Aborcja to nade wszystko stan umysłu – tych, którzy jej dokonują, którzy stanowią prawo do niej, a także tych, którzy na nią zezwalają. Stan umysłu, który powoduje zło moralne i społeczne o szerokim zasięgu kulturowym i cywilizacyjnym. Zabójstwo najsłabszej istoty ludzkiej – dziecka w łonie matki – stawia człowieka poniżej innych istot żywych, gdyż pośród nich nie ma przypadków zabijania swego potomstwa w fazie prenatalnej. Jeszcze niżej stawia lekarzy, którzy jej dokonują – wbrew przysiędze Hipokratesa, zabraniającej uśmiercania ludzi – i wszystkich tych, którzy do niej nawołują. Ich argument o prawie kobiet do wyboru zabójstwa ma charakter barbarzyńskiego rasizmu, gdyż odmawia nienarodzonym dzieciom podstawowego prawa człowieka – do życia.
Cywilizacyjny upadek
Zwolennikom aborcji oraz promującym ją środowiskom lewicowym i demoliberalnym należy nieustannie przypominać Powszechną deklarację praw człowieka, uchwaloną przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w Paryżu 10 grudnia 1948 roku. Jedynie na gruncie tej deklaracji można z nimi rozmawiać o absurdalnej idei prawa do zabijania dzieci nienarodzonych. Wszyscy oni odrzucają bowiem prawo naturalne, a także stanowione na fundamencie chrześcijańskiego uniwersalizmu – uznające prawo do życia za niezbywalne, zakorzenione w Absolucie. Powołując się na łamanie praw kobiet poprzez ograniczenie aborcji, jej zwolennicy nie są w stanie wskazać owych „praw” w deklaracji ONZ – uznanej za powszechnie obowiązującą. Deklaracja wymienia kobiety jedynie wtedy, gdy mówi w punkcie 1 artykułu 16 o ich prawie do małżeństwa na równi z mężczyznami: „Mężczyźni i kobiety bez względu na jakiekolwiek różnice rasy, narodowości lub wyznania mają prawo po osiągnięciu pełnoletności do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny. Mają oni równe prawa w odniesieniu do zawierania małżeństwa, podczas jego trwania i po jego ustaniu”. Nie formułuje jednak oddzielnych dla nich praw. Mówi wyłącznie o prawach człowieka – zgodnie z założeniami ontologii, ujmującymi ogólnie zagadnienia bytu ludzkiego. Natomiast w artykule 3 mówi o podstawowym prawie – do życia: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby”. Każdy, a więc również czy raczej nade wszystko nienarodzone dziecko jako najsłabsze z ludzi. Pozostając w łonie matki, nie jest jednak jej własnością, lecz oddzielnym bytem. Jest ponadto podmiotem, któremu przysługuje m.in. opieka lekarska i prawo dziedziczenia.
Tysiące młodych ludzi domagających się ostatnio na ulicach polskich miast powszechnego prawa do aborcji łamie art. 3 Powszechnej deklaracji praw człowieka. Tysiące cyniczne demonstrują swoją nienawiść do nienarodzonych w imię wyimaginowanych „praw” kobiet. Żądania ulicznego tłumu młodzieży, wspieranej – a raczej inspirowanej – przez lewicowe i demoliberalne środowiska opiniotwórcze z uniwersyteckimi i medialnymi na czele, są tym bardziej odrażające, że w pierwszej kolejności uderzają w nienarodzone dzieci z wykazanymi wadami rozwojowymi – m.in. z zespołem downa. Tym właśnie dzieciom przywracał prawo do życia wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października b.r. ws. aborcji eugenicznej, uznając ją za niezgodną z polską konstytucją. Nie czekając na opublikowanie tego wyroku i wynikającą z niego konieczność ustawowego uregulowania kwestii aborcji eugenicznej, tłum zaczął protesty i ogłosił wojnę z Trybunałem oraz obozem rządzącym Polską, a jednocześnie z Kościołem i naszym chrześcijańskim dziedzictwem cywilizacyjnym. Podjudzani przez ideologów tej wojny młodzi ludzie z wulgarnymi hasłami na kawałkach tektury i wściekłymi okrzykami zaczęli atakować nie tylko prawicowych polityków i ich partyjne siedziby, ale również kościoły z duchownymi i wiernymi włącznie. Jednocześnie podjęli akcję dewastowania naszych świątyń oraz ważnych dla nas pomników i symboli narodowych.
Mamy więc wojnę cywilizacyjno-religijną, która jest świadectwem aktualnego etapu globalnej rewolucji kulturalnej. W polskiej wersji tego etapu na pierwsze miejsce wysunięto obok walki o „prawa” dla środowisk LGBT+ walkę o „prawo” kobiet do aborcji na żądanie. Na tej drugiej skupiono uwagę rewolucyjnego tłumu po ogłoszeniu wyroku TK. Prowodyrzy rewolty uznali, iż jest to dobra okazja do jej przeprowadzenia i wskazali młodym Polakom jako warunek ich „wolności” odebranie przywróconego przez TK prawa do życia najsłabszym z najsłabszych – m. in. dzieciom z zespołem downa. I już tylko ten punkt programu zrewoltowanego tłumu cofa Polskę do czasów barbarzyńskiej Sparty, w której eliminowano dzieci chore jako nieprzydatne dla państwa i nie pasujące do antycznego modelu świata, symbolizowanego przez kult piękna i siły fizycznej. Rasizm antropologiczny ogłoszonej wojny cywilizacyjno-religijnej zbliża jej ideologię do eugeniki niemieckiej czasów Republiki Weimarskiej i nazistowskich obozów koncentracyjnych, czego świadectwem jest znak graficzny tej wojny – błyskawica, będąca symbolem organizacji hitlerowskich, takich jak Hilterjugend. I już tylko te powiązania są świadectwem upadku cywilizacyjnego zrewoltowanych tłumów.
Polska rewolucja kulturalna
Wypowiedziana wojna w imię „praw” kobiet jest jedynie polską formą rewolucji kulturalnej trawiącej świat od 1968 roku. Pierwotnie rewolucja ta stanowiła główny nurt globalnej rewolucji wolnościowej, który objął nie tylko Francję i Europę zachodnią, ale również Stany Zjednoczone, Meksyk, Japonię, a także dwa państwa bloku radzieckiego – Polskę i Czechosłowację. W każdym miejscu miała inny charakter. W przypadku Warszawy i Pragi była to rewolucja quasi wolnościowa, organizowana przez środowiska rewizjonistyczne, zainteresowane jedynie próbą nadania komunizmowi „ludzkiej twarzy”, nie zaś jego odrzuceniem. Zarówno w Ameryce, jak i w Europie zatriumfowała wolność od. Od wszelkich autorytetów i kształtujących je wartości, od tradycji i dotychczasowego modelu życia. W wielu opracowaniach tej rewolucji pojawia się jej określenie jako „młodzieżowej kontestacji” przeciwko panującemu porządkowi nie tylko w sferze społecznej i politycznej, ale również kulturowej oraz cywilizacyjnej. Podkreśla się, że był to najpoważniejszy w historii nowożytnej konflikt pokoleń. Buntowi młodych przeciwko tradycji towarzyszyła poważna transformacja kultury, inspirowana ideami rewolucji seksualnej, detabuizacją osoby ludzkiej czy wreszcie gwałtownym i przyspieszonym rozwojem popkultury. Wszystkie te przemiany wynikały z inspiracji neomarksizmu szkoły frankfurckiej – m.in. Ericha Fromma i Herberta Marcuse – a także liberalnej koncepcji wolności, prezentowanej m. in. przez Isaiaha Berlina, Fridricha Hayeka, Johna Rawlsa. Inspiracje te widoczne są we wszystkich trendach rewolucyjnych 1968 roku – ruchu hippisowskim i wzorowanych na nim subkulturach młodzieżowych, takich jak: modsi, metalowcy, punki, skinheadzi. Ich rewolucyjna postawa wobec tradycji przejawiała się nie tylko w pacyfizmie (hasło: make love not war) i modnym stroju, ale również w kontestacji wysokich wartości – moralnych, religijnych, metafizycznych. Jej dobitnym wyrazem było hasło wolnej miłości, któremu towarzyszyło odrzucenie krępującej ją chrześcijańskiej moralności. Z tego trendu rewolucji kulturalnej 1968 roku wyrósł dominujący w niej kierunek – rewolucja seksualna, widoczna nie tylko w sferze obyczajowej i społecznej, ale również prawnej. Tak więc z jednej strony rodzi się – nie tylko w popkulturze, ale także w kulturze wysokiej – kult młodości i ciała oraz promowanie nagości. Z drugiej – szerokie otwarcie prawa dla zachowania i postaw uważanych dotychczas za niemoralne bądź przestępcze i z tego powodu podlegających napiętnowaniu czy penalizacji. Rozpoczął się okres ich przyspieszonej legalizacji – dotyczy to nie tylko antykoncepcji, pornografii i pornobiznesu, ale również aborcji i homoseksualizmu z jednej strony, z drugiej – dekryminalizacji prostytucji, liberalizacji ustaw o separacji i rozwodach, prawa do rejestracji konkubinatów – na obecnym etapie także jednopłciowych – wprowadzenie edukacji seksualnej w szkołach publicznych i niektórych prywatnych. Dla tego etapu rewolucji kulturalnej – lata 80. i 90. XX i początku XXI wieku – dodatkowy wpływ miał relatywizm moralny i poznawczy kształtowany przez ateistyczną i antyaksjologiczną filozofię postmodernizmu, którego kwintesencję odnajdujemy w nihilizmie Michela Foucaulta czy Richarda Rurty’ego, odrzucających kategorię prawdy. Bez postmodernizmu najnowsze nurty rewolucji kulturalnej – genderyzm i transgenderyzm, uzyskujące charakter ideologii fałszującej sens i cel ludzkiego istnienia – nie miałyby większego wpływu na współczesne życie społeczne i polityczne. Zapewniła go postmodernistyczna relatywizacja prawdy i wartości moralnych.
Pamiętać należy o wszystkich inspiracjach filozoficznych trwającej ponad pół wieku rewolucji kulturalnej. Wiązanie jej wyłącznie z neomarksizmem czy postmarksizmem jest błędem zarówno poznawczym, jak i metodologicznym, kryjącym prawdę o jej źródłach. Błędem, który nie pozwala na skuteczną walkę z jej konsekwencjami. Nie pozwala również na stworzenie skutecznego programu skierowanej przeciwko niej konserwatywnej kontrrewolucji. Ten błąd na poziomie społeczno-politycznym pomniejsza rolę systemów demoliberalnych jako naturalnego zaplecza rewolucji kulturalnej. Mówienie wyłącznie o ”nowym bolszewizmie” może być odczytane jako próba stwarzania historycznego alibi dla demoliberalizmu, zwalniania go z odpowiedzialności za moralne, kulturowe i cywilizacyjne skutki trwającej rewolucji. Ta bowiem nie jest bezpośrednią emanacją totalitaryzmu komunistycznego. Jest świadectwem upadku demoliberalnego Zachodu, który, nie bacząc na ideową i moralną nicość tej rewolucji, zapragnął narzucić w ramach globalizmu jej model całemu światu.
Bunt metafizyczny w służbie polityki
„Prawo” kobiet do zabijania dzieci nienarodzonych jest czystą uzurpacją feministyczną, zrodzoną w ramach trwającej rewolucji kulturalnej. Jej podłożem jest bunt metafizyczny. Owo „prawo” jest wynikiem odrzucenia nie tylko metafizyczno-religijnego wymiaru wartości moralnych, ale również ich powiązania z uniwersalizmem prawa naturalnego. Najwyższą instancją w sprawie życia i śmierci staję się w tej wersji istnienia kobieta w ciąży, która za swą decyzje przed nikim nie odpowiada. Postulowana w tej kwestii przez Ogólnopolski Strajk Kobiet wolność wyboru śmierci dziecka jest pozbawiona nieodłącznego od każdego wyboru elementu – odpowiedzialności. To chora wolność, podobnie jak wolność Kaina. Odcina się od cierpienia zabijanego dziecka i od jego ciała. Jest głucha na pytanie, co z nim robi przemysł aborcyjny – przesyła do koncernów farmaceutycznych czy kosmetycznych?. To wolność, która zabrania takich pytań, gdyż rażą wrażliwość aborcjonistów, podobnie jak oprotestowane plansze z abortowanymi dziećmi. To wolność, która broni „wrażliwości” ludzi wykonujących na nich wyroki śmierci, a jednocześnie eliminuje z dyskursu publicznego pytanie o groby zabijanych dzieci. To wolność która nigdy nikogo nie doskonali moralnie ani tym bardziej duchowo.
Protesty pod hasłami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet skumulowały w Polsce wszystkie fazy rewolucji kulturalnej, koncentrując uwagę zrewoltowanego tłumu na walce z płcią kobiet, które nic chcą być „inkubatorami”. Strajk oznacza tutaj nie tylko powstrzymanie się od pracy w wymiarze społecznym, ale również, a raczej nade wszystko, nieposłuszeństwo wobec będącej darem natury możliwości przekazywania życia. Protestujące kobiety, żądając aborcji na życzenie, negują ten najważniejszy atrybut swej kobiecości. Walcząc o „prawa” kobiet, stają się przeciwieństwem kobiety – czyli nikim. To ewidentna choroba ducha, którą znakomicie zanalizował Sören Kierkegaard w eseju Choroba na śmierć. Jest nią niezgoda na samego siebie, na istotę własnego ja. Chore na śmierć ja nie umiera jednak, bo duch nie umiera. I to dopiero jest piekło.
Anna Raźny
„[Wśród] innych istot żywych (…) nie ma przypadków zabijania (…) potomstwa w fazie prenatalnej” – niezupełnie. Istnieje coś takiego jak owicyd – niszczenie jaj przez dojrzałe osobniki danego gatunku.
Wszystko prawda, ale mój sprzeciw budzi w świetle tej dyskusji, czego nikt nie zauważa, że nikt nie bierze w obrone dzieci poczętych z gwałtu. Wina ich ojców zostaje tu przeniesiona na dzieci. Ojcowie odsiedza 7 lat, a dzieci na szubienicę. Budzi to mój głeboki sprzeciw.
Hanna
Co tu rozumieć? Mała podpowiedź… kiedyś funkcjonowało pojęcie bękart.
Pani Anno! Niech Pani nie przestaje mówić! Niech Pani nie przestaje pisać! Pani Głos jest potrzebny! Prorocy – widzący dalej i głębiej są głosem Boga, bo od Niego biorą Wiedzę i Wiarę. Dlatego Pani jest pomijana w środkach Musowego Przykazu od „Lewa do Prawa”. Pierwszym probierzem, czy jestem pod sztandarem Boga, czy szatana jest stosunek do nowego Życia jako Daru Boga.
Dziś, w Święto Niepokalanego Poczęcia NMP z wdzięcznością odmówię w Pani intencji „Ave Maria”
Z wyrazami szacunku – Tadeusz Cieśla