„Angora” nr 52
„Wielkie kłopoty Bundeswehry” – „Niemiecka armia jest w opłakanym stanie (…) W październiku okręt podwodny U35 wrócił z rejsu z poważną awarią steru. Od tej pory żaden z sześciu stalowych rekinów floty nie jest zdolny do akcji. Wszystkie stoją w stoczniach i czekają na remont. (…) Wojska lądowe maja 244 czołgi typu Leopard 2, ale do akcji nadaje się tylko 95.(…) Artylerzyści obsługujący moździerze kalibru 120 mm o zasięgu do 8 km muszą mieć się na baczności (…) nie mogą prowadzić ognia nad pozycjami własnych żołnierzy, bo istnieje obawa, że przestarzałe granaty spadną „swoim” na głowy”.
U nas za to, gdy posłucha się Macierewicza, to armia jest silna, zwarta i gotowa. Ale tak to wygląda tylko w opinii Antoniego, bo jak się przyjrzeć szczegółom to obraz wyłania się także nieciekawy. Dla przykładu, najwartościowszy obecnie okręt polskiej marynarki, ORP Orzeł, jest w remoncie od trzech lat i ostatnio uległo poważnym uszkodzeniom w wyniku pożaru. Sprzęt bojowy w większości jest przestarzały a zakupy nowego się opóźniają. Dla przykładu polskie czołgi nie były modernizowane i obecnie ich charakterystyki nie odpowiadają już wymogom współczesnego pola walki. Całe szczęście, że nikt, jak na razie, nie zbiera się by nas atakować.
„Sieci” nr 51
„Przegląd tygodnia Mazurka & Zalewskiego” – „Najzabawniejsze podsumowanie wymiany premiera jest autorstwa Tomka Łysiaka, który napisał na Twitterze, że grupy rekonstrukcyjne są ostatnio bardzo modne. Jedni rekonstruują hitlerowców i powstańców, inni bitwę pod Grunwaldem, a Mateusz Morawicki zrekonstruował rząd”.
Patrzcie państwo jak to się można pomylić. Okazuje się, że Tomasz Łysiak ma jednak poczucie humoru, a ja byłem przekonany, że jest on tego całkowicie pozbawiony, gdyż najczęściej mam do czynienia z jego sążnistymi tekstami w Gazecie Polskiej, których żadną miarą nie da się czytać. Może lepiej żeby ograniczył się tylko do Twittera i darował sobie GP. A swoją drogą, to chyba nie ma on przesadnie wysokiego mniemania o inteligencji czytelników GP. Tak przynajmniej można wnosić z tych jego tekstów w GP.
„Sieci” nr 51
„Deklaracja paryska” – zamieszczono deklarację Grupy Europejskich Konserwatorów i Reformatorów w sprawie przyszłości Europy. Obszerny tekst tej deklaracji składa się z 36 punktów, gdzie opisano temat. Warto zwrócić uwagę na punkt czwarty gdzie napisano: „Największym zagrożeniem dla przyszłości Europy nie jest ani rosyjskie awanturnictwo, ani muzułmańska imigracja. Prawdziwym niebezpieczeństwem jest dławiący ucisk, w którym fałszywa Europa trzyma naszą wyobraźnię. Narody i wspólna kultura są wydrążone przez iluzję i samooszukiwanie się”.
Dystansowanie się od rzekomego „rosyjskiego zagrożenia” trzeba ocenić na plus jednak ogólnie ta diagnoza jest napisana jakimś ezopowym językiem i nie określa, ani nie nazywa wprost źródeł problemów Europy, czyli funkcjonowanie konkretnych instytucji, osób oraz panującej ideologii a tylko uskarża się na „dławienie wyobraźni”. Przypomina to trochę te zestrachane apele jakie niektórzy ogłaszali przeciwko dyktatorskim rządom, nie wymieniając ich jednak z nazwiska ani ich państw, ani instytucji, ani ideologii. Czyżby dziś UE już tak trzymało tych ludzi za gardło, że powróciły takie zachowania? Jednym z autorów tej deklaracji jest profesor Ryszard Legutko. To chyba co nieco wyjaśnia.
„Do Rzeczy” nr 51
„dwaj panowie g” – tym razem rozdzielają prezenty: „Dla Antoniego Macierewicza (…) –butelka ukraińskiej wódki. Ta, którą podobno dostał kiedyś gen, Kraszewski, co zmieniło go w zdrajcę narodu i rosyjskiego szpiona. Proponujemy spożycie zawartości butelki w towarzystwie gen. Kraszewskiego. W ten sposób zniknie powód odmowy dostępu do tajnych informacji”
Że też Tyma jeszcze tego nie podchwycił i nie ogłosił jako przykład strasznych antyukraińskich zachowań w Polsce, gdzie przyjęcie butelki ukraińskiej wódki jest powodem politycznych ataków. A swoją drogą to dziwne, że tu, według Macierewicza, butelka ukraińskiej wódki dyskwalifikuje, a jego przyjaciela, czyli Sakiewicza, ukraiński medal nie dyskwalifikuje.
„Do Rzeczy” nr 51
„Czebolizacja Polski” – Tomasza Wróblewskiego porównanie gospodarki Polski i Południowej Korei. „Dochód narodowy na głowę Polaka w przeliczeniu na dolary, z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, jest dziś na poziomie koreańskiego dochodu z 2006 r. Jednym słowem, dzieli nas aż – i tylko – 10 lat”.
Skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle – chciałoby się zapytać? „Dzisiaj przeciętny mieszkaniec Korei zarabia rocznie o 11 tys. dol. więcej od statystycznego Polaka (…) W przeciwieństwie do Korei jesteśmy państwem uzależnionym od obcego kapitału, bez własnych marek i do wyjątków należą produkty kojarzone z Polską (…) W towarach wysyłanych z Polski do Niemiec 43 proc. stanowią półprodukty czy materiały wcześniej do nas sprowadzone. Zaledwie 50 proc. wartości opla wyprodukowanego w Gliwicach to części wytworzone u nas. Zmontowany w Polsce opel przynosi nam tyle pieniędzy, ile zarobi polski robotnik (…) Francuski właściciel zgarnia całą marżę”
Oto i jest odpowiedź. To wyjaśnia także dlaczego zachodnie, głównie niemieckie firmy, są za importem do Polski taniej ukraińskiej siły roboczej. To pozwala im utrzymywać koszty produkcji na niskim poziomie i zwiększać własne zyski. Polakom to szkodzi a państwo także nic z tego nie ma.
„Gazeta Polska” nr 51
Dov Lipman – były poseł Knessetu, określany jako „nowoczesny rabin ortodoksyjny” tłumaczy swoją wizytę u ojca Rydzyka w Toruniu. Są tony podniosłe w rodzaju: „Nadszedł czas, by Izrael i Polska razem stanęły do walki z religijnym ekstremizmem i nietolerancją …”. Dalej już bardziej konkretnie: „Nie ulega wątpliwości, że od wielu lat Radio Maryja pod wodzą ojca Rydzyka było zagorzałym zwolennikiem wypowiedzi antysemickich. Jednak moje badania przed podróżą ujawniły, że dzięki wieloletniej pracy różnych organów, w tym izraelskiego ministerstwa sprawa zagranicznych, sprawy się zmieniły”.
I patrzcie państwo jaki cud! Wieloletnia praca „różnych organów” potrafi nawet odmienić antysemickie nastawienie.
„Gazeta Polska” nr 51
„Reprywatyzacja nie dla wszystkich” – Czytanie GP jest jednak przydatne. Dzięki niemu można przewidzieć gdzie teraz pójdzie „doba zmiana”. Tak, proszę państwa, będzie reprywatyzacja, ale nie dla wszystkich. Odbyła się debata „Gazety Polskiej” i Instytutu Staszica w tym temacie z udziałem wiceministra Patryka Jakiego. I co się okazuje? W ustawie ma być „zapis odmawiający prawa do rekompensat właścicielom gospodarstw rolnych powyżej 50 ha, odebranych dekretem PKWN o reformie rolnej, oraz pozbawiający spadkobierców do wstępowania o zwrot własności na drodze sądowej”.
Według ministra Jakiego: „gdyby doszło do zwracania ok. 3,5 mln ha ziemi odebranej dekretem PKWN, należałoby je odebrać tysiącom chłopów, samorządów itd. To oznaczałoby zniszczenie państwa, którego interesów mam prawo bronić. Sam dekret został zaś zaakceptowany nie bez powodu przez jeszcze mikołajczykowskie PSL, popierane przez większość społeczeństwa”.
Ciekawe! Z tego wynika, że nie we wszystkim ludowe państwo było złe i rozwiązało ono problemy których nie miała odwagi i chęci ruszyć II RP.
A z drugiej strony to to wyłączenie podważa jednak sens całej tej reprywatyzacji, gdyż przewiduje ona rekompensaty za kamienice, które w znacznej większości zostały przez społeczeństwo odbudowane ze zniszczeń wojennych.
Jest jeszcze jeden element sprawy. Jeśli, z powodu Holokaustu, nie prawnych spadkobierców, to jak przewiduje właśnie prawo przyjęte przez amerykański senat mają rekompensaty trafić do różnych organizacji żydowskich. Ciekawe jak to zamierzają rozwiązać autorzy projektu. Ba na razie wygląda to tak: wyłącza się z reprywatyzacji grupę obywateli polskich a jednocześnie są naciski żeby włączyć do niej organizacje spoza Polski, które nie mają żadnych praw spadkowych.
Zaprawdę ciężką kwestię podejmuje nowy rząd i nowy premier.
Stanisław Lewicki