O publicystyce Bronisława Łagowskiego

Wydaje się jednak, że jego teksty wiele by zyskały, gdyby powrócił do dawnej tradycji realizmu politycznego, porzucając wieczną kontestację „nowego reżimu”, ustanowionego po 1989 roku.

Jego najwyższe oburzenie wzbudziło na przykład ustanowienie Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wielce go zirytował demokratycznie wybrany polski Sejm, który mocą swojej władzy ustawodawczej uchwalił, iż „bohaterowie antykomunistycznego podziemia” „w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”.

I temu aktowi Sejmu Łagowski, pałając świętym oburzeniem niczym młody prawicowy historyk, co odkrył „prawdę o Armii Ludowej”, przeciwstawia prawdę o „żołnierzach wyklętych” znalezioną u kronikarza czasów wojny i okresu powojennego, dr Zygmunta Klukowskiego, który opisuje degrengoladę moralną niektórych oddziałów Armii Krajowej pod koniec wojny i potem: tortury, zabójstwa, ekspropriacje (rabunki) fanatyzm, polityczna megalomania.

Straszne rzeczy znalazł również Łagowski w wydanych przez Kartę wspomnieniach Stefana Dąmbskiego zatytułowanych „Egzekutor”. Nie jestem historykiem, więc nie będę się spierał o detale i zakładam, że wszystko, co piszą Klukowski i Dąmbski, to najczystsza prawda. Dlaczegóż ta prawda miałaby przeszkodzić Sejmowi w ustanowieniu Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych? Czy Łagowski naprawdę nie dostrzega różnicy pomiędzy „prawdą historyczną” a „prawdą polityczną”?

Przecież dzieci w szkole nie będą czytać wspomnień „egzekutora” ani relacji Klukowskiego, lecz zapoznają się ze skrojonym dla celów dydaktycznych mitem „żołnierzy wyklętych” – mężnych patriotów, przedstawionych tak, aby mogli służyć jako „wzór obywatelski”. Co innego, gdyby władza kazała obywatelom czcić egzekutora Dąmbskiego, albo kryminalne elementy poakowskie.

Zupełnie nie potrafię dociec, czego właściwie Łagowski oczekuje od obecnej władzy. Czy chciałby, żeby „nowy reżim” żadnych świąt państwowych nie obchodził, żadnych „dni” nie wprowadzał, żadnej „polityki historycznej” nie uprawiał? Gdyby tego chciał, to by znaczyło, że jest zbuntowanym przeciwko rzeczywistości politycznym „romantykiem”, ponieważ każdy obóz polityczny, każdy zwycięski reżim tego potrzebuje dla moralno-politycznej legitymizacji swojego władztwa.

A może chciałby, żeby „nowy reżim” kontynuował politykę historyczną „starego reżimu” i zamiast Żołnierzy Wyklętych czcił Armię Ludową? Może Sejm powinien ustanowić Dzień Pamięci Żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy uwięzili lub zabili wielu „żołnierzy wyklętych”, zapobiegając na szczęście zdobyciu przez nich władzy; na szczęście, ponieważ – jak uważa Łagowski – „gdyby oni wzięli władzę, byłoby jeszcze gorzej” (no, no, śmiała teza: reżim „żołnierzy wyklętych” gorszy niż stalinowski reżim Bermana i towarzyszy?).

O tak głębokie oderwanie od rzeczywistości politycznej, żeby „nowemu reżimowi” zalecać odwoływanie się do tradycji politycznych legitymizujących obalony reżim, trudno jednak Łagowskiego podejrzewać. Nasuwa się zatem przypuszczenie, że chodzi mu wyłącznie o moralną, polityczną, historyczną delegitymizację obozu, który zdobył władzę 20 lat temu, czemu on ze wszystkich sił usiłował zapobiec.

Wydaje się więc, że przemawia przez niego resentyment przegranych. Skutek jest taki, że zniża się niekiedy w swojej publicystyce do poziomu radykalnej politycznej agitacji, co nie przystoi filozofowi politycznemu, powołanemu do tego, aby sprawy polityki rozpatrywać bez uprzedzeń, bez zacietrzewienia wypływającego z poczucia przegranej.

Niepogodzony do dziś z klęską dawnego reżimu, uważany za konserwatystę, Łagowski stał się pełnym rozgoryczenia wiecznym kontestatorskim zrzędą, co nie przepuści żadnej okazji, żeby nie przyłożyć rządzącym. Coś mi to za bardzo przypomina – tak złośliwie przezeń wykpiwany – styl opozycyjnej publicystyki lat 80.

Tomasz Gabiś
www.tomaszgabis.pl

PS: Rzecz prosta, jako człowiek ostrożny i politycznie roztropny Łagowski nie zamierza totalnie kontestować „nowego reżimu”, dlatego w walce frakcyjnej pomiędzy Obozem Demokratyczno-Liberalnym i Obozem Konserwatywno-Narodowym obstawia silniejszą dziś frakcję odeelowską (woli „Żydów” od „Chamów”). Zbiera punkty u ODL-u koncentrując swoje najbardziej jadowite ataki na OKN-ie i jego przewodniej sile politycznej – PiS-ie.

[aw]
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *