Ostatnio przeczytałem ponownie bożonarodzeniowy wywiad z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem w Gazecie Polskiej. Przeprowadziła go Joanna Lichocka. Tytuł: „Mickiewicz też jest moherowym beretem”. Przeczytany kolejny raz uderzył mnie w kilku fragmentach.
Rymkiewicz wypowiada się w czasie przedświątecznym. Mówi o Wigilii i świętach. We wszystkich tych wigilijnych wypowiedziach, które zajmują sporą część rozmowy, nie ma żadnych odniesień religijnych. Nie ma nic o istocie Bożego Narodzenia. O przyjściu Chrystusa, Zbawieniu, Wcieleniu. Jest mowa o Polsce. Te wigilijno-świąteczne cytaty z wywiadu wyglądają tak:
„Można to rozumieć jako coś, co przychodzi spoza życia, ale ja rozumiem to jako coś takiego, co jest ukryte w głębi życia. Światło przechodzi przez życie, wydobywa się z jego głębi i ustanawia jego sens, a razem z sensem – ustanawia nasz tutejszy odwieczny obyczaj”. I dalej:
„Wszyscy jesteśmy w tym samym starym dworze, zbieramy się na święty obrządek, który ma potwierdzić istnienie rodu, i do tego dworu przychodzi mały chłopiec – akurat w moim wypadku on ma rok z kawałkiem, jest moim wnukiem i nazywa się Ignacy. Chłopiec mówi nam, że nasza śmierć nic nie znaczy i nic nie kończy. I że na zawsze pozostaniemy w tym dworze – wszyscy razem”
W następnym fragmencie Rymkiewicz mówi zaś: „Myślę tu o tym niebywałym historycznym fenomenie, jakim były Wigilie wygnańców i emigrantów, także syberyjskie Wigilie katorżników i zesłańców. To było potem wielokrotnie malowane i opisywane – zapewne dlatego, że to były archetypowe obrazy tego szaleńczego trzymania się polskości, które ratowało Polaków w najstraszniejszych sytuacjach życia – kiedy historia zabierała im Polskę”.
Dla mnie to uderzające. Bo dziś Jarosław Marek Rymkiewicz jest poetą uwielbianym przez katolicki laikat. I to niezależnie od poziomu wykształcenia. Jedni nic nie czytali, ale uwielbiają. Drudzy czytali – i właśnie dlatego uwielbiają. Tymczasem kluczowe święta chrześcijaństwa są dla Rymkiewicza wyłącznie kwestią obyczaju. Nośnikiem polskości. Zaczynem do identyfikowania się z mickiewiczowskimi projektami Polski imperialnej. No właśnie – mickiewiczowskimi.
To bardzo ciekawe. Bo na początku maja w Newsweeku Cezary Michalski wskazywał, że kiedy Adam Mickiewicz i Andrzej Towiański uwiedli swymi poetycko-patriotyczno – imperialnymi projektami poważne grupy wierzących Polaków, Stolica Apostolska zareagowała. I nie chodzi tu tylko o słynne spotkanie poety z papieżem Piusem IX, ale także o powołanie Zgromadzenia Zmartwychwstańców. Zgromadzenia które miało właśnie owemu zjawisku przeciwdziałać. Zjawisku uwiedzenia katolików przez tych, którzy w miejsce wiary sączyli im patriotyczny obowiązek uświęcony wiernością Polsce (jak to trafnie napisał kiedyś Filip Memches ).
Zgadzam się w pełni z Michalskim. Że mamy tu sytuację analogiczną – miejsce zaborów zajmuje Smoleńsk, a Mickiewicza – Rymkiewicz. Pytanie tylko, czy Stolica Apostolska, podobnie jak wówczas, podejmie stosowne działania?
Czy Nuncjusz Apostolski w Warszawie – wytrawny dyplomata – arcybiskup Celestino Migliore śledzi już uważnie dzieła, wypowiedzi i działalność poety z Milanówka? Jest profesjonalistą, więc – moim zdaniem – tak.
Jan Filip Libicki
[aw]
@Autor Czy Pan czyta w moich myslach? Gratulacje i serdeczne dzieki!
Nic nie zrobi. Jest zajęty zbieraniem i zarabianiem kasy. Na każdego noncjusza zawsze dobrze działa walizka pieniędzy. Wiary ci nie mają tylko mamona im w głowie. Przez swoją pychę już stracili Francję na rzecz Islamu. Z Niemcami jest podobnie, tak samo jak z Hiszpanią. Czy to jeszcze kościół powszechny czy może kościół mamony?