Jeszcze niedawno całemu liberalnemu i lewicowemu establishmentowi w Europie i USA wydawało się, że prezydentura Trumpa w latach 2016-2020 to był tylko wypadek przy pracy, taki incydent, który nie powinien się zdarzyć i więcej też się nie powtórzy. Tymczasem Trump wrócił i obwieścił swoim licznym wrogom ten swój powrót dosadnym wpisem na platformie X: I’m back, bitches! (wróciłem, suki!). To co miało się nigdy nie zdarzyć właśnie się zdarzyło i wielu polityków, także polskich z obecnie rządzącej koalicji, którzy pozwalali sobie wieszać psy na Trumpie, oskarżać go o wszelakie zbrodnie i niegodziwości, będą teraz musieli zmierzyć się z konsekwencjami swoich głupich i podłych słów.
Dostojewski napisał kiedyś: „Nie pluje się do studni, z której przyjdzie się wody napić”. I tak się teraz stało, że ci co bez umiarkowania pluli na Trumpa będą musieli obficie zaczerpnąć z tego źródła, które bez umiaru zanieczyszczali. Tego rodzaju nieprzyjemność byłyby pewnie dla nich do przełknięcia, bo w końcu pojęcia honoru i godności dla polityków, szczególnie tych liberalnych, są zupełnie obce. Jednak można przypuszczać, że rzecz nie skończy się tylko na takich drobnostkach, ale też ich pozycja i władza będą zagrożone. Widzieliśmy niedawno jak pewnemu ważnemu politykowi w Polsce trzęsły się ręce podczas oficjalnej gali. On już chyba wie co się stanie!
Oto już teraz, jeszcze przed formalnym objęciem władzy przez Trumpa, mamy do czynienia z pierwszą taka konfrontacją i to nie prowadzoną wcale przez Trumpa, a przez jego współpracownika – Elona Muska. Chodzi o to co się teraz dzieje się w Wielkiej Brytanii w związku z nowymi informacjami na temat masowego seksualnego wykorzystywania i gwałcenia białych dziewczynek przez gangi złożone głównie z mężczyzn pochodzenia „brytyjsko-pakistańskiego”, jak to podają poprawne brytyjskie media. Rzecz dotyczy spraw, jakie wyszły na jaw już kilkanaście lat temu, kiedy okazało się, że w wielu miastach północnej Anglii funkcjonowały gangi gwałcicieli złożone z mężczyzn pochodzących głównie z Pakistanu, którzy, posługując się podstępem i przemocą, gwałcili oraz znęcali się nad nieletnimi dziewczynkami.
Rozmiar tego okropnego zjawiska był olbrzymi i dla przykładu raport dotyczący tylko jednego, liczącego około 100 tys. mieszkańców, miasta Rotherham wskazywał, że aż 1400 dziewczynek, w tym mające tylko 11 lat, zostało pokrzywdzonych. Jak wykazano w śledztwach, ten ohydny proceder trwał przez kilkanaście lat i wiedziała o nim miejscowa policja oraz władze lokalne, wywodzące się zresztą głównie z Labour Party. Miedzy rokiem 2010 a 2024 skazano na kary więzienia, w tej sprawie, 63 osoby, głównie o pochodzeniu pakistańskim.
Podobne gangi funkcjonowały, a być może nadal działają, w wielu angielskich miastach i ogólna liczba ofiar, głównie białych dziewczynek, jest szacowana na nawet ćwierć miliona. Taką liczbę podał na forum angielskiego parlamentu Lord Malcolm Pearson. W stanie jakiego totalnego upadku jest społeczeństwo które akceptuje takie niewyobrażalne zło? Jest oczywistym, że rządząca obecnie Partia Pracy chciałaby sprawę wyciszyć, ale nie będzie to proste, gdyż okazuje się, że także obecny premier – Keir Starmer – jest wiązany z tą sprawą. Elon Musk wprost stwierdził, w jednym ze swoich postów na platformie X: „W Wielkiej Brytanii poważne przestępstwa, takie jak gwałt, wymagają zgody Koronnej Służby Prokuratorskiej (CPS – Crown Prosecution Service) by policja mogła postawić zarzuty podejrzanym. Kto był szefem CPS, gdy gangi gwałcicieli mogły wykorzystywać młode dziewczyny bez narażania się na kontakt z wymiarem sprawiedliwości? Keir Starmer, w latach 2008-2013”.
Przypomniano też sobie, że w tym samym czasie CPS nie dopuściła do postawienia zarzutów najbardziej chyba aktywnemu angielskiemu pedofilowi, czyli Jimmy’emu Savile, dziennikarzowi muzycznemu BBC, uznawanemu też za pierwszego DJ-a Anglii, któremu przypisuje się nawet 500 ofiar, w tym wiele dzieci w wieku od 8 lat. To znowu kieruje bardzo niewygodne pytania w stronę Keira Starmera, który obecnie, od lipca 2024 roku, jest premierem Wielkiej Brytanii. Brytyjski premier i jego partia chcieliby oczywiście przejść nad tymi zarzutami do porządku dziennego, ale nie będzie to możliwe, gdyż wpisy Elona Muska zdobywają potężny rezonans mierzony milionowymi zasięgami. Dla przykładu ten powyższy wpis przeczytało 52 miliony osób, a zalajkowało 281 tysięcy. Są to liczby zupełnie niespotykane i mówi się, że to eksplodowało.
W innych wpisach Elon Musk jest jeszcze bardziej radykalny: „Starmer musi odejść i usłyszeć zarzuty”, albo : „Starmer był głęboko współwinny masowych gwałtów”. Na postawione pytanie: „Czy Ameryka powinna wyzwolić naród brytyjski spod jego tyrańskiego rządu?”, prawie 60 proc z dwóch milionów głosujących odpowiedziało – Tak.
Musk wypowiedział Starmerowi wojnę i go bezlitośnie grilluje. Efekty już widać. Poparcie dla Starmera i jego Labour Party topnieje w oczach. W wyborach, które odbyły się pół roku temu jego partia uzyskała 34 proc. poparcia, zaś obecne sondaże wskazują, że może ona liczyć tylko na około 21 proc. poparcia. To bardzo wielka strata i to zanotowana w bardzo krótkim czasie. Polityczna kariera Starmera wydaje się szybko zmierzać do końca. Nie sądzę by on wytrzymał do końca tego roku na stanowisku premiera. Rezygnacje premierów zdarzają się w Anglii. I tak, równo 140 lat temu, w roku 1885, a na fali krytyki po śmierci generała Gordona w Chartumie, upadł rząd liberała Wiliama Gladstone’a, zaś 70 lat temu, w roku 1955, zrezygnował z funkcji premiera konserwatysta Winston Churchill. To teraz – nie ma rady – wypada na Starmera. Liberalno-lewicowy establishment, rządzący obecnie w Wielkiej Brytanii, może kontrolować społeczeństwo przy pomocy policji i kneblujących wolność słowa przepisów ale nie może kontrolować Elona Muska. A on nie bierze jeńców.
Stanisław Lewicki
Liberał to wróg klasowy libertarianizmu.
Bzdury!
Proszę Pana,
Starmer może odejść — pytanie jednak, czy to cokolwiek istotnego zmieni? Przytoczę poniżej obserwacje odnotowane przez Chestertona w jego „Autobiografii” i zwracam uwagę, że te słowa mają już coś 90 lat:
„…w rzeczywistości nie ma partii, choć na pewno jest system. System ten opiera się ich zdaniem [autorów — Chestertona i jego brata] na rotacji, ale wewnątrz głównej grupy, która tak naprawdę składa się z czołowych polityków obydwu stron lub — jak dla wygody nazywano ich w książce — „przednich ław”. Ze względu na społeczeństwo utrzymywany jest pozorny konflikt, w pewnej mierze z pomocą naiwnych, szeregowych członków. Jednak przywódca partii rządzącej rozumie się lepiej z przywódcą opozycji niż każdy z nich ze swoimi zwolennikami, nie mówiąc o wyborcach. [..] to nie dwie partie rządzą na zmianę, ale tak naprawdę rządzi jedna grupa — „przednie ławy”. [..] Współczesna zaś organizacja polityki partyjnej sprawia, że rząd musi czynić ustępstwa na rzecz takich stronników [chodzi o plutokrację, czyli obecnie byłaby to oligarchia i korporacje] i wyznawać ich ideały czy jak kto woli: uprzedzenia.”
Czyż nasz krajowy „dualizm PiS-PO” nie potwierdza w 100% powyższego?
Mała poprawka: „System partyjny” napisali wspólnie Chesterton i Belloc (nie „bracia Chestertonowie” razem).