Demonizacja Putina

Nieograniczany przez okowy dyplomacji, [medialny atak] może być niezwykle ostry, zaś rządy, by odrzucić jakąkolwiek zań odpowiedzialność, powołują się na argument wolności prasy. To, że zachodnia prasa może głosić, że jest wolna i często atakować politykę rządu, nie oznacza, że nie można jej zarzucić tendencyjności, lekceważenia faktów i kiepskich osądów, kiedy wypowiada się w sprawach nie należących do jej dziedziny. Tym bardziej, jeśli media te chełpią się utrzymywaniem najwyższych standardów dziennikarstwa z punktu widzenia etyki, niezależności i respektowania faktów.

W rzeczywistości, argument niezależności i obiektywizmu jest przejaskrawiony. Osoby medialne nie są obcymi implantami we własnych krajach – są częścią i to nieodłączną, społeczeństw, w których żyją. Amerykańscy i europejscy dziennikarze patrzą na świat amerykańskimi bądź europejskimi oczyma, a nie jako oderwani i neutralni obserwatorzy poruszający się po ziemi niczyjej. Kiedy patrzą na Rosję, to nie tymi samymi oczyma, co na przykład Hindus. Ale czy to oznacza, że łagodniejsze hinduskie spojrzenie na Rosję i Putina miałoby być mniej niezależne i obiektywne?

Podczas zimnej wojny zachodnie media cieszyły się niewątpliwie znacznie większą wiarygodnością na arenie międzynarodowej niż w wysokim stopniu kontrolowane media bloku komunistycznego. Funkcjonując w demokratycznym środowisku wielości opinii i dyskusji, musiały pozyskiwać sobie odbiorców wiarygodnością argumentów, nie zaś narzucaniem punktu widzenia bez dyskusji. To przyczyniło się do ugruntowania poważnej pozycji zachodniej prasy w niekomunistycznym świecie, wzmocnionej, oczywiście, przez międzynarodową polityczną hegemonię Zachodu i globalny zasięg jego mediów, osiągnięty przez wyższy poziom wiedzy technicznej i zarządzania.

Wzrost znaczenia Azji, rozluźnienie hegemonii Zachodu w stosunkach międzynarodowych, amerykańska polityka interwencji wojskowej i zmiany reżymów z europejskim poparciem – która nie tylko obniżyła moralną pozycję tych krajów, ale też poddała w wątpliwość ich geopolityczną mądrość – jak również pojawienie się alternatywnych kanałów informacyjnych o zasięgu globalnym, które odmiennie interpretują wydarzenia międzynarodowe, spowodowały, że braki, stronniczość, ciasnota umysłu i samolubna natura zachodniej narracji na różne tematy są obecnie coraz częściej dostrzegane.

W tym szerszym kontekście, ostre ataki personalne na prezydenta Putina wywołują zdziwienie. Wszystkie polityczne, ekonomiczne i społeczne ułomności Rosji – które uznaje nawet sam Putin – przypisuje się jego osobie, czy chodzi o wymykającą się spod kontroli korupcję, negatywny wpływ na ekonomię przedsiębiorstw państwowych, dławienie sił rynku, niedoskonałości systemu sądownictwa, ograniczenie wolności demokratycznych czy tłumienie sprzeciwów. Jeśli zostaje zamordowany dziennikarz, Kreml z pewnością maczał w tym palce. Jeśli skandalizujący zespół Pussy Riot zachowuje się bluźnierczo w katedrze w Moskwie i zostaje ukarany, winna jest rosnąca nietolerancja Putina.

Jeśli prowadzi się dochodzenie przeciwko opozycjonistom, podkręcanym przez Zachód za pomocą propagandy i pieniędzy, i badana jest informacja o zagranicznym finansowaniu organizacji pozarządowych, to stoi za tym Putin utrudniający demokratyczną ewolucję Rosji. Jeśli rosyjski parlament uchwala ustawę mającą chronić dzieci przed homoseksualizmem, stanowi to niewybaczalny atak na wolności osobiste, za który Putin powinien być w jakiś sposób ukarany poprzez połączenie tej sprawy z igrzyskami olimpijskimi w Soczi, charakteryzowanymi zresztą przez niektórych zachodnich komentatorów, jako wykazujące się podobieństwem do berlińskich igrzysk Hitlera. Nie traci się żadnej okazji, aby przypomnieć KGB-owską przeszłość Putina, która ma tłumaczyć jego wsteczne instynkty. Wszystkie działania Rosji, które nie dostosowują się do zachodniej listy życzeń tego, jak Rosja powinna postępować, przypisywane są osobiście Putinowi. Sądząc z dominującego nurtu zachodnich komentarzy, w putinowskiej Rosji nie ma niczego pozytywnego. To demonizowanie Putina jest niewytłumaczalne z jakiegokolwiek zdroworozsądkowego punktu widzenia. 

W rzeczywistości postępowanie Putina na arenie międzynarodowej było znacznie bardziej odpowiedzialne od zachowania Stanów Zjednoczonych. Nie można go oskarżyć o interwencje wojskowe w krajach trzecich w imię demokracji lub walki z terroryzmem, które niosą ze sobą ogromne koszty ludzkie; o podkopywanie multilateralizmu i ONZ. To nie on jest źródłem międzynarodowych kryzysów finansowych, które spustoszyły gospodarkę światową. Nie on był odpowiedzialny za wojnę w Iraku, która zdewastowała ten kraj, ani za chaos w Libii. Działał odpowiedzialnie w Syrii, zapobiegając nie tylko kolejnej zachodniej interwencji militarnej, ale także patronując zniszczeniu syryjskiego arsenału broni chemicznej. W sposób konstruktywny przyczynił się do pokojowego rozwiązania irańskiego problemu nuklearnego. Jego podejście do amerykańskiej interwencji w Afganistanie było pragmatyczne. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Putin nie grał geopolitycznie kartą islamskiego fundamentalizmu, która teraz obraca się przeciwko Zachodowi.

Jeżeli Rosja interweniowała w Gruzji ze względu na inspirowane przez USA prowokacje, i podejmuje obronne kroki polityczne i ekonomiczne by zabezpieczyć swoje peryferia stale narażone na ingerencje USA / NATO / UE, obliczone na jej permanentne geopolityczne osłabienie – tak jak to widzimy obecnie na Ukrainie – winna jest Rosja a nie Zachód. Zachód ma polityczne prawo, by podejmować próby kontrolowania rosyjskiej polityki i gospodarki od wewnątrz, gdyż rzekomo opiera się o wyższe moralne wartości demokracji, ludzkich wolności i wolnej przedsiębiorczości. Putin to moralne zło, któremu należy się przeciwstawić.

Wszystkie słabości Rosji, na które tak gwałtownie skarży się Zachód, występują także w Chinach, jednak ani chińscy przywódcy nie są tak demonizowani jak Putin, ani nie prowadzi się przeciwko nim tak ostrej geopolitycznej kampanii. Amerykańskie przedsiębiorstwa są w o wiele większym stopniu zaangażowane w Chinach niż w Rosji, co może tłumaczyć, dlaczego troska o ich bilanse handlowe wymaga od USA zajęcia bardziej zrównoważonego stanowiska wobec Chin niż wobec Putina. Czy to ekonomia jest głupia?

Kanwal Sibal
„Indian Defence Review”, 14 lutego 2014 r.
Tłum. Adam Śmiech

Kanwal Sibal – ur. w 1943 r., pracownik służb dyplomatycznych Indii od 1966 r. Ambasador w Turcji, Francji i Egipcie. Od lipca 2002 do listopada 2003 r. minister spraw zagranicznych Indii.

http://www.mysl-polska.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *