Charakter narodu węgierskiego

Prezentujemy fragment książki, która ukazała się w serii „Biblioteka konserwatyzm.pl” pt. „Ku »Nowemu Barokowi«. Myśl polityczna Karola Stefana Frycza (1910–1942). Wybór źródeł” pod redakcją Arkadiusza Mellera i Patryka Tomaszewskiego. W niniejszym artykule Karol Stefan Frycz dokonał oryginalnej i interesującej analizy węgierskiego charakteru narodowego noszącego w sobie ślady „azjatyzmu”.

Publikację można kupić w naszej księgarni http://sklep.konserwatyzm.pl/meller-tomaszewski-mysl-polityczna-karola-stefana-frycza/. „Nowy Barok” wchodzi w skład promocyjnego pakietu endeckiego http://sklep.konserwatyzm.pl/pakiet-promocyjny.-endecki/

Recenzje książki można przeczytać na naszym portalu: https://konserwatyzm.pl/artykul/5039/ku-nowemu-barokowi-mysl-polityczna-karola-stefana-frycza-191, https://konserwatyzm.pl/artykul/4870/przytula-podroz-przez-kraine-prawie-nieznana-recenzja-ku-now.

Charakter narodu węgierskiego

          Legenda głosi, że Arpad[1] spuszczając się ze swymi hufcami z przełęczy wereckiej, olśniony był pięknością kraju, który za górami zobaczył i zachwycony nie mógł się go dosyć nachwalić. Podobno nawet węgierska nazwa Spiża, Szepes, ma właśnie pochodzić od wyrzeczonych wtedy przez niego słów. Nie jest to oczywiście prawda i etymologia wywodząca Szepes od Szép ez (pięknie tu) jest akurat tyle warta, co współczesne jej mniej więcej etymologie Kniaźnina. Arpad Spiża nigdy na oczy swoje nie widział i Węgrzy znacznie później od niego tu dotarli, ale mimo to legenda ta bynajmniej nie kłamie. Los bowiem zrządził, że zdobycie nowej ojczyzny przez Węgrów dokonane zostało w miejscu niejako najidealniejszym, najbardziej uwydatniającym charakter kraju i jego egzotyczny urok.

          Koło przełęczy wareckiej, tam gdzie dzisiaj biegnie linia kolejowa ze Lwowa przez Stryj i Ławoczne do Munkacsa i Budapesztu – Karpaty zwężają się bardzo i o ich pokryte świerkowymi lasami szczyty bezpośrednio obija się nieskończone morze stepu. Gdy jechać prześliczną doliną Wagu, czy w ogóle jakąkolwiek z pięciu pozostałych dróg wiodących od nas i z północy na Węgry, tego potężnego wrażenia się już nie odbiera. Na wszystkich tych drogach malowniczo i łagodnie zniżają się góry i stopniowo i niepostrzeżenie maleją ich poszarpane ściany, by w końcu zupełnie ustąpić miejsca rozległej nizinie. Ale ta nizinna to jeszcze wcale nie jest bezkresny step Alföldu[2] z jego studziennymi żurawiami, ale tylko urodzajne, pięknie i starannie uprawne pole, równo pocięte między rudą pszenicę „banatkę” i kukurydzę.

             Tymczasem egzotyka Węgier leży w tym, że jest to morze stepów, takich samych, jak bezmierne stepy na Wschodzie i w Azji, tylko, że o wiele oczywiście mniejsze, umieszczone w samym środku Europy i ze wszech stron okolone wysokimi górami. Jest to Azja uwięziona w Europie i darowana Europie, a zarazem cały odrębny kosmos, jak każda otoczona wysokimi górami dolina, Węgry są też same w sobie całością i monolitem. Starożytni wyobrażali sobie kiedyś świat, jako rodzaj olbrzymiego talerza w środku wgłębionego, czy raczej okrągłej tarczy położonej wgłębieniem do góry. Tak zbudowaną ziemię miało okalać jakieś mityczne morze, leżące za jakimiś mitycznymi górami i słupami świata. Było to piękne, jak dusza grecka, poetyczne marzenie, które spełniło się na Węgrzech. Węgry właśnie są taką marzoną kotliną, otoczoną zewsząd górami i mającą nawet ten poetyczny kształt tarczy. Wszystko się tu z tego marzenia sprawdza. Nie brak nawet i słupów Herkulesa. Są nimi wąskie przesmyki między stromymi skałami: Déveny przy ujściu Morawy do Dunaju i Żelazna Brama, dwie klamry zamykające Dunaj węgierski. I choć era kolei żelaznych, radia i samolotów, mocnymi węzłami połączyła Węgry z Europą, a wiek XX-ty na ich nizinach powytyczał nowe granice, to jednak odwieczny kosmos węgierski został nadal sobą. Żaden też z krajów środkowo-zachodniej Europy nie daje tyle poczucia egzotyki, co Węgry. Stara odrębność tkwi uparcie i rzuca się od razu w oczy, tak jak na mapie również oko uderza olbrzymi łuk Karpat i kolona nim nizina.

         Ów azjatycki kąt w samym środku Europy był także jakby stworzony dla Węgrów przybyszów z bardzo daleka i tylko lud turański3 mógł naprawdę dobrze się czuć na tej ziemi. Step Alföldu ze swoją fata morganą, upalnym latem, mroźną zimą i bezlitosnymi suszami czekał na lud przywykły do tego i kochający to. Przyszedł więc z głębi azjatyckich stepów, ręką Bożą prowadzony Arpad na czele swoich dziesięciu plemion i zajął piękny, pusty kraj jak swój. Nieliczne plemiona słowiańskie bez oporu w znak hołdu złożyły mu ogień, ziemię i wodę. Jedno jedyne w górach leżące państwo wielkomorawskie4 rozbito i na jego gruzach założono nowy twór państwowy. Ale wtedy w owym pierwszym stuleciu swego państwowego bytu, była to jeszcze tylko Azja niszczycielska i mściwa. Nie odbudowano złotej Nitry5, ani kolebki chrześcijaństwa Welehradu6, lecz dzikie i chciwe łupu zagony puszczono z mordem i pożogą na cywilizowany Zachód. W kościołach dalekiej Francji w suplikacjach błagano o ocalenie przed Węgrami. Żaden misjonarz nie mógł jakoś trafić do serc tego twardego ludu. Ukorzył się on dopiero w obliczu przemocy. Klęska, jaką im zadał cesarz Otton I u brzegów rzeki Lech w 955 roku7, uczyniła z Węgrów lud osiadły i przygotowała ich przyszły chrzest. Przybył po niej Europie nowy naród i na gruzach światopełkowej Nitry wspanialsze o wiele od niej – państwo świętego Stefana.

          Dzięki więc zwycięstwu Niemców, którzy sami kiedyś za cesarza Arnulfa8 tę hordę na pomoc przeciw Wielkiej Morawie przywołali, zagubiona gdzieś aż pod Alpy i Adriatyk cząsteczka Azji stała się nie bramą wypadową dla nowych najeźdźców, ale twierdzą obronną cywilizacji Zachodu. Gdy później w XIV-tym wieku bić w nią zacznie groźny taran najazdu tureckiego, to mimo Nikopola9 i Mohacsu nie zdoła złamać tej mocnej zapory i kruczyć się o nią będzie dopóty, aż w końcu u wrót Wiednia śmiertelny cios zada mu ramię Sobieskiego. Węgry, jako naród prawdziwie europejski, narodził się nie na przełęczy wereckiej, ale kilkadziesiąt lat później nad rzeką Lech, w roku pańskim 955-tym.

         Jest to historia jedyna w swoim rodzaju. Dziejów żadnego z europejskich narodów, a przynajmniej dziejów żadnej europejskiej kultury nie można zaczynać jakąś datą dokładnie określoną. Narodziny narodu zawsze są zakryte dla historii mgłą tajemnicy, bo ten jakiś pierwszy świadczący o nim fakt historyczny i pierwsza pewna data zaznaczająca jego byt dziejowy nie są przecież bynajmniej datami jego powstania. Wręcz przeciwnie – pokazują nam one ów wkraczający do historii naród po dosyć długiej już ewolucji, jako całość wyraźnie przez parę wieków urobioną o wcale bogatej i znacznej przeszłości, której wykryć niestety nigdy nie potrafimy. Historia umie bowiem zazdrośnie pilnować swoich tajemnic.

      Typowym tego przykładem jest nasza własna historia. Dzieje milczą o nas przez cały wiek IX-ty i całą połowę X-go, aż nagle pojawiamy się w niemieckich kronikach od razu jako potężne państwo z łatwością dające sobie radę z pogranicznymi margrafami. Rzecz więc oczywista, że parę dobrych wieków naszej historii i to wieków najważniejszych, bo wieków organizowania narodu i państwa, stanowi tajemniczą „starą baśń”, dostępną tylko dla poetów, ale na zawsze zamkniętą dla uczonych i historyków.

         Z Węgrami tymczasem rzecz ma się całkiem inaczej. Zorganizowany, zwarty szczep, znany już troszkę ze swoich wędrówek po stepach wschodu Europy, na oczach cywilizowanego świata zajmuje sobie nową ojczyznę i na oczach tego świata przetwarza się następnie w cywilizowane państwo i naród. Jest to do pewnego stopnia historyczne unicum10, które też walnie zaważyło na całym charakterze węgierskiego narodu.

             Klucz bowiem do rozwiązania ducha węgierskiego leży w tym, że naród ten założył swoje państwo drogą podboju w samym środku Europy i Słowiańszczyzny, a był na tyle silny i liczebnie i duchowo, że nie roztopił się w otaczającej go masie, jak to się stało parę Wików wcześniej z bardziej barbarzyńskimi i mniej licznymi Bułgarami. Postawiło to Węgry w sytuacji wyjątkowej. Węgrzy, będąc w Europie żywiołem napływowym, są tu zupełnie izolowani i pobratymców żadnych nie posiadają.

          Naród węgierski jest więc całkowicie osamotniony i na mapie już możemy zauważyć, że plama oznaczająca Węgrów, przynależnych do rasy mongolskiej, jest czymś zupełnie odosobnionym i że podobnych do niej należy szukać bądź na półwyspie Anatolii, jak Turcy, bądź na dalekiej bałtyckiej północy, jak Estowie i Finowie. A dla dokładności dodać jeszcze należy, że i te narody nie są wcale Węgrom najbliższe językowo i że istotnych dla nich pobratymców szukać należy aż w tundrach syberyjskich między Ostiakami11 i Wogułami12.

         Rzecz oczywista, że pokrewieństwo z tak dalekimi i obcymi co do kultury narodami jest najzupełniej iluzoryczne i że w istocie naród węgierski jest najzupełniej sam i zewsząd osaczony ludami tworzącymi już nie tylko odrębne od niego narody, ale też należącymi do całkiem odrębnej rasy. Zjawisko to zaostrza wszelkie sąsiedzkie antagonizmy, rozdmuchują drobne nawet różnice. Brak bowiem zupełnie czegoś irracjonalnego i emocjonalnego, co by mogło je załagadzać. Jest to położenie w pewnym sensie tragiczne, a pogłębia je jeszcze fakt, że ta węgierska obcość rasowa wykopała przepaść między Węgrami, a jedyną grupą narodów z którymi mają oni pewne wykształcone przez historię cechy wspólne. Między Węgrami a narodami słowiańskim, zamiast silnego poczucia łączności i solidarności, co byłoby zjawiskiem na wskroś dodatnim i naturalnym, wytworzył się wcale silny antagonizm i poczucie wyraźnej wzajemnej odrębności. Jest to tym bardziej niepożądane, że tym niepotrzebny, a jednak bardzo trudny do uniknięcia antagonizm wcisnął się nawet pewnym klinem między Polskę i Węgry, mącąc trochę poczucie obopólnego braterstwa i tworząc między Węgrami a najbliższymi im na świecie narodem pewien chociażby nawet minimalny element różności i obcości.

          Nic też dziwnego, że bardzo silne poczucie odrębności stanowi rdzeń charakteru węgierskiego i że wszystkie pozostałe jego cechy śmiało można uznać za pewne pochodne, wynikające z tego poczucia. Sprawia to, że charakter Węgrów jest na wskroś arystokratyczny i to zarówno w złym, jak dobrym znaczeniu. I musi on być taki, skoro wszelka odrębność i różność od otoczenia zawsze w tym duchu charakter kształtują.

          Samo już określenie Węgrów, jako pewnego rodzaju arystokratów, wskazuje nam na bardzo ważną i wyraźną ich cechę, cechę po prostu zasadniczą, rzucającą się w oczy nawet przygodnemu obserwatorowi, a mianowicie dumę i wyłączność. Obie te cechy nie są dziś niczym innym, jak tylko prostym wynikiem wspomnianego już faktu odosobnienia. Poczucie obcości w świecie w którym się żyje i obraca jest w gruncie rzeczy czymś niesłychanie niekorzystnym i stanowi poważne utrudnienie w ciężkiej walce o byt. Nie jest też wcale dobrze zanadto kłuć otoczenie swoją obcością. Ostro, ale szczerze wyraża to nasze przysłowie: „kiedy wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one”. Ale mimo to można jednak z tej przez los narzuconej i bardzo, a bardzo niekorzystnej odrębności, ukuć pewną broń dla siebie i dręczące poczucie niższości zastąpić innym – wyższości. Jest to zjawisko dobrze znane w psychologii i tak właśnie zrobili Węgrzy.

         Ze swojej tragicznej odrębności ukuli oni broń zaczepną i zaczęli bardzo z góry patrzeć na tak różnych od siebie sąsiadów. Ułatwiła im to pełna chwały historia, a w ciągu której wszystkie okoliczne narody zaznały przewag węgierskiego oręża, poznały moc i wagę węgierskiej kultury, a wreszcie w znacznej większości znalazły się nawet w granicach węgierskiego państwa. Słowem – naprawdę Węgrom przedstawiły się, jako jakieś narodowości niższego rzędu.

        Naród węgierski nie widział więc potrzeby zmiany swojego charakteru i najdrobniejszego nawet przystosowania się do otoczenia skoro on właśnie górował, on był panem i on nadawał ton na całym obszarze okolonym łukiem Karpat. Nawet upadek państwa po katastroficznej bitwie mohackiej tej psychiki nie mógł odmienić. Państwo przecież upadło od ciosu z zewnątrz i to w dodatku zadanego przez naród, choć cywilizacją daleki, ale niewątpliwie Węgrom pokrewny. Stanowisko narodu węgierskiego, jako panującego, nie było bynajmniej zakwestionowane, a późniejsze coraz bardziej zaciekłe ataki Niemców i Wiednia były również atakami z zewnątrz i również godziły w cały kosmos węgierski. Tak więc naród węgierski mimo wszystko zachował swój prymat, a co z tym idzie – zachował poczucie własnej wyższości połączone z dumą i pewną pogardą dla otoczenia.

           Dzięki też temu wytworzył się z Węgrów, jak to się mówi po niemiecku – „herrenvolk”13 i psychika węgierska całkowicie w tym duchu się ukształtowała. Oprócz dumy cechującej władców, charakteryzuje naród węgierski i druga jeszcze ich cecha: poczucie odpowiedzialności za losy kraju i co za tym idzie – silne zrozumienie własnej misji historycznej i przywiązanie do tej ziemi, która od tysiąca lat jest dla nich ojczyzną i terenem cywilizacyjnej pracy. Potwarzą też jest, gdy przypisuje się Węgrom same tylko wady płynące z długiego używania władzy. Naród węgierski posiada bowiem w wysokim stopniu takie i wszystkie zalety ze sprawowaniem władzy związane. Należy więc zawsze pamiętać, że choć niewątpliwie miało miejsce uczucie pewnej pogardy w stosunku do narodów rządzonych (dość przypomnieć nadużywane przez propagandę hungarofobską przysłowia „Magyar ember – Tót némber”: „Węgier jest człowiekiem, ale Słowak już nie”, tak jaskrawie odbijające dumę węgierską, że choć pańszczyzna na Węgrzech była dość ostra, o wiele ostrzejsza od polskiej, a bunty chłopskie były i liczne i krwawe, to jednak kultura Węgrów na całym ich historycznym terytorium była olbrzymia i ślady jej przetrwały i przetrwają wszelkie polityczne katastrofy.

           Ale poza dumą i wyłącznością, Węgier ma jeszcze i inne bardzo charakterystyczne dla pana zalety, jak np. lojalność. Jest to całkiem proste. Skoro siebie się ceni wysoko, o wiele więcej niż całe swoje otoczenie, to i własne słowo ceni się również wysoko i raz danego zawsze dotrzymuje. Węgrom można też śmiało przypisać autorstwo tego wersetu Koranu, który głosi, że „największym panem jest słowo dane, przeciwko któremu nie ma obrony”.

       Nie ma też  narodu bardziej lojalnego od Węgrów i to lojalnego aż do przesady. Jeśli tak często buntowali się przeciw swym władcom, to tylko dlatego, że ci obcy królowie lekceważyli i łamali węgierskie prawo. Przysięgając wierność królowi Węgry zawsze żądali, żeby te przysięgi były wzajemne i żeby każda strona swoich dotrzymywała. Będąc sami lojalni, podobnej lojalności domagali się i od królów. W świadomości, że „sprawiedliwość jest podwaliną królestw”, słusznie pragnęli, by głowa państwa przede wszystkim prawa pilnowała. Każde ich powstanie było też tylko walką o prawo i czym więcej. Nie darmo Węgrzy mają opinię narodu jurystów. I Bocskay14, i Bethlen15 i tylu jeszcze innych, walcząc z Habsburgami, nie negowało im wcale ich królewskich przymiotów i nie marzyło o własnym wywyższeniu. Chodziło im tylko o niepodległość Węgier wyrażającą się w węgierskim prawie. Przecież Gabriel Bethlen i Franiszek II Rakoczy16, gdyby chcieli, z łatwością mogliby sięgnąć po koronę. Nie uczynili jednak tego, bo celem ich była nie walka o własne zaszczyty, ale o słuszność i prawo w myśl hasła: „cum Deo, pro Patria et libertate”17.

       W tej wprost we krwi narodu leżącej legalności spoczywa wielki sekret zjawiska, że mimo tylu przewrotów i tak tragicznych wydarzeń od Mohacsu do Béli Kuna18 i Trianom, Węgry zachowały nienaruszaną ciągłość swojego prawa. Była to idea, której strzeżono jak talizmanu. Każda nowa ustawa powoływała się zawsze starannie na poprzednią. Żadna reforma nie miała niemądrej ambicji burzenia wszystkiego i zaczynania świata od siebie. Tradycja była czymś świętym dla narodu i strzegł on jej, jak oka w głowie. Wiedział, że jest odrębny i skazany na samotność. Wiedział też, że cała jego siła, to nieodparty nakaz pozostania wiernym sobie.

        Na taką lojalność i legalizm Węgrów doskonałe światło rzuca właśnie ich stosunek do Habsburgów, przeciw którym tylokrotnie powstawali, od Bocskaya w 1602 aż do Kossutha w 184819. Zdawałoby się, że między wciąż oszukiwanym i zdradzanym narodem a tą najbardziej wiarołomną ze wszystkich dynastii, nie może być miejsca na żadne inne uczucie, jak tylko na niechęć i nienawiść, że jakakolwiek wierność byłaby tu po prostu czymś wręcz nienaturalnym. Tymczasem przeciwnie. Dynastia ta ilekroć tylko się odwołała do Węgrów i powołała na swoje święte koronacyjne prawo, zawsze pomoc otrzymała i to nawet wtedy, gdy zdrowy rozsądek zdawałby się raczej zalecać złamanie raz danego słowa. Tak był i za Marii Teresy ze słynnym „vitam et sanguinem”20 na sejmie pożońskim21 i później za Napoleona, którego schönbruńskie manifesty wzywające Węgrów do powstania nie znalazły oddźwięku, bo naród poszedł za Habsburgami, choć równo w czterdzieści lat później musiał się znowu z nimi rozprawić o uczciwe stosowanie prawa i lojalne królowanie. Ta wierność raz danemu słowu istnieje i dzisiaj na Węgrzech i stanowi wielką moc dynastii Habsburgów.

          Ale lojalność nie wyczerpuje oczywiście charakteru węgierskiego i prócz tych zalet, z których niektóre posiadają tak wysoki stopień, że aż stają się ważną i bardzo istotną, której znaczenie jest olbrzymie i wartość ogromną. Jest to energia i wytrwałość tak mocna, że aż przechodząca w upór i zaciętość. Nie ma też ciosu, który by mógł ją złamać, a po wytknięciu sobie celu nie istnieją już dla Węgra żadne niepokonalne przeszkody, bo siłę mierzy się wtedy według recepty mickiewiczowskiej na zamiary.

        Dzięki też tej wytrwałej i nieustraszonej energii i stałej mocy wytrwania przy czymś co się raz zaczęło, zniechęcenie jest czymś zasadniczo obcym węgierskiej naturze. Zresztą byłoby ono zaprzeczeniem jeszcze i innej narodowej zalety – wierności, bo wierność nakazuje wytrwać aż do końca i wypełnić każdy przyjęty na siebie obowiązek. Z tą zaletą wiąże się zaś i inna – męstwo. A trudno już określić ile w nim jest poczucia obowiązku, a ile prawdziwej czystej odwagi, która (jak wszystko zresztą u Węgrów) często przechodzi aż w zuchwalstwo, a raczej śmiałość.

        Odwaga węgierska ma jednak w sobie także i inne źródła, również płynące, jak i cały charakter węgierski z poczucia odosobnienia. Jest to rozpaczliwa i jakby można powiedzieć zrezygnowana czynnie determinacja – coś jakby fatalizm, chociaż całkiem odmienny od wschodniego, bo zachęcający nie do beznadziejnego i zobojętniałego opuszczenia rąk, ale do upartej walki na udry wbrew wszystkim i wszystkiemu. Ten swoisty fatalizm polega na poczuciu, że obowiązkiem Węgrów jest zawsze walczyć o swój byt, bez względu na widoki i możliwości zwycięstwa. Byt zaś Węgier jest zawsze zagrożony. W tym położeniu w jakim są Węgry walka bezustanna mimo pozorną swą rozpaczliwość jest jedyną drogą wyjścia i najwyższym nakazem moralnym. Po prostu nie można inaczej postąpić. Rodząca się więc konieczność podjęcia walki jest niewysychającym źródłem odwagi, ufności i nadziei. To tragiczne przeznaczenie Węgier pięknie oddał Petőfi22 w ślicznym wierszu „Cud Boży”.

       Nie wyczerpałoby się jednak nigdy charakterystyki jakiegoś narodu, gdyby nie zbadać natury jego patriotyzmu. Bo ostatecznie stopień, forma i jakość patriotyzmu zawsze decydują o roli narodu w dziejach. One właśnie dyktują mu taką, czy inną politykę zagraniczną, a więc, co za tym idzie, wyznaczają miejsce wśród świata. No i trudno nie uznać, że dokładne zanalizowanie sposobu kochania siebie (bo tym jest dla narodu patriotyzm) jest najlepszą drogą do poznania danego narodu. Wtedy się dobrze widzi co on ceni, co uważa za dobre i jakim chciałby sam być. Nie darmo przysłowie głosi: „pokaż mi co kochasz, a powiem ci kim jesteś”.

         Patriotyzm węgierski również ma swoje źródło w świadomości podboju kraju, a co za tym idzie – obcości z sąsiadami. Węgier zawsze pamięta, że jego ojczyzna nie jest jakąś ojczyzną od wieków, ale ojczyzną od czasu dobrze określonego, dobrowolnie wybraną. Węgrzy osiedlili się tu z wyboru, nie jakimś trafem, ale przyszli jak żydzi do ziemi obiecanej, zajmując ją wśród walk i pożogi. Ich kraj został przez nich zdobyty i wydarty komuś co go przedtem zajmował. A co jest zdobyte tego trzeba zawsze bronić. To nie jest i nie może być pewne. Zawsze może przyjść jakaś większa siła i to, co było wzięte przemocą – przemocą także odebrać. Toteż Węgry czują się jak w oblężonej zewsząd twierdzy, czy na wysepce wśród niezamierzonego oceanu, który wciąż w nią bije groźną „dziewiątą” falą. Są czujni i nieufni i miłość własnego kraju łączą zawsze z poczuciem pogardy i niechęci dla obcych, a zwłaszcza sąsiadów. „Extra Hungarian non est vita, si est vita non est ita”23. Jakież to strasznie dalekie od naszej skargi „cudze chwalicie, swego nie znacie…”

      Bo Węgrzy są bardzo dumnie z siebie i swego pięknego kraju. Nigdy nie chcą się przyznać, że u nich może być gorzej. Węgry są rajem na ziemi i jej najpiękniejszym kwiatem. I nie ma nic ponad ten mały kat na świecie. Węgier nie wynaradawia się też łatwo, jest mimo wszystko solidarny i nigdy nie powie „ibi Patria ubi bene”…24.

      Ale trzeba widzieć ten śliczny kraj, by w całej pełni ocenić jego czar i zniewalające piękno. Trzeba znać jego gorące opiekuńcze słońce, żar jego stepów i cienie jego lasów. Pić jego złote wino przy dźwiękach tęsknej i namiętnie drażniącej muzyki, a wtedy bez reszty zrozumie się wszystko i zrozumie, że zawsze będzie bajka na ziemi i że romantyczność nigdy nie zaginie.

Źródło: Problemy Europy Wschodniej 1939, nr 6, s. 353-360


[1] Arpad (ok. 845- ok. 907) – wódz plemion madziarskich, które osiedliły się na obszarze Nizinny Węgierskiej. Założyciel dynastii Arpadów. 

[2] Alföld (węg.)Wielka Nizina Węgierska

3 Cywilizacja turańska – według typologii Feliksa Konecznego ta forma cywilizacji został stworzona przez Mongołów, a jej cechą charakterystyczną było podporządkowanie całości życia społecznego wojsku i ekspansji militarnej.

4 Państwo Wielkomorawskie – państwo słowiańskie utworzone na początku IX wieku. Panujący w latach 846-870 Rościsław zorganizował misję świętych Cyryla i Metodego. Państwo Wielkomorawskie upadło w latach 902-207 w wyniku najazdów Węgrów.

5 Księstwo Nitrzańskie – początkowo niezależno księstwo słowiańskie, a następnie wchodziło w skład Państwa Wielkomorawskiego, a następnie Węgier.

6 Welehrad – stolica Państwa Wielkomorawskiego

7 Bitwa na Lechowym Polu – bitwa stoczona między 10 a 12 sierpniem 955 roku w wyniku, której Otton I powstrzymał łupieżcze napady Węgrów na Europę Zachodnią

8 Arnulf z Karyntii (855-890) – od 896 roku cesarz rzymski.

9 Bitwa pod Nikopolis – bitwa mająca miejsce 25.09.1396 r. , w wyniku której wojska króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego zostały pokonane przez siły tureckie.

10 Unicum – węgierski likier ziołowy.

11 Ostiakowie – obecnie Chantowie. Ugro-fińskie plemię zamieszkujące zachodnią Syberię.

12 Wogułowie – ugro–fińskie plemię z północnego Uralu, zamieszkujące doliny rzek Kondy, Soswy i Tawdy

 

13 Herrenvolk (niem.) – naród panów.

14 Stefan II Bocskay (1557- 1606) – w latach 1605-1606 książę Siedmiogrodu, przywódca antyhabsburskiego powstania na Węgrzech.

15 Gábor Bethlen (1580-1629) – w latach 1613-1629 książę Siedmiogrodu i jeden z przywódców antyhabsburskiego powstania na Węgrzech, w 1620 r. został obrany na króla Węgier.

16 Franciszek II Rakoczy (1676-1735) – węgierski magnat, w latach 1703-1711przywódca powstania antyhabsurskiego na Węgrzech, książę Siedmiogrodu w latach  1704-1711.

17 Cum Deo, pro Patria et libertata (łac.) – z Bogiem, dla Ojczyzny i wolności.

18 Béla Kun (1886-1939) – węgierski komunista, w 1919 roku przywódca Węgierskiej Republiki Rad.

19 Lajos Kossuth (1802-1894) – przywódca węgierskiej Wiosny Ludów, węgierski bohater narodowy.

20 Vitam et sanguinem (łac.) życie i krew.

21 Ugoda pożońska – porozumienie zawarte w 1530 roku, na mocy którego król Władysław IV poparł starania cesarza Karola V o objęcie tronu węgierskiego.

22 Sándor Petőfi (1823-1849) – węgierski poeta, uczestnik węgierskiej Wiosny Ludów. Zginął w bitwie pod Segesvárem jako adiutant gen. Józefa Bema.

23 Extra Hungarian non est vita, si est vita non est ita (łac.) – nie ma życia poza Węgrami, a nawet jeżeli jest to nie jest to życie.

24 Ibi Patria ubi bene (łac.) – gdzie dobrze, tam ojczyzna.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *