W roku 1938 Bolesław Piasecki opublikował tekst Przełom narodowy. Przypomniał w nim jeden z centralnych elementów swojej myśli, znaczeniowo równoważny koncepcji narodowej rewolucji. Miała ona przeobrazić „bękarta traktatu wersalskiego” w Katolickie Państwo Narodu Polskiego, przezwyciężając w ten sposób paradygmat liberalny.
Tekst i cała narodowo-radykalna działalność Piaseckiego wpisywała się w nurt nazwany w latach 50-tych przez amerykańskiego historyka i psychoanalityka Henry’ego Stuarta Hughesa „rebelią przeciw pozytywizmowi”. Chodziło tu o podważenie samych fundamentów cywilizacji zachodniej, potrzeba czego jest wciąż aktualna.
Istota cywilizacji zachodniej
Centralnym elementem cywilizacji zachodniej jest koncepcja transcendencji. Idea transcendentnego Boga wobec doczesności była poglądem unikalnym dla chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu. Wobec stworzenia Bóg jest bytem zewnętrznym i stoi poza nim. Podobny stosunek panuje pomiędzy człowiekiem a przyrodą.
Ontyczną podstawą cywilizacji zachodniej jest zatem przekonanie o istnieniu natury jako kategorii całkowicie zewnętrznej i odrębnej od człowieka. Człowiek stoi poza i ponad światem przyrodniczym. W tradycyjnej myśli chrześcijańskiej jego związek ze światem nie zostaje zerwany, jest bowiem koroną stworzenia. Już jednak w interpretacjach oświeceniowych stawia się go niejako poza prawami rządzącymi królestwem natury. Człowiek jest niezapisaną kartą, a jego zachowanie determinują wyłącznie konstrukty kulturowe i klasowa struktura społeczeństwa.
Idea transcendencji Boga wobec stworzenia i człowieka wobec natury jest tą cechą cywilizacji zachodniej, która czyni ją unikalną w skali światowej. Ludy tradycyjne cechuje bowiem przekonanie o braku takiej transcendencji. W kulturach tradycyjnych człowiek współbytuje z bogami, demonami, duchami przodków i rozmaitymi istotami nadprzyrodzonymi. Także w tradycyjnej teologii judaistycznej Bóg to konkretne bóstwo plemienne które kroczy pomiędzy rozbitymi na pustyni namiotami swojego ludu. W tradycyjnej wizji świata człowieka łączą z innymi istotami materialnymi i duchowymi subtelne więzy i zależności a na rzeczywistość może on wpływać poprzez magię.
Cywilizacja zachodnia redukuje tą całą wielopiętrową rzeczywistość do jej aspektu materialnego i do jednego zaledwie (lub trzech, jeśli uwzględnić chrześcijańskie niebo i piekło) poziomów istnienia. Zachodni materializm łączy się z wiarą w oddziaływania elektryczne, magnetyczne, silne, słabe, w atomy, w prąd elektryczny, wektory sił itd. Wiara ta jednak jest tylko zawężoną perspektywą przez pryzmat której nowoczesny człowiek Zachodu postrzega skomplikowane zależności w świecie i swoje źródłowe doświadczenia.
Jak wskazuje Thomas Kuhn, jest ona subiektywnie uwarunkowana historycznym etapem rozwoju myśli naukowej. Przedmioty tej wiary to podlegające co pewien czas falsyfikacji wytwory ludzkiego umysłu, formy postrzegane przez pryzmat przyjętej w danej fazie rozwoju kulturowego perspektywy. Według niemieckiego filozofa Edmunda Husserla całe współczesne przyrodoznawstwo jest przesądem nowoczesności.
Algorytm naukowy oparty na wierze w obiektywne istnienie rzeczy, zasadę tożsamości i niesprzeczności oraz logikę arystotelesowską również jest osobliwy dla nowożytnej cywilizacji zachodniej. Autonomizuje on, następnie zaś zupełnie alienuje, powiązane ze sobą w kulturach tradycyjnych w jedną całość przyrodoznawstwo, filozofię, moralność, sztukę, religię i twórczość. Fatalny w skutkach wysiłek podjęła cywilizacja zachodnia próbując tak zdefiniowanemu algorytmowi naukowemu podporządkować sprawy ducha i życia codziennego. Efektem była śmierć ducha i ekonomizacja zachodniej codzienności.
W teoriach poznania zwyciężył paradygmat newtonowski desakralizujący wiedzę i życie codzienne. Jest on odrębnym i konkurencyjnym wobec religii systemem wiary. Religia na Zachodzie, w związku z tym, przestała legitymizować zarówno życie codzienne jak i historię. Są one legitymizowane na gruncie nowego paradygmatu nowoczesnego, w ramach którego przyjmuje się przekonanie że najważniejszymi wartościami w polityce są demokracja, liberalizm i „prawa człowieka”, że czas ma charakter liniowy a historia jest postępem, że posiadanie pieniędzy jest celem człowieka, że rozwój technologii i wielkość konsumpcji są miarami zaawansowania cywilizacyjnego, że decyzjami o tym co, ile i dla kogo produkować rządzą prawa popytu i podaży etc.
Rozkład cywilizacji zachodniej
Tak rozumiany zachodni paradygmat cywilizacyjny od ostatniej ćwierci XIX wieku podlega rozkładowi. Jak zauważa wspomniany wyżej Hughes, w rewolcie przeciw pozytywizmowi nie chodzi wyłącznie o zakwestionowanie wąsko rozumianych idei Aguste’a Comte’a czy Nicolasa de Condorceta. Przedmiotem krytyki jest cały zachodni paradygmat cywilizacyjny wraz z nadziejami pokładanymi w jego ramach w rozwoju nauki i wiarą w potęgę racjonalnej wiedzy.
W zachodniej filozofii oznaczało to pojawiające się od połowy XIX w. tendencje do kwestionowania obiektywnej i racjonalnie ugruntowanej ontologii. Immanuel Kant i Arthur Schopenhauer wskazali podmiotowe granice ludzkiego poznania podkopując tym sokratejski optymizm filozoficzny. Zdano sobie sprawę z ograniczeń nakładanych przez podmiot na konstruowanie rzekomo „obiektywnych” ontologii. Podmiot uwarunkowany jest społecznym i historycznym kontekstem swojego istnienia i nowa zachodnia filozofia stara się to uwzględnić. Zwraca się przez to od przedmiotu do podmiotu i od bytu do bycia. Dla Nietzschego czy Heideggera przedmiotem stają się wola, stawanie się, intuicja. Niknie nadzieja na wyprowadzenie legitymizacji rzeczywistości z metafizyki.
Zakwestionowaniu ulega również klasyczna definicja prawdy jako zgodności twierdzenia o rzeczy z rzeczą. Odchodzi się od logiki dwuwartościowej i zasady niesprzeczności. W geometrii zrelatywizowaniu ulega system euklidesowy. Zmienia się w ten sposób status ontyczny rzeczy, który nie może już być jednoznacznie ani ostatecznie określony. Koncepcje fizyczne Wernera Heisenberga i mechanika kwantowa burzą tradycyjną zachodnią ontologię i powodują rozkład pojęcia natury w jego dotychczasowej postaci. Uznane w zachodniej tradycji pojęcia materii, przestrzeni, czasu i przyczynowości zostają odrzucone.
Filozofia dokonuje ataku na chrześcijaństwo, obarczając je winą za uwiąd życia. Towarzyszy temu poszukiwanie nowej wiary i nowych form życia, w takim sensie jak rozumiał je Wilhelm Dilthey. Filozofia kryzysu, atakując chrześcijaństwo i europejską tradycję filozoficzną, staje się tyleż diagnostykiem co jednym z objawów i dodatkowym źródłem tego kryzysu. Tak stało się w przypadkach idei Ludwiga Feuerbacha, Karola Marksa i Friedricha Nietzschego.
Wyczerpała się typowo zachodnia wiara w zdolność technologii do suplementowania wyczerpujących się zasobów i bardziej ekonomicznego nimi gospodarowania. Publikowane od 1972 r. raporty Klubu Rzymskiego informują o wyczerpywaniu się demograficznej i cywilizacyjnej pojemności biosfery. Dokumentalne filmy przyrodnicze straszą z kolei zanikiem kolejnych biotopów i biocenoz. W polityce i ekonomice mówi się o potrzebie wzrostu zrównoważonego, a lęki o podłożu ekologicznym odbijają się też w teologii i duchowości zachodniej.
Daje się obserwować rozkład tradycyjnej zachodniej teologii. Plastyczne średniowieczne wyobrażenia nieba i piekła oraz rozbudowane demonologię i angelologię zastępuje transcendencja posunięta tak daleko, że podważa samą ideę Boga osobowego. Współczesna teologia z nazwiskami takimi jak Rudolf Bultmann, Uta Ranke-Heinemann, Gabriel Marcel, Paul Tillich czy Karl Barth odchodzi od rozumienia Boga jako najpełniejszego i najwyższego Bytu, zbliżając się raczej do poglądu o Bogu jako równocześnie istniejącym i nieistniejącym.
Bóg staje się Niebytem, Pustką, Nicością, swego rodzaju Centrum koła świata które samo w sobie jednak jest „dziurą w bycie”. W ten sposób współczesna zachodnia teologia, próbując przez coraz dalszą transcendencję przezwyciężyć w chrześcijaństwie relikty pogaństwa, zbliża się do niechrześcijańskiej myśli Wschodu i do tradycji gnostyckich zmarginalizowanych na Zachodzie przez średniowieczne chrześcijaństwo. Podobnie jak w tamtych tradycjach, skrajna transcendencja staje się immanencją. Bóg odnajdywany jest w drugim człowieku, w miłości, w pięknie natury. Zachodnia teologia zatoczyła koło, od pogaństwa przez coraz dalej idącą transcendencję wracając ku neopogaństwu.
Zjawisko nowoczesnej alienacji dotknęło też sztukę. W kulturach tradycyjnych jest ona nieoddzielna od innych form twórczości i ma charakter sakralny. Stanowi jeden z aspektów działania człowieka w świecie sakralnym i magicznym i nie występuje jako dziedzina autonomiczna. Korzenie tragedii greckiej, jak wskazał Friedrich Nietzsche, leżą w odwzorowaniu w scenicznym chórze satyrów nieskażonego przez kulturę człowieka który przedstawia sobie dramat istnienia w obrazie występującego na scenie Dionizosa.
Z czasem sztuka coraz bardziej odrywa się od życia, od rzemiosła, od religii, stając się dziedziną autonomiczną, twórczością „na niby”. Od czasów Eurypidesa datuje się śmierć greckiej tragedii. Nie jest ona już zlaniem pierwiastków dionizyjskiego i apollińskiego, przejawem metafizycznej woli. Jest wtórnym odwzorowaniem życia, bliższym plastyce i epice niż płynącym z samej istoty bycia poezji i muzyce.
Tendencje te na Zachodzie zyskują swoją szczytową postać w XX wieku, gdy w poezji, plastyce, teatrze czy powieści triumfować zaczynają koncepcje „sztuki dla sztuki” i „czystej formy”. Sztuka staje się domeną wolnego ducha, zarazem jednak ulega całkowitej alienacji od zeświecczonego już teraz życia. Bycie w sztuce staje się marginesową i nieistotną formą bycia, bez wpływu na życie społeczne. Artystyczna krytyka zachodniego materializmu i próba nadania nowego sensu zachodniej codzienności przez sztukę nie powiodły się. Wyalienowana sztuka pozostała odświętną i przypadkową dekoracją.
Alienacji podległa też polityka. Zachodnia nowoczesność ufundowana została na idei umowy społecznej. Jej ustrojowym wyrazem stały się przedstawicielska demokracja narodowa, w której naród sprawuje władzę poprzez swoich reprezentantów w parlamencie. Krytyka tak rozumianej demokracji formułowana była zarówno na politycznej prawicy jak i na lewicy. Lewica zarzucała demokracji liberalnej alienację ekonomiczną, prawica natomiast alienację kulturową.
Doprowadziło to do ożywienia teorii republikańskiej i odnowienia teorii demokracji jako poliarchii przez autorów takich jak Robert Dahl. W koncepcjach tych więcej jest z liberalnego pluralizmu niż z zapoczątkowanej przez Rousseau teorii ludowładztwa ale i tą neodemokratyczną teorię poddaje się krytyce na gruncie neomarksizmu z jednej a czwartej teorii politycznej z drugiej strony.
Demokracja prowadzi do erozji woli politycznej i podmiotowości. W sensie technicznym jest ochlokracją, to jest władzą manipulowanego przez demagogów tłumu. Demagodzy ci zależni są jednak z kolei od kapitalistów i dziennikarzy. Ci jednak również nie są ostatecznymi podmiotami polityki. Ostateczny podmiot polityki w demokracji liberalnej nie występuje. W każdym razie nie jest spersonalizowany. Kapitaliści i dziennikarze zależą od bezosobowych i niedających się kontrolować wahań nastrojów zbiorowych i ruchów kapitału.
Systemy międzynarodowe zbudowane wokół liberalnych demokracji są zatem systemami niehumanistycznymi. Ich dzieje wykluczają ludzką podmiotowość i toczą się mocą inercji. Historia ponowoczesna nie jest jednak historią prowidencjalną jak w przypadku ludów archaicznych. Jak zauważa Israel Shamir, to nie Bóg lecz Mamona kieruje dziś ludzkimi społeczeństwami. Guenonowskie jajko świata zamknęło się ostatecznie w epoce Renesansu od góry, w ponowoczesności otwarło się zaś od dołu na demoniczne impulsy Mamony – kapitalistycznego dżina wypuszczonego z butelki przez liberałów.
Próby humanistycznego odwrócenia rozkładu codzienności podjęte w XX wieku nie powiodły się. Uznawana przez Isaiaha Berlina za ostatni zryw europejskiego Romantyzmu rewolucja faszystowska zakończyła się klęską. Również idealizm rewolucji bolszewickiej uległ wypaleniu. Religia, sztuka i ideologia zostały zepchnięte do sfery prywatnej, stając się marginesem życia. Ideologią ponowoczesnej zachodniej codzienności jest udział w określonym modą i reklamą spożyciu oraz sukces w gromadzeniu dóbr materialnych.
Historia jako rozkład
Nieskuteczność metafizyki w konfrontacji z kształtowaną przez prawa rynku codziennością rodzi poczucie melancholii. Ruchy rewolucyjne o charakterze ideologicznym lub artystycznym świadome są apokaliptycznego charakteru postępującej entropii i własnej wobec niej bezsiły. Wieszczące nieuchronny zmierzch Zachodu historiozofie Oswalda Spenglera, Konstantina Leontjewa, Juliusa Evoli, Lwa Gumilewa okazały się w pełni prawdziwe. Także wspomniany na początku tekstu Bolesław Piasecki rozwiązał latem 1939 r. kierowany przez siebie Ruch Narodowo-Radykalny będąc świadomym klęski swojej rewolucji.
Przyjęcie deterministycznej i pesymistycznej zarazem historiozofii wydawać się może koncepcją depresyjną. Wrażenie takie powstać może tylko gdy z planu dziejów usuniemy Boga. Nowożytność to właśnie zrobiła, człowiek zaś pozostawiony samemu sobie, pomimo heroicznych wysiłków, nie był w stanie odwrócić procesów rozkładu jedynie siłą własnej woli.
To Bóg prowidencjalnie kieruje procesami historii i tylko On wskazuje palcem jednostki i dynastie mające powstrzymywać lub nawet odwracać procesy alienacji. Chrześcijaństwo uczy nas ponadto byśmy byli stale czujni i oczekiwali przyjścia Zbawiciela, nigdy nie wiemy bowiem kiedy nas do siebie powoła. Innymi słowy, o rozpoczęciu nowego cyklu historii zadecyduje Bóg, gdy już będziemy do tego gotowi. Wtedy wskaże tych, którzy wprowadzą ludzkość w nowy eon.
Istota Antyliberalnego Przełomu
O charakterze przyszłego świata pozwala nam wnioskować anatomia współczesnego nam kryzysu. Dotarcie do jego istoty, pozwoli nam rozpoznać kierunek w którym powinniśmy się zwrócić. W strukturze rozpadłego świata pojawiły się puste miejsca, które obsiać należy ziarnami nowego porządku. Prawidłowa diagnoza choroby jest warunkiem wyleczenia.
Istotą obecnego kryzysu jest, jak starano się wyżej wskazać, alienacja. Alienacja Boga i człowieka od natury, alienacja poszczególnych dziedzin ludzkiej aktywności, alienacja sztuki od życia, polityki od człowieka, wreszcie jednostki od wspólnoty. Przezwyciężenie alienacji i powrót do powszechnej komunii będzie zarazem narodzinami nowego porządku. O ile istotą nowoczesności jest alienacja, to najpełniejsza alienacja zachodzi w jedynym pozostałym dziś na placu historycznego boju nowoczesnym paradygmacie politycznym, mianowicie w liberalizmie. Przezwyciężenie alienacji zacząć zatem trzeba od przezwyciężenia liberalizmu, to jest od Antyliberalnego Przełomu.
Antyliberalny Przełom usunąć ma z areny dziejów liberalizm, tak więc jedyny całkowicie antytradycyjny i teoretycznie dopełniony program nowoczesności. Nawet bowiem w komunizmie i w nacjonalizmie – choć w opacznej i zdegenerowanej formie – zachowane zostają pewne pierwiastki Tradycji. Liberalizm nie pozostawia przestrzeni żadnym, konsekwentnie je eliminując poprzez likwidację będącej dla nich środowiskiem istnienia przestrzeni publicznej i zepchnięcie ich do sfery indywidualnej subiektywności.
Mit Antyliberalnego Przełomu
Antyliberalny Przełom powinien stać się sorelowskim mitem politycznym dla wszystkich środowisk dążących do przełamania liberalnej monoideowości. Powinien stać się takim samym mitem jakim był „strajk generalny” dla syndykalistów, „rewolucja” dla bolszewików a „marsz” dla faszystów.
Człowiek dla działania potrzebuje barwionych intensywnymi kolorami, plastycznych i sugestywnych obrazów. Przedstawiają one człowiekowi obraz jego przyszłych zmagań, prowadzących do triumfu prawdy. Pochłaniają całą uwagę człowieka, są projekcją jego uczuć i pragnień, kondensują nadzieje nabierające mocy historycznego żywiołu. Historia jest inscenizacją walki o takie obrazy. Polityczny mit zwiastuje historyczny przełom i zwycięstwo nowej prawdy. Istotne zmiany historyczne są związane właśnie z oddziaływaniem mitów.
Fenomen współczesnych nam ruchów jak powstały na terenie Syrii i Iraku kalifat Państwa Islamskiego daje się wyjaśnić oddziaływaniem właśnie obrazów mitycznych. Arabscy islamiści wyszli poza logikę humanizmu i antropocentryzmu. Czarne sztandary IS są zarazem sztandarami żywego mitu politycznego. Ich niezwykłe poświęcenie, wytrwałość i bezwzględność dla współczesnych politologów są niezrozumiałe, ponieważ nie interpretują ich oni w świetle teorii mitu politycznego Georgesa Sorela.
Antyliberalny Przełom trzeba zatem uczynić dla jego zwolenników mitem politycznym. Tak jak w przypadku islamistów, narzucać się on powinien umysłowi z natarczywością instynktów, nadając walor pełnej realności nadziejom na których opiera się dotycząca przyszłego działania przemiana woli. W figurze Antyliberalnego Przełomu skupiać się powinien cały patos walki o nowy porządek społeczny. W swej walce przeciwko liberalnej oligarchii rewolucjoniści szukać powinni potwierdzenia własnej godności. Bunt przeciwko liberalnej oligarchii jest najszlachetniejszym z ludzkich powołań. W bezpośrednim starciu z liberalną oligarchią wyraża się dostojeństwo wojny homeryckiej.
Koncepcja Antyliberalnego Przełomu nie powinna też wykluczać przemocy. Nowa rewolucyjna etyka akcentować powinna oczyszczającą rolę rewolucyjnej przemocy, która pozwoliłaby przezwyciężyć tchórzliwą mentalność liberalnej pojednawczości. Antyliberalny Przełom parlamentarnej i liberalnej etyce kompromisu przeciwstawia indoeuropejską etykę walki i zwycięstwa. Antyliberalny Przełom jest figurą apokaliptyczną – zapowiada ostateczny triumf dobra i klęskę liberalnych szalbierców. Antyliberalny Przełom zapowiada nadejście Nowego Jeruzalem, w którym przezwyciężona zostanie ostatecznie alienacja i zapanuje pełna komunia i harmonia.
Cel Antyliberalnego Przełomu
Kontury tego przyszłego świata wyłonionego po Antyliberalnym Przełomie rysuje czwarta teoria polityczna. Jest to przestrzeń tożsamości, w której przezwyciężono alienację. Świat po Antyliberalnym Przełomie to świat różnorodnych formuł „bycia w świecie” gdzie codzienność na powrót zyskuje dla siebie legitymizację a działaniom ludzkim zostaje przywrócony sens. Antyliberalny Przełom odpowiada więc na najbardziej dotkliwą bolączkę dzisiejszego człowieka, jaką jest utrata poczucia sensu i alienacja. Antyliberalny Przełom przywraca człowiekowi jego „twarz” pozwalając mu stać się na powrót człowiekiem. Jego celem jest świat jako pluralizm tożsamości.
Metoda polityczna Antyliberalnego Przełomu
Metoda przeprowadzenia Antyliberalnego Przełomu dostosowana musi być do zastanych warunków. Warto jednak w tym miejscu odnotować i zinterpretować pewne dość często spotykane zjawisko. Otóż silne organizacje rewolucyjne występujące wobec rozpadającego się państwa podejmują się dokonania przewrotu zbrojnego – przykładem są tu bolszewicy w Rosji oraz rozmaite ruchy komunistyczne i nacjonalistyczne które zdobyły władzę siłą. Gdy dany ruch jest zbyt słaby na dokonanie przewrotu zbrojnego, wówczas staje w szranki wyborcze. Bardzo często, jak w Niemczech w 1933 r. czy w Czechosłowacji w 1948 r. są to ostatnie przeprowadzone wedle zasad liberalnych wybory. Gdy i na zwycięstwo wyborcze nie starcza siły, ruch organizuje masowe wystąpienia uliczne, dążąc w ten sposób do polaryzacji sceny politycznej i mobilizacji zwolenników. Jeszcze niższym poziomem zaawansowania jest działalność terrorystyczna, wreszcie zaś także stosowanie taktyki organizacji sieciowej, infiltrowania innych organizacji (entryzmu), czy możliwe także dla najsłabszych i najmniej licznych środowisk prowadzenie strony internetowej.
Każdy z wymienionych wariantów działania może być na danym etapie słuszny i celowy. Trzeba jednak mieć świadomość, że układają się one w piramidę, wierzchołkiem której jest rewolucja, „entryzm” zaś lub budowanie sieci zwolenników jedynie prowadzącym do niej etapem. Innymi słowy, o ile celowe jest przechodzenie od wymagających mniejszego potencjału form działalności do formuł bardziej zaawansowanych, o tyle już przyjmowanie narracji że „w dzisiejszych czasach siła w polityce nie ma już znaczenia i zamiast rewolucji trzeba zmieniać świadomość – na przykład prowadząc opiniotwórczy portal lub pisząc książki” jest formą defetyzmu.
Polityka zawsze pozostaje tym samym, to jest decydowaniem o kwestiach życia zbiorowego w oparciu o posiadaną siłę. Siła jest zawsze w polityce argumentem ostatecznym. Antyliberalny Przełom będzie nieuchronnie wymagał zastosowania siły i przemocy rewolucyjnej. Jego warunkiem jest przełamanie zasady liberalnego pluralizmu, zastąpienie poliarchii monokracją.
Także skłaniające się ku antyliberalizmowi władze współczesnych państw jak Węgry i Rosja, które wyłonione zostały w drodze liberalnych lub quasi-liberalnych wyborów nie unikną najprawdopodobniej politycznego, a może nawet zbrojnego agonu. Antyliberalny Przełom nie obędzie się bez użycia siły i podeptania zasad państwa prawa, niezależnie czy przybierze to formę postępującego ograniczania praw obywatelskich i wybiórczych represji wobec przeciwników, czy politycznego przewrotu.
Antyliberalny Przełom, wobec tego że wychodzi poza logikę liberalizmu, odrzuca zasadę polityki deliberacyjnej i typowy dla postmodernistycznego liberalizmu dahlowski paradygmat poliarchii. Zastąpiony on zostaje paradygmatem monarchii, to jest paradygmatem wspólnoty zbudowanej wokół jednej zasady uosobionej w jednolitym i spersonalizowanym podmiocie polityki, który jest zarówno podmiotem pierwotnym jak i wtórnym, ostatecznym jak i pośrednim. Republikański i poliarchiczny pluralizm podmiotów władzy zostaje w Antyliberalnym Przełomie unicestwiony.
Na gruncie Antyliberalnego Przełomu odrzuca się zatem hałaśliwą, kłamliwą i gadatliwą politykę parlamentarną. Retoryczne przepychanki parlamentarnych gadułów bawią żywiących się nimi dziennikarzy i facecjonistów, nie służą jednak ani nie przybliżają sprawy Antyliberalnego Przełomu. Parlamentarny etos zakładający kompromis, ustępstwa, deliberację, wysłuchiwanie racji opozycji w ramach Antyliberalnego Przełomu zastąpiony zostaje etosem decyzjonizmu, działania i zwycięstwa nad przeciwnikiem. Przeciwnicy liberalizmu chcący prowadzić pracę polityczną na gruncie reguł określanych przez liberalizm są z perspektywy Antyliberalnego Przełomu zupełnie nieprzydatni. Antyliberalny Przełom polega na zniesieniu polityki deliberacyjnej, toteż utożsamiający się z nią, są przeszkodą w jego przeprowadzeniu.
Program Antyliberalnego Przełomu
W odniesieniu do państwa polskiego Antyliberalny Przełom oznacza przede wszystkim postulaty reintegracji wspólnoty politycznej i organizmu państwowego. Wymaga to zmian w ustawie zasadniczej przekształcających ustrój państwa polskiego z parlamentarno-gabinetowego w prezydialny, to jest w posiadający zamkniętą egzekutywę.
Odrzucić jako nieefektywne należy te wszystkie projekty reformy ustrojowej, które chcą oprzeć organizację władzy i ustrój najwyższych organów państwowych na zasadzie egzekutywy otwartej. Zbyt bliska byłaby ona liberalnej poliarchii i niepotrzebnie podnosiła energochłonność wewnętrznych procesów politycznych.
Z punktu widzenia teorii systemów, im dany system jest prostszy i im mniej liczy sobie elementów składowych, tym mniej energochłonne jest jego funkcjonowanie i tym łatwiej prognozować jego przyszły stan. Antyliberalny Przełom oznacza zatem przyjęcie przez Polskę systemu prezydialnego.
Oznacza również integrację i nacjonalizację systemu politycznego, gospodarczego i informacyjnego państwa. Zminimalizowane być muszą zewnętrzne bodźce oddziałujące na wewnętrzny system polityczny, ekonomiczny i informacyjny państwa. Polska funkcjonuje w liberalnym otoczeniu systemowym, zatem musi z systemu ją otaczającego się wyodrębnić, zyskując wobec niego autonomię.
Polityka państwowa musi zbliżać Polskę do autarkii. Niezwłocznie wystąpić należy z NATO, będącego narzędziem szerzenia międzynarodowego liberalizmu. Usunąć trzeba z polskiego systemu politycznego jego zagranicznych uczestników oraz tych uczestników krajowych którzy sterowani są z zagranicy. Należy poddać ścisłej kontroli i reglamentować działalność zagranicznych uczestników ekonomicznego wewnętrznego otoczenia systemu politycznego pod kątem zgodności ich działań z polską racją stanu wyrażaną pryncypiami Antyliberalnego Przełomu.
Polska jest krajem zbyt małym, by mogła samodzielnie podtrzymać paradygmat tożsamościowy istniejąc w liberalnym otoczeniu zewnętrznym. Dlatego polityka polska musi dążyć do stworzenia Imperium Europaeum jako mocarstwa zdolnego do ochrony swojego systemu wewnętrznego i pomocy innym ośrodkom siły powstającym przeciwko międzynarodowemu liberalizmowi. Polska musi zatem w swej polityce zewnętrznej sprzyjać tendencjom i ośrodkom kontynentalnym i antyliberalnym.
Rewolucyjna awangarda Antyliberalnego Przełomu
Antyliberalny Przełom wymaga wykształcenia mogącej być jego awangardą rewolucyjnej elity. Awangarda rewolucyjna Antyliberalny Przełom musi zacząć od dokonania go we własnej duszy. Tak jak zewnętrzna polityka państwowa prowadzona w duchu antyliberalnym wymaga uprzedniego stworzenia bazy w postaci dobrze zorganizowanego państwa i wspólnoty politycznej, tak przeprowadzenie Antyliberalnego Przełomu na poziomie politycznym wymaga uprzedniej integracji osobowości samych rewolucjonistów. Awangarda rewolucyjna musi kierować się surową rewolucyjną moralnością i być ogniskową wokół której zawiązać będzie się mógł ruch tożsamościowy.
Antyliberalny Przełom a nieliberalne warianty nowoczesności
Antyliberalny Przełom będzie miał charakter tożsamościowy i nie będzie zwrócony przeciwko komunizmowi ani nacjonalizmowi. Stosunek tradycjonalizmu do komunizmu i nacjonalizmu w obrębie idei tożsamościowej i na gruncie czwartej teorii politycznej przypomina stosunek pomiędzy modernizmem a ładem tradycyjnym w okresie pomiędzy Renesansem a rewolucją francuską 1789 r. Nowożytność była pluralizmem tolerujących się nawzajem tradycji i moderny. Porządkowany w oparciu o czwartą teorię polityczną ład tożsamościowy po Antyliberalnym Przełomie też będzie pluralizmem porządków postliberalnych: zarówno tradycyjnych jak i nietradycyjnych.
Zarówno jednak komunizm jak i nacjonalizm, jako prądy nowoczesne, trącone są duchem liberalizmu, który stanowi istotę nowoczesności. Jako takie komunizm i nacjonalizm muszą zostać z czasem przezwyciężone. Muszą zostać oczyszczone ze swoich elementów liberalnych, przez co przestaną być komunizmem i nacjonalizmem. Po przezwyciężeniu i zniszczeniu liberalizmu kolejnym etapem będzie przezwyciężenie pozostałych nurtów nowoczesności, w tym również komunizmu i nacjonalizmu.
Antyliberalny Przełom wobec tradycjonalizmu
Jak wspomniano o tym wyżej, o kształcie nowego ponowoczesnego świata wyłonionego z Antyliberalnego Przełomu wnioskować można z samej anatomii kryzysu nowoczesności. W Europie Antyliberalny Przełom oznaczać zatem musi przezwyciężenie dziedzictwa cywilizacji zachodniej.
Tak więc w teologii będzie to wędrówka od transcendencji ponownie ku immanencji. Transcendencja jest stanowiskiem typowym dla Zachodu, mniejsze znaczenie ma natomiast w chrześcijaństwie wschodnim. Najdobitniej wyraziła ją fundamentalna dla zachodniej teologii i filozofii myśl św. Tomasza z Akwinu, dla którego Bóg jest daleko poza i ponad światem. Jak zauważa przywoływany już tu Spengler, charakterystycznym elementem architektury sakralnej Zachodu jest wzbijająca się ku niebu wieża katedry, podczas gdy na Wschodzie jest to cebulkowata kopuła cerkwi. W sztuce Zachodu powtarza się motyw niknącej w oddali drogi, podczas gdy dla malarstwa wschodniochrześcijańskiego typowa jest pozbawiona perspektywy płaska ikona.
Ducha zachodniego Spengler utożsamia z motywami faustowskimi. Nacisk na transcendencję w teologii doprowadził na Zachodzie do powstania specyficznej mentalności najpełniej oddanej właśnie w micie Fausta. Człowiek Zachodu dąży do wyrwania się z ograniczeń tego kim jest, do ciągłego przekraczania granic bytu, do sięgania po to co nieznane, zakazane i niemożliwe. To ludzie Zachodu odkrywali nieznane ziemie, spuszczali się w najbardziej przepastne głębiny, zatknęli swoje flagi na najwyższych szczytach Ziemi i na obydwu jej biegunach.
Kontynent europejski dzieli wyraźna pionowa granica oddzielająca ludy ukształtowane w tradycji wschodniochrześcijańskiej od tych ukształtowanych w tradycji zachodniochrześcijańskiej. Zróżnicowanie to jest wyraźniejsze niż różnice dzielące ludy katolickie od protestanckich. Wielka cywilizacyjna kurtyna przebiega przez Europę od Morza Barentsa po Adriatyk, przecinając wiele krajów jednorodnych etnicznie ale zamieszkałych przez ludy różniące się od siebie zachowaniami, szczególnie zachowaniami wobec historii. Różnice te najwyraźniej widoczne są i najlepiej znane w odniesieniu do krajów byłej Jugosławii, choć również na dalekiej północy prawosławne lapońskie plemię Skoltów różni się wyraźnie zachowaniami, tradycjami i obyczajami od Lapończyków uformowanych w tradycji zachodniej.
Społeczności wschodnie są wszędzie uboższe i mniej ruchliwe ale szczęśliwsze niż zachodnie. Ludzie tam chętniej niż na Zachodzie śpiewają, są bardziej bezpośredni, gościnni, przyjaźni, szczerzy i skłonni do zabawy. Mniej w nich pretensjonalności i zakłamania. Świat wschodniochrześcijański nie przeszedł nigdy przez stadium całkowitego odrzucenia radości życia, doczesności i cielesności, czego doświadczyła średniowieczna łacińska Europa. Według Jeana Delumeau to unikalne poczucie winy, grzechu i wstydu jest kolejnym czynnikiem który wyróżnia cywilizację zachodnią na tle wszystkich pozostałych i który popycha człowieka Zachodu ku transcendowaniu się poza granice bytu.
Związane jest to z zachodnią ideą transcendencji. W znaczonej platonizmem myśli teologicznej Wschodu Bóg jest raczej istotą i centrum bytu niż czynnikiem wobec niego zewnętrznym. Nie jest istotą pozabytową, tylko centrum Kosmosu. Odnaleźć Go można w doczesności, tak więc w rytuale, w powiewie wiatru, w akcie miłosnym, w kielichu wina, w ludzkiej twarzy, w poezji i w muzyce, w uczuciu i w żywej wspólnocie, w wiecznie trwającym „teraz”.
Bóg na Zachodzie zbawi nas po śmierci, mistyczny Bóg na Wschodzie zbawia nas „tu i teraz”. W cywilizacji eurazjatyckiej brak jest zachodniego kultu indywidualności. Nikołaj Bierdiajew łączy to z nieobecnością w kulturze ruskiej tradycji rycerstwa. Spengler pisze że dusza wschodniochrześcijańska jest duszą magiczną, a jej istotą jest odnalezienie się w bycie. Według Aleksandra Dugina, wynika stąd większa predyspozycja ludów eurazjatyckich do ideologii wspólnotowych, w tym również komunistycznych i socjalistycznych.
Bohaterowie literaccy Zachodu są zawsze „nie tacy” jacy powinni być ze względu na społeczne, historyczne i metafizyczne okoliczności ich życia. Najpełniej wyraża to romantyczna koncepcja wybitnej jednostkowej indywidualności. Postacie archetypiczne na Wschodzie zawsze są „właśnie takie” jakie być powinny ze względu na zakreślone wokół nich ramy. Przekraczanie tych ram jest grzechem, co pokazuje Fiodor Dostojewski na przykładzie Rodiona Raskolnikowa.
Tak więc rekonstrukcja metafizyki i teologii w zachodniej Europie odbędzie się poprzez oczyszczenie jej z elementów faustycznych i zbliżenie do koncepcji metafizycznych Wschodu. Prowadzić będzie od transcendencji do immanencji. Od ateizmu do przebóstwienia i sakralnej wizji świata. Od odrzucenia świata do jego uświęcenia. Europa musi przezwyciężyć ducha Zachodu by odnaleźć samą siebie.
Ku totalizmowi
Przezwyciężenie alienacji dokonać się musi nie tylko w zachodniej teologii i metafizyce ale również w sztuce. Nietzsche opisując narodziny tragedii wskazał na grecki dramat oraz muzykę i poezję jako wyraz metafizycznej woli dobiegającej nas z praźródła bytu. Pierwszy znany grecki poeta Archiloch nie układał rymów by wyrazić samego siebie, lecz jednoczył się z istotą bytu. Poezja, muzyka i tragedia wyrażają ducha sprzed indywiduacji, brzmią w nich odgłosy elementarnych źródeł tego, co się staje.
Sztuka zatem ma charakter sakralny i misteryjny. Po jej zeświecczeniu przez zabójców ducha tragedii – Sokratesa i Eurypidesa – świadomość metafizycznego dramatu istnienia zepchnięta zostaje do ezoterycznych i utajnionych misteriów. Rozkład Tradycji rozpoczyna się zatem, jak wskazywał Julius Evola, wraz z narodzinami filozofii i racjonalizmu w VI wieku przed naszą erą.
Odbudowa ładu tradycyjnego będzie polegała na ponownej sakralizacji sztuki. Musi ona jeszcze raz stać się misterium, rytuałem, w którym człowiek dokonuje deindywiduacji i utożsamia się z uniwersalnym bytem. Współczesna sztuka usiłuje przezwyciężyć nowoczesną indywiduację i zintegrować się na powrót z życiem codziennym. Idee „nowego teatru” Jerzego Grotowskiego i eksperymenty plastyczne z happeningiem na czele zdają się być bliższe zasadzie dionizyjskiej niż wtórnej sztuce przedstawiającej w której odbija się zasada apollińska.
Sztuka, filozofia, literatura, teologia, życie codzienne, twórczość muszą ponownie zlać się w jedno jak obserwować jeszcze możemy to w zachowanej gdzieniegdzie w krajach słowiańskich kulturze ludowej. Nauki szczegółowe muszą zniknąć a zastępujące je nauki święte być nieoddzielne od rzemiosła, twórczości, poezji i rytuału.
To samo tyczy się działalności gospodarczej, w której odrzucić należy zasadę towarowości; produkt musi służyć określanym przez czynniki pozaekonomiczne potrzebom człowieka, nie zaś być wytwarzany dla zysku. Towarowość jest istotą ekonomii kapitalistycznej toteż w gospodarce postkapitalistycznej wytwór pracy będzie przede wszystkim mającym służyć zaspokojeniu potrzeb produktem, nie zaś rynkowym towarem.
Reakcja na rozkład kultury ma zawsze charakter religijny, gdyż załamaniu ulegają osnowa bytu i obrazu świata danego ludu. Wobec załamania dotychczasowej metafizyki, człowiek poszukuje nowej legitymizacji dla codzienności. Zachodnia metafizyka takiemu załamaniu uległa. Źródło prerefleksyjnie przyjętych założeń i kategorii podstawowych dla cywilizacji Zachodu wyschło.
Nowe tendencje wyrażają immanencję zamiast transcendencji i integrację zamiast alienacji. Komputeryzacja i elektronizacja zatarły granicę pomiędzy sferą duchową a materialną. Wirtualna rzeczywistość doczekała się na Zachodzie wielu komentarzy filmowych i literackich o charakterze parareligijnym, wśród których najgłośniejszymi były film „Tron” z 1982 r. i trylogia filmowa „Matrix” z przełomu wieków. Kartezjańska granica pomiędzy światem duchowym a światem materialnym zostaje w nich zniesiona, zaś praca z komputerem staje się właściwie czynnością magiczną.
Ta nowa holistyczna i monistyczna metafizyka przebija spod postmodernistycznej sztuki, technologii, nowych prądów religijnych jak New Age i nowych nurtów teologicznych poszukujących drogi ponownego zintegrowania religii z codziennością jak próbuje to robić choćby papież Franciszek. Nowe ruchy religijne, nowe idee w nauce i sztuce, wpływ komputeryzacji i informatyzacji na obraz świata, popularność alternatywnej wobec skostniałych systemów religijnych duchowości z wróżbiarstwem, spirytyzmem etc. jest wyrazem tęsknoty Europejczyka za przezwyciężeniem typowego dla zachodniej nowoczesności zjawiska alienacji.
Wszystkie wymienione i wiele podobnych im elementów układają się w nowy, alternatywny wobec zachodniego paradygmat kulturowy. Będzie on miał swoje źródło w filozoficznym monizmie. Będzie więc zanegowaniem odrębności bytów. Takie zjawiska jak islamski fundamentalizm i Państwo Islamskie w Syrii i Iraku są wobec niego prekursorskie. Sacrum powraca z zaświatów do codzienności, w sam środek bytu. Sfera profaniczna zostaje zniesiona. Bóg znów kroczy pomiędzy namiotami swojego ludu.
Politycznym odpowiednikiem zniesienia pluralizmu ontologicznego w filozofii, sztuce, duchowości i teoriach poznania jest totalizm. Nowy świat, który wyewoluuje po Antyliberalnym Przełomie będzie totalnością Tradycji. Uporządkowany zostanie wokół jednej zasady, która będzie organizować całą rzeczywistość. Od zasady tej emanować będzie nowy ład, który stanie się początkiem nowego cyklu historycznego.
Antyliberalny Przełom jest figurą apokaliptyczną. Drogą do niego jest prorokowany przez Jeana Parvulesco Endkampff – ostateczna walka sił Kontynentu z szatańskimi siłami liberalizmu, która wrócić ma świat do czasów gdy był młody i skrzył się paletą wszystkich swoich barw w ich wszystkich odcieniach.
Antyliberalny Przełom to palingenetyczna rewitalizacja i odmłodzenie Europy, wlanie w nią nowego życia i nowych sił. Mit Antyliberalnego Przełomu wzywa nas byśmy byli akuszerami przy narodzinach tej młodej, energicznej i pełnej życia istoty. Z poczwarki zachodniej cywilizacji ma się dzięki nam wykluć młoda kultura nowej Europy, co rozpocznie nową epokę w dziejach świata.
Ronald Lasecki
„…Ta nowa holistyczna i monistyczna metafizyka przebija spod postmodernistycznej sztuki, technologii, nowych prądów religijnych jak New Age i nowych nurtów teologicznych poszukujących drogi ponownego zintegrowania religii z codziennością jak próbuje to robić choćby papież Franciszek. Nowe ruchy religijne, nowe idee w nauce i sztuce, wpływ komputeryzacji i informatyzacji na obraz świata, popularność alternatywnej wobec skostniałych systemów religijnych duchowości z wróżbiarstwem, spirytyzmem etc. jest wyrazem tęsknoty Europejczyka za przezwyciężeniem typowego dla zachodniej nowoczesności zjawiska alienacji. …” – tak, ale jest to apokaliptyczna wizja synkretycznego Pseudokościoła – Wielkiej Nierządnicy. New Age to satanizm w czystej, choć zakamuflowanej postaci. Coś w rodzjau New Age’u było juz postulowane, jako „światowa religia”, przed I W. Ś. Pisze o tym, w luźnych uwagach rozproszonych w swoich dziełach, m.in. Hermann Hesse. Tenże Hermann Hesse wspomina, ni mniej ni więcej, o planach unicestwienia cywilizacji białego człowieka, a nawet samego białego człowieka (scenki z „teatru wyobraźni” w powieści 'Wilk stepowy”).
Brawo Ronaldzie!. Znakomity tekst. Twoja argumentacja to skrajny racjonalizm, którego nie powstydziłby się ani Arystoteles, ani Kant. Oto rozum – racjonalnie – dokonuje dekonstrukcji samego siebie, racjonalnie i empirycznie dowodząc swojej szkodliwości dla człowieka, aby ostatecznie dojść do wniosku, racjonalną drogą, że człowiekowi nie jest on sam potrzebny, lecz mit. Wtedy rozum produkuje mit, po czym popełnia samobójstwo. Trudno o bardziej wystudiowaną teorię i o większe przeciwieństwo wobec człowieka przed-nowożytnego 🙂
Fakt, że na 500 lat przed Chrystusem Grecy postanowili odrzucić mit i odważyli się tłumaczyć świat w oparciu o ratio był w historii czymś bardzo szczególnym, jednostkowym, niepowtórzonym nigdzie indziej. Można powiedzieć, że przypadkowym w takim samym empirycznym sensie w jakim przypadkowe jest pojawienie się Adama i Ewy w sposób opisany w Księdze Rodzaju, czy w jakim przypadkowe są zdarzenia kwantowe. Nie ma, nie ma i nagle: jest. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. Rozum jest czymś EKSKLUZYWNYM. Większość ludzi do rozumu nie dorasta i nigdy nie dorośnie. Mit panował i panuje nadal. Człowiek jest obecny na Ziemi od ok. 200.000 lat. Kultura symboliczna jest znacznie młodsza a cywilizację datuje się na 10.000 lat wstecz. Racjonalizm to wąska smuga światła (LOGOSU) otoczona zewsząd ciemnością mitów, magicznych praktyk, szukanych na ślepo przystosowań, powielanych tradycji. A nawet tak nikły promyk oślepia tych, co go widzą a u innych wywołuje sprzeciw. I tak światło rozumu jest zawsze w osnowie mitu. Ciężko odróżnić mit od ratio w filozofii i w nauce. Kto potrafi niemitologicznie zdefiniować platońskiego Demiurga, Idee albo odróżnić fizykę od metafizyki u Arystotelesa? Gdzie kończy się Newton – astrolog i okultysta a zaczyna fizyk? Dlaczego filozofia nie potrafi podać przyczyny skuteczności metody matematyczno-empirycznej? Itd. Filozofowie nie potrafią sobie przyswoić osiągnięć nauki, wlokąc się w ogonie, powielą wyuczone schematy, które zdążyły już zastygnąć w mity i metafizyczne tradycje, nazywając to mądrością. Czego wymagać od zwykłych zjadaczy chleba? Tracą orientację i wracają do tego, co obowiązywało przez 200.000 lat.
Owszem, rozum jest elitarny. Ale i zwykli zjadacze chleba okruchami rozumu nie gardzą. problem polega na tym, że okruchy rozumu stały się coraz bardziej dostępne i zagrażają dominacji elit, także tych biegle posługujących się rozumem. Elity upatrują jedna/jedyna możliwość zachowania swojego elitarnego statusu w połączeniu depopulacji (aby było mniej zjadaczy chleba nie gardzących okruchami rozumu) i regresu cywilizacyjnego i mentalnego pozostałej masy. Pozostanie garstka elyciarzy, kilkadziesiąt milionów producentów/konsumentów i ciemna masa, czasem potrzebna, czasem nie.
Rozum jest podzielony najsprawiedliwiej bo nikt się nie skarży na jego brak. To jest chyba powszechna dostępność „rozumu” o której można mówić. A faktycznie dostępność rozumu wymaga sumiennej i wytrwałej pracy nad sobą. A do tej jakoś nie ma zbyt wielu chętnych. Wystarczy wpisy na youtube przeczytać pod co ambitniejszymi wykładami. Albo ich nie ma (tak jak i odświetleń strony), albo są głupie. Komentowania anarchizmu poniecham.