Kilka dni przed oficjalnym ogłoszeniem startu w wyborach prezydenckich Grzegorza Brauna rozpoczęła się lawina kreślenia różnych scenariuszy konsekwencji tego ruchu, jak już wiemy byłego członka Konfederacji. Zastanawiano się, czy ze strony europosła jest to tylko sposób na wstrząśnięcie władzami partii, by wymusić na nich to, co p. Braun podkreślał po wielokroć od kilku miesięcy, w tym w wywiadzie prowadzonym przez p. Monikę Jaruzelską, czyli poszanowanie prawa partii a konkretnie statutu. Obecnie już wiemy, że nawet jeśli był to plan p. Brauna, to nie udało się go zrealizować i doszło do kolejnego rozłamu w Konfederacji. Sprawa jest jednak nieco zawiła, ponieważ jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, rozpoczęto polowanie na czarownice i szukanie winnego zaistniałej sytuacji. Wiele mówi się o zdradzieckiej postawie europosła, wbijaniu noża w plecy i rozbijaniu prawicy, co ma świadczyć o agenturalności p. Brauna. Tyle samo uwagi poświęca się postawie posłów Wiplera i Mentzena oraz marszałka Bosaka. Jak zwykle tworzone są narracje, które mają służyć celom politycznym a te narracje nie są efektem działania samych tylko bezpośrednio zainteresowanych losem Konfederacji, ale także innych partii – w szczególności PiS. W obrębie jednej z tych narracji zaczyna się budować fundament pod potencjalny sojusz Konfederacji z PiS, zgodnie ze słowami prezesa Kaczyńskiego, że jeśli sojusz z Konfederacją, to na pewno nie z Korwin-Mikkem i Braunem. Oba warunki zostały spełnione, więc machina ruszyła – umizgi bliskich PiS komentatorów politycznych czy nawet samych członków PiS (jak Janusza Kowalskiego) są w tonie „brzydka onuca Braun z wozu, koniom lżej”, jak gdyby jeszcze zaledwie kilka miesięcy temu nie było tak, że całe środowisko Konfederacji było rusofilami, onucami i szkodnikami dla najprawdziwszej z najprawdziwszych prawicy, czyli PiS.
O ile uważałem i nadal uważam wyrzucenie z Konfederacji ewidentnego nieudacznika politycznego oraz zepsutego liberała p. Janusza Korwin-Mikkego, którego wypowiedzi, do tego najczęściej tuż przed wyborami, powodowały regularne brnięcie w stronę „protokołu 4,76%”, o tyle sprawa z p. Braunem jest z mojej perspektywy odmienna. Jego „akcja gaśnicowa”, choć jak sam twierdzi będąca wyrazem sprzeciwu wobec satanistycznej sekty i jej rytuału nie tylko w miejscu publicznym, ale tak istotnym dla Polski jak budynek sejmu nie mieściła się w ramach prawicowych metod rozwiązywania sporów. Nie przyniosła ona jednak aż takich szkód politycznych jak wieloletnie wybryki p. Korwin-Mikkego, o czym świadczyć mogą choćby wynik Grzegorza Brauna w wyborach do europarlamentu oraz rosnące w sondażach poparcie mimo jego dalszej obecności w partii. Nawet przyczepiana europosłowi łatka agenta Putina po pojedynczych, interpretowanych pod tezę wpisach na X nie miała zbyt wielkiej siły rażenia, między innymi przez fakt, że agentem Putina jest już teraz co drugi internauta, który śmie nie zgadzać się z mainstreamową narracją na jakikolwiek temat. Jak więc doszło do tego, że decyzja o starcie w wyborach doprowadziła do wyrzucenia p. Brauna z Konfederacji?
Na ile znam światopogląd p. Brauna przez wieloletnie śledzenie jego wypowiedzi oraz zachowań politycznych jest on legalistą traktującym poszanowanie prawa jako fundament cywilizacji łacińskiej, bez czego nie można mówić o byciu prawicowym. Nie jest to żaden egzotyczny pogląd i nie jest trudno zorientować się, że właśnie tak rozumuje europoseł. Znając jego sztywne trzymanie się własnych zasad, nie było trudno domyślić się, że na dłuższą metę nieprzestrzeganie postanowień statutu partii będzie musiało mieć jakiś finał. Skoro ja rozwikłałem tę niezbyt skomplikowaną zagadkę, to z całą pewnością zrobili to również współpracownicy p. Brauna z Konfederacji. Nie jestem w pełni przekonany, że za wszystkim co dzieje się w Konfederacji stoi poseł Przemysław Wipler, ale mając pewne niewielkie osobiste doświadczenie z jegomościem oraz przede wszystkim obserwując jego dotychczasową karierę polityczną trzeba usilnie bawić się w Stevie’go Wondera by nie dostrzegać, że od jego pojawienia się w partii dość mocno zmieniła ona swój kierunek. Mam świadomość, że korelacja nie oznacza przyczynowości, ale sam poseł Wipler zarówno słowami jak i czynami potwierdza, że obecny kierunek Konfederacji mu odpowiada. Wcześniejsze hasła o anty-systemowości, przewracaniu stolika, zaprzestaniu ukrainizacji Polski, wyjściu z Unii Europejskiej etc. zostały mocno zmiękczone. Jest w tym spora rola tego, co od początku bardzo silnie akcentują zarówno poseł Mentzen jak i marszałek Bosak – realizmu politycznego. Obydwaj są świadomi i mówią to od lat, że aby wygrać wybory nie można zrażać elektoratu i trzeba celować w jak największą grupę odbiorców, czyli nic innego jak centrum. Mam więc nieodparte wrażenie, że plan był stosunkowo prosty do rozczytania a wszyscy uczestnicy gry politycznej byli świadomi jego kształtu – jako legalista p. Braun naciskał na zorganizowanie Kongresu zgodnie z zapisami w statucie i wyłonienie nowej Rady Liderów aby doprowadzić albo do wyłonienia przez nią jednego kandydata albo do prawyborów, którymi zresztą p. Bosak mamił opinię publiczną przez długie tygodnie. Okazało się post factum, że marszałkowi chodziło o prawybory bez organizowania Kongresu, na co p. Braun nie chciał przystać. Nic dziwnego – uważna lektura statutu mówi jasno, że ów Kongres powinien być zwołany a wszelkie fikołki prawne np. p. Winnickiego piszącego na portalu X o „przepisach przejściowych” zawartych w tym statucie w konsekwencji logicznej nakazują wyciągnąć wniosek, że gdyby trzymać się kurczowo owych przepisów, to Kongresu nie trzeba byłoby zwoływać nigdy. Co jest niezgodne z polskim prawem wyborczym nakazującym każdej partii organizowanie procesu wyłaniania władzy partii w procesie demokratycznym. Złośliwie można rzec, że towarzystwo Bosak, Mentzen, Wipler i Winnicki (co prawda tylko jako komentator) już zaczęli trenować gimnastykę prawną tak bardzo przydatną w potencjalnym sojuszu z którąś z partii mainstreamowego duopolu. Przecież zarówno PiS robiący pośmiewisko prawne mnożącymi się rozporządzeniami jak i PO z modelem „demokracji walczącej” będącej w istocie łamaniem prawa to nic innego jak efekt robienia kurtyzany z logiki i zasad interpretacji przepisów. Tyle tylko, że mleko i tak się rozlało – bańka wymienionych polityków pracowała nad narracją na tyle długo, że obecnie mamy tylko jej domknięcie. Zwolennicy p. Brauna co prawda walczą z nią, ale jak to w polityce bywa – moralna wyższość czy prawda często nie dają specjalnych efektów. Niestety trzeba powiedzieć wprost, że pod względem politycznym p. Braun sam jest odrobinę sobie winny – jeśli gramy w demokratyczną grę na zasadach realizmu politycznego, to nie ma tutaj miejsca na tak ewidentne wystawianie się na strzał, jak trzymanie się konserwatywnych zasad będąc w sojuszu z liberałem czy narodowcem. Łatwość rozczytania takiego polityka nie pozwala na jego sprawne działanie w takiej konfiguracji partyjnej.
Czy mamy do czynienia z końcem Konfederacji? W tym kształcie, jaki znaliśmy przez dłuższy czas jak najbardziej. Brak wyrazistego, choć często kontrowersyjnego skrzydła prawej strony to spora zmiana wizerunkowa. Od strony politycznej uważam jednak, że choć p. Mentzen nie wejdzie do drugiej tury i raczej będzie podobnie niemile zaskoczony wynikiem jak po wyborach parlamentarnych, to Konfederacja jako taka utrzyma się na powierzchni, zyska nieco dodatkowych głosów poparcia z centrum i wykaże się dokładnie tym, czym wykazali się w argumentacji o przyczynach niezwołania Kongresu (brak czasu), czyli uprawianiem polityki w krótkich spodenkach. To, czego brakuje panom Mentzenowi i Bosakowi to, mimo ich deklaracji o nastawieniu się na długoletnią walkę o wyborców, cierpliwości. Tak szybkie zwrócenie się ku centrum jest kalkulacją na jak najszybsze zdobycie takiej bazy wyborców, która umożliwi im realne sprawowanie władzy. Niestety jest to metoda chybiona, bo w tym modelu i przy dalszym istnieniu PiS, który będzie istniał do czasu sił prezesa Kaczyńskiego, nie będą w stanie zdobyć takiej liczby głosów, która pozwoli na samodzielne rządy. Będą więc zmuszeni do „strategicznego sojuszu”, od którego odżegnywali się przez długie lata. A w przeciwieństwie do p. Brauna, który uniósł się honorem i trzyma swoich poglądów, prezes Kaczyński to stary wyjadacz i pożre Konfederację tak samo jak każdą inną przybudówkę w historii. Wiara w wyjątkowość projektu Konfederacji i na kanwie tego inny los w sojuszu z PiS niż Ligi Polskich Rodzin czy Samoobrony to wiara równie sensowna co wiara w Yeti czy przyzwoitość Donalda Tuska. Wielka szkoda, że tak potoczyła się sytuacja, bowiem tliła się nadzieja na nieco bardziej sensowne ugrupowanie na polskiej scenie politycznej, ale patrząc nieco szerzej – można było spodziewać się takiego obrotu sytuacji. Wszystkie partie para prawicowe na zachodzie już dawno odeszły od fundamentów prawicowości i tak jak AfD, Le Pen, Meloni et consortes mają na ustach np. hasła proaborcyjne, tak też w tę stronę będzie szła Konfederacja. Tym samym wypisując się z dzieła kontrrewolucji.
Marcin Sułkowski
Zabrakło tu analizy, co dalej z Koroną? Poparcie dla Korony rośnie, co może zaowocować tym, że przy dobrym wyniku Brauna w wyborach prezydenckich będzie on w stanie otrzymać stabilne poparcie gwarantujące możliwość utrzymania się w Sejmie. Tym samym on przejmie rolę anty-systemowej prawicy, którą wcześniej pełniła Konfederacja jako całość.
Zaś „Akcja gaśnicowa” była przemyślanym działaniem politycznym, środkiem wyrazu zgodnym z reżyserskim zawodem Pana Grzegorza, nie była bezmyślnym wybuchem emocji, miała pokazać bezkompromisowe „święte oburzenie”, zwrócić uwagę na problem i na nadużycia, przywracając przytomność umysłu wielu Polakom.
Chciałem się skupić głównie na temat samej sytuacji w obrębie Konfederacji i startu Grzegorza Brauna – być może targnę się również na parę słów o perspektywach samej Korony.
Co do „akcji gaśnicowej” – nie sugerowałem, że była bezmyślnym wybuchem emocji. W zasadzie w sporej części tekstu podchodzę do zjawisk deskryptywnie. Niemniej co do samego sposobu obranego przez Brauna do osiągnięcia opisywanego przez Pana celu (z czym w dużej mierze się zgadzam) to trzeba po ponad roku przyznać, że guzik osiągnął poza zamętem i chwilowym zwróceniem na siebie uwagi, głównie w negatywnym tonie. Nowe osoby popierające Brauna w dużej mierze są za nim od czasów covidowych, gdy jako jedyny stawał przeciwko państwowej machinie absurdów i błędów decyzyjnych a nie od „akcji gaśnicowej”.
Tu jednak trzeba zauważyć że dotychczasowym opus magnum Brauna w dziedzinie wyborczej są wybory do PE, gdzie kampanię organizował on wokół tej symbolicznej gaśnicy. W erze tiktoka performance staje się jedną z metod agitacji.
O tym co będzie z Koroną zdecyduje przede wszystkim to, czy Braun weźmie się za budowanie realnych, masowych struktur w terenie, przy jednoczesnym trzymaniu na dystans nieszczególnie poważnych osób typu p. Pitoń czy inna p. Socha
Już obecnie widać, że Braun nie dystansuje się od oszołomów pokroju wspomnianego przez Pana niejakiego Pitonia.
Proponuję posłuchać tego, co mówi Pitoń. Masa filmów jest na youtube. Poglądy oryginalne, acz ciekawe.
Słuchałem. Nie mam tendencji do krytykowania kogoś, o kim niczego nie wiem. Jego słowa o dopuszczalności zabicia swojego dziecka jako „głowa rodziny” w „szczególnych okolicznościach” to kompletne bzdury nieprzystające do cywilizacji łacińskiej.
I to jest główny błąd, zakładając że oprócz wyborów prezydenckich gdzie liczy się sama osoba kandydata, Braun chciałby również wykazać się w wyborach parlamentarnych gdzie trzeba zapełnić listy… O ile paradoksalnie jego planem nie jest utarcie nosa Mentzenowi i późniejszy powrót do Konfederacji na białym koniu, bo co ciekawe na chwilę obecną(22.01) KKP wciąż uważa się za część Konfederacji, formalnie wyrzucony został sam Braun jako osoba, a wyrzucony został z kilkunastoosobowej partii technicznej powstałej celem pobrania subwencji, bo tym w praktyce „Konfederacja” jest
Nie będąc „fanem” Pitonia jednak niespecjalnie widzę w jego wypowiedziach cokolwiek „niepoważnego”.
Może jakieś przykłady?
A Socha czemu „niepoważna”? Że domaga się pełnej dobrowolności szczepień? To ma rację! Nic w tym „niepoważnego”. To właśnie teraz jesteśmy traktowani niepoważnie, skoro nikt się z naszym zdaniem nie liczy i nawet nie pyta o zgodę.
Pani Sochy nie znam, natomiast co do Pana Pitonia to zamieściłem komentarz wyżej.
Mi tu brakuje analizy p. Skalskiego.
„…ewidentnego nieudacznika politycznego oraz zepsutego liberała p. Janusza Korwin-Mikkego, którego wypowiedzi, do tego najczęściej tuż przed wyborami, powodowały regularne brnięcie w stronę „protokołu 4,76%”…”
Lata temu z wyborów na wybory czekałem „no kiedy ta UPR (i następne) jeśli nie obejmie władzę, to przynajmniej zyska na znaczeniu” — teraz, po latach, skłaniam się ku podejrzeniu, że Korwin robił to wszystko rozmyślnie, a nie jako „nieudacznik”. No, bo tak w sumie: a czy mu źle? Dla pewnej części zawsze pozostanie „guru”, do telewizji takich czy owakich zawsze będzie pasjami zapraszany, w polityce na marginesie, ale sobie istnieje, cały czas jest publikowany i cytowany — słowem: jemu osobiście czasem lepiej, a czasem słabiej, ale przecież zawsze się powodzi! A gdyby, pofantazjujmy sobie, został np. premierem jakimś, to wiązałoby się z odpowiedzialnością! W sumie dość iluzoryczną, jak to w III RP, ale zwłaszcza jemu, propagującemu ZASADY, nie wypadałoby zbłaźnić się w roli prezydenta czy premiera. A tak — za nic nie odpowiada, bryluje w mediach i „towarzystwie”, pomału przechodzi na pozycje „klasyka”, materialnie też chyba nie narzeka, młodą żonę sobie zafundował. Więc po co mu obowiązki związane z ew. przejęciem władzy? Rozrywki i przyjemności nie wystarczą?
Co ma Braun wspólnego z przestrzeganiem prawa???
Może to, że go przestrzega?
Jakie są objawy przestrzegania prawa przez Brauna? Żyjesz w jakiejś równoległej rzeczywistości???
A jakie są objawy, że go NIE przestrzega? Zasada domniemania niewinności już nie obowiązuje? Czy może żyjesz w jakiejś równoległej rzeczywistości???
Braun jest przecież znany z tego, że wywołuje różne awantury i skandale! Z resztą wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie osądzony za swoje awanturnictwo ( no chyba, że jest niepoczytalny). Jego działalność jest szkodliwa społecznie!
Chodzi o „gaśnicę”? Po upływie ponad roku prokuratura, jak na razie, nawet złamanego aktu oskarżenia nie była w stanie dotąd wysmażyć. To tyle, jeśli chodzi o „łamanie prawa”.
Coś jeszcze?
Zarzutów Braun ma chyba 7 czy 8 w związku z różnymi sprawami. Nie wiem w czyim interesie on działa i kto nim steruje. Jednak nie wygląda to dobrze. To nie jest człowiek godny zaufania.
A kto te zarzuty stawia? Prokuratorzy obecnego systemu? To raczej powód do dumy. Nie można tolerować takiego zachowania? Dziwna opinia.
Co to jest „prokurator obecnego systemu”?? Używasz jakiejś dziwnej propagandowej nowomowy. Jesteś jakimś anarchistą, że prawo się tobie nie podoba? A może jesteś zwyczajnie starym i klasycznym antysemitą?
Jakiego zachowania nie można tolerować? Nie jestem anarchistą. A jeżeli zgodnie z prawem państwo zamknie portale prawicowe pod pozorem ,,mowy nienawiści”? Niemożliwe? A portal ,,Myśl Polska”, Najwyższy Czas? Faktycznie, anarchii nie może być. Cóż to za kraj, gdzie gadać i pisać można do woli. A antysemityzm? Kolejny bat na wolnośc słowa i prawicę.
Póki co niewiele wskazuje, by był sądzony a co dopiero by był uznany winnym. Niemniej jakie konkretnie działania Brauna są szkodliwe społecznie? Rozmawiajmy jak dorośli – o konkretach a nie ogólnikach.
Moim zdaniem będzie sądzony i skazany. Nie można tolerować takiego zachowania.
Takiego, czyli jakiego?
Braun?? 🤣🤣🤣🤣🤣
Uważam, że Grzegorz Braun nie będzie ani sądzony ani skazany. To człowiek już od dawna zadaniowany przez układ postkorowski, gdyż stary rozbijacz prawicy, człowiek wysłany na prawicę w 1990 r. jest już rzeczywiście stary. J. Korwin – Mikke przez lata miał rozbijać i kompromitować prawicę, a teraz jego zadania przejął G. Braun. Przecież trzeba być ślepym, by nie zobaczyć (co robi z premedytacją większość szanownych komentatorów), że G. Graun niczego nie buduje, a tylko rujnuje. Jego akcja gaśnicowa, sprawie polskiej tylko zaszkodziła, niczego pozytywnego nie przyniosła, poza tym, że nagłośniła w społeczeństwie ideę hanuki i świąt żydowskich. W tym roku (2024/2025) już palono hanukę nie tylko w sejmie, ale w Muzeum Niepodległości i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W roku następnym będzie już kilkanaście miejsc w całej Polsce. Poza tym, Konfederacja pod przywództwem Bosaka i Mencena (taka kolejność) jest realną szansą na powstanie partii prawicowej, w której interesy narodowe polskie w większym zakresie niż w PiS mogą być realizowane. Powstanie partii antysystemowej to kolejna mrzonka, jaką karmią korwinowcy (czytaj postkorowcy) naiwną polską młodzież prawicową, tak jak przez lata karmili jakąś „prawicą wolnościową”. Gdzie ona jest? na paru portalach prowadzonych przez starych „korwinowców” (niby konserwatystów np. prof. prof. A. Widomskiego, J. Bartyzela). Natomiast efekt jest taki, jak należy: na prawicy po 36 latach „wolnej Polski” nadal jest faktycznie plaża. Tak, zgodnie z tezą R. Dmowskiego, naród polski walcząc o upodmiotowienie polityczne musi działać w takich warunkach politycznych, jakie one są (czytaj: w ramach istniejącego systemu politycznego). Poprzez pozytywne działania, tworzy własną siłę gospodarczą, społeczna, kulturową (religijną) i na koniec polityczną tj. obóz polityczny. Musi działać i faktycznie działa metodami pozytywnymi, nierewolucyjnymi, choć jego wrogowie usilnie go w tym kierunku popychają (romantyzm polityczny np. wejście do wojny Polski na Wschodzie). Działając tylko w ramach istniejącego systemu politycznego, prowadząc w istocie codzienną walkę o swoje samostanowienie i podmiotowość polityczną (słowa na prawicy wolnościowej zakazane!), walkę ze swoimi wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami, ma szansę realnie ten system przekształcać i moderować w pożądanym dla niego kierunku. Oczywiście w obecnym układzie sił światowych i miejscu Polski w tym układzie (Pax Americana) przekształcenia te mogą być powolne, niepełne, ale możliwe. To przeciwko tej tendencji, którą postkorwcy świetnie rozpoznają potrzebni są ciągle na polskiej, rodzącej się w bólach prawicy, rewolucjoniści, burzyciele, antysystemowcy, wolnościowcy i wszelka inna swołocz, by tylko procesom upodmiotowienia politycznego polskiego społeczeństwa przeciwdziałać. Dlatego potrzebni są korwinowcy, a teraz braunowcy. G. Braun ma więc tylko rozbić możliwie głęboko Konfederację, a nie stworzyć na prawicy jakiejś sensownej alternatywy. On świadomie poza hepeningiem qusinarodowym niczego nie buduje, a na pewno żadnego ruchu politycznego, gdyż to działałoby na korzyść polskiego społeczeństwa. Poza grupką działaczy nic w terenie nie będzie tworzył, wręcz przeciwnie, tam gdzie się pojawi pozostawi za sobą gruzy i pobojowisko. I na koniec dodam, że po tych 36 latch „wolnej Polski” społeczeństwo polskie coraz bardziej jest obeznane w „prawidłach polityki”, zwłaszcza polska młodzież prawicowa. Nie da się więc nabrać na makakigi polityczne Brauna. Dlatego prognozuję, że przegra on wybory uzyskując 1 – 2 % głosów i odejdzie w niebyt polityczny, tak, jak hedonista, moralne dno i rozbijacz J. Korwin-Mikke.
Administrator: proszę na bazie tego tekstu napisać artykuł, to go opublikujemy. Z tezami głównymi się nie zgadzam ale…
Szanowny Panie Administratorze, dziękuję bardzo za zaproszenie do publikacji art. Zastanowię się widząc, że pojawiło się jakieś rozszczelnienie kontroli politycznej na platformie postkorowskiej (dla niepoznaki określającej się jako prawica wolnościowa prof. Wielomskiego). Problem w tym, że wiem na jakim świecie żyję, i ludzie z moimi poglądami są od 1989 r. w mniejszej lub większej konspiracji politycznej, choć cały czas działamy w różnych obszarach społecznych i naukowych. Po umowie Jaruzelski – Rockefeller z 1986 r. Polska jest pod polityczną okupacją postkorowską (lewicy laickiej) z uprzywilejowaną pozycją społeczną i gospodarczą nomenklatury komunistycznej. Naród polski chaotycznie, na bieżąco i żywiołowo, ciągle bez relanego przywództwa politycznego (oczywiście nie można do niego zaliczyć postkorowskich łże – elit pisowskich i korwinowskich) walczy o swoją podmiotowość społeczna i polityczną. Należy jednak stwierdzić, że w ramach PiSu, a zwłaszcza Konfederacji wytwarza się coś na kształt układu dualistycznego: polskie, ludowe , patriotyczno – katolickie i narodowe nogi i rabinacka, kosmopolityczna głowa, która coraz badziej zaczyna obawiać się o swoją kompradorską pozycję. Stąd nerwowe ruchy w PiS, w Konfederacji, akcja G. Brauna. Czekam na następne uderzenia „prawicowców” (łżeprawicowców) w budującą się podmiotowość polityczną polskiego narodu.
Szanowny Panie zastanawiałem się nad Pana komentarzem i mam tendencję do dawania sobie czasu (pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu pcheł). Widzę, że dobrze zrobiłem, bo gdy pisze Pan o „rozszczelnieniu na platformie postkorowskiej” odnośnie do konserwatyzm.pl, to mam nieodparte wrażenie, że z powodu faktycznego wieloletniego zamętu na scenie politycznej wyprowadził Pan wniosek, że wszędzie jest jakaś forma cenzury. Pierwszy tekst napisałem tutaj jeszcze w czasach studiów, bodaj w okolicach 2009 roku. Mimo konserwatywnego charakteru portalu ja będąc młody i głupi miałem poglądy libertariańskie. Nigdy nie miałem problemu ani z publikacją tekstu w tonie sprzecznym z linią portalu ani również komentarza na tej stronie. I mowa o komentarzach mocno krytycznych np. w stronę prof. Wielomskiego i jego koncepcji katechona w odniesieniu do Putina. Nie ukrywam, że zachęcam do publikacji również z powodów osobistych – poznając szerzej Pana koncepcję będę mógł napisać tekst polemiczny 😉
Popieram. Zachęcałem Katowickiego do rozszerzenia jego komentarza do formy artykułu i spokojnie opublikujemy. Niestety, nie wyraził chęci.
Zachęcam naprzód, by zapoznał się Pan z myślą narodowodemokratyczną sprzed 1918 r, zwłaszcza z publikacjami Dmowskiego, Balickiego , Popławskiego na łamach „Przęglądu Wszechpolskiego”. Tę samą strategię i taktykę należy stosować dzisiaj wobec narzuconego nam systemu społeczno-politycznego. Oczywiście jest ona bezwzglenie zakazana i zwalczana przez postkorowców. Cała oficjalna polska centroprawica jest jednym wielkim systemem jej zwalczania. Jednym z mistrzów tego systemu jest J. Korwin-Mikke i jego uczniowie ze szkoły „Najwyższego Czasu”. Gdyby prof. Wielomski był z Panem szczery to coś na ten temat mógłby powiedzieć. Oczywiście nigdy nic nie powie, gdyż on oraz wszyscy jego koledzy musza grać do końca swoje role „prawicowców – patriotów – wolnościowców – konserwatystów – urzędowych endeków itp.” gdyż inaczej bardzo szybko dowiedzieliby się skąd wyrastają im nogi. Zalecam też większą samodzielność w pracy nad sobą i „ograniczone zaufanie” do swoich mistrzów. Niech Pan np. z szeroko rozumianej myśli prawicowej próbuje czytać to, czego oni zakazują lub wobec czego są niechętni.
Znam sporą część tego, co Pan wspomniał. Co prawda czytałem to już kilka lat temu i może dlatego nie za bardzo rozumiem dlaczego próbuje Pan forsować, że prof. Wielomski czy Korwin-Mikke taką strategię właśnie obrali?
Nie wydaje mi się to sensowną interpretacją i nadmienię, że nie raz się już z tym spotkałem na twitterze. Dlaczego? Po pierwsze, sam po sobie wiem, że nie jestem uwikłany w sieć powiązań, nikt na mnie nie naciska, znam swoją drogę jeśli chodzi o światopogląd i wiem skąd się wziął. Teksty, które piszę, piszę bo mogę, chcę i traktuję jako element pracy u podstaw. Czytam też to, co chcę. I po prawdzie to nie martwiłaby mnie za bardzo próba ograniczenia tekstów z początku XX wieku, bo w polityce jest jak w psychologii – od lat próbuje się wyważyć drzwi, które filozofia dawno otworzyła. Jeśli analizuje się pod prawidła, które dawno były odkryte, to rozwiązania nowych problemów nasuwają się same 😉
Po drugie, mimo sympatii dla prof. Wielomskiego i lekkiego sentymentu do Korwina należy przyznać, że by odgrywać rolę takiego Mefistofelesa politycznego w rzeczywistości demokratycznej (a tak naprawdę ochlokratycznej) należy mieć nieco większe przełożenie na opinię publiczną.
Po trzecie, ludzie wybierają inne poglądy, bo po prostu są zliberalizowani. Od momentu rewolucji francuskiej społeczeństwo przeszło gigantyczną przemianę. Stara struktura już nie istnieje, nastąpiła kompletna wymiana elit a tłum dostał możliwości, jakich nie miał nigdy. I koncertowo tę szansę spartolił, bo musiał spartolić – tłum nie nadaje się do decydowania o władzy. I ja tego nie piszę z powodu prof. Wielomskiego czy JKMa tylko dlatego, że podzielam argumentację Platona czy Arystotelesa.
Wszystko co Pan pisze, to w dużej mierze prawda, ale brak Panu w swoim oglądzie świata z jednej strony analizy historycznej, a z drugiej niestety, systemu analizy politycznej. Otóż, z perspektywy dziejów Polski współczesnej tylko system polityczny narodowodemokratyczny najpełniej realizuje polski interes narodowy w istocie na każdym etapie nowyżytnych i współczesnych dziejów Polski. To w oparciu o niego polska podmiotowość polityczna ma najlepszy, tak w kontekście teoretycznym, jak i praktyki gospodarczej, społecznej, a zwłaszcza politycznej, system myśli politycznej, w oparciu o który społeczeństwo polskie (naród polski) moż przetrwać burze dziejowe, a nawet skutecznie – mimo zazwyczaj wielkich lub bardzo wielkich przeciwności – rozwijać się. Otóż pozostałe wspołistniejące systemy polityczne, które są alternatywą wobec narodowodemokratycznego, zwłaszcza sanacyjny (neosanacyjny), ale też socjalistyczny, komunistyczny, socjalliberany, liberalny (kosmpolityczny) konswerwatywny, zwłaszcza w wydaniu libertariańskim, to wszystko systemy zawsze uznające współważność innych interesów narodowych kosztem polskiego lub co najwyżej koegzystującego z nimi. Dlatego też, ustanowiony w Polsce po 1989 r. system polityczny (poskorowski – lewicy laickiej) ma właśnie za cel przede wszystkim zwalczać system i myśl narodowodemokratyczną, jako najgorszą dla niego z możliwych. Jednocześnie w ramach tegoż systemu istnieje znacząca swoboda działania i ekspresji politycznej. Mogą w jakimś zakresie egzystować w nim wszystkie wspomniane systemy poza jednym: właśnie narodowodemokratycznym. Dlatego też akceptowana przez system postkorowski jest tak lewica, jak i prawica, wszelkie możliwe myśli polityczne i dziwactwa, byle nie były formalnie czy faktycznie narodowodemokratyczne. Podstawą systemu postkorowskiego jest niepisana zasada mówiąca, że można działać na polskiej scenie polityczno – naukowo – myślicielsko – medialnej, tylko wtedy, gdy będzie się przestrzegać tej zasady. Dlatego też, bardzo aktywna publicystyka prawicowa, np. Wielomski, Bartyzel, Ziemkiewicz, J. Korwin – Mikke, Michalkiewicz, Braun, mogą propagować wszelkie idee polityczne i dziwactwa , tylko nie idę narodowodemokratyczną w sposób skuteczny, a nie pozorowany (robią to np. urzędowi endecy, którym przez wiele lat działania pozostaje tylko piach w rękach, gdyż tak własnie ma być!). Do tych działań nikt ich formalnie nie namawia (oczywiście poza zadaniowanymi guru np. Korwin-Mikke, G. Braun itp.). gdyż oni sami będąc z natury inteligentnymi ludźmi „wiedzą z której strony jest chleb posmarowany”. Pan też, jeśli się szybko nie zorientuje kim lepiej być: narodowcem, czy też kimkolwiek innym (wybór ma Pan duży), to szybko zostanie Pan otoczony wielkim niewidocznym murem, nie zrobi Pan żadnej kariery, a nawet szybko popadnie w mniejsze lub większe kłopoty. Jeżeli natomiast pójdzie Pan inną drogą i zostanie Pan np. braunistą – to karia stoi przed Panem otworem, a będzie ją pilotował (wolnościowiec, korwinista, a nawet urzędowy endek) sam prof. A. Wielomski. Powodzenia.
Nie wiem skąd aż tak ostre diagnozy o moim oglądzie świata z podanych perspektyw, skoro z ostatnich tekstów (miałem długą przerwę od publikowania a wątpię, by pamiętał Pan te sprzed blisko dekady) raczej nie może to wynikać, bo teksty nie pozwalały na tak szerokie omówienie jak „ogląd świata” 😉
Widzę jednak, że ma Pan bardzo określoną i dobrze mi znaną koncepcję narodowej demokracji jako królowej wszystkich systemów dla Polski. Niestety dla mnie ta koncepcja jest kompletnie chybiona i akurat dość zabawne jest, że jednym tchem wymienia Pan np. prof. Bartyzela i Ziemkiewicza, który jest właśnie zagorzałym narodowym demokratą. Oczywiście może Pan próbować odbić piłeczkę, że to dlatego, że Ziemkiewicz jest jednocześnie wolnorynkowy i on się nie zalicza do tej „najprawdziwszej” narodowej demokracji – jest właśnie tym urzędowy endekiem, o którym Pan pisze. Tyle że tutaj właśnie brakowałoby Panu analizy historycznej, bowiem w historii ruchu endeckiego powoływanie się na Smitha czy Taylora to nic dziwnego. Ruchy endeckie skłaniające się ku rozwiązaniom socjalistycznym to tylko część szerszego obrazu endecji. Widać więc, że już w obrębie jej samej można wybrać któryś nurt a to Pan arbitralnie (bo w powyższym wpisie nie podał Pan żadnej racji dostatecznej na rzecz tego) wybrał który odłam jest ten „lepszy”. I jeśli główną linią obrony Pana wyboru jest to, że „ci inni” są zblatowani z „tymi innymi”, to jest to po prostu słaba linia argumentacyjna na rzecz tego, że akurat przez Pana uznawany system jest najlepszy i że przez te układy nie zmaterializował się w ciągu ostatnich ponad 30 lat. Przecież równie dobrze mogę tak samo argumentować na rzecz konkretnego odłamu monarchizmu. Bo tak po prawdzie to nie jest to nawet argumentacja w sensie ścisłym. To jest forma myślenia magicznego czy wręcz gnozy lub tego, co osobiście obstawiam od dłuższego czasu jako bardzo ważną przyczynę rozwarstwienia w ruchach ideowych a szczególnie na prawicy, co postaram się przedstawić w miarę krótko, ale ściśle.
Jest taki mechanizm, który tkwi w samym rdzeniu rewolucji, tylko ważne jest, byśmy właściwie rozumieli rewolucję. Bo czym jest w istocie rewolucja? Nagłym działaniem uruchamiającym proces na rzecz sprzeciwu wedle porządkowi naturalnemu. Każda udana rewolucja to odejście od tegoż porządku, co musi powodować ogromny wpływ na człowieka i sposób poznawania rzeczywistości przez niego. Gdy kontestuje się podstawy rzeczywistości, to dla lepszej orientacji człowiek tworzy sobie nowe punkty odniesienia – najczęściej na kanwie mechaniki rewolucji i osobistej pychy tworząc dodatkowo pewien projekt stanu powinnościowego (ideologię). Pokażę to na przykładzie, bo ten mechanizm miał miejsce również w kolejnym wykwicie rewolucji – tej lat 60-tych i pojawił się wśród subkultur. Każda z nich uzurpowała sobie prawo do uznania siebie jako najlepiej wyjaśniającą rzeczywistość i to jak powinna ona wyglądać. Gdy się było w obrębie takiej subkultury, to każdy uważał, że oto odkrył źródło prawdy i chciał poznać jak najwięcej haseł-wytrychów w obrębie tej subkultury, co powodowało, że stawiał siebie możliwie jak najwyżej we własnym mniemaniu i miał poczucie bycia prawdziwym członkiem tejże subkultury. A co było nieprawdziwego w odniesieniu do subkultury? Oczywiście wszelkiej maści szerszy rozgłos. Nie można być jednocześnie „tru” i znanym, bo bycie znanym zakłada komercjalizację (echo wcześniejszego etapu rewolucji – marksizmu w subkulturach). I mam nieodparte wrażenie, że wpisuje się Pan właśnie w tę mechanikę. Wygodnie wybrał Pan sobie plankton w obrębie i tak będącej w mniejszości narodowej demokracji i usilnie forsuje, że ci znani nie są prawdziwi. Dlaczego nie? Bo więcej osób identyfikuje się właśnie z taką wizją jak Ziemkiewicza? To od razu musi być spiskiem Michnika z Urbanem i Kiszczakiem? No wygodna teoria, ale jak już mówiłem – kompletnie nie wytrzymuje ciężaru zderzenia z rzeczywistością. Naprawdę o prawdziwości czy słuszności idei nie świadczy to, że jest niszowa i w urojonej konspiracji. Tym bardziej, że przecież nikt Pana nie ściga – może Pan pisać te treści tutaj. Dyskutujemy o nich. Czemu nie może Pan założyć bloga i pisać oficjalnie? Jeśli jest Pan aż tak ostrożny i wierzy, że zaraz ktoś Panu coś utrudni, to może Pan wrzucić blog na serwer z Wysp Kokosowych i nakłaniać odbiorców do korzystania z VPNów. Dlaczego Pan tego nie robi? Przecież istnieje masa narzędzi umożliwiających realizację Pana założeń.
Natomiast co się tyczy mojego podejścia do narodowej demokracji, to krótko – mam problem przede wszystkim z drugim członem. Bo widzi Pan, ja od dawna uważam, że demokratycznie to możemy sobie co najwyżej ławkę na osiedlu przegłosować i tu też nie byłbym taki pewny po doświadczeniach ze wspólnotami mieszkaniowymi. Z całą pewnością nie można demokratycznie decydować o poważnych sprawach, rzutujących często na losy pokoleń. Nie istnieje żadna fachowa dziedzina, w obrębie której organizacje/ciała umożliwiałyby podejmowanie kluczowych decyzje dla nich przez głosowanie wszystkich bez klucza kompetencji. A tym właśnie jest demokracja. Wierzy Pan, że tak skomplikowane kwestie jak sprawowanie władzy i jej długofalowe konsekwencje są zrozumiałe dla każdego, więc każdemu należy dać możliwość decydowania o tym, kto ma te trudne rzeczy robić. Równie dobrze mógłby Pan poddać głosowaniu laikom wybór lekarza, który przeprowadzi Pana operację. Jednak podejrzewam, że nie będzie Pan urządzał plebiscytu, tylko wykorzysta inne metody wyboru. Więc już na gruncie samego tego zagadnienia uważam Pana poglądy za dalece nieoptymalne. Może więc Pana zestaw poglądów jest „tru” ale jest „undergroundowy”, bo po prostu jego cechy są nieakceptowalne dla odbiorców z innych powodów niż układ „ich” z „onymi”.
No cóż, zapowiada się Pan na dobrgo publicystę prawicowego blogera, dyskutanta, myśliciela, tylko nie praktyka społecznego i politycznego. Będzie Pan proponował tak dużo ciekawych zmian i różnych podeść do zmiany i unowocześnienia systemu, że w tej działalności dotrwa w dobrym stanie zwłaszcza finansowym (czego Panu życzę) do emerytury, a system ustanowiony w 1989 r będzie trwał sobie w najlepsze. Otóż uważam, że nad narodową demokracją nie ma co tak usilnie dyskutować, podstawowe założenia są proste jak przysłowiowy drut. Cały problem w tym by je wcielić możliwie szybko i możliwie w całości tu i teraz dla dobra polskiego inetersu narodowego ( jego zakres treściowy też nie jest zbyt trudny do ustalenia). Największy więc mój zarzut do postkorowskiej prawicy, zwłaszcza korwinowskiej, że ciągle dyskutuje, a jak „zagra znajoma trąbka” to ochoczo rozbija w zalążku to, co próbuje powstać i działać (vide UPR – y Korwina). Zawsze, gdy pojawi się sytuacja, że poglądy pronarodowe można wcielać w życie „prawicowcy” są zaraz przeciw; jak zostaną po tych działaniach gruzy zaraz się uspakajają. Wszystko staje się ok. Pan będzie robił to samo na swoim nieśmertelnym blogu. To nic nikomu nie przeszkadza. Mnie równiż proponuje Pan bloga, no bo cóż innego? Nie, należy działać i tworzyć przyczółki organizacji społecznych, a następnie ruchów i partii politycznych. Stąd też większość nas nie jest na blogach, ale w grupach społecznych, samorządowych i w realnych partiach politycznych np. PiS (tak, gdyż tam już wiele działań jest pronarodowych, istnieje już opcja, którą ja nazywam „Opcją polskiego interesu narodowego” i jest ona realizowa nie w sejmie oczywiście . gdyż tam jest „pełna okupacja”, ale w samorządach, „Solidarności”, szkolnictwie, itp. Jednakże, największe możliwości praktycznej realizacji polskiego interesu narodowego daje Konfederacja, i w jej ramach należy tworzyć zaplecze intelektualne (no właśnie chociażby grupę wspierającą blogerską – Panu rozumiem nawet to nie przyszło do głowy!), gospodarcze oświatowe itp. A co robi prawica postkorowska ? Od razu ją niszczy, wybrzydza (vide wypowiedzi właśnie A. Wielomskiego), rozbija – G. Braun.
Krótko mówiąc, zaczerniacie przez lata papier lub strony internetowe, dyskutujecie o wszystkim i niczym, ale zarazem pilnujecie (ci bardziej rozgarnięci i wtajeniczeni, reszta ich naśladuje) by tak jak jest – było nadal, czyli rządy postkorowskiego, lewicowego i kompradorskiego establishmentu. Ja od lat studenckich, kiedy to ukształtował mi się światopogląd polityczny i zrozumiałwm w generaliach myśl narodowodemokratyczną (więcej nie trzeba) jestem pratykiem tej myśli,a nie jej „deliberystą”. Wiem co mogę, a co nie i wspieram wcielanie myśli narodowej na różnych polach praktyki społecznej, w mniejszym stopniu na polu praktyki politycznej. Dlatego też, jeszcze raz podkreślę, należy wspierać środowiska i partie polityczne, które w praktyce mają jakąś szansę na zmianę obecnego systemu politycznego, a nawet budowanie swoistego układu narodowego w poszczególnych partiach oficjalnej polskiej prawicy np. w PiS, a zwłaszcza w Konfederacji. Zwłaszcza ta partia, w sposób już w miarę szeroki (oczywiście nie cała) realizuje w praktyce politycznej polski interes narodowy czy też obywatelski. Na polskiej scenie politycznej tylko konfederaci ujmują się za polskimi rolnikami, oni wspierają na wiecach Wołyniaków, oni walczą z zielonym ładem na ile to możliwe itp. Ale co to obchodzi Krowina-Mikke, Ziemkiewicza, Wielomskiego, no i Pana. Lepiej napisać coś „mądrego” na blogu. Z każym rokiem może być lepiej, pod warunkiem czy tacy „wielcy ludzie” jak Korwin-Mikke i Braun na to pozwolą. Wiemy i widzimy, że zrobią wszystko by Konfederację rozbić. Chocholi taniec ma wciąż trwać. Ale nie, wbrew naszym wrogom na „polskiej prawicy” budujemy polską podmiotowość polityczną, a Panu życę „dobrego blogowania” i broń Boże niczego nierobienia w praktyce narodowej i społecznej. Niech pan filozofuje nadal z prof. A. Wielomskim. On w tym jest mistrzem. Z mojej strony kończę dyskusję. Dziękuję.
Zarzuca Pan dyskusje, wybrzydzanie, filozofowanie, rozbijanie, brak działania. A co pan robi w tym względzie? Z tego, co widzę, to Pan też filozofuje. A PIS? Nawiązywanie do piłsudczyzny, uderzanie w przedsiębiorców, tworzenie państwa policyjnego, realizowanie unijnych dyrektyw, oczywiście z obrzydzeniem w głosie i na twarzy. A Konfederacja? Można było przecież zrobić prawybory i nie byłoby problemu.
Widzę, że ma Pan tendencję do błyskawicznego oceniania i nie odnoszenia się do argumentów, co potrafi Pan dodatkowo okrasić wieloma górnolotnymi hasłami, z których niewiele wynika. Szkoda, bo miałem nadzieję, że to będzie dyskusja a nie Pana monolog z pretensjami do całego świata, na który jest Pan obrażony.
System ustanowiony w 1989 roku będzie trwał w najlepsze z bardzo prostego powodu – mentalność społeczeństwa (liberalizacja, indywidualizm, transakcyjne podejście do relacji) w połączeniu z takim a nie innym systemem wyboru władzy o tym decydują. Jeśli chcemy coś zmienić, to czeka nas ciężka praca u podstaw z nastawieniem na pracę pokoleniową a nie efekty tu i teraz. I owszem – publicystyka jest bardzo istotnym narzędziem do realizacji tego celu. Doradziłem Panu bloga nie jako jedyną możliwą drogę popularyzacji swoich poglądów, bo sam doskonale wiem, że tak nie jest. Doradziłem to Panu, bo opowiada Pan historie z mchu i paproci o byciu uciskanym i o braku możliwości mówienia tego, co Pan myśli. A to jest zwyczajna nieprawda i wskazałem Panu nawet narzędzia, z jakich może Pan skorzystać. Ignoruje to Pan – Pana sprawa, ale uznanie, że publicystyka nie jest działaniem jest taką samą nieprawdą jak to, że Pana poglądy są tak nieakceptowalne, że zaraz Pana zamkną.
Jeśli jednak według Pana działanie ramię w ramię z rewolucjonistami z PiS jest działaniem pro-narodowym, to proponuję jednak aktywność w branży rozrywkowej – może jakiś kabaret? Pan tak zupełnie poważnie sugeruje, że jakakolwiek współpraca z tym dziadostwem jest nie tylko sensowna w zakresie osiągania celów, ale jakkolwiek przyzwoita? Po 8 latach ich rządów, które zostały zmarnowane na utrwalanie rewolucji, pozwalanie jej okrzepnąć i dotrzeć do kolejnych umysłów, wydawania milionów na granty na „badania” gender w funta kłaków wartych instytutach, finansowania np. „Krytyki Politycznej” czy innych tego typu NGOsów? Po hucpie w trakcie covidu, gdy ludzie nie mogli pożegnać swoich konających bliskich albo kilka dni czekali na przyjazd karetki przez co umierali w domach? Gdy padały im biznesy, bo mamiono ludzi wizją covidu jako drugiej eboli, na co w początkowej fazie każdy mógł się złapać, bo było to coś nowego (sam zachowywałem ogromną ostrożność przez pierwsze 2-3 miesiące by obserwować zjawisko), ale nie do diabła przez dwa lata? Po kupieniu za miliardy nieprzebadanych preparatów i namawianiu ludzi do nich? Po przyłożeniu ręki do unijnej polityki klimatycznej drenującej nam wszystkim kieszenie i imigracyjnej, która zaburza nasze poczucie bezpieczeństwa? Pan chce z takimi ludźmi robić coś dobrego? Pan wybaczy, ale delikatnie rzecz ujmując – mamy nieco inne standardy.
A co robi prawica? Czyli nie Korwin-Mikke – zepsuty liberał, którego pokonuje nawet dotrzymanie wierności żonie ani pisowscy hipokryci opowiadający o przywiązaniu do socjalistycznych ideałów (vide Morawiecki w Przysusze). Mowa o konserwatystach – tych prawdziwych, z krwi i kości, którzy rozumieją o co w tym wszystkim chodzi. Nie tylko publikują. Przede wszystkim szanowny Panie robią to, czego Pan nie wymienił a co jest najważniejsze w dziele kontrrewolucji – budują porządne rodziny i dobrze wychowują oraz edukują swoje dzieci. Bo to jest podstawa przyszłości a nie pajacowanie z PiSem w samorządach by poudawać „realny wpływ”. Tego Panu życzę i pozdrawiam.
Jestem ciekawy skąd się wzięło jego ewidentnie niepolskie nazwisko. Może trzeba sprawdzić jego przodków i powiązania rodzinne.
A, tam — „nazwisko”… tacy Poniński czy Potocki mieli „ewidentnie polskie” nazwiska — i co z tego? Byli również inni tacy, co nosili „ewidentnie polskie” nazwiska, które sami sobie przybrali: a to Różański, a to Borejsza… a jeden z nich miał nawet tyle fantazji, że nazwał się Zarako-Zarakowski! Samo „Zarakowski” to było za mało! 😆
Zaś odpowiadając na pytanie: skąd się wzięło? Przypuszczam, że stąd, iż jego ojciec takie nazwisko nosił… 🤣
„Nie da się więc nabrać na makakigi polityczne Brauna. Dlatego prognozuję, że przegra on wybory uzyskując 1 – 2 % głosów i odejdzie w niebyt polityczny”
Może zajść taka sytuacja, że — pofantazjujmy — Braun wygra wybory, po czym… będzie działał zupełnie inaczej, niż to deklarował przed wybraniem go na „stolec”. Nie mówię, że „dokładnie odwrotnie” — ale że po prostu nie będzie specjalnie przejmował się tym, co deklarował.
Sęk w tym, że co do Brauna możemy snuć takie przypuszczenia — zaś co do pozostałych kandydatów, TO MAMY PEWNOŚĆ, że tak właśnie będzie.
Więc nawet mimo potrzeby zachowania ostrożności i „patrzenia na ręce” — w dalszym ciągu te nadchodzące wybory są „bezalternatywne”, bo Braun jest kandydatem, jeśli nie „najlepszym” — bo w końcu przymiotnik taki jest stopniem najwyższem od „dobry” — to z pewnością chociaż „najmniej złym”.
No chyba, że za alternatywę uznamy absencję — lub (w takim wypadku lepiej) udział w wyborach po to, aby skreślić wszystkie nazwiska dopisując poniżej: „żaden z powyższych”.
To może niech Pan pofantazjuje kiedy i w jaki sposób G. Braun poleci na miotle na księżyc. To bardziej mimo wszystko prawdopodobne, niż to, że zostanie Prezydentem RP i wtedy ewentualnie zmieni poglądy. Klasyczne korwinowskie rozumowanie ad absurdum , by tylko coś powiedzieć, najlepiej śmiesznego. Nigdy nic poważnego i realnego. A rzeczywistość jest taka, że mamy kilku kandydatów, którzy choć z postkorowskiego układu (lewicy laickiej) to jednak różnią się od siebie postawami i uwarunkowaniami politycznymi. Dlatego też należy wybierać ich na zasadzie mniejszego zła – inaczej: ograniczonego, ale jednak dobra dla interesu narodowego. Dlatego też, z trzech realnych kandydatów (innych nie ma i nie będzie bez względu na to co postkorowcy – korwinowcy absurdalnego, a śmiesznego jeszcze wymyślą, najlepszy z nich to Mentzen, gorszy ale o wiele lepszy od Trzaskowskiego to Nawrocki, a najgorszy (tragiczny) to Trzaskowski. No chyba, że w ogóle nie pójdzie się głosować, ale to też wybór.
Znaczy: Pan to wszystko najwyraźniej „ogarnia” na płaszczyźnie emocjonalnej, bo z jakiegoś powodu — albo i bez powodu — Brauna Pan nie lubi, „co widać, słychać i czuć”. Mentzen „najlepszy”? Mentzen to mydłek zarówno z aparycji, jak i z jego poglądów (nawiązuję do jego „szkolenia” n/t „partia jako narzędzie”, cichaczem przez kogoś nagranego).
Nie muszę wcale lubić Brauna, aby móc łatwo ocenić, że ze wszystkich kandydatów jest „najmniej zły”.
Jak zwykle nic nie rozumiesz (albo udajesz głupiego). Nazwisko jest ewidentnie niepolskie, więc trzeba sprawdzić co to za osobinik. Na pewno miał przodków niepolskich. Na dodatek wywołuje ciągle jakieś awantury i gada szkodliwe głuoty. Wobec tego trzeba sprawdzić czy nie sterują nim jakieś obce siły. To wszystko!
A sprawdzaj ile wlezie… kto ci broni, dobry człowieku? 🤣
🤣🤣🤣🤣
No? Sprawdziłeś już? I co się okazało?
Ustalono, że Braun nie byłby dobrym prezydentem. Nie będę na niego głosować!!!!
Braun chyba się popłacze…
Demoralizacja Brauna niestety jest już bardzo widoczna.