Z dużą ciekawością kupiłem, a następnie przeczytałem od deski do deski, opasłą rozprawę dra Mariusza Kopczyńskiego Między konserwatyzmem i nacjonalizmem. Myśl polityczna Ottona von Bismarcka. Jest to pierwsza w języku polskim praca o Żelaznym Kanclerzu, która nie tyle jest jego biografią w tradycyjnym rozumieniu tego terminu, co biografią intelektualną, próbą tytułowego odtworzenia jego myśli politycznej.
Zacznijmy od zalet pracy. Pierwszą z nich jest (udana) próba podejścia do wybitnego polityka z innej perspektywy niż to się zwykle czyni. Bismarckiem lubią zajmować się biografowie oraz specjaliści od historii politycznej XIX wieku. Ci pierwsi odtwarzają chronologicznie detale z jego życia; ci drudzy z równymi detalami odtwarzają jego operacje polityczne wewnątrz-pruskie i, potem, wewnątrz-niemieckie lub też politykę międzynarodową tego okresu. Nie negując sensu takich prac, wyrażam wątpliwość czy coś nowego da się tutaj jeszcze napisać, poza wyjaśnieniem jakichś drobiazgów. Współczesny biograf Bismarcka raczej jest popularyzatorem tego, co już napisano, niż badaczem. Tymczasem niemiecki polityk znakomicie nadaje się do zanalizowania go tak, jak uczynił to dr Kopczyński, a mianowicie jako myśliciela politycznego, ponieważ pozostawił po sobie obszerne tomy wspomnień politycznych, listów i mów parlamentarnych.
Drugą zaletą pracy jest ta, że autor rozprawy o myśli politycznej Ottona von Bismarcka nie napisał jej z perspektywy, której osobiście bardzo nie lubię, a mianowicie z perspektywy polskiej. W opracowaniach o niemieckich politykach, historii Prus i Niemiec ta optyka dominuje. Wskutek tego pokutują w polskiej świadomości autentyczne historyczne nonsensy jak na przykład ten, że polityka Kulturkampfu była częścią polityki antypolskiej, gdyż osią bismarckizmu miało być zwalczanie polskości. Odpowiada to zresztą polskiej mentalności narodu cierpiętników, będącego pępkiem świata, który jest obsesyjnie prześladowany przez diabelskie moce. Polskim romantykom niezwykle odpowiada ta pozycja „Chrystusa Narodów”, gdzie Bismarck jawi się jako jeden z czołowych Piłatów „i innych szatanów”. Dr Kopczyński pokazuje, że rzeczywistość była odmienna i Polacy nigdy nie stanowili centrum zainteresowania Żelaznego Kanclerza. Ten bowiem miał zupełnie inną obsesję: jedności Niemiec. Nie rozumiemy przez to tylko jedności politycznej – którą przecież osiągnął „krwią i żelazem” – lecz jedności moralnej i kulturowej. W tym celu zawzięcie zwalczał wszystkie te grupy i kierunki, które uważał za antypaństwowe, gdyż nie uważające niemieckości za najwyższy punkt odniesienia i samoidentyfikacji. Do grup „antypaństwowych” zaliczał więc: a/ katolików wobec których miał ewangelicką fobię, że są prywatną armią papieża i na jego znak gotowi są zbuntować się wobec władzy; b/ socjaldemokratów („hultajów bez ojczyzny”) przedkładających lojalność wobec internacjonalnej klasy robotniczej nad lojalność wobec Niemiec; c/ mniejszości narodowe dążące do irredenty. W tej ostatniej kategorii znajdowali się nie tylko Polacy, lecz także Francuzi z Alzacji i Lotaryngii oraz Duńczycy mieszkający na północ od Hamburga i Lubeki. Polacy nie byli więc zwalczani za polską mowę, lecz z tego względu, że stanowili zwartą ludność w prowincjach nadgranicznych, wykazującą większą lojalność względem rodaków z Kongresówki czy Galicji niż wobec Niemców z Nadrenii czy Bawarii. Kulturkampf także nie był wymierzony przeciwko polskości, lecz przeciwko tzw. katolicyzmowi politycznemu partii Zentrum.
Kolejną wielką wartości książki dra Mariusza Kopczyńskiego jest rozprawa z mitem Bismarcka-konserwatysty. To z kolei jakiś idiotyczny mit odziedziczony po PRL i, jak się zdaje, po lekturze rozprawy Karola Marksa i Fryderyka Engelsa O reakcyjnym prusactwie. Wedle tego poglądu Bismarck miał być niemieckim konserwatystą. Kopczyński słusznie wskazuje, że polityk ten konserwatystą nie był. Samo zjednoczenie Niemiec, połączone z wyzuciem faktycznym z władzy licznych książąt, było „rewolucją odgórną”. Kulturkampf wymierzony był w Kościół katolicki, prowadząc do laicyzacji stosunków społecznych, choćby przez wprowadzenie ślubów cywilnych (dotyczyło to zresztą i protestantów), a zapleczem politycznym jego polityki byli tzw. narodowi liberałowie, czyli mocno zlaicyzowani nacjonalistyczni protestanci, stojący na antypodach konserwatyzmu.
No i na koniec mała łyżeczka dziegciu. Dr Mariusz Kopczyński nie omówił Ottona von Bismarcka na tle dominującego prądu niemieckiej filozofii prawa XIX wieku, a mianowicie heglizmu. Tymczasem w ówczesnych Niemczech wszyscy mówili i pisali Heglem. Skoro Bismarck studiował prawo w Getyndze, to musiał zostać ukształtowany na heglowskiej filozofii prawa traktującej państwo jako ziemski absolut. Autor omawianej pracy wielokrotnie wskazuje na Bismarckowski etatyzm i traktowanie państwa narodowego jako absolutu. Skąd to nastawienie? Oczywiście z heglizmu stanowiącego zsekularyzowaną naukę o państwie Marcina Lutra. Niestety, na ten temat Kopczyński milczy – a to tutaj tkwi klucz do myśli politycznej Bismarcka. Przedstawiono nam pięknie germańskie gmaszysko bismarckizmu, a heglowsko-luterański fundament pozostał nieodkryty…
Adam Wielomski
M. Kopczyński: Między konserwatyzmem i nacjonalizmem. Myśl polityczna Ottona von Bismarcka. MADO, Toruń 2013.