Jak trafnie ktoś zauważył – rozebranie się Radwańskiej wywołało dwie zasadnicze reakcje: oburzenie i oburzenie na oburzenie. Oburzyły się – a ściślej z zawodem jęknęły środowiska widzące w tenisistce wreszcie „swoją celebrytkę”, promującą brelok „Nie wstydzę się Jezusa”, a co za tym idzie także postawy chrześcijańskie w życiu prywatnym, zawodowym oraz w mass mediach. Co ciekawe, do oburzenia nie przyłączyły się bynajmniej te kręgi uważające się za prawicę, które były bardziej zainteresowane poparciem ojca Isi dla obchodów smoleńskich, niż problematyką religijną i etyczną. Właśnie z ich szeregów rekrutuje się znaczna część „oburzonych na oburzonych”, tworząc interesujący miszmasz obrońców Radwańskiej. Obok „prawicy gołego tyłka” w ich szeregach znaleźli się zawodowi krytycy „katolickiej bigoterii i zakłamania”, często mający w nosie kto i po co się rozebrał, ani nawet w ogóle co zrobił – byle tylko można było zrugać wierzących, że im się to nie podoba.
Tyłek Radwańskiej (niczym mycka ks. Lemańskiego) stał się więc efektownym łącznikiem między „prawicą laicką”, a lewactwem, z dodatkiem zwykłego w takich wypadkach wypełniacza – „ludzi nowoczesnych”, czyli tych, którzy faktycznie niemal wszystko uważają już za normalne, akceptowalne, a poza tym względne. Ziejący nienawiścią do religii to syndrom znany i opisany, zajmować się nimi nie ma więc potrzeby. Co najwyżej można skonstatować, że podobnie jak ks. Lemański więcej szkód wyrządził ostatnim nieposłuszeństwem, niż wcześniejszymi wystąpieniami – tak i Radwańska stała się źródłem prawdziwego zgorszenia nawet nie w związku z okazaniem rewersu, ale właśnie przez danie pożywki kolejnym atakom na moralność chrześcijańską, a więc i pośrednio na Kościół. To faktycznie było złe – bowiem umocniło w „normalsach” przekonanie, że mają rację nie wierząc w samo istnienie norm społecznych, a w każdym razie nie uznając miejsca, gdzie je niegdyś wyznaczono z pomocą m.in. etyki katolickiej.
Zanim jednak o „zwykłych ludziach” – zatrzymajmy się przy tych kolegach, którzy od paru dni na niemal wszystkich dostępnych forach zanudzają czy kto chce czytać, czy nie – że Michał Anioł…, że w Kaplicy Sykstyńskiej na golasa…, że to nie „Hustler”…, że erotyzm to od tylu centymetrów golizny…, że nic nie było widać…, że zdrowy tryb życia… Ni licha nic z tego, co piszą ci koledzy nie ma żadnego znaczenia.
Niestety – dwie sprawy wydają się oczywiste: prosta sprzeczność między epatowaniem golizną i świadomą religijnością, a także fakt, że tzw. przyzwoite dziewczyny generalnie powinny wiedzieć kiedy, w jakich okolicznościach i dla jak dużego audytorium ściągać majtki – niezależnie od tego jakiego są wyznania. Dziewczyny – nie desusy. Żadne kościelne malunki, żadne dzieła sztuki, żadna analiza porównawcza tytułów prasowych – niczego w tych dwóch kwestiach nie zmienia.
Jak parę razy powtarzałem – w porównaniu z niektórymi uczestnikami dyskusji (po obu stronach) – moje zaangażowanie religijne można uznać za niewielkie, a świadectwo moralności można by zapewne wypisać jak w owym dowcipie: „z moralnością się nie zadawał”. Mimo to wydaje mi się oczywiste czemu kolegom szczerze i konsekwentnie wierzącym zrobiło się przykro na widok gołego tyłka Radwańskiej, czemu uznali, że nie może promować breloków Mt 10.33. Przekonywanie ich, że to z nimi jest coś nie tak – przypomina jako żywo dociekanie czemu nie ma habitów mini i w sumie kojarzy się z pouczeniami dawanymi abp. Hoserowi w sprawie ks. Lemańskiego, tak przez lewackie media, jak i prostaczków bożych z parafii w Jasienicy.
Wróćmy jednak do „normalsów” – zresztą spora część „prawicy gołego tyłka” rekrutuje się właśnie spośród nich, tylko zwabionych a to wolnym rynkiem, a to historią smoleńską, a to antykomunizmem i legendą ŻW, a poza tym będących „zwykłymi ludźmi”. „Zwykłymi” – czyli poddanymi zwykłemu dziś medialno-wychowawczemu praniu mózgów. Jasne, sami zainteresowani zaprzeczą, ale pokażcie mi takiego członka sekty, który uznałby, że to z nim coś jest nie tak. Normy uznawane przez „normalsów” za normalne – akceptowalne przesuwają się stale, przy czym w ostatnich dekadach i latach z zastraszającą wręcz szybkością.
Jakiś czas temu pewną kategorią była „przyzwoitość”, obejmująca m.in. niebieganie z gołym tyłkiem publicznie. Po osłabieniu, a w wielu przypadkach zaniku tej bariery – poszło już szybciej. By zostać przy przykładach pop-kulturowych – jeszcze w PRL-owskich serialach i filmach z lat 80-tych homoseksualizm był zjawiskiem wstydliwym – niekiedy groteskowym, jak w „Wielkiej majówce” (zwłaszcza w połączeniu z tzw. transseksualizmem – v. „Co lubią tygrysy”), niekiedy traktowanym jak choroba i smutna przypadłość (patrz „07 zgłoś się”, odcinek „24 godziny śledztwa”). Tymczasem doszło do interesującej, acz ponurej zależności – zmienił się kontekst kulturowy, w którym można umieszczać kwestie mniejszości i dewiacji seksualnych, więc i zmienił się sposób ich prezentowania. Ale kontekst zmienił się właśnie w dużej mierze przez to, że najpierw zmieniono przekaz, tworząc na wzór amerykańskich produkcji (z „Filadelfią” na czele) własne wizerunki pozytywnych, najpierw umęczonych, a porem właśnie NORMALNYCH, zakorzenionych społecznie gejów. Obecnie ten sam proces w odniesieniu do tych nieszczęsnych chorych z zaburzeniami tożsamości płciowej – realizuje się via wizerunek „posłanki Grodzkiej”…
No ale co to ma wspólnego z Isią? Ano niestety ma. Oto bowiem fakt, że ta, wydawałoby się , przyzwoita dziewczyna wystąpiła na golasa w jakimś czasopiśmie – i że wielu osobom wydaje się to całkowicie uzasadnione i normalne, jest właśnie pochodną tych samych procesów społeczno-etycznych, które zaprowadziły do Sejmu Krzysztofa Bęgowskiego w sukience. Jeśli więc ktoś przez „normalne” rozumie „spowszedniałe” i „oswojone”, to w tym sensie ma rację. Jednak dziwić musi, że tak trudno „normalsom” zrozumieć, że dla kogoś wciąż publiczny negliż normą się nie stał – a sprzeciw niekoniecznie musi wywodzić się ze względów religijnych. Dla porządku dodajmy bowiem, że w sporze wokół pupy Isi – stroną agresywną, wydziwiającą, nieumiejącą zdobyć się na empatię i wstrzemięźliwość w okazywaniu swych odczuć i sympatii – są właśnie „normalsi” i „prawica gołego tyłka” (nie mówiąc o lewakach), a nie „Fronda”, „skargiści”, czy nawet red. Terlikowski.
Ostatnią kategorią zaktywizowaną przez sam spór – są lamentatorzy. Ci, co przy każdym takim zdarzeniu podnoszą larum, że „Polska ginie, a tu narodowi tylko d…y w głowie!”. Ich nastawienie to skutek zafiksowania albo na sam „upadek Polski”, albo na jakiś jego objaw (Smoleńsk, brak niskich podatków, brak wysokich podatków, agentów, JOW-y – czy co tam komu leży na wątrobie). Taką postawę reprezentowali niegdyś KPN-owcy ostentacyjnie opuszczający sejmową debatę aborcyjną, żeby pojechać na Śląsk, do kilofków „rozmawiać o gospodarce”, a z drugiej strony choćby korwiniści i ich potomkowie wierzący w centralną rolę ekonomii we Wszechświecie.
W sceptycyzmie wobec „debat narodowych” w takich sprawach jest oczywiście wiele racji. Jednocześnie jednak nie należy lekceważyć tego i podobnych „tematów zastępczych”. Czy ze sprawy „mamy Madzi” nie starano się ukuć argumentu za ograniczeniem ustawy antyaborcyjnej? Czy ks. Lemański nie dał pretekstu do zwyczajowego już boju o „Kościół otwarty”? Niestety, naga Radwańska, przez ślepotę m.in. „prawicy gołego tyłka” – może posłużyć urabianiu kolejnych „normalsów”, tym razem z szeregów „liberalno-katolickich”, wg schematu: „zobaczcie, wierząca, a w negliżu, furda przesądy i zaścianek!”. Mądry i odporny się nie nabierze na wyciąganie wniosków ogólnych z jednej panny „saute”, ale jednostki… Nawet więc, jeśli ktoś nie przywiązuje wagi do golizny w sporcie, czy showbiznesie – musi się zastanawiać nad skutkami osłabiania wpływu etyki na organizację społeczeństwa. Zanik tego wpływu – oznaczać będzie stopniowy rozpad więzi społecznych, a więc i narodowych. Pewnie, że nie dokona tego jedna Radwańska – ale opowiedzenie się po określonej stronie w dyskusji o jej tyłku – już w tym niecnym dziele poniekąd pomaga.
Konrad Rękas
Natomiast dla wszystkich zainteresowanych tematem i nieco zdetonowanych poważnym, by nie rzec ponurym zakończeniem felietonu – optymistyczna piosenka Wojciecha Młynarskiego, poniekąd traktująca na zbliżony temat, choć powstała przed blisko półwiekiem:
Piosenka o Maryni
Swą ekspansją kulturową kapitalizm
Niejednego już nabawił nas kompleksu,
A niedawno znów się strasznie rozzuchwalił
Dokonując istnej wprost inwazji seksu.
Myślał bowiem że inwazji tej łakomie
Się podadzą szkoły, bura, huty, szychty.
Właśnie u nas gdzie tak przaśnie,
pół świadomie, pół wstydliwie, fifty-fifty
Lecz inwazja ta nam krzywdy nie uczyni,
Bowiem stwierdzić to należy tutaj śmiało
My od lat już gawędzimy o Maryni
I to szczerze mówiąc nawet nie o całej…
Na ten lep więc kapitalizm nas nie złapie,
Gdy inwazją niecną swą steruje z dala
Oni mają co najwyżej – ja wiem? – lepszy papier
I cokolwiek dokładniejsi są w detalach.
Nam nic po tym bowiem każdy z nas potrafi
Trzymać temat przez godziny, dni tygodnie!
Bez pomocy jakichś tam pornofotografii,
Tudzież innych wizualnych udogodnień.
U nas cieniej i subtelniej się to czyni.
Niepotrzebne nam to ichnie perskie oko,
Kiedy sobie gawędzimy o Maryni
Traktowanej równie wąsko, prawda, jak szeroko.
Lecz gdy oni swą inwazję: w sztuce, w modzie
Obmyślają tkwiąc po klubach wśród otoman
My suniemy o Maryni śmiało! Co dzień!
Więc osądźcie – kto jest lepszy erotoman…
Niech już oni nas nie drażnią
Bo z okazji skorzystamy
A Marynia jest tak sexi,
Że jak kiedyś im zrobimy kontr-inwazję
To nie w takie powpędzamy ich kompleksy!
A na razie nikt im krzywdy nie uczyni
Lecz niech wiedzą ci hodowcy dzieci-kwiatów
My od lat już gawędzimy o Maryni
I na długo nie zabraknie nam tematu!
W Body Issue pokazywane są akty sportowców, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Nie ma tam żadnej pornografii ani erotyki, to wszystko jest stworzone w celach pokazania piękna dobrze zbudowanej, wysportowanej sylwetki. Cała ta „afera” wokół Isi przypomina mi groteskową historię z USA: grupa konserwatystów chciała wycofania reklam firmy GEICO, bo pokazywały randkę kobiety z psem albo jakimś innym zwierzęciem. Konserwatyści twierdzili, że reklama promuje zoofilię. Doprawdy? Czyli Piękna i Bestia to też promowanie zoofili? E.T? Jak daleko można posunąć się w tej paranoi? Sprawa „gołej dupy Radwańskiej” nigdy nie zyskałaby takiego rozgłosu, gdyby nie tysiące nadgorliwych ludzi, którzy dzięki jednemu wydaniu czasopisma Body Issue — kompletnie im nieznanego oczywiście — zyskali możliwość wydania sądu na dziewczynie, która zapewne w ogóle nie traktowała tej sesji jako „zaburzającego stereotypu wystąpieniu przeciwko ciemnogrodowi”. Oczywiście lewicowcy, którzy nazywają tę sesję „objawem hipokryzji” także nie mają racji i próbują w żałosny sposób szukać „haków” na prawicę. Nie, ona po prostu ciężko trenuje i ma ładne ciało. Nic więcej, nic mniej.
No i następny…
tragedia, redaktor portalu popiera pornografię? Ja jaki to ma wpływ na młode gimnazjalistki? Czy one tego samego później nie będą robić na fb czy nk?
No i po co było pisać o d… Maryni, Panie Konradzie?