Zapraszamy do pierwszego konkrusu

Publikujemy fragment książki Kropki nad i. Dziś i jutro, której wydanie planowane jest na maj. Tekst zatytułowany „Dama i Jaga”, pochodzi z 1929 roku i dotyczy rzekomo dwóch nieślubnych par, w rzeczywistości – dwóch przykładów relacji między politykiem a społeczeństwem.

Tytułowe dama i Jagusia – to państwa/narody europejskie. Postacie szlachcica i parobka symbolizują dwóch znanych polityków, przedstawicieli tych narodów. Pytanie konkursowe brzmi: kto kryje się pod opisanymi przez Mackiewicza postaciami?

Nagrody – egzemplarze książki Kropki nad i. Dziś i jutro – czekają na pierwsze trzy osoby, które prześlą prawidłowe odpowiedzi na: ksiazki@universitas.com.pl

„Dama i Jagusia”

 

Znam dwie bardzo ciekawe nieślubne pary. Jedna z pań to dystyngowana dama, druga to hoża, niemądra dziewczyna.

 

Jeden z panów to durny parobczak, posiadający krzepę. Drugi pan to szlachcic, z długim szeregiem przodków, którzy byli panami, mieli poddanych, chłopów pańszczyźnianych, którym dawali a raczej kazali dawać w skórę, kiedy się im podobało. Rodzina tego pana przechodziła jak inne szlacheckie rodziny, pasmo niepowodzeń i klęsk, wywyższeń i upadków. Paliły się gromnice i światła ich padały dużymi plamami na ścianach i w światłach tych wtedy czytało się śmierć. Przez wieki dobywano w tym domu szabli przed wyprawą, a gdy światło świec padało na ostrze szabli, czytało się także śmierć. Pan we krwi swej wyniósł zamiłowanie do boju, a nienawiść do bójki, poniósł z sobą w życie ostrze tych szabel, które pokolenia oglądały przy świecach woskowych, przed pańskim dzieckiem roztoczono aksamity nauki. Czytał dużo już w dzieciństwie, a każda książka przeczytana w dzieciństwie, to jakby zaklęcia wróżki wypowiedziane nad kolebką niemowlęcia. Pan wrastał w swoją pańską wyrafinowaną kulturę. Był to wiek przełomów i kryzysów duchowych, wiek intelektualizmu i czarnej kawy, przesytów i wstrząsów nerwowych. Wiek wyczerpujący nerwy i odbierający siłę życia. Pan ten wiek przeżył i z czarnej kawy swego wieku, w której czarodziej rozpuszczał jakby intelekt ludzki, pił żądzę boju, żądzę krwi, żądzę błysków szabli. Było to niepospolite i perwersyjne, ten atawizm rycerski w gronie tak współczesnych intelektualistów. Był to rycerz Wyspiańskiego, zjawiający się w kawiarni Michalika.

 

Parobczak nie pił żadnego intelektualizmu. Był sobie parobczakiem jak się zowie, trochę złodziejaszkiem, trochę murarzem. Jak go nakryli, to siedział w kozie, jak nie – to nie. Uczył się pilnie od jakiegoś niemądrego zakrystiana rzeczy bardzo prostych. Nie miał żadnej intelektualnej perwersji. Był młody, miał krzepę, o połowę młodszy od szlachcica.

 

Dama oczywiście przypadła parobczakowi.

 

Jagusia staremu szlachcicowi.

 

Dama miała lat trzydzieści cztery. Wtedy, kiedy słońce piękności kobiecej przerzedza już mrok. Pani rano budziła się ze zmarszczkami, które powstały w ciągu jej życia, w którym lubiła rozkosze. Pani jeszcze teraz lubi rozkosze, może nie zupełnie naturalne. Pani rankiem rozciera zmarszczki, a ma rysy cudne jeszcze. Ma nos jak Madonna na obrazach Rafaela, ma ząbki białe, ma uśmiech pełen słodyczy i uprzejmości, uśmiech, który jednocześnie wita cię radością i żegna smutkiem. Uśmiech, w którym strojność smutku i czar radości powiązane są jak jedwabie różnych kolorów w jedną kanwę wplecione. Pani kocha rozkosze, pani ma wyobraźnię. Pani jest zepsuta.

 

Parobczak przychodzi do tej pani, gdy jest ubrana. Pani ma śliczne stroje, które obmyśla z wielką kulturą, bo pani jest wielkiego rodu. Jej przodkowie byli dożami, byli książętami, byli kardynałami, byli genialnymi artystami. Pani po nich odziedziczyła kulturę i zepsucie. Pani jest mądra, zna grecki, łacinę, wie co znaczy refleks słońca na fali południowego morza. Pani umie się ubierać i umie kazać zapomnieć, że ma lat trzydzieści cztery, a kto wie, może więcej. Na białą suknię kładzie łańcuch złoty, roboty przecudnej; florencki, złoty talent kuł ten łańcuch misterny i prosty jednocześnie i piękny.

 

Parobczak przychodzi, jest durny i zachwyca ją czym? Tym, czego nauczył się od nauczyciela ludowego, kilkunastoma słowami, które głoszą rzeczy znane, banalne, nudne, które już dawno wszystkim obrzydły. Wykrzykuje je patetycznie i wierzy przy tym ten dureń, że sam je wynalazł. W końcu podnosi swoją łapę paznokciami do góry, jak widział kiedyś w teatrzyku wędrownym, który w jego miasteczku grał Juliusza Cezara w prześcieradłach wypożyczonych od Żydów. A panią to wszystko zachwyca. Patrzy na niego, uśmiecha się swym ślicznym uśmiechem, jej ciało, starannie wyperfumowane delikatnymi perfumami, aby zastąpić świeżość straconą w rozkoszach, jej cało faluje, od słów durnego parobczaka robi się słodko, błogo, rozkosznie.

 

Tak wyzyskuje kulturę damy krzepki choć durny parobczak, inny jest romans przeintelektualizowanego, rasowego szlachcica z dziewczyną.

 

Dziewczyna podobno ma nawet pochodzenie. Podobno jej rodzice także byli państwem i jeździli karetą, co prawda dziurawą, ale karetą. Ale obumarli ją małym dzieckiem. Rodziców nie pamięta. Wychowali ją dobrzy ludzie, którzy właśnie że nie byli dobrzy, tylko źli. W trzech obcych domach dzieciństwo spędziła. Nic jej nie nauczyli, wyrosła na chłopkę od pasania gęsi. Chodzi boso. Jest niechlujna, wszystko jej opada. I tylko jeśli dłonią po plecach poprowadzić, to ma taką skórę świeżą, gładką, atłasową, a jeśli się przysunąć do włosów i policzków, to taki zapach, jakby kwiatów w sianie zmiętych. I tylko oczy niebieskie i głupie.

 

A pan jak postępuje z dziewczyną uwiedzioną? Pan patrzy w jej oczy niebieskie i głupie swymi mądrymi zmrużonymi oczami, które już tyle widziały i tłumaczy jej rzeczy rozumne, tłumaczy pomału, pięknie, obrazowo, swoim sposobem wysławiania się człowieka, który ma mózg giętki, elastyczny, potężny intelekt rasowy. A Jagusia nie rozumie, bo to rzeczy trudne i pana to gniewa, wścieka. Zaczyna ją kląć ohydnymi wyrazami, jak ten pan, jego dziad i naddziad, który w momentach pasji klął kobyły, ekonoma i parobków jednymi ciężkimi wyzwiskami.

 

Są ludzie, którzy w nerwach noszą tajemnicę, jak konia na przeszkodę poprowadzić, w jakiej mianowicie sekundzie wodze wypuścić i łydkami wypchnąć, by skok był całą piersią, olbrzymi, efektowny, bohaterski. Są ludzie, którzy wiedzą, jakim chwytem kobietę do siebie przysunąć, jakiem głaskaniem obezwładnić, jakim ruchem tęsknotę do swego zwycięstwa w oczy jej wszczepić!

 

I parobek i pan to wiedzą.

 

Imię damy – Beatrix, imię dziewczyny, już powiedziałem – Jagusia. Imion pana i parobczaka – nie powiem.

Dodajmy jeszcze, że chodzi o wskazanie tożsamości zarówno pań, jak i panów z opisanych przez Mackiewicza par.

 

 

Patroni medialni Pism wybranych Stanisława Cata-Mackiewicza

Fronda.plKonserwatyzm.plKresy.pl

                  Teologia Polityczna            Uważam Rze Historia

 

 a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Zapraszamy do pierwszego konkrusu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *