Cyraniak: „Dzietność zabijana jest przez dobrobyt, a nie przez biedę”

W Internecie coraz większą popularnością cieszą się videoblogi , na których ludzie decydują się dzielić swoim doświadczeniem i umiejętnościami w różnych dziedzinach życia. Pośród nich można odnaleźć niejako wyróżniającą się od niedawna serię „Cyraniak Parenting”, która dotyka tematu tradycyjnego wychowania dzieci, we współczesnym, zliberalizowanym świecie. 
Autor videobloga Jan Cyraniak ma 31 lat, czwórkę dzieci i poza pracą zajmuje się ożywioną działalnością w Internecie – prowadzi parę popularnych portali i grup. Jest praktykującym katolikiem, wraz z żoną należy do Domowego Kościoła w Ruchu Światło-Życie.

Z jakiego powodu wpadł Pan na pomysł założenia videobloga?

Pomysł w zasadzie nie był mój. Dość często spotykałem się z sugestią, bym spisał swoje metody wychowawcze w formie poradnika. Forma tekstowa wydała mi się jednak mało atrakcyjna – stąd pójście z duchem czasu. Wiele lat temu prowadziłem zwykłego bloga, następnie fotobloga – ale te formy się wyczerpały. Zdałem sobie sprawę, że jeśli ktoś chce dotrzeć do dzisiejszych ludzi z jakimś przesłaniem, powinien wystąpić przed kamerą.

Co Pan sądzi o polityce prorodzinnej w Polsce? Co powinno być zmienione, jakie rzeczy są całkowicie pomijane?

Polski rząd realizuje politykę antyrodzinną. Zakazano klapsów, chciano też zakazać „przemocy psychicznej”, czyli kar w ogóle; ułatwiono urzędnikom odbieranie dzieci pod byle pretekstem, podniesiono podatek na ubranka i obuwie dziecięce, od wielu lat – mimo rosnącej inflacji – nie podnosi się progu dochodowego od którego przysługuje dodatek rodzinny, uzależniono opłatę za wywóz śmieci od liczby domowników, powoli rozpoczyna się też proces wprowadzania do szkół wrogich rodzinie ideologii seksualnych. Karta Dużej Rodziny, z którą wiązano wielkie nadzieje, w wielu miastach okazała się jedynie karnetem zniżkowym na pływalnię i do kina. Pochwalić rząd mogę jedynie za zwiększenie ulgi podatkowej dla rodzin z trójką i więcej dzieci, ale to o wiele za mało. Rodziny wielodzietne powinny mieć specjalne przywileje w każdej dziedzinie życia, na przykład prawo do omijania wszelkich kolejek – czy to w urzędzie, w parku rozrywki, czy w supermarkecie – do tego prawo do jeżdżenia bus-pasami, czy też zarezerwowane miejsca parkingowe, na wzór miejsc dla niepełnosprawnych. Zdecydowanie opowiadam się też za dyskryminacją osób dobrowolnie bezdzietnych, rozpoczynając od obłożenia ich dodatkowym podatkiem, a kończąc na zlecaniu im obowiązkowych prac społecznych. Nie zajmują się dziećmi, to niech inaczej spłacą swój dług wobec społeczeństwa.

Jakie są według Pana powody, dla których Polska ma tak niską dzietność? Jakie kroki należy podjąć w celu zapobieżenia demograficznej katastrofie?

W kwestii dzietności wszystko stoi u nas na głowie. Panuje mit, wedle którego niska dzietność jest wynikiem biedy. Ukuto slogan, iż „Polacy nie mają dzieci, bo ich na nie nie stać”. Prawda wygląda zupełnie inaczej: wśród moich dobrze ustawionych, miastowych znajomych dzietność wynosi około 0,32 dziecka na osobę, podczas gdy średnia w miastach to 0,65 – a średnia na wsi to 0,75. Pora, by ktoś to powiedział głośno: dzietność zabijana jest przez dobrobyt, a nie przez biedę. Biedne społeczeństwa mają mnóstwo dzieci, podczas gdy bogate mieć ich nie chcą. A Polska nie jest trzecim światem. Już dawno dołączyliśmy do pierwszego świata, gdzie panującą religią jest kult jakości życia. I to ten kult powoduje, że wymieramy. Wielu z mojego pokolenia nie zdecydowało się na dzieci, gdyż przeszkadzałyby im one w „samorealizacji” i miłym spędzaniu czasu. Kto chciałby babrać się w pieluchach, gdy jesteśmy młodzi, a świat kusi tysiącem rozrywek? Inni uważają, że potomstwu także należy zapewnić jak najwyższą jakość życia, przeto często decydują się na jedno dziecko, w dodatku dopiero po trzydziestce, po zdobyciu wykształcenia, stałej pracy, własnego mieszkania i wszelkich udogodnień cywilizacyjnych. Takie obowiązuje dziś myślenie. Ludzie młodzi i niezamożni, którzy decydują się na liczne potomstwo, są postrzegani jako rodzice patologiczni i nieodpowiedzialni. Póki tego myślenia nie zmienimy, Polska będzie wymierać. Kluczem do zwiększenia dzietności jest przekształcenie kultury hedonizmu w kulturę obowiązku. Musiałaby to być tak radykalna zmiana stylu życia i światopoglądu całego społeczeństwa, iż nie wiem, czy coś takiego w ogóle jest jeszcze możliwe. Na pewno nie w warunkach demokracji liberalnej. Należałoby wprowadzić między innymi zakaz posiadania i sprzedaży środków antykoncepcyjnych – a proszę mi pokazać demokratycznego polityka, który się na takie coś odważy. Zresztą nawet gdyby w Polsce nastały rządy autorytarne, zakaz taki zapewne doprowadziłby do rewolucji albo masowej emigracji. Bezpieczniejszym sposobem działania ze strony władz wydaje się wywoływanie kontrolowanych awarii zasilania. Proszę się nie śmiać. Ponoć w dziewięć miesięcy po trwającej 48 godzin awarii w dotkniętej nią miejscowości liczba narodzin potrafi wzrosnąć nawet o 44%.W dalszej perspektywie należałoby zastanowić się także nad likwidacją przymusowych emerytur, gdyż także i one są czynnikiem ograniczającym potrzebę posiadania dzieci.

Jaka jest Pana opinia na temat posłania 6-latków do szkół?

Może Panią zdziwię, ale kwestia czy posyłać do szkół dzieci 6-letnie, czy też 7-letnie, jest mi raczej obojętna. Argumenty, jakimi obie strony się posługują, wydają mi się po części naciągane, a po części mało ważne. Nie ruszają mnie ostrzeżenia, iż 6-latki będą się w szkole stresować. Co z tego? Stres jest dobry, przygotowuje do prawdziwego życia. Stoję po stronie przeciwników reformy jedynie dlatego, że prowadzą oni walkę o ograniczenie rządowej ingerencji w życie rodzin.

Z jakimi opiniami na temat własnych sposobów wychowania dzieci spotyka się Pan w internecie?

Konserwatyści są zwykle zachwyceni moimi sposobami wychowania, a postępowcy są nimi zaszokowani. Doświadczeni rodzice najczęściej wyrażają aprobatę, choć czasem zdarzają się dziwacy od edukacji demokratycznej, którym to i owo przeszkadza.

Wychowuje Pan dzieci w duchu religii katolickiej. Modlitwa jest obecna w życiu Pańskiej rodziny? Jak ważną rolę pełni?

Odmawiamy pacierze razem z dziećmi każdego dnia, jest to absolutna konieczność. Pacierz składa się z modlitwy do Anioła Stróża i modlitw dopasowanych tematycznie do aktualnej sytuacji. Ważna jest także krótka modlitwa przed posiłkiem. Prócz tego modlimy się podczas specjalnych okazji, ostatnio na przykład po wspólnym obejrzeniu „Pasji” Mela Gibsona. Wychowanie katolickie to jednak nie tylko wspólne modły, ale przede wszystkim budowanie mentalności teocentrycznej za pomocą czynów, rozmów i rytuałów. Dodam jeszcze, iż warto dzieci brać na Msze Święte dla dorosłych i uczyć je spokojnego siedzenia w ławce, warto czytać im do poduszki Pismo Święte, warto też zawiesić przy drzwiach wyjściowych kropielniczkę z wodą święconą, która będzie służyła całej rodzinie do wykonywania znaku krzyża przy wchodzeniu i wychodzeniu z domu. Trzeba również pamiętać, że z epatowaniem dziecka religią nie należy przesadzać. Nawet najlepsze danie, podawane cały czas siłą, w końcu obrzydnie.

Czy w pańskiej opinii mamy dziś kryzys rodziny?

Tak – i to od dawna. Zdrowe ludzkie społeczeństwo posiada formę skomplikowanej sieci hierarchicznych powiązań rodowych, w której każdy jest od kogoś zależny. W dzisiejszej Europie, na skutek wielu dekad istnienia egalitarnych państw opartych rzekomo na umowie społecznej, z owej sieci pozostała jedynie zależność nieletnich dzieci od rodziców, a reszta zamieniła się w konwenanse. Konwenanse, których się właśnie pozbywamy, trwa także powolny demontaż powiązań między dziećmi i ich rodzicami. Dążymy do modelu szwedzkiego, w którym z rodziny zostały jedynie ledwo widoczne ruiny. Oczywiście natury nie da się pokonać. Narody, które zniszczą rodzinę, zwyczajnie upadną, niezależnie od stopnia technicznego zaawansowania – a ich miejsce zajmą inne, zdrowsze ludy. Nie sądzę przeto, by satanistyczne wizje kontrolowanej przez państwo prokreacji, jakie snuje na przykład prof. Hartman, miały szansę się ziścić.

Jaką rolę powinien pełnić ojciec jako głowa rodziny?

Po pierwsze większą, po drugie – tradycyjną. Choć może to złe słowo, bo dzisiaj „tradycyjny” model ojcostwa to zmęczony, oglądający mecz z piwem w ręku tatuś ignorujący żonę i dzieci. Potrzebujemy powrotu do normalności. Ojciec powinien być dla rodziny inspirującym przywódcą, sędzią, obrońcą i przewodnikiem. Ma też pomagać przy zajmowaniu się domem, ale nie dlatego, że jest równy swej Małżonce, tylko dlatego, iż władza – także ojcowska – to służba. Jeśli Bóg umył nogi ludziom, to mąż może pomóc Żonie w zmywaniu naczyń. Korona mu z głowy nie spadnie.

Dziękujemy Panu Cyraniakowi za udzielenie wywiadu. Zachęcamy również wszystkich, szczególnie rodziców, do zapoznania się z videoblogiem https://www.facebook.com/CyraniakParenting

Z autorem rozmawiała Patrycja, Kobiety dla Narodu.

https://www.facebook.com/notes/kobiety-dla-narodu/wywiad-z-janem-cyraniakiem-autorem-cyraniak-parenting/212709208882847

aw

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *