako symfonię zamieszkujących ją etnosów i wspólnot.

Sąsiedztwo tak zbudowanej Eurazji wpłynęłoby uzdrawiająco na Europę, która dziś jest ruiną swojej własnej kultury. Czerpiąc przykład i mając oparcie w Eurazji, Europa mogłaby odrodzić się jako imperium. Już dziś, przy pełnej niekonsekwencji i błędów polityce rosyjskiej, dała ona wsparcie siłom dążącym do odbudowy „europejskiej Europy”.

Mam tu na myśli Węgry rządzone przez Viktora Orbana i Słowację rządzoną przez patriotyczne siły narodowo-lewicowe. Obydwa te państwa równocześnie sprzeciwiają się sankcjom wobec Rosji i opowiadają się za przedefiniowaniem Unii Europejskiej przez odejście od liberalizmu. Jak widać, ponad XX-wiecznym podziałem na prawicę i lewicę (tak samo dziś zdezaktualizowanym jak XIX-wieczny podział na rewolucję i kontrrewolucję) rysuje się podstawowy dla polityki XXI wieku podział na liberalizm i tożsamościowość.

W interesie Europy leży zatem silna i oparta na mocnych fundamentach Eurazja. Niestety, większość krajów dzisiejszej Europy rządzona jest przez liberalne oligarchie. Zachodnia liberalna oligarchia, za pośrednictwem różnych stworzonych przez siebie programów pomocowych Unii Europejskiej, stara się dokonać kooptacji elit ukraińskich do zachodniego świata liberalnego.

Państwa zachodnie (USA i UE) finansują i inspirują na Ukrainie różne instytucje i ruchy obywatelskie, przedsięwzięcia mające zapoznawać elity ukraińskie z liberalną myślą zachodnią i je do niej przekonywać, programy wymiany studentów, dokonują geoideologicznej inwazji na ukraińską ideosferę przy pomocy popkultury, pornografii, „praw człowieka” etc.

W ramach tych wszystkich programów i agendy ideologicznej tworzy się wśród ukraińskich elit negatywny obraz Rosji. W zachodniej propagandzie kierowanej do ukraińskich elit Rosja jest państwem barbarzyńskim, dążącym do rozbicia państwowości ukraińskiej i wynarodowienia Ukraińców. Celem Rosji ma być ekonomiczna eksploatacja Ukrainy i rusyfikacja jej mieszkańców.

Jak już wspomniałem, Rosja nie stworzyła przekonującej dla Ukraińców narracji przeciwnej kłamstwom zachodniej propagandy. Błędy polityki rosyjskiej wobec Ukrainy stanowią wręcz idealny obiekt dla tego typu manipulacji. Rewanżystowskie i rewizjonistyczne wypowiedzi wobec Ukrainy są pracą wykonywaną przez część elity rosyjskiej na rzecz Zachodu, przeciwko zaś projektowi eurazjatyckiemu.

Jeśli więc miałbym jako Europejczyk radzić coś Rosjanom, to radziłbym powrót do konsekwentnej realizacji projektu eurazjatyckiego. Projektu, który ma charakter ponadnarodowy, zatem na swoim obecnym etapie musi być realizowany jako wielostronny i międzyrządowy, z poszanowaniem wszystkich jego tak potencjalnych jak i już aktywnych uczestników.

Europa potrzebuje Eurazji, Eurazja potrzebuje zaś Ukrainy, tak więc i ukraińskich elit. Jeśli Ukraina ma być mocnym filarem przyszłej Unii Eurazjatyckiej, nie może być państwem oligarchicznym, rządzonym przez postsowiecką biurokrację przemysłową i administracyjną, stanowiącym obrazę dla tożsamości zamieszkujących na jej terenie Ukraińców.

Nie istnieje dziś jednolite stanowisko państw europejskich wobec konfliktu w Zagłębiu Donieckim, gdyż w Europie są obecne patriotyczne siły zainteresowane w odrzuceniu liberalnego konsensu i zbudowaniu „europejskiej Europy”, która mogłaby się oprzeć o przyjacielskie stosunki z Rosją. Siły te zaburzają liberalną jednomyślność i próbują orientować niektóre państwa europejskie w kierunku przeciwdziałania atlantyckiej reorientacji Ukrainy.

Jednolite stanowisko europejskich sił patriotycznych powinno jednak zostać wyartykułowane: po niszczących doświadczeniach rewolucji 1789 r. i jej jakobińskiego dziedzictwa, europejscy patrioci powinni opowiedzieć się stanowczo przeciwko realizacji na Ukrainie nowoczesnego modelu étatnation. Zamiast modelu nowoczesnego państwa narodowego i liberalnego, Ukraina powinna realizować tradycyjny model państwa zregionalizowanego i autokratycznego.

Powstańcy Zagłębia Donieckiego są współczesnymi odpowiednikami powstańców wandejskich. Tak jak oni, walczą o swoją tożsamość, przeciwko nowoczesności i nacjonalizmowi. Tak samo jak powstańcom z Wandei, odmawia im się prawa do własnego sposobu życia i chce przymusowo asymilować w zuniformizowanym państwie narodowym.

Dziś jednak żyjemy nie u progu nowoczesności, jak w 1793 r. ale u jej schyłku. Po doświadczeniach planowej eksterminacji Tasmańczyków i Indian, po ludobójczym bombardowaniu Drezna i Hiroszimy, po dokonywanych w imię nowoczesności, liberalizmu i nacjonalizmu prześladowaniach katolików w Meksyku i w Hiszpanii, zachodni projekt nowoczesności i humanizmu skompromitował się. Nowoczesność i jej trzy wielkie teorie polityczne (liberalizm, marksizm, nacjonalizm) pchnęły Europę do samobójstwa w latach 1914-1945. Po tym tragicznym doświadczeniu nie da się już moralnie usprawiedliwić bycia humanistą, liberałem czy nacjonalistą.

Europa zrozumiawszy fałsz nowoczesności, powinna przewartościować własny paradygmat polityczny w duchu ponowoczesnym. Jak wspomniałem wcześniej, XXI wiek będzie wiekiem opozycji pomiędzy siłami liberalnymi a siłami tożsamościowymi. W tym konflikcie powstańcy Zagłębia Donieckiego walczą o swoją tożsamość, a przeciwko globalnemu liberalizmowi. Dlatego należy im się nasze poparcie.

3. Jakie interesy ma Europa w odniesieniu do Ukrainy? Jaka geopolityczna rekonfiguracja przestrzeni byłaby najbardziej akceptowalna dla Europy?

Misją dziejową Europy jest obalenie globalnej hegemonii USA i liberalizmu. Nowoczesność zaczęła się i skończyła w Europie. W między czasie z Europy trucizna nowoczesności rozlała się na cały świat i to Europa musi dziś świat od nowoczesności i od liberalizmu uwolnić. Ze względu na swojego faustycznego ducha, swoje tradycje historyczne i kulturowe oraz swoje zasoby materialne, tylko Europa może pokonać Stany Zjednoczone i wypalić na świecie liberalną gangrenę. Nie wyręczą nas w tym ani Indie, ani Chiny, ani Indonezja, ani świat arabski.

Europa nie kończy się jednak na Bugu. Najwybitniejsi XX-wieczni patrioci europejscy jak Francis Parker Yockey (urodził się co prawda w USA ale z ducha był Europejczykiem) czy Jean Thiriart rozumieli, że Europa może odkupić swoje historyczne winy i zniszczyć liberalny amerykański globalizm tylko dokonując pełnego zjednoczenia – od Atlantyku po Ocean Spokojny. Rozumiał to także wywodzący się z Polski papież Jan Paweł II, który pisał o tym że „Europa musi oddychać dwoma płucami – wschodnim i zachodnim”.

Kwestię ukraińską należy zatem rozpatrywać w kontekście budowy Wielkiej Europy, która powinna być konfederacją imperiów europejskiego i eurazjatyckiego. Ważne jest, by kategorię imperium pojmować w nienowoczesnym jej znaczeniu. Imperium nie miało linearnych granic i nie było politycznie zuniformizowane, tylko miało strefy pograniczne, często zachowujące wynikającą z ich regionalnych uwarunkowań specyfikę i autonomię.

Taką właśnie strefą pograniczną Eurazji powinna być też Ukraina. Jej zachodnie granice nie powinny być barierą oddzielającą Eurazję od Europy ale miejscem gdzie spotykałyby się i nakładały na siebie oddziaływania ośrodków siły zachodnio- i wschodnioeuropejskiego. Taki scenariusz byłby najkorzystniejszy dla Europy, bowiem Ukraina stałaby się w jego ramach klamrą spinającą dwie części Kontynentu.

Otwarty charakter Ukrainy jest również ważny dla Polski. Polska tożsamość historyczna jest silnie związana z naszą obecnością na ziemiach dzisiejszej Ukrainy. Była ona ojczyzną dla wielu Polaków i pozostaje do dziś częścią symbolicznej ojczyzny dla całej naszej wspólnoty narodowej. Nie oznacza to tendencji rewizjonistycznych, bo ojczyzna nie jest kategorią ekskluzywistyczną ale inkluzywną i ojczyzny poszczególnych etnosów mogą się na siebie nakładać, jak ma to miejsce w przypadku Ukrainy będącej ojczyzną równocześnie dla Polaków, dla Ukraińców, dla wielu Żydów etc. Ważny jest dla nas natomiast dostęp do miejsc symbolicznie ważnych dla naszej tożsamości i zachowanie pozostałych na Ukrainie polskich reliktów kulturowych i etnicznych.

Rozpoznanie wyżej wymienionych faktów jest jednak w dzisiejszej Polsce i Europie żadne. W Warszawie i Brukseli dąży się do kooptacji całej Ukrainy do atlantyckiego bloku liberalnego i nakierowania jej przeciw Rosji. W tej sytuacji, obronienie choćby samego Zagłębia Donieckiego i Krymu przed aneksją przez blok atlantycki jest z perspektywy tożsamościowej i europejskiej scenariuszem pożądanym.

    4. Czy Europa gotowa jest do wojny w przypadku bezpośredniego zaangażowania się Rosji w konflikt zbrojny?

Moim zdaniem, nie istnieje groźba bezpośredniego zaangażowania bloku atlantyckiego w konflikt na Ukrainie. USA ani NATO nie zdecydowały się na bezpośrednią konfrontację z tak słabymi państwami jak Serbia, Afganistan, Libia czy Syria. W trzech pierwszych przypadkach zdobyły się jedynie na bombardowania lotnicze a i one wywołały duże kontrowersje i w przypadku Serbii omal nie doprowadziły do kryzysu i kompromitacji NATO.

Systemy polityczne państw Zachodu są zbyt wrażliwe na straty w ludziach by wytrzymać taką konfrontację. Rosja jest dużo silniejszym przeciwnikiem niż Serbia lub Syria i hipotetycznie mogłaby odpowiedzieć na taką interwencję nawet odwetowymi uderzeniami na państwa Zachodu. Taka groźba jest nie do zniesienia dla elit i społeczeństw europejskich. NATO nie wytrzymało by politycznie nawet strat wśród własnych żołnierzy.

Ponadto, o ile dla Rosji i dla projektu eurazjatyckiego Ukraina ma znaczenie egzystencjalne, o tyle dla Europy i dla Zachodu jest dużo mniej istotna. Ukraina jest państwem biednym, niestabilnym, niefunkcjonalnym – Zachód nie będzie dla niej ryzykował trzeciej wojny światowej.

Jedyne realne zagrożenie ze strony NATO to prowadzenie na Ukrainie wojny przez pośrednika i nakładanie kolejnych sankcji na Rosję. To pierwsze polegać może na finansowaniu i zbrojeniu Ukrainy oraz na angażowaniu po jej stronie formacji najemniczych.

To drugie jest bardziej niebezpieczne, ponieważ uderza we wrażliwą sferę dzisiejszej Rosji. Rosyjska elita kształci swoje dzieci w zachodniej Europie, tam ma liczne posiadłości, lokuje oszczędności w tamtejszych bankach. Nawet córki Putina mieszkają w zachodniej Europie – jedna podobno żyje w Niemczech i zdążyła już wyjść za mąż i się rozwieść, druga natomiast mieszka w Holandii z jakimś Arabem. Przy takim poziomie demoralizacji i zależności rosyjskiej elity od Zachodu, groźba sankcji może być znaczącym czynnikiem wpływającym na decyzje podejmowane na Kremlu.

Żeby od tego nacisku się uwolnić, trzeba jednak po prostu podnieść poziom moralny rosyjskiej elity. W Rosji bolszewickiej ówczesnej elicie wystarczyły wakacje na Krymie i dobra oferowane przez samą Rosję. Dlaczego zatem dziś Rosjanie muszą stroić się w cudze piórka? Rosja potrzebuje moralnej sanacji swojej elity i powinna wspomnieć na pozytywne skutki takich doświadczeń ze swojej historii jak działalność Opryczniny czy czystki stalinowskie.

5. Jaki będzie wpływ wojny na relacje pomiędzy Europą a Rosją?

Ta wojna będzie katastrofą dla stosunków europejsko-rosyjskich i pogrzebie lub w każdym razie znacznie utrudni budowę Wielkiej Europy od Reykjaviku do Władywostoku.

Europa stała się bardziej podatna na amerykańską propagandę o potrzebie konsolidacji wokół Waszyngtonu w obliczu „neo-sowieckiego zagrożenia dla Zachodu”.

Zarzucony może zostać projekt Gazociągu Południowego i obniżeniu ulec wykorzystanie Gazociągu Północnego.

Zerwane zostaną rozmaite kontrakty zbrojeniowe i przemysłowe, głównie zapewne pomiędzy Rosją a rządzoną dziś przez atlantycko nastawionych socjalistów Francją.

Zmniejszeniu ulegnie intensywność współpracy gospodarczej Rosji z Niemcami, gdyż w Niemczech osłabnie pozycja kontynentalnie nastawionych kół przemysłowych na korzyść atlantycko orientujących się chadeckich elit politycznych.

Umocnieniu ulegnie atlantycka orientacja w państwach środkowej Europy jak Polska, Litwa, Łotwa, Estonia.

Z powodu jednostronnego (bez wypracowania wspólnego stanowiska w ramach Unii Celnej, Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym czy Eurajzatyckiej Wspólnoty Gospodarczej) działania Rosji wobec Ukrainy może wzrosnąć jej izolacja w tych gremiach, gdyż pozostałe państwa mogą obawiać się, że za parawanem eurazjatyzmu kryje się rosyjski imperializm a UC, EaWG czy ODKB uruchamiane są tylko wówczas, gdy służy to interesom Rosji.

W przypadku oderwania Nowej Rosji od Ukrainy pozostała część państwa ukraińskiego stanie się matecznikiem antyrosyjskiego szowinizmu, za kilka lat stanie się członkiem NATO i miejscem dyslokacji amerykańskich baz wojskowych.

Jeśli powstanie w Zagłębiu Donieckim upadnie, nic to nie zmieni w orientacji Ukrainy, a zwiększy jedynie jej stabilność i wiarygodność. Ukraina również wówczas zwiąże się zatem z blokiem atlantyckim, wstąpi do NATO i stanie się antyrosyjsko zorientowanym państwem liberalnym.

Z wojny na Ukrainie wszystkie strony wyjdą więc jako przegrane, choć Rosja ograniczyć może rozmiary swej porażki zajmując i anektując wschodnie kresy Ukrainy i jej wybrzeża czarnomorskie. Jeśli ograniczy się do realizacji scenariusza naddniestrzańskiego, nie odwróci skutków geopolitycznej katastrofy jakim było dla Eurazji i pośrednio również dla Europy zwycięstwo rewolucji w Kijowie, z czasem zaś – gdy za kilka lat Ukraina zostanie dozbrojona przez USA a jej gospodarka okrzepnie – Rosja może zostać zmuszona ustąpić także z Krymu.

6. Jak można ocenić wymiar ideologiczny nowej wojny w Europie? Dlaczego, Pańskim zdaniem, po stronie ukraińskiej walczą sponsorowane przez żydowskich oligarchów bataliony narodowych socjalistów, po stronie rebeliantów zaś walczą obok siebie nacjonaliści, prawosławni tradycjonaliści i ludzie ogarnięci nostalgią za Związkiem Sowieckim?

Jak wspomniałem wcześniej, w przypadku wojny na Ukrainie mamy do czynienia z dwiema podstawowymi płaszczyznami konfliktu metapolitycznego: pierwszą jest spór pomiędzy zwolennikami państwa narodowego a zwolennikami imperium, drugą zaś spór pomiędzy zwolennikami suwerenności państwa (władcy) wobec poddanych a zwolennikami suwerenności obywateli wobec państwa. Obydwu tych płaszczyzn nie da się zresztą od siebie ściśle oddzielić.

Model imperialny to model ponadnarodowego przestrzennego organizmu politycznego. Cechą charakterystyczną imperium jest jego ponadnarodowy charakter. Rosja dąży do zbudowania Eurazji, która zaistnieć może tylko jako imperium. Robi to co prawda niekonsekwentnie i nieudolnie ale taki jest sens jej działań.

Ukraińscy rewolucjoniści opowiadają się za Europą jako kompozycją suwerennych państw narodowych. Koncepcja imperialna jest zaprzeczeniem koncepcji suwerennego państwa narodowego. Może istnieć albo imperium albo suwerenne państwo narodowe. Nacjonaliści to rozumieją i dlatego zwalczają projekt eurazjatycki a także popierają rozprucie Rosji po szwach narodowościowych. Dotyczy to zarówno nacjonalistów ukraińskich jak i wspierających ich nacjonalistów europejskich.

Druga opozycja wiąże się z identyfikacją podmiotu władzy. W modelu imperialnym ostatecznym podmiotem władzy jest imperator. Kraje i ludy zamieszkujące imperium są w nim przedmiotami władzy imperatora. Są jego poddanymi. Kraj jest osobistą własnością władcy i jest on za niego osobiście odpowiedzialny. Struktura władzy ma charakter odgórny i wertykalny.

W modelu nacjonalistycznym (nowoczesnym) podmiotem władzy jest zbiorowy suweren w postaci narodu. Naród to lud obdarzony atrybutem politycznej podmiotowości. Cechą konstytutywną narodu jest, że realizuje on swe prawo do niepodległości poprzez suwerenne państwo narodowe lub dążenie do utworzenia go. Gdy dana społeczność nie posiada własnego państwa ani nie wykazuje aspiracji państwotwórczych, wówczas nie zasługuje na miano narodu.

Naród wiąże się zatem z nowoczesną kategorią obywatelskiej podmiotowości człowieka. Człowiek nie jest tam poddanym lecz upodmiotowionym politycznie obywatelem. Współdecyduje o polityce bezpośrednio lub za pośrednictwem swoich przedstawicieli. Obywatelska zbiorowość w postaci narodu jest ostatecznym podmiotem polityki. Głowa państwa jest bezpośrednim podmiotem władzy ale podmiotem ostatecznym jest naród. Głowa państwa nie jest, jak w modelu imperialnym, suwerenem, tylko funkcjonariuszem i biurokratą wykonującym wolę narodu.

Kategoria narodu i obywatela łączy się z kategorią republiki. O ile imperium jest osobistą własnością władcy, o tyle republika jest wspólnym dobrem obywateli. Są oni zobowiązani roztropnie decydować o sprawach publicznych, dbając o dobro wspólne w postaci republikańskiego państwa. O ile imperium wspiera się na honorze poddanych, o tyle republika wspiera się na cnocie moralnej obywateli.

Model imperialny i model republikański wykluczają się wzajemnie. Republika wymaga ujednolicenia zbiorowego ludowego suwerena do postaci zuniformizowanego narodu. Jeśli naród ma mieć wspólną wolę i świadomość wspólnych interesów, to jego członków należy ujednolicić. Imperium chroni tymczasem odrębne tożsamości poszczególnych wspólnot, ponieważ wola polityczna jest w nim zogniskowana w osobie imperatora i polityce imperialnej nie grozi paraliż w przypadku wewnętrznego zróżnicowania poddanych. Republikanizm, nacjonalizm i liberalizm niszczą specyfikę językową, etniczną, kulturową zamieszkujących teren państwa ludów, tymczasem imperium się na nich wspiera. Nie istnieje ani nie będzie nigdy istnieć republikańskie imperium. Może istnieć albo imperium albo republika, wraz z tą ostatnią zaś obywatelskość, nacjonalizm, burżuazja i liberalizm.

To, co wyżej opisałem, to oczywiście tylko model teoretyczny, do którego rzeczywistość przystaje jedynie częściowo. Teoria ta nie wyjaśnia wszystkich przypadków afiliacji danego środowiska do obozu zwolenników Rosji lub Ukrainy ale tłumaczy większość z nich. Jej moc wyjaśniająca jest zatem wystarczająco duża, by uznać ja za użyteczną i się nią posługiwać.

Odstępstwa dotyczą między innymi polityki samej Rosji. Jak wspominałem wcześniej, zamiast konsekwentnie wdrażać politykę eurazjatycką, Rosja wypacza ją niekiedy w stronę imperializmu lub nacjonalizmu.

W tej pierwszej grupie mieści się wiązanie interesów rosyjskich w Ukrainie z przemysłowymi i urzędniczymi oligarchiami wschodu i południa kraju. Przykładem było tu związanie polityki rosyjskiej ze złodziejskim, przegniłym od szczytu po same korzenie reżymem Janukowycza. Stawianie na postsowieckich kacyków przypomina jako żywo neokolonialną politykę państw zachodnioeuropejskich wobec Afryki w latach 60-tych i później, gdzie byłe metropolie również popierały przede wszystkim własne interesy ekonomiczne, wiążąc je ze zdemoralizowanymi degeneratami popieranymi przez nie u władzy. Rosja musi przestać opierać się na złodziejskich mafiach i sitwach, a szukać porozumienia ze zdrowymi moralnie ludowymi przywódcami państw z którymi chce współpracować.

Nacjonalistyczne wypaczenie polityki rosyjskiej polega na oparciu jej o mniejszości rosyjskojęzyczne i rosyjskie. Przybiera to postać koncepcji Rosyjskiego Świata i Ruskiej Wiosny. Jest to wariant wielkoruskiego nacjonalizmu i w świetle koncepcji eurazjatyckich powinien być oceniony krytycznie – jako wielkoruski separatyzm. Rosja powinna dbać o swoich odciętych granicami rodaków ale budować Eurazję powinna w porozumieniu z elitami narodowymi pozostałych mających wchodzić w jej skład państw, również w porozumieniu z elitami ukraińskimi.

Obecne podziały w konflikcie na Ukrainie rozgrywają się po opisanych tu liniach. Po stronie rosyjskiej występują tradycjonaliści, komuniści i państwowcy (tak więc środowiska akceptujące projekt imperialny), po stronie ukraińskiej zaś liberałowie, republikanie, nacjonaliści, szowiniści-rasiści, socjaldemokraci etc. (tak więc środowiska uznające podmiotowość jednostki i podmiotowość narodu wobec władcy). Możemy ująć to też w ten sposób, że po stronie rosyjskiej opowiedzieli się zwolennicy ponowoczesnego projektu tożsamościowego, po stronie ukraińskiej zaś – epigoni skompromitowanego i rozpadającego się projektu nowoczesności z jej nacjonalizmem, liberalizmem, wolnymi wyborami etc.

Teorię tą odkształca zaangażowanie po stronie rosyjskiej rosyjskich nacjonalistów i patriotów, co jest efektem wspomnianego wyżej wypaczenia polityki Rosji. Separatystów popierają też te europejskie środowiska nacjonalistyczne i lewicowe, które zwyczajnie są prorosyjskie. Mogą one na poziomie metapolitycznym być bliższe ukraińskiemu projektowi suwerennego państwa narodowego ale ponieważ są prorosyjskie, popierałyby Rosję niezależnie jakie ta podjęłaby działania.

Ważne jest, że dzisiejszy konflikt na Ukrainie przekreślił ostatecznie XX-wieczny podział na prawicę i lewicę. Podział ten najzwyczajniej stracił na znaczeniu, tak jak w XX wieku zdezaktualizował się XIX-wieczny podział na rewolucję i kontrrewolucję. Świat obiegły zarówno informacja o podążających na Ukrainę, by tam dołączyć do separatystów, hiszpańskich republikanach-antyfaszystach, jak i zdjęcia szwedzkich neonazistów z wytatuowanymi niemieckimi krzyżami, którzy przeszli na stronę republik ludowych, gdy przekonali się że Ukraina została zinstrumentalizowana przez blok atlantycki.

Warto też odwołać się do przypadku polskiego, gdzie dwie największe i najbardziej znaczące organizacje nacjonalistyczne – Ruch Narodowy i Narodowe Odrodzenie Polski (NOP) poparły jednoznacznie Ukrainę.

W przypadku Ruchu Narodowego orientacja ta wynika ze skombinowania trzech czynników: ukrainofobii, rusofobii oraz liberalizmu. Ruch Narodowy nawiązuje do Narodowej Demokracji z pierwszej połowy XX wieku, która sympatyzowała z rosyjskimi środowiskami liberalnymi w okresie caratu (partia kadetów), była zaś stanowczo antyukraińska. Również ciągłe przypominanie w tym środowisku masakr dokonanych przez UPA na Wołyniu w 1943 r. na 40 tys. mieszkających tam Polaków nastraja Ruch Narodowy niechętnie do Ukrainy. Dotyczy to jednak tylko jego szeregowych działaczy, kierownictwo bowiem od lat już wyznaje poglądy neokonserwatywne, syjonistyczne i liberalne. Środowisko to w swojej publicystyce zachęcało do atakowania rosyjskich kibiców w czasie Euro 2012 a w czasie organizowanego przez siebie Marszu Niepodległości dopuściło do ataków uczestników tego marszu przy użyciu butelek z benzyną na ambasadę Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Z powodu swoich liberalnych i neokonserwatywnych poglądów, przywódcy Ruchu Narodowego w udzielanych publicznie wypowiedziach nazwali powstańców z Donbasu „bandytami”, „terrorystami” i „komunistami”.

O ile Ruch Narodowy reprezentuje w Polsce liberalny nurt nacjonalizmu, o tyle za reprezentanta trzeciej pozycji można uznać NOP. Z szeregów tej partii od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie płyną wypowiedzi jeszcze ostrzejsze niż w przypadku narodowych demokratów, bo atakujące Rosję i Rosjan z pozycji rasistowskich. Publicyści tego środowiska piszą o Rosjanach jako o „kacapach”, „zdegenerowanym bydle”, „podludziach” etc. NOP uzasadnia przy tym swoje stanowisko przywiązaniem do zasad republikańskich, obywatelskich i do podmiotowości politycznej człowieka, uznawanej przez nich za esencję „cywilizacji łacińskiej”.

Przykład ten dobrze ilustruje antagonistyczny charakter doktryny tożsamościowej z jednej strony oraz nowoczesnego liberalizmu i nacjonalizmu, a także nowożytnego republikanizmu z drugiej strony.

7. Dlaczego w przypadku Ukrainy idea „trzeciej drogi” stała się narzędziem globalnej hegemonii? Czy podziela Pan to zdanie? Czy możliwe jest przeprowadzenie jakiejś analogii historycznej do obecnego konfliktu?

Tak jak wspomniałem wcześniej, dzisiejsze powstanie w Zagłębiu Donieckim rodzi oczywiste skojarzenia z antynacjonalistycznym i antynowoczesnym powstaniem w Wandei w latach 1793-1796.

Nacjonalistyczne nurty trzeciej pozycji pozycjonowały się zaś ostatecznie po stronie liberałów i globalistów, gdyż posiadają wspólny z nimi nowoczesny fundament metapolityczny. Nacjonalizm (trzecia teoria polityczna) i liberalizm (pierwsza teoria polityczna) to po prostu dwa warianty nowoczesności. Są wobec siebie konkurencyjne ale gdy podważony zostanie sam paradygmat nowoczesności, wówczas występują solidarnie. Na podobnej zasadzie mające wspólny humanistyczny fundament marksizm (ZSRS) i liberalizm (USA) wspólnie wystąpiły w 1941 r. przeciwko odrzucającemu humanizm faszyzmowi (Rzesza Niemiecka).

By być konsekwentnym przeciwnikiem liberalizmu, globalizmu, kapitalizmu, indywidualizmu etc. trzeba odrzucić nowoczesność, a nawet szerzej – nowożytność, jako całość. Pisał o tym Wasz filozof, Mikołaj Bierdiajew w swojej doskonałej pracy „Nowe Średniowiecze”.

8. Jak pan myśli, w jaki sposób i co może zakończyć konflikt? Jakie nastąpią po nim zmiany w geopolityce europejskiej?

Przede wszystkim, zaznaczyć trzeba na początku, że stosunkowo łatwo można było tego konfliktu uniknąć. Rosja mogła znaleźć sobie bardziej godnego reprezentanta jej interesów na Ukrainie niż pospolitego tchórza i kabotyna jak Janukowycz, który przelewał bezsensownie krew bohaterskich i jakże tragicznych w swojej patriotycznej fidélité funkcjonariuszy milicji i Berkuta jedynie dla ratowania swojego prywatnego majątku. Tego tchórzliwego bękarta Rosja powinna wydać banderowskiej czerni, żeby go tam nadziali na pal i spalili, jak na to zasługuje.

Kiedy już jednak rewolucjoniści rozłożyli się ze swoim koczowiskiem na Placu Niepodległości w Kijowie, należało ich po prostu rozpędzić a co aktywniejszych i bardziej niebezpiecznych powsadzać do więzienia lub fizycznie zlikwidować. Pamiętajmy, że jeszcze w lutym mieliśmy do czynienia z chaotycznym obozowiskiem w centrum Kijowa, nie z rewolucyjną juntą która podbiła państwo. Tylko dzięki nieudolności, tchórzliwości i kunktatorstwu Janukowycza rewolucjoniści mogli wygrać.

Prawdziwymi, choć trochę dziś już zapomnianymi, bohaterami tamtych dni byli funkcjonariusze milicji i Berkuta, którym kazano stać bezczynnie i zakazano używać broni, podczas gdy zezwierzęcony uliczny motłoch miotał w nich płytami chodnikowymi, butelkami z benzyną i strzelał do nich z broni palnej. Pamiętajmy dziś o nich, bo to prawdziwy bohaterowie Europy, Eurazji, walki przeciwko światowemu liberalizmowi.

Nie bez winy jest też Rosja i sam prezydent Putin, który z uśmiechem obracał w rękach kolorową zabawkę w postaci igrzysk w Soczi, podczas gdy kilka tysięcy uzbrojonych w metalowe kije awanturników niszczyło w zarodku jego Unię Eurazjatycką.

Kolejna szansa na choćby częściowo pozytywne rozwiązanie konfliktu pojawiła się w marcu, gdy dość prawdopodobna stawała się pełnowymiarowa interwencja rosyjska we wschodniej i południowej Ukrainie. Ostatecznie Putin wystraszył się zachodnich sankcji i udawał że nic się nie stało, gdy motłoch spalił żywcem kilkadziesiąt osób w Odessie. Zaniechanie inwazji na Ukrainę przesądziło w zasadzie, że Rosja, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości, straciła ten kraj.

Dziś możliwe jest tylko zminimalizowanie strat przez zabezpieczenie republik ludowych Donieckiej i Ługańskiej jako quasi-państw na wzór Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej (nawiasem pisząc, los tej ostatniej w kontekście obecnych przemian na Ukrainie wydaje się przesądzony negatywnie). Chyba, że dojdzie do rozszerzenia ofensywy rosyjskiej na południowy region Ukrainy ale nawet wówczas, obwody takie jak charkowski czy dniepropietrowski wydają się już trwale stracone, podobnie jak pozostawiony sam sobie obwód zakarpacki.

Rosja popełniła wobec Ukrainy wiele politycznych błędów i zaniechań, co najpewniej odbije się, niestety, trwale na szansach globalnej kontestacji liberalizmu. Miejmy nadzieję jednak, że powstańcy Zagłębia Donieckiego nie zostaną zdradzeni jak przeciwnicy rewolucji w Odessie i w innych regionach. Jeśli masakra w Odessie da się porównać do masakry Tulonu w 1793 r. a powstanie w Zagłębiu Donieckim do powstania w Wandei, to miejmy nadzieję że mieszkańcy Doniecka i Ługańska będą mieli więcej szczęścia niż ich historyczni poprzednicy z Anjou czy Nantes.

Z Ronaldem Laseckim rozmawiał Aleksandr Bowdunow.

(wywiad ukazał się 2 września w serwisie Agencji Noworosja pod adresem: http://www.novorosinform.org/articles/id/254 )

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Wywiad z Ronaldem Laseckim na temat Ukrainy dla Agencji Noworosja”

  1. „Również ciągłe przypominanie w tym środowisku masakr dokonanych przez UPA na Wołyniu w 1943 r. na 40 tys. mieszkających tam Polaków…” – 40 tysiącach ???

  2. „Rosyjska elita kształci swoje dzieci w zachodniej Europie, tam ma liczne posiadłości, lokuje oszczędności w tamtejszych bankach. Nawet córki Putina mieszkają w zachodniej Europie – jedna podobno żyje w Niemczech i zdążyła już wyjść za mąż i się rozwieść, druga natomiast mieszka w Holandii z jakimś Arabem. Przy takim poziomie demoralizacji i zależności rosyjskiej elity od Zachodu, groźba sankcji może być znaczącym czynnikiem wpływającym na decyzje podejmowane na Kremlu.” Autor ma jedną zaletę – nie traci kontaktu z rzeczywistością, gdy nie pasuje mu ona do teorii. Niestety, mimo że nie fałszuje rzeczywistości, to unika oczywistych wniosków. Otóż zacytowany akapit jest przyczyną wszystkiego. Kiczowata imitacja Zachodu oraz kompleksy leczone igrzyskami nie mają ŻADNEJ siły pokojowego przyciągania elit innych krajów. Zdegenerowane kacyki mogą przyciągać tylko tym, co mają, czyli groźbami (wojsko, kurek z gazem). Rosja nie ma pomysłu na samą siebie, więc na Ukrainę wysyła czołgi i nacjonalistów. Liczenie na to, że ten brak wizji i przywiązania do wartości „się jakoś naprostuje” jest młodzieżowym myśleniem krypto-romantyka. Spadną ceny surowców, zmieni się władza i będzie genderRosja. Rządzące Rosją kacyki w czysto PRowskim projekcie wybijają teraz ludzi. Celem jest odwrócenie uwagi od nastającego zastoju gospodarczego, który nastał przy braku wzrostów cen ropy i gazu. PUTIN POTRZEBUJE SANKCJI BY SIĘ WYTŁUMACZYĆ Z BRAKU ROZWOJU PRZY TANIEJĄCYCH SUROWCACH I SANKCJE OTRZYMUJE. W PEWNYM SENSIE JEST SKUTECZNY… Ot i cały spryt suwerennego KGB.

  3. Kontynuując, obecna sytuacja opłaca się niemal wszystkim ważnym. Putin dzięki sankcjom uzyska gospodarcze alibi oraz opinię silnego wodza na użytek wewnętrzny, co da utrzymanie władzy jemu i obecnej ekipie. Rosyjskie społeczeństwo dostanie złudzenie wzrostu „imperium” o nabyte okrawki. Zachód skolonizuje sobie gospodarczo i politycznie pozostałą część Ukrainy. Polska wyjdzie na zero. Minusem jest, że dzieje się to już teraz – za wcześnie, gdy jeszcze my jedziemy na taniej sile roboczej. Zdecydowanie tracą nasi rolnicy, poprzez embarga i potencjalną konkurencję czarnoziemu. Plusem może być to, że skłócona na wschodzie i pomniejszona Ukraina będzie skazana na uznanie naszego prymatu w regionie. W terminologii „spod celi” my będziemy „robić laskę” tym z zachodu, a Ukraińcy nam. Będziemy frajerem, który za lojalność zyska swojego „cwela”. Imigracja z Ukrainy złagodzi nam kłopoty demograficzne, a Ukraińcy zasymilują się lepiej od Arabów. Kto jedynie straci? Ludność cywilna Ukrainy i frajerzy, którzy uwierzą w „czwartą teorię” i dadzą się za to zabić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *