Na ankietę o narodowo-konserwatywną fuzję odpowiada dr Wojciech Golonka

Czy zasadny jest pogląd, że „młoda endecja” w latach trzydziestych XX wieku, z późniejszymi rozwinięciami koncepcyjnymi, chociażby w postaci Katolickiego Państwa Narodu Polskiego, była ruchem już nie tylko nacjonalistycznym, lecz również konserwatywnym w swojej orientacji tj. antyliberalnym, katolickim i społecznie organicznym?

 Uważam, że rzeczywiście była taka tendencja, przy czym byłbym ostrożny w utożsamianiu konserwatyzmu na płaszczyźnie politycznej z konserwatyzmem religijnym. Okres międzywojenny w wielu krajach sprzyjał dojściu do władzy autorytaryzmu czy faszyzmu jako reakcji na nieład i utratę trwałych punktów odniesienia, a autorytaryzm cechował się z kolei „antyliberalizmem” politycznym. Trzeba jednak pamiętać, że katolicki antyliberalizm jest czymś zupełnie innym niż autorytaryzm. Mowa jest o młodej polskiej endecji, ale proszę zauważyć, że np. we Włoszech Mussolini zakazał partię polityczną założoną przez ks. Luigi Sturzo, katolicką Partito Popolare, mającą ok. 20% poparcia w wyborach. Tak więc zgadzam się, że rzeczywiście takie były założenia ideowe młodej endecji, ale pamiętajmy, że ogólny trend tamtych czasów był bardziej złożony.

Jakich uzupełnień ideowych potrzebuje dzisiejszy ruch narodowy, szczególnie młodego pokolenia, aby stać się atrakcyjnym ruchem również dla polskich konserwatystów i tradycjonalistów?

Myślę, że to nie jest kwestia uzupełnień ideowych a elastyczności myśli i poszerzenia horyzontów. Mówimy np. o prymacie gospodarczego interesu narodowego, ale co dokładnie ma to praktycznie oznaczać w kontekście dzisiejszej gospodarki narodowej, europejskiej, światowej, to już inna sprawa. Między skrajnym protekcjonizmem a zwykłym wyrównaniem szans wszystkich podmiotów gospodarczych w Polsce (niezależenie od skali i rodowodu ich kapitału) mamy szereg możliwości. Wybranie najlepszej z nich jest nie tylko kwestią ideału, ale również zdrowego rozsądku i analizy wszystkich okoliczności oraz możliwych konsekwencji.

Pamiętajmy, że polityka to nie sucha ideologia a sztuka (umiejętność) stosowania dobrych zasad w zależności od okoliczności. Negocjując konkordat z Napoleonem Pius VII miał powiedzieć, że jest gotowy pójść aż pod bramy piekła, ale nie krok dalej…

Tak więc, wpierw trzeba uzupełnić nasze ideały zdrowym rozsądkiem, który czasem trzeba w sobie rozwinąć poprzez większą styczność z rzeczywistością, poprzez fizyczną pracę, biznes czy np. ojcostwo.

Ale to jeszcze nie wystarczy, potrzebna jest również kultura społeczna i umysłowa, bo ona również wpływa na jakość naszego myślenia, naszych osądów, na dopasowywanie naszych ideałów do rzeczywistości. Jaki odsetek środowiska narodowego jest w stanie przeczytać św. Tomasza z Akwinu w oryginale łacińskim, który swoją drogą jest bardzo uproszczoną łaciną dla początkujących? Jaki odsetek ma podstawy języka francuskiego lub włoskiego, bez których trudno przyswoić sobie w pełni kulturę europejską?

Tak naprawdę musimy trochę dorosnąć do ideałów, które już posiadamy, a wówczas naturalnie będziemy pociągać innych jako silna, rozpoznawalna elita. Wydaje mi się to tym bardziej warte podkreślenia, że środowiska narodowe składają się w dużej mierze z młodych ludzi.

 

Czy w dzisiejszych warunkach społeczno-politycznych, zasadnym jest stawianie w opozycji do siebie radykalizmu działania, charakterystycznego dla skręcającej w prawo młodzieży, z konserwatywną filozofią polityczną?

Nie do końca rozumiem pytanie, ale sądzę, że praca nad wykształceniem intelektu, woli, ducha, temperamentu niweluje wiele dysonansów między teorią a praktyką.

 

Patrząc na potencjał fuzji narodowo-konserwatywnej w Polsce i z perspektywy odpowiedniej hierarchii zasad, w dobie papieża Franciszka i pół-wieku po Soborze Watykańskim Drugim, czy nie nadszedł czas, aby jednoznacznie postawić na tradycyjny katolicyzm, jako podstawowy zwornik tejże fuzji?

 Tentatio sub specie boni – jest to moim zdaniem pokusa pod pozorem dobra. Środowiska tradycyjnego katolicyzmu w Polsce, choć wartościowe i waleczne, nierzadko nawet świętobliwe i rozsądne, są póki co w Polsce znikome. Taki wybór automatycznie pozbawiłby polskie środowisko narodowo-konserwatywne wartościowych osób, gdyż polskie elity nie sprowadzają się do katolickich tradycjonalistów. Natomiast uważam, że w ww. kontekście religijnym trzeba jasno określić zasady, które powinny być przynajmniej szanowane jeśli nie wyznawane przez narodowych konserwatystów. Np. niezależnie od czyjejś przykrej sytuacji osobistej czy można, jako narodowy konserwatysta, nie mieć szacunku dla nierozerwalności małżeństwa i rodziny? Czy można być autentycznym katolikiem promując jednocześnie zgubny dialog religijny lub prowadzący donikąd ekumenizm? Czy można chlubić się mianem konserwatysty nie mając pojęcia czym jest rzeczywiście msza trydencka, która współkształtowała nasz naród i elity na przestrzeni wieków? W obecnej sytuacji tradycjonalizm katolicki powinien więc być nie tyle zwornikiem fuzji co przestrogą, znakiem drogowym oraz zachętą do poznania swej własnej tożsamości.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *