Ukraina.ru: Panie Konradzie, głównym wydarzeniem ostatnich dni było zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Jakich konsekwencji z Pana punktu widzenia należy się z tego spodziewać dla trójkąta Rosja-Polska-Ukraina?
Konrad Rękas: Przede wszystkim przestrzegam przed automatyzmem, w rodzaju „Trump = pokój”. Czym innym są bowiem deklaracje z okresu kampanii wyborczej, a czym innym realia procesu pokojowego, w którym konieczne jest określenie i zabezpieczenie interesów obu wojujących stron, tj. Zachodu i Rosji. Podkreślam, dwóch, a nie trzech stron, Ukraina bowiem jest jedynie polem bitwy, a nie jej samodzielnym uczestnikiem. Ze swej strony Polska to z kolei tylko podrzędne narzędzie w rękach Anglosasów, zatem również nie liczy się w tej rozgrywce.
Pierwsze deklaracje przyszłej administracji amerykańskiej, jeszcze z czasu przed wyborami również nie nastrajają optymistycznie. Tak zwany plan Trumpa, ponoć napisany przez Richarda Grenella, czyli kandydata na szefa CIA, to raczej zagrywka negocjacyjna, a nie poważna oferta. Mówiąc brutalnie, Rosjanie musieliby nie mieć instynktu samozachowawczego, by w sytuacji własnej, decydującej przewagi strategicznej zgodzić się na 20-letnie zamrożenie konfliktu, dać reżimowi w Kijowie czas na odbudowę rezerw i uzupełnienie zapasów i nie otrzymać w zamian żadnych realnych gwarancji bezpieczeństwa. Pokój na takich warunkach byłby odroczonym w czasie samobójstwem Rosji i przyznaniem się do porażki operacji specjalnej na Ukrainie.
Być może zatem chodzi tylko o to, by Moskwa odrzuciła plan Trumpa, co równocześnie pozwoliłoby na kontynuację konfliktu, jak i dało Amerykanom pretekst do skupienia swojego zainteresowania na Bliski Wschód i do Azji Południowo-Wschodniej. Ciężar dalszego finansowania Kijowa zostałby w takiej sytuacji w jeszcze większym zakresie przeniesiony na europejskich wasali USA, na czele z UK i w dalszej kolejności także na Polskę. Z polskiego punktu widzenia zatem nie tyle „Trump = pokój”, co raczej Trump równa się koszty.
Ukraina.ru: Po zwycięstwie Trumpa premier Donald Tusk ogłosił swoje plany utworzenia swego rodzaju „koalicji antytrumpowej” krajów europejskich, „które mają bardzo podobną wizję sytuacji geopolitycznej i transatlantyckiej oraz sytuacji na Ukrainie”. Na ile to jest realistyczne?
KR: Nie można wykluczyć, że w rzeczywistości koalicja taka mieści się jak najbardziej w koncepcjach geopolitycznych nowej administracji. Oczywiście jej priorytetami pozostają obrona amerykańskiej hegemonii przed konkurencją chińską i zapewnienie zwycięstwa syjonistycznej okupacji Palestyny w starciu z Iranem. W obu tych sprawach Waszyngton nie może jednak tracić z oczu Moskwy i jej interesów na Bliskim Wschodzie i w całej Azji. Trudno dziś zakładać, by po dziesięciu latach rywalizacji z Zachodem na Ukrainie i trzydziestu trzech miesiącach wojny toczonej przeciw całemu potencjałowi NATO – prezydent Władymir Putin zdecydował się na odwrócenie sojuszy, dołączenie do Amerykanów i porzucenie współpracy z państwami, które udzieliły Rosji realnego wsparcia, jak Iran i gwarantowały gospodarczą dywersyfikację pomimo zachodnich sankcji, jak Chiny. Antychiński i antyirański północny alians, który Stany Zjednoczone mogą znowu zaproponować Federacji Rosyjskiej – byłby nie tylko zdradą partnerów, ale po prostu geopolityczną głupotą. Amerykanie również zdają sobie z tego sprawę, dlatego utrzymują nacisk na Rosję, jeśli nie bezpośredni, to właśnie poprzez własne państwa zależne. Nie miejmy złudzeń, jeśli Anglicy poślą Polaków, Rumunów i Bałtów przeciw Rosji – to przecież nie bez wiedzy i zgody prezydenta USA. Nieprzypadkowo przecież nawet plan Trumpa obejmuje wprowadzenie na Ukrainę europejskich sił rozjemczych. Czy to więc naprawdę propozycja pokojowa, czy raczej rozszerzenie konfliktu na kolejne państwa i już nieskrywana zbrojna okupacja Ukrainy przez państwa zachodnie, w tym być może także i III RP?
Polacy byli już nad Dnieprem z Piłsudskim, mogą się więc tam wybrać i z Tuskiem, jeśli takie będą rozkazy z Waszyngtonu i Londynu…
Ukraina.ru: Ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec, Polski i Francji, a także Ukrainy spotkają się 19 listopada w Warszawie. Jaki mógłby być prawdziwy program tego spotkania?
KR: Jak w znanym w Polsce filmie „Nocna zmiana”, pokazującym kulisy obalenia jednego z rządów w latach 90-tych przez stworzoną ad hoc koalicję z udziałem m.in. Donalda Tuska – w takich układach musi w pewnym momencie paść sakramentalne „Policzmy głosy!”. Podżegacze wojenni chcą policzyć głosy i zobaczyć na kogo mogą liczyć w zadaniu podtrzymaniu reżimu w Kijowie i kontynuacji wojny. To także przeliczenie europejskich możliwości finansowych wobec spodziewanej redukcji zaangażowania amerykańskiego. Nie jest przypadkiem, że dalszy wzrost wsparcia dla Kijowa zapisano m.in. w przyszłorocznym budżecie Zjednoczonego Królestwa. Mieszkańców UK utrzymywanie Zełeńskiego kosztowało dotąd przeszło £12,8 miliarda, a przyszłoroczna pomoc wojskowa może sięgnąć nawet kolejnych £4 miliardów. Mamy zatem płatnika, UK, państwo, które odbiera własnym obywatelom zasiłki opałowe byle tylko kontynuować wojnę z Rosją, mamy i wykonawcę, czyli Polskę, której władze są gotowe uczestniczyć w każdym dowolnie kosztownym i niebezpiecznym szaleństwie, byle tylko przeciw Moskwie. Rządy europejskie nie spotykają się, by rozmawiać o pokoju, ale o tym jak w razie ewentualnych negocjacji najskuteczniej oszukać Rosję i doprowadzić sytuację, w której Rosjanie wprawdzie wygrywają wojnę, ale przegrają zawieszenie broni.
Ukraina.ru: Ustępujący kanclerz Niemiec Olaf Scholz po raz pierwszy od początku SWO zadzwonił do prezydenta Rosji Władimira Putina, wysuwając przy tym zwykłe oskarżenia i pretensji. Jego oczekiwany następca, Friedrich Merz, posługuje się jeszcze bardziej rusofobiczną retoryką. Czy możemy mieć nadzieję, że po wyborach w Niemczech zwycięży pragmatyzm i nowy rząd zacznie odbudowywać stosunki z Rosją, przede wszystkim gospodarcze?
KR: Zmiana globalnych priorytetów USA będzie miała dla Europy poważne konsekwencje gospodarcze. Cały koncept europejskiej transformacji energetycznej opierał się na założeniu, że można odwrócić się od rosyjskich surowców, ale w takim razie tym bardziej trzeba opierać się na chińskich technologiach odnawialnych źródeł energii i chińskim wydobyciu metali ziem rzadkich. Tymczasem Trump nie tylko chce wojny gospodarczej z Chinami, ale będzie też żądał od krajów zależnych, by do niej dołączyły. Dla Europy jednoczesny konflikt i z Rosją, i z Chinami to katastrofa. Zwłaszcza, że amerykański hegemon wymusza posłuszeństwo, ale niczego nie proponuje w zamian, by zrekompensować koszty i straty ponoszone przez wasali. Przeciwnie, w stosunkach amerykańsko-europejskich spodziewane jest przywrócenie zaporowych ceł dla europejskiej produkcji przemysłowej, zaś pod pretekstem zwiększania nakładów na obronność wymuszony zostanie wzrost zamówień wojskowych od amerykańskiego przemysłu. Reindustrializacji Ameryki, główne hasło Trumpa, ma odbyć się kosztem m.in. Europejczyków, w tym i Polaków. Alternatywa, czyli normalizacja stosunków z Rosją i co najmniej neutralność w konflikcie amerykańsko-chińskim nie jest, niestety, nawet w Europie rozważana. Na Starym Kontynencie niemal wszyscy jedziemy prosto w ścianę rozpędzonym samochodem. Rzecz jasna – elektrycznym…
Ukraina.ru: W Europie w ostatnim czasie nasilają się represje wobec polityków opozycyjnych. Chcą uwięzić Marine Le Pen i pozbawić ją prawa do angażowania się w politykę, wzywają do zdelegalizowania partii Alternatywa dla Niemiec i usunięcia z wyborów najwyżej ocenianego kandydata na prezydenta Rumunii George’a Simiona jako „agenta Moskwy”. Czy taka demokracja na Zachodzie zostanie już na zawsze, czy jest jakaś szansa na wyzdrowienie?
KR: Pozory demokracji na Zachodzie zostały zwinięte już w trakcie COVIDa. Elity polityczne i finansowe przestały już nawet udawać, że są do czegokolwiek zobowiązane mandatem wyborców. Przetestowana mechanizmy inwigilacji, kontroli, cenzury, jak i sprawdzono zdolność społeczeństw europejskich do samoorganizacji i oporu. Władze, te prawdziwe jak i te oficjalne, mogą zatem spać zupełnie spokojnie – system został domknięty, a dekoracje parlamentaryzmu i wolności słowa stały się zbędne. Jasne, pewne grupy wciąż próbują odwołać się do społecznego niezadowolenia, jednak mamy do czynienia z kontrolowanym marginesem, skupiającym się na wyrywkowych problemach, jak zwłaszcza kwestia migracji do Europy z globalnego Południa. Wielu ludzi na Zachodzie protestuje przeciw nadmiernej ich zdaniem imigracji, ale w ten sposób wyraża także swój sprzeciw wobec całego systemu polityczno-gospodarczego, wobec narastającej alienacji i degeneracji zachodniej polityki oligarchicznej. Jednak przewaga osiągnięta przez klasy rządzące jest tak duża, że trudno nawet myśleć o zmianie ustanowionego porządku metodami demokratycznymi. W istocie liberalna demokracja to coś, co kanalizuje i ogranicza możliwości i tak coraz słabszego oporu. Ci, którzy rządzą nie muszą zaś, ani nie mają zamiaru oglądać się na żadne papierowe zapisy prawne. To mecz do jednej bramki, w której jedna drużyna nie tylko gra w przewadze, ale także może dowolnie zmieniać zasady w trakcie gry. To partia szachów, w której po jednej stronie są wszystkie figury, nieważne w jakim kolorze, wspólnie rozgrywające garstkę zagubionych pionków. Takiej partii nie da się wygrać. Trzeba przewrócić szachownicę.
Ukraina.ru Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Oleg Chawicz
Właściwie po co my mamy tak kurczowo trzymać się tego Zachodu? Co nam to daje? Że niby „mają nas bronić przed Rosją”? Wydaje się, że Rosja wcale akurat na Polskę się nie szykuje.
Czy nie lepiej byłoby wypiąć się na Zachód — na ten sam Zachód, który wciska nam LGBT-yzm, Zielone Łady jakieś, wciska nam nachodźców na utrzymanie, otwiera przemocą nasz rynek na ukraińskie produkty, pozwala nas rabować w ramach 447 itp. itd. (lista może być długa…) — i ułożyć się z Rosją bezpośrednio, w ramach relacji dwustronnych? Wydaje się, że właśnie w takim momencie, gdy Rosji jest trudno, dałoby się wynegocjować dobre warunki. A Ruscy ani nie wydają się szykować do ataku na nas, ani już od dawna nie narzucają nikomu komunizmu.
Więc po co nam „natowskie gwarancje”? W 1939 r. też dano nam „gwarancje” (mądrzejsi Rumuni uprzejmie za nie „podziękowali”). Jak to się skończyło — wszyscy(?) wiemy.
Czy nie należałoby wystąpić z NATO i UE — i przystąpić do BRICS oraz ułożyć się z Ruskimi bezpośrednio? Dlaczego nie mamy zrobić czegoś, co się nam opłaci? Czemu zawsze do upadłego mamy być po tej niewłaściwej stronie — i dopiero, jak wszystko już się samo zawali, to dopiero wtedy zajdą i u nas jakieś u zmiany?
Tak, w punkt. Dziękuję.
NATO = 2 x (Rosja + Chiny).
Poza tym, trzymamy się Zachodu, bo jest bardziej prawicowy, wolnorynkowy, burżuazyjny, praworządny i kapitalistyczny niż BRICS, Układ Warszawski, RWPG czy WNP. W dodatku jest mniej zamordystyczny, bardziej moralny, bogatszy i zaawansowany pod względem naukowo-technologicznym (liczba patentów, laureatów nagrody Nobla) Trzymając z Zachodem, mamy szeroki dostęp do zachodnich rynków i inwestycji, których Rosja i Chiny nam nie zapewnią, a zerwanie więzi z Zachodem, to powrót ceł na granicach. Nie chcemy komucha Putina z KGB, ani towarzysza Xi Jinpinga z KPCh. Dobry czerwony, to martwy czerwony! Co się tyczy NATO-wskich gwarancji, to są one stosunkowo solidne – proszę spojrzeć na Ukrainę, która w NATO nie jest. Bez pomocy burżuazyjnego, wolnorynkowego i kapitalistycznego Zachodu, Kijów już dawno by padł. Polska, z racji tego że jest w NATO, może liczyć na zdecydowanie większą pomoc. Bliżej nam geograficznie do Zachodu, mamy lepsze linie zaopatrzeniowe i zunifikowane, NATO-wskie standardy. Jeśli Rosja na nas napadnie, to możemy liczyć na znacznie ostrzejszą postawę Niemiec, aniżeli ma to miejsce w przypadku Ukrainy. Polska jest Berlina zdecydowanie ważniejsza geopolitycznie. W każdym razie, Zachód = Wolność + Własność + Sprawiedliwość. Nawet jeśli są pewne niedociągnięcia, to w porównaniu z neofeudalną Rosją czy komunistycznymi Chinami jest to mały pikuś.
„Trzymając z Zachodem, mamy szeroki dostęp do zachodnich rynków i inwestycji, których Rosja i Chiny nam nie zapewnią, a zerwanie więzi z Zachodem, to powrót ceł na granicach”
Tak jest, trzymajmy z zachodem, bo Chiny nam nie zapewnią rynku. Tymczasem ci wolnorynkowi i kapitalistyczni Niemcy mają w dupie te wolnorynkowe i kapitalistyczne frazesy, to utyskiwanie na czerwone Chiny i handlują z Chinami na całego, a z Rosją próbują handlować pod stołem omijając sankcje tyle ile się da.
„…trzymamy się Zachodu, bo jest bardziej prawicowy, wolnorynkowy, burżuazyjny, praworządny i kapitalistyczny…”
Jakieś 100 lat temu taki był. No może jeszcze 50 lat temu, OK. Ale dzisiaj powyższe stwierdzenie już od dłuższego czasu jest nieaktualne — a zwłaszcza, jeśli miałoby dotyczyć UE.
Sęk w tym, że w przypadku Rosji czy Chin, sprawy mają się jeszcze gorzej. Te kraje odkomuszają się zbyt wolno i nie dotarły jeszcze do tego poziomu, na którym są obecnie najmniej wolnorynkowe kraje zachodnie. A jak tam mauzoleum Lenina i pomniki Stalina w Rosji? Czy „prawicowy” Putin zrobi z tym porządem, czy może lepiej liczyć na pomoc bratniego narodu ukraińskiego, który zlikwiduje mauzoleum „lewackimi” Storm Shadowami?
Ta, jasne: i dlatego(?) niedługo chyba z 90% światowej produkcji wszelakich procesorów będzie odbywać się w Chinach właśnie (a zwłaszcza, gdy przyłączą z powrotem Tajwan, bo oni to zrobią) — zresztą, co tu o procesorach mówić, gdy obecnie w Chinach właśnie produkuje się właściwie wszystko, a „reszta świata” robi za dystrybutora tych niby „komunistów”.
„A jak tam mauzoleum i pomniki” to nie wiem, nie interesowałem się. Proszę pytać bezpośrednio Putina, z czym zrobi porządek, a z czym raczej nie.
A w ogóle takimi zaczepkami demaskuje się Pan jako zwykły forumowy głupek.
A jakim cudem lewicowy reżim w Pekinie miałby wchłonąć ultra kapitalistyczny Tajwan?
Miarą odkomuszenia nie jest żadna miara wolnorynkowości, bo można być antykomunistą i nie być liberałem. Poza tym to tylko rusofile i liberałowie uważają, że można być albo po stronie zachodu albo Putina zamiast olać jedno i drugie.
Druga sprawa to rynek tylko w teorii jest taki antykomunistyczny. Jak jest interes to wpływowe komuchy chętnie ubierają garniturki i robią interesy z tymi biznesmenami z wolnorynkowych gospodarek. Jak nie legalne to na czarno. Myślenie, że będzie wolny rynek i nagle komunizm i komuniści znikną to jest utopia.
Oczywiście. Xi Jinping spotyka się z Gatesem i Muskiem, ale jakimś cudem żaden z nich nie chce przenosić swoich firm do ChRL. Wyobraża sobie Pan, że SpaceX odsprzedaje patent na Starshipa ludziom z KPCh? Nie, komuszki muszą same kombinować, jak stworzyć taką rakietę. I nie wychodzi im. Przerżną wyścig na Księżyc jak sowieci. Będą musieli wziąć upokorzenie na klatę. Putin i Xi wyjdą na impotentów, którzy nie są w stanie dorównać liberalnym demokracjom. Jedyne co komuch potrafią, to przegrywać z kretesem.
„ale jakimś cudem żaden z nich nie chce przenosić swoich firm do ChRL”
Za to inne firmy od dekad mają tam swoje firmy i Chiny wyrąbały ich w biznesie.
„Wyobraża sobie Pan, że SpaceX odsprzedaje patent na Starshipa ludziom z KPCh?”
A po co mają kupować od nich patent jak i tak w końcu ukradną potrzebną wiedzę?
„inne firmy od dekad mają tam swoje firmy”
Poprawka. Chodziło mi o to, że inne firmy mają tam swoją produkcję.
Ale centrale i patenty są ulokowane w USA. W ChRL to jedynie tani proletariat. Jakoś Chińczycy nie potrafią podkupić Jankesom inżynierów i naukowców.
„W ChRL to jedynie tani proletariat”
Nieaktualne jakoś od ponad dekady.
Co mnie obchodzą pomniki Lenina i pomniki Stalina w Rosji? Socjalizm polega na odgórnej regulacji gospodarki i właśnie to robi UE. To jest właśnie socjalizm. Efekty takiej polityki UE są takie same jak w państwach socjalistycznych – upadek gospodarczy. Państwa azjatyckie rozwijają się gospodarczo od pół wieku kilkakrotnie szybciej niż UE. Lider rozwoju, Polska, nadal wypada blado przy Azji, która rozwijała się w ostatnich dziesięcioleciach dwa trzy razy szybciej. O dziwo te „prymitywne” gospodarki nie przeszły przez 20-25 proc. recesję jak państwa kandydujące do UE.
Kraje azjatyckie również regulują swoje gospodarki i nie upadły przez to. Gdyby Góralczyk usłyszał, że ChRL nie reguluje swojej gospodarki na szczeblu centralnym to puściłby zwieracze ze śmiechu. Różnica jest taka, że w państwach azjatyckich polityka dirigisme służy racji stanu. W UE służy ideologii i wąskim grupom interesu w Niemczech.
Te mniej regulowane przedą lepiej – patrz Japonia, Korea Płd, Tajwan, Singapur vs. ChRL, Wietnam, Kambodża i KRLD.
Powiązania biznesu z państwem i elitami państwa jest takie samo we wszystkich wspomnianych państwach poza Koreą Północną.
„Polska, z racji tego że jest w NATO, może liczyć na zdecydowanie większą pomoc”
Jak to mówi znane, a rozsądne powiedzonko: „umiesz liczyć? To licz na siebie!”.
W 1939 r. też „liczyliśmy na pomoc”, i też — zdawałoby się — miało to całkiem rozsądne podstawy. Bo gdyby Brytania i Francja (narzekające na niedozbrojenie) uderzyły w tym czasie po prostu tym, co miały, to cała II wojna światowa trwałaby — jak to przyznał gen. Jodl w Norymberdze — jakiś miesiąc czy max. dwa.
Jednakowoż PRAWDZIWYM celem Zachodu było doprowadzenie do starcia Niemiec i ZSRR — a w tym celu należało doprowadzić do tego, aby oba te państwa uzyskały wspólną granicę.
A co my wiemy o PRAWDZIWYCH motywacjach obecnych działań Zachodu?
„Jeśli Rosja na nas napadnie”
JEŚLI.
„to możemy liczyć na znacznie ostrzejszą postawę Niemiec, aniżeli ma to miejsce w przypadku Ukrainy”
Znaczy: przyślą nam więcej hełmów?
Drogi Panie: nawet, gdyby to wszystko, co Pan wypisuje, to miała być prawda — chociaż nie jest, ale na chwilę załóżmy — to i tak nie warto dla tego wszystkiego dobrowolnie godzić się na rolę „popychadła Zachodu”, jakiejś arogancko i bezlitośnie łupionej kolonii.
W. Brytania gotowa do walki z Rosją na terenie Polski? | Sachs: Wojna na Ukrainie sprowokowana
https://www.youtube.com/watch?v=Gh83Y0pZFwA
Dobrze, kapitaliści powinni być stale gotowi do walki z komuchami. Z postkomuną też. Amerykanie powinni zaatakować Rosję, Białoruś, ChRL i KRLD tomahawki, jassmami, F-35 i raptorami F-22. Trzeba nauczyć komuchów szacunku dla wolności jednostki, świętego prawa własności prywatnej oraz klasycznie rozumianej sprawiedliwości. Trójpodział władzy to podstawa. Rosja i Chiny to korupcja i nepotyzm.
„Rosja i Chiny to korupcja i nepotyzm”
W Europie jest to samo.
Dziękuję za ten artykuł. Do mnie jak zwykle przemawia logika jak niestety również sceptycyzm i wyczuwalna nuta bezradności. Ja patrzę na nasz Naród i (nie tylko) Szybko pozbawiono nas wewnętrznej siły, zaczęliśmy się autocenzurować, nauczyliśmy się mówić co jest bezpieczne i co wypada. Jak szybko pozbyliśmy się myślenia i staliśmy się masą. Napaść na Czechosłowację w 1968 i Zaolzie wspominamy jako wstyd. Natomiast napaść na Afganistan i Irak nikogo już nie interesuje bo to było w ramach współpracy pokojowej Anglosasów ale tam nie zginęło kilkuset ludzi, tylko miliony. Niestety NATO nigdy nie było i nie jest paktem pokojowym, Anglosasi zawsze było agresywni i wszystkich którzy stali niżej cywilizacyjnie albo wymordowali albo podporządkowali, ograbili i narzucili swoje prawa w stylu szanuj własność ale już moją…Wybraliśmy bajeczkę o wolności a trafiliśmy w łapy bezwzględnych graczy walczących za pomocą rasizmu, w przekonaniu o własnej lepszości i misji. Jak będziemy chcieli wyjść z ich gry, to jeżeli nie uda im się zrobić przewrotu, to nałożą na nas sankcje jak na Kubę i nigdy nie zdejmą. A w międzyczasie rzucą nas chołotę gdzieś na jakąś wojenkę w obronie ich wartości
Zaolzie nie jest dla nas żadnym „wstydem”, bowiem Zaolzie zostało nam dobrowolnie zwrócone przez prez. Benesza — Polski ani nie było „przy stole” w Monachium, ani też nie dokonała ona żadnego zbrojnego najazdu na owoż Zaolzie. To właśnie Czesi — 20 lat wcześniej, gdy zmagaliśmy się z bolszewicką nawałą — dokonali zbrojnego napadu na Polskę, wbijając nam nóż w plecy i wtedy właśnie dokonali zaboru Zaolzia, dodatkowo bezwzględnie mordując wziętą do niewoli szczupłą załogę polskich posterunków granicznych (zbrodnia wojenna czeskiego generała Snejdarka). Tak więc to oni mają się czego wstydzić i za co przepraszać. I CO ZWRÓCIĆ.
Prawda, że Benesz oddał Zaolzie w efekcie polskiego ultimatum — ale gdyby uważał, że jest ono bezzasadne, najspokojniej w świecie mógłby je odrzucić jeszcze pokrzykując na cały świat: „krzywda nam się dzieje!”. Sytuacji Czechosłowacji w tamtym momencie nie zmieniłoby to ani na lepsze, ani na gorsze.
Tak więc to tylko niedouczeni Polacy tak ciągle kajają się „za Zaolzie” tudzież pozwalają sobie wmawiać, że „Polska jest hieną Europy”. Trzeba było nieco historii się uczyć, bo czego Michaś się nie nauczył, tego Michał — jak widać powyżej — nie będzie wiedział i potem głupoty będzie wypisywał.
A 1968? „Taki układ” — Ruscy zarządzili, przecież to oni dowodzili całością wojsk Układu Warszawskiego, więc czy Gomułka miał cały kraj poderwać na wojnę przeciw nim, aby tylko nie brać w tym udziału? Chodził koło polskich interesów tak, jak tam umiał. O wiele lepiej o nie zabiegał, niż którykolwiek z (nie)rządów, które musimy znosić od 1989 r.
Powód do chwały to nie jest, ale — wziąwszy pod uwagę ówczesne uwarunkowania i kontekst — do jakiegoś ustawicznego samobiczowania też nie. Poza tym, poza samym wkroczeniem na ich terytorium, nic im tam specjalnego Polacy nie zrobili (nawet, jeśli wydarzyły się jakieś pojedyńcze drobne incydenty, jak to w takich sytuacjach bywa, niestety).