Księżyc nie jest z sera

Wiara, że wydarzenia na kijowskim Majdanie przyniosą Polsce powrót Kresów rozlewa się przez prawicową blogosferę z przyległościami. I są to sny z uzasadnieniem! Nie nastolatki bynajmniej, ani nie Artur Zawisza, ale ludzie wydawałoby się poważni – z zapałem snują wizje jak to zniechęcona do wschodnich pobratymców i prezydenta Wiktora Janukowycza Zachodnia Ukraina (co tam, Małopolska Wschodnia!) i Wołyń rzucają się w polskie ramiona, w ten sposób realizując swoje dążenie do Unii Europejskiej. Zarówno wysuwanie takich pomysłów, jak i w efekcie wymuszanie ich analizy stanowi wprawdzie obrazę dla inteligencji, jak wiadomo jednak lekarze ani na chorych, ani na chorobę obrażać się nie mają prawa.

No i co, że podzielona?

Podstawą rojeń o ponownie polskim Lwowie jest niekwestionowany fakt głębokiego ideowego zróżnicowania społeczeństwa ukraińskiego, który to podział łatwo prześledzić nawet na mapie państwa. Ponieważ zaś geograficznie faktycznie pokrywa się on w dużej mierze z przedwojenną granicą II RP już w oczach zwolenników rewindykacji miałby to być dowód sam w sobie. Na co? Nie bardzo wiadomo, ale na pewno dowód znaczący.

Tymczasem po pierwsze należy zauważyć, że obecnie na Ukrainie nie ma żadnych sił politycznych, ani liczących się, ani marginalnych, które widziałyby przyszłość tego państwa w jakichś bliższych czy nawet dalszych związkach bilateralnych z Polską. Przeciwnie, polityczne czynniki Zachodniej Ukrainy uprawiają politykę historyczną na znacznie większą skalę, niż to kiedykolwiek miało miejsce na Zakierozoniu właśnie w oparciu o antypolskie resentymenty, budując ukraińską (halicką) tożsamość narodową na tezach „dzięki Bogu, że nie jestem kacapem” (Rosjaninem) i „Lachy za San”. Co więcej, ukierunkowani jednoznacznie pro-unijnie liderzy ukraińskiej opozycji mający dobre rozeznanie w realiach Unii Europejskiej zdają sobie sprawę z wyjątkowo słabej pozycji Warszawy w strukturach Wspólnoty. Wiedzą więc, że nawet rola samozwańczych „ambasadorów Ukrainy” w UE, jaką chcieliby przyjąć przywódcy polskiej z kolei opozycji – przerasta możliwości dyplomacji RP. W ten sposób oferując swe „dobre usługi” Ukraińcom, polscy pożyteczni idioci przypominają tych przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego z czasów wojny, którzy zapewniali upowców, że jak Polska wspólnie z mocarstwami zachodnimi wygra wojnę, to załatwią im miejsce na paradzie zwycięstwa, tylko niech pochowają te siekiery. Jak wiadomo o ówczesnym stanowisku Ukraińców w sprawie polskich propozycji i możliwości przekonywali się tacy szlachetni naiwniacy jak ppor. Zygmunt Rumel, a więc i dziś niech ich następcy rozglądają się, czy już nie stoją gdzieś gotowe do rozrywania emisariuszy konie….

Lech, Rus, Hałyczanin i brukselski biurokrata

Jak na mrzonki lwowskie – wizja Polski grającej na unijnych dążeniach Hałyczan to i tak jednak szczyt realizmu. Zupełnie na poważnie część kolegów rozważa bowiem scenariusze jeszcze bardziej fantastyczne – bezpośredniego wcielenia Zachodniej Ukrainy po Zbrucz w skład państwa polskiego. „Programy” różnią się w detalach. Pierwszy przypomina amerykański film muzyczny z lat 50-tych, a więc jego elementem powinno być gremialne wylegnięcie na ulice uszczęśliwionych mieszkańców wszelkich nacji, śpiewających do rozbrzmiewającej w tle muzyki „Ta ni ma jak Lwów!” z idealną taneczną synchronizacją choreograficzną. Obrazek szczęśliwego pożycia Polaków i Ukraińców we wspólnym państwie ma wystarczyć za wszystkie nieistotne przecież w marzeniach szczegóły. Już nawet nie chodzi o to czemu niby decydując się ewentualnie na suwerenność Haliczanie mieliby się jej zaraz wyrzekać na rzecz odwiecznego wroga.

Zwolennicy tej „drogi” nie zadają sobie też nawet trudu zastanowienia skąd Polska miałaby wziąć środki na zagospodarowanie tych terenów, bo chyba nie z dopłat rolnych i środków na innowacje z Unii Europejskiej? Niby patrzymy na to co się dzieje na Ukrainie od miesięcy – i nadal nic nie widzimy. Wiarę w dobroczynny wpływ UE to mogą sobie krzewić na Majdanie ukraińscy politykierzy, tymczasem lektura zapowiadanych zapisów umowy stowarzyszeniowej Unia-Ukraina świadczy, że Bruksela nie miała zamiaru rzucać Kijowowi nawet tych ochłapów, po jakie sięgnęła Warszawa. Układ miał mieć charakter czysto neo-kolonialny, oparty na opanowaniu ukraińskiego rynku zbytu przy jednoczesnym wyduszaniu miejscowego przemysłu – słowem jak w Polsce, ale 20 lat temu. Skąd więc nagle bierze się wiara dotychczasowych polskich eurosceptyków, że nagle usamodzielniona, czy nawet związana z Polską Zachodnia Ukraina zacznie dostawać od Zachodu jakieś modernizacyjne prezenty?

Wizja pokojowego współistnienia Polaków i Ukraińców na cudem odzyskanych przez Polskę Kresach można rzecz jasna włożyć między bajki. Tym bardziej, że snujący je jednocześnie nie ukrywają, że chętnie wzięliby udział w misji „korpusu pokoju” rekolonizującym i repolonizującym te obszary – którą zapewne miejscowi witaliby kołaczami. Oczywiście pod pomnikami Bandery. Powtarzajmy do znudzenia – nawet, jeśli polscy prometeiści są w stanie tamte wydarzenia odkreślić grubą kreską (co samo w sobie jest słuszne, błędne są kierujące nimi motywy), to już ukraińscy nacjonaliści póki co takich potrzeb nie mają, używając historycznych emocji do huśtania poparciem wyborców.

Akcja Zbrucz!

Oprócz niepoprawnych ukrainofilów mamy też jednak neo-endeków, co to z sąsiadami by się nie patyczkowali. – Wysiedlić ich wszystkich! Powtórzyć „Wisłę”! – wołają kibicowskie komanda. Znowu jednak nie precyzują kto miałby wysiedlić blisko 5 mln ludzi zamieszkujących trzy tylko obwody – lwowski, wołyński i iwano-frankowski (stanisławowski)? 20 tysięcy niesiedzących za biurkami żołnierzy Sił Zbrojnych RP i 50 tys. policjantów z prewencji i zbliżonych sił? Czy wystarczy Straż Marszu Niepodległości? Tak, jasne, gdy Koledzy kiedyś już zdobędą władzę, to nawet rycerze wyjdą spod Giewontu, ale ponoć Lwów mamy przyłączać dosłownie na dniach. Tylko czym i kim, chciałbym dopytać?

Kim zasiedlimy też świeżo zdobyte tereny nowego mocarstwa? Niżej podpisany swymi skromnymi siłami jakoś walczył z kryzysem demograficznym, ale mojej piątki dzieci, podobnie jak i potomstwa kol. Zawiszy i innych może nie starczyć by dokonać kolonizacji Ziemi Lwowskiej, a nawet żeby uruchomić jeżdżące po Lwowie tramwaje. Zwłaszcza, że koledzy znający Ukrainę z obrazków, a dawną Małopolskę Wschodnią z podróży sentymentalnych, mijając się z rzeczywistością pomijają też fakt, że największe zwarte skupiska Polaków mieszkają już za linią Zbruczu, na Żytomierszczyźnie i Podolu. I co, ich też Panowie planujecie przesiedlać? Fajnie, Stalin robił podobnie, tylko on na wschód, nie na zachód…

Kijowska lekcja

Rojenia kresowe neo-endeków, podobnie jak i wybuchły znowu prometeizm PiS-u, skutecznie utrudniają po prawej stronie poważną analizę wydarzeń na Ukrainie. Tymczasem byliśmy świadkami najpoważniejszej chyba porażki Unii Europejskiej od czasu rozpoczęcia jej ekspansji na Wschód. Otrzymaliśmy też pokaz polityki realnej w wykonaniu prezydenta Janukowycza, jak i demonstrację potencjału Unii Celnej jako faktycznej przeciwwagi dla UE, w przyszłości może też nie tylko na obszarze post-sowieckim. Z kolei z wewnętrznego punktu widzenia Ukrainy narastający konflikt polityczny rzeczywiście może doprowadzić do zmian, np. prawa wyborczego, czy nawet charakteru państwa, do jego federalizacji włącznie. Nawet jednak, gdyby skutkiem awantur na Majdanie miał być rozpad Ukrainy i secesja Hałyczyny – to nasza chata z kraja. Podstawowym celem polityki polskiej musi być ochrona Polaków (nie tylko obywateli polskich) zamieszkałych na Wschodzie oraz obopólnie korzystne układanie sobie relacji czy to z jednym, czy z dwoma państwami ukraińskimi, podobnie jak i innymi partnerami na tym obszarze. Gdyby więc Hałyczyna powstała – to w naszym interesie byłoby, żeby za nic do Unii takowa nie weszła, a naturalnym sojusznikiem pozostawałby Kijów, sprawujący władzę nad skupiskami polskimi. Jeśli zaś Ukraina pozostanie teoretyczną przynajmniej jednością – co wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne, to ważniejsza będzie ochrona naszych interesów gospodarczych, czy kulturalnych, a nie bajkowe rojenia na użytek patriotycznych wieczernic w kraju. I wstyd, że rzeczy tak podstawowe wciąż trzeba przypominać.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Księżyc nie jest z sera”

  1. Autor słusznie zauważa, że główną przeszkodą dla wcielenia Zach. Ukrainy do Polski jest rozbudzony w ostatnich latach szowinizm ukraiński. Ale przecież ZSRR po rozbiciu UPA zasadniczo kłopotów z Ukraińcami nie miał. Ten kraj sam się rozpadł na swoje życzenie – na 15 tworzących go republik, po prostu był federacją republik. Tak jak Czechosłwacja i Jugosławia, które się podobnie rozpadły. Wielotożsamościowe państwa federacyjne są z natury nietrwałe 😉 Banderowski szowinizm na Zach. Ukrainie to zjawisko późniejsze. Jest ono skutkiem polityki amerykańskiej, również i polskiej, klienckiej wobec amerykańskiej, a także bezwładu i chaosu panującego na Ukrainie od lat. 90-tych. Siły nacjonalistyczne występują jako antyrosyjskie i proamerykańskie i dlatego w postsowieckiej rzeczywistości okazały się potrzebne dla ich amerykańskich protektorów, znalazły tam odpowiednie zaplecze i finansowanie- to są powody ich obecnej pozycji. Jeśli Małopolska Wsch., Wołyń i Podole, zostaną integralnie (bez autonomii) wcielone do Rosji lub Polski, to banderowcy znajdą się znów w bardzo trudnym położeniu, tak jak w 1944r. Jeśli sięgną po metody terrorystyczne, odcięta zostanie pomoc z Zachodu, już nie mówiąc o efekcie jaki one wywrą na Polakach, Rosjanach i ich wzajemnych relacjach. Nie sądzę też, by konieczne były jakieś wielkie inwestycje w ten obszar, gdyby wrócił do Polski. Ich brak spowoduje po prostu jego bardzo szybką depopulację, o wiele szybszą niż w b. NRD (sowicie dotowaną przez starą RFN). Sprzyjało by to wzmocnieniu elementu polskiego i integracji z resztą Polski. Obecnie na b. płd-wsch. rubieżach II RP wraz z obwodem chmielnickim i częściami żytomierskiego i winnickiego żyje 9 mln ludzi (w 1989 r. było ich jeszcze 10 mln) w tym ok. 1 mln Polaków i osób polskiego pochodzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *