Kryzys briański i inne przypadki

Ostatni raz Rosjanie mieli okazję pójść do urn celem wyboru gubernatorów w 2005 r. System obowiązujący wcześniej był słabo zsynchronizowany w skali Federacji i stanowił raczej następstwo postępującego rozpadu Rosji w latach 90-tych. Decydując się na zmianę, ujednolicenie terenowego aparatu władzy i jednoznaczne określenie odpowiedzialności za jego funkcjonowanie – prezydent Putin w grudniu 2004 r. powstrzymał dalszy rozwój tendencji odśrodkowych, wprowadzając przy tym organizację bliższą rosyjskiej tradycji. Ostatnie 7 lat generalnie pozytywnie zweryfikowało decyzję Putina wskazując, że mianowani urzędnicy terenowi bardziej obawiają się odpowiedzialności przed przełożonymi w Moskwie, niż przed ewentualnymi wyborcami w terenie, na których mieliby bezpośredni wpływ. Z drugiej jednak strony Miedwiediew i Putin zapowiadali, że nowa reforma ma zwiększyć zaangażowanie obywatelskie mieszkańców Federacji i wzmocnić elity lokalne.

Mieszkańcy obwodów amurskiego, biełgorodzkiego, briańskiego, nowogrodzkiego i riazańskiego już w najbliższą niedzielę zaczną się przekonywać, czy eksperyment ten się powiedzie. Ściślej zaś biorąc – przekonują się już teraz, bowiem zwłaszcza w Briańsku – kampania nabrała nagle zupełnie niespodziewanych rumieńców tak, jakby same władze chciały dać do zrozumienia, że restrykcyjne rosyjskie prawo wyborcze – jest równe dla wszystkich, nawet dla kandydatów Jednej Rosji.

Sąd grozi gubernatorowi

Jeszcze kilka dni temu wydawało się bowiem, że karty w gubernialnych briańskich wyborach są już rozdane. Niemal pewnym kandydatem był obecnym Nikołaj Denin, reprezentujący rządzącą Jedną Rosję. Jego wybór był tym oczywistszy, że opozycja nie czuła się na siłach konkurować z popularnym urzędnikiem. Jego pozycji początkowo nie zaszkodziło nawet oskarżenie o wykorzystywanie urzędu do prywatnych celów, sformułowane we wrześniu 2012 r. przez opozycyjne „Ведомости” (chodzić miało o domniemane udzielanie zamówień spółce ОАО «Снежка», której akcjonariuszami są żona i syn gubernatora). W efekcie kandydaci opozycji –Michaił Marczenko z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji i Andriej Ponomariew z „Jabłoka” wycofali się z elekcji (reprezentujący „Sprawiedliwą Rosję” Wiaczesław Rudnikow nie zdołał się zarejestrować). Obaj niedwuznacznie poparli gubernatora, powołując się bądź to na wspólnotę wielokoruską, bądź na obawę przed zwycięstwem komunisty.

W tej sytuacji na placu boju został kandydat Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej, majętny przedsiębiorca Wadim Potomski. I nagle w tym uporządkowanym świadku wybuchła polityczna bomba. Na wniosek Potomskiego – sąd obwodowy sprawdził raz jeszcze ważność wymaganych prawem podpisów radnych złożonych pod kandydaturą Denina i uznał, że ponieważ nie zostały one potwierdzone notarialnie (a jedynie administracyjnie) – Komisja Wyborcza nie miała prawa przyjąć zgłoszenia. Zaskoczony Denin (wciąż przodujący w sondażach) odwołał się do Sądu Najwyższego, a zaistniałą sytuacją zaskoczeni zostali nawet jego oponenci. Lider KPFR Giennadij Ziuganow zapewnił, że jego formacja uznaje demokratyczną zasadę wyboru spośród co najmniej dwóch kandydatów i wezwał prezydenta Putina do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Administracja prezydencka stwierdziła jednak, że zarówno procedury wyborcze, jak i sądownictwo w Rosji są od niej niezależne – a więc do czasu prawomocnego orzeczenia SN Kreml nie komentował sytuacji w Briańsku. Rosyjscy komentatorzy gubili się w domysłach, widząc w milczeniu Putina bądź to lekcję, jaką udziela lokalnym przywódcom Jednej Rosji, bądź to nawet zakulisowo zrealizowaną karę dla Denina. Przy okazji zaś wyszły na jaw rozdźwięki także w opozycyjnych partiach – nie tylko między Ziuganowem a Potomskim, ale także w „Jabłoku”. Do wyborów więc jeszcze parę dni – a mieszkańcy Briańska i okolic już doświadczali atrakcji związanych z demokracją. Wprawdzie SN przywrócił ostatecznie gubernatora w prawach kandydata – ale jego pozycja polityczna została poważanie nadwątlona, a miejscowe struktury komunistyczne nabrały wiatru w żagle, odgrażając się, że tak czy siak – walka wyborcza będzie tym bardziej zacięta.

Spokojna kampania

Znacznie mniej dramatycznie zapowiadają się natomiast wybory gubernatorskie w pozostałych obwodach – choć i wybór będzie w nich większy. I tak – w obwodzie amurskim startują Oleg Kożemiako z Jednej Rosji, Iwan Abramow z LDPR, Dmitrij Żirowskij ze Sprawiedliwej Rosji i Roman Kobyzow z KPFR. Nie udało się zarejestrować kandydatom Republikańskiej Partii Rosji (kasjanowcy-niemcowowcy) i Prawej Sprawy. Obecny gubernator Kożemiako został oficjalnie poparty przez Jedną Rosję w wyniku prawyborów i pozostaje faworytem wyścigu, wszyscy kandydaci (poza komunistą) zgodzili się też podpisać wspólną deklarację o uczciwym prowadzeniu merytorycznej kampanii wyborczej, zaproponowaną przez lokalną organizację Federacji Związków Zawodowych. Jak dotąd nie odnotowano też poważniejszych zakłóceń.

Spokojnie jest też w Biełgorodzie. Startują Jewgienij Sawczenko w barwach Jednej Rosji. Irina Gorykowa (LDPR), Aleksander Zapriagaiło (Patrioci Rosji) i Aleksander Kuszniarew (Prawa Sprawa). Zarejestrować nie udało się komunistom i eSeRom. Poparcie dla Sawczenki rządzącego obwodem od 1993 r. jest tak wysokie, że jego rywale sami uznają, że wybory są w zasadzie formalnością.

Mieszkańcy obwodu ze stolicą w Wielkim Nowogrodzie wybierać będą spośród p.o. gubernatora Siergieja Mitina (JR) – b. wiceministra rolnictwa Federacji, Wiktora Michajłowa (LDPR) i Nikołaja Zacharowa (Patrioci Rosji). Również i tu wymogu przedłożenia poparcia podpisów lokalnych samorządowców (co uprawniało do rejestracji) nie udało się spełnić komunistom, eSeRom, Prawemu Dziełu i „Młodej Rosji”.

Wreszcie w obwodzie riazańskim kandydują Oleg Kowalow (JR), Aleksandra Perechwatowa (Prawa Sprawa), Władymir Fiedotkin (KPFR) i Aleksander Szeron (LDPR). Gubernatora Kowalowa w toku kampanii poparli również kandydaci Patriotów Rosji, Nowej Rosji i Partii Emerytów. Choć zdarzyły się przypadki przedwczesnego rozpoczęcia kampanii (a także oskarżenia o wywieranie nacisku na pracowników państwowych zakładów by poparli partię rządzącą) – kampania przebiega bez większych zakłóceń.

Wybory gubernatorów (a także równoległa elekcja władz lokalnych w szeregu obwodów i podmiotów Federacji – m.in. w Północnej Osetii, Udmurcji, Kraju Krasnodarskim) potwierdzają przede wszystkim skład politycznej pierwszej ligi Rosji. Zwraca w nich uwagę słabość demokratycznej opozycji, niezdolnej do wspólnego wystąpienia, ani znalezienia poparcia w lokalnych środowiskach samorządowych. Potwierdza to znany fakt „moskiewskości” demokratów, którzy poza stolicą praktycznie nie funkcjonują. Charakterystyczne jest też pewne przegrupowanie sił po stronie socjal-patriotycznej. W obecnej kampanii słabo odnalazła się Sprawiedliwa Rosja, nie wiedząc po raz kolejny, czy jest formacją opozycyjną, czy tylko umiarkowanie pro-rządową (podczas gdy przy poprzednich tegorocznych elekcjach merów – kandydaci tej partii osiągali drugie-trzecie wyniki). Na tym tle konsekwentniej prezentują się jednak zwracający się do zbliżonego elektoratu Patrioci Rosji – jawnie wprawdzie na szczeblu centralnym współpracujący z JR (czy raczej z prezydentem Putinem), ale umiejętnie odróżniający się od partii rządzącej w terenie. Przede wszystkim jednak interesujące wydaje się doświadczenie briańskie – zwłaszcza, jeśli przyjmiemy eksperymentalny charakter obecnej elekcji i naukę, jaką winna z niej wyciągnąć lokalna klasa polityczna Rosji. Znowu więc mamy do czynienia z sytuacją, w której wprawdzie nominują partie, wybierają ludzie – ale i tak oczy wszystkich zwrócone są na Kreml. Prezydent Putin sam chciałby przekierować te spojrzenia na władzę sądowniczą, jednak stare przyzwyczajenia długo pewnie jeszcze będą dawały znać o sobie.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *