Zdanie odrębne. Odcinek pierwszy

Z upływem lat mam coraz mniejszy popęd, żeby się mądrzyć, ale wydaje mi się, że czasem mogę mieć trafne odczucia i przeczucia. Więc się nimi dzielę. Nie żebym komuś coś tam próbował wmówić. Może się pomylę, a może nie.

Roman Giertych wszczął w ostatni weekend debatę o tym, że Tusk musi odejść, bo inaczej do władzy dojdzie zły Kaczyński. Ja bym dodał, że dla tak zwanej stabilności świata jeszcze gorsza byłaby opcja, gdyby do władzy doszedł zamiast Kaczyńskiego jego wewnętrzny rywal. Nie wymienię jego nazwiska, bo jakiś głos mi mówi, że zbyt pochopnie wskazuje się frontmenów zamiast prawdziwych „podmiotów działających” (to takie pojęcie z filozofii, po łacinie „agentes”). 

Ruch Narodowy organizuje swój kongres i wypada inicjatywie życzyć powodzenia. Niech młodzi będą szpicą antysystemu, jeśli naprawdę chcą i potrafią. Mają świeżość i wiarę. To jest w doczesnej polityce cenna moneta. Zmarnować ją łatwo, ale jest tam paru, którzy za dobrze znają życie, żeby dać się wykołować.

A wewnątrz światka władzy małego, dziko skorumpowanego państewka trwa mordercza walka. Walka o resztki pożytków z systemu, który się – jak sądzę –wali. Z największą przyjemnością czytam wywiady prasowe o tym, ile ukradziono przy autostradach, jaki znowu stadion pęka, ilu podwykonawców pracowało za darmo, albo o tym, kto się z kim zamienił na zegarki. Smaczków przy tym co niemiara, bo szczególiki mówią najwięcej, nawet sączone oszczędnie. Przy tym pamiętać należy, że Polska jest dla świata obecnie zadupiem o dwie długości za Grecją i o całe okrążenie za Turcją. Decyzje w polskich sprawach nie mogą zapadać zbyt szybko, bo muszą przepłynąć parę mórz w tę i wewtę. I jest jeszcze jeden problem. Z powodu tej peryferyjności mamy mało forsy.

Z tą forsą to jest problem. W podręcznikach ekonomii czytam (bo czytam takowe!), że trudno właściwie zdefiniować, czym jest pieniądz. Jasne! Od stu lat na całym świecie jest on już wyłącznie nieuczciwym przywilejem władzy polityczno-militarno-finansowej. Komunistycznej albo kapitalistycznej, bez różnicy. Pieniądz jest tworzony sztucznie, a przyjmować go musimy, chociaż nic nie jest wart, bo nas inaczej rozstrzelają. O tym wszakże pisywali inni, a ja też, nawet – o dziwo – w mainstreamowych mediach. Drukarze tych niby-pieniędzy dostali rozkaz wstrzymania druku. Drukują tylko dla najbliższych kolegów. Ale szamani drukarzy na razie chyba nie potrafią im doradzić, co z tym dalej robić i jak rozładować narastającą, chociaż wciąż kontrolowaną, wściekłość populacji. Tytułem dygresji zauważmy, że dwa nurty opozycji w Polsce planują swoje marsze na ten sam weekend po wakacjach. Po wakacjach. Kontrolowana wściekłość bowiem nie może być wściekła w lipcu i sierpniu.

W tym potwornym kociokwiku nasi drodzy zawodowi politycy nadal działają na takim podwórku, jakie zostało im podarowane w ramach systematycznego zawężania wolnego pola po chwilowym wybuchu gorbaczowowskiej wolności. Prawdopodobnie są tak dobrani i obrobieni, że nie chcą nawet myśleć. Nawet „Gazeta Wyborcza” oskarża rządzącą sitwę polityczną o brak wizji. Adam Michnik – jak mało kto – wie, kiedy wizja się przydaje. Przyszedł taki czas, że wizja jest potrzebna.

Jaka wizja? Wizja wielkiej strategii? Wizja pod hasłem: „Co my zrobimy?” Fakty wyglądają następująco. Partyjni politycy jeżdżą po kraju i opowiadają, co „oni” zrobią. „My wam damy kolejne świadczenie” – powiadają. „Powołamy ministerstwo energetyki”. „Zaradzimy waszym problemom”. Czasem ostrożność bierze górę, więc politycy domagają się od bezosobowego ktosia : „Trzeba zająć się także problemem hodowców papryki”, albo „Ktoś musi pomóc także tym, którzy pytają, jak żyć”.

Tymczasem do zwykłego człowieka na ulicy dociera trwożna wieść o nieuchronnym demontażu gigantycznego, nieefektywnego złodziejstwa ZUS-u i NFZ-etu. W „Najwyższym Czasie” od wielu lat się o tym czytało, ale przepowiednie się nie sprawdzały, więc się przestało wierzyć. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, że mało kto te nasze prognozy czytał. Władza – słusznie oskarżana przez Michnika o kunktatorstwo – zabrała się nawet kilka dni temu za projektowanie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Dwadzieścia lat nie można się było tego doczekać, kiedy system jako tako działał, a teraz ubezpieczenia dodatkowe miałyby zaradzić problemowi niewydolności systemowej. Zabawne? Nie. Przerażające. 

Dotacji od bankierskiej centrali już raczej nie będzie. W każdym razie na pewno strumień tak zwanego pieniądza nie popłynie do tego czy innego wielkorządcy Polski. Każdy, kto przejmie władzę, będzie musiał spłacać dług i ciąć wydatki. PO z Tuskiem lub bez Tuska, PiS z Kaczyńskim lub bez niego, albo ktokolwiek inny. Chyba, że ktoś wyjątkowo fartowny i inteligentny wyczuje jakąś koniunkturę.

Marcin Masny
aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *