Tekst, który powierzam uwadze Czytelników, jest wysoce kontrowersyjny. Przed jego oddaniem w ręce Redakcji przedstawiłem go do recenzji wybitnemu specjaliście. Postawił on tekstowi cztery następujące zarzuty:
1. Postuluje Pan zachowanie imperiów zamiast państw narodowych i dlatego uważa za błąd unicestwienie Turcji. Równocześnie boleje Pan, że podobne imperium stworzyli… Serbowie. Woli Pan imperium islamskie od prawosławnego.
Odpowiadam, że Jugosławia nigdy nie była imperium.
2. Tito był Chorwatem.
Odpowiadam, że Julian Marchlewski był Polakiem.
3. Przyczyną wojny domowej od 1991 roku był fakt, że za Tity sztucznie wytyczono – ołówkiem na mapie – granice Chorwacji, Serbii i innych elementów składowych. Wytyczono je z pogwałceniem granicy etnograficznej, zostawiając tym elementom prawo wyjścia z Jugosławii. W wyniku tego wychodziły z niej podmioty mające w swoich granicach wielką serbską mniejszość. Tito podmioty te uważał za fikcyjne, aż tu nagle w 1991 roku uzyskały autentyczne życie polityczne.
Odpowiadam, że granice za czasów Tity wyznaczono nie sztucznie, lecz z premedytacją, żeby osłabić Serbów i Chorwatów.
4. Co do Trybunału w Hadze – to nie jest narzędzie polityki amerykańskiej!!! Przecież USA oficjalnie nie uznają jego jurysdykcji!!!! To jest instytucja powołana przez państwa Unii Europejskiej i wyrażająca ich utopię „walki o pokój”. Rosja i USA go nie uznają.
Odpowiadam, że z faktu, iż USA i Rosja nie uznają tego „trybunału”, nie wynika, że nie jest on narzędziem polityki USA. Nawet stałe ataki na Państwo Izrael mają częściowo genezę w woli USA.
Izrael o mały włos nie przegrał wojny z Jom Kippur właśnie na skutek dwulicowej polityki USA.
Zdając sobie sprawę, że wyrażam niezwykle kontrowersyjny punkt widzenia, zapraszam Czytelników do dyskusji i do nawet ostrej krytyki.
Jugosławia była od samego początku sztucznym państwem. Casus Jugosławii jest szkolnym przypadkiem tego, do czego prowadzi zastosowanie w praktyce demoliberalnych, masońskich i protestanckich pomysłów. Aby zrozumieć to, co się jeszcze tak niedawno działo w Jugosławii, i to, co się dziś na Bałkanach dzieje, musimy się cofnąć do wydarzeń sprzed pierwszej wojny światowej. Z konieczności, biorąc pod uwagę, że mój tekst jest felietonem, muszę tę sprawę potraktować w wielkim skrócie. Jednakże bez cofnięcia się tak daleko, współczesność postjugosłowiańska nie jest zrozumiała.
Osłabienie Imperium Ottomańskiego pozwoliło niektórym narodom Półwyspu Bałkańskiego na wyemancypowanie się spod dominacji tureckiej. Wojny bałkańskie, zaangażowanie się Rosji i demokracji zachodnich w ten proces emancypacyjny wywołały zresztą reakcje w samej Turcji i doprowadziły do ogromnej i długotrwałej pracy reformatorskiej, której zwieńczeniem był wysiłek Mustafy Kemala Ataturka i proklamacja Republiki Tureckiej.
Okoliczności historyczne, głównie zaś sojusz carskiej Rosji z demokracjami zachodnimi nie pozwolił Rosji na zbytnie ingerowanie w sprawy bałkańskie. Ograniczyła się ona tylko do zbrojnej akcji na rzecz Bułgarii, do silnego sojuszu, który zaoferowała m.in. Serbii, ale nie odegrała niestety na Bałkanach roli, jaką odgrywało Imperium Ottomańskie, to znaczy, że nie zajęła Bałkanów wschodnich i nie stały się one częścią składową jej imperium. Było to zresztą po prostu niemożliwe.
Popełniono tu zasadniczy błąd, którego prawdopodobnie nie można było nie popełnić. Narodziły się bowiem państwa, które nie znały już od dłuższego czasu samodzielnego bytu i które nie były do takiego bytowania zdolne. Błędem było doprowadzenie do zbytniego osłabienia Imperium Ottomańskiego. Należało raczej, korzystając z wewnętrznej słabości tego państwa, próbować wymusić dla prawosławnych narodów słowiańskich na Bałkanach korzystne warunki w ramach zreformowanego cesarstwa tureckiego, zamiast próbować owo cesarstwo unicestwić, co doprowadziło od samego początku do narodzin tureckiego nacjonalizmu.
Doświadczenie historyczne dobitnie wskazuje, że imperia są najlepszym sposobem na zapewnienie pokoju i dobrobytu, zmniejszają do minimum ilość niepodległych państw, zaś fakt, że Turcja była państwem muzułmańskim, nie był już w drugiej połowie dziewiętnastego wieku istotny, ponieważ nie była ona w stanie więcej zagrozić Europie zachodniej. Przeciwnie, to demontaż imperium tureckiego doprowadził na dłuższą metę do wyłonienia się dziś potęg finansowych, które zagrażają równowadze światowej. Trzeba było Turcję zachować w charakterze psa łańcuchowego pod ścisłą kontrolą Rosji. Ani demokracje zachodnie, ani słaba w gruncie rzeczy Rosja nie miały jednak woli do pomagania Turcji w przeprowadzeniu wewnętrznych reform.
Po pierwszej wojnie światowej utworzono na Bałkanach zachodnich państwo o nazwie „Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców”, przekształcone później unilateralną decyzją „króla” w Jugosławię. Jugosławia była więzieniem narodów. Nie było to imperium. W Państwie dominowała Serbia, zaś Chorwaci, ale nie tylko oni, byli w niej uciskani. Jugosławia była państwem sztucznym również dlatego, że żyły w niej pod serbską kuratelą narody niemające ze sobą nic wspólnego i należące do zupełnie innych cywilizacji. Macedończycy mówiący bułgarskim dialektem, zachodni i łacińscy Chorwaci, silnie związani ze światem zachodnim Słoweńcy, a cała ta koabitacja narzucona im została pod pretekstem ideologii zwanej „jugosławizmem”.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej Jugosławia została ponownie powołana do istnienia i oddana we władanie niejakiemu Josipowi Broz (pseudonim Tito). Tito był stalinowskim aparatczykiem. Nie był on Serbem i nie reprezentował żadnej z „opcji narodowościowych”, w które tereny Jugosławii obfitowały, choć w młodości zdarzało mu się opowiadać po stronie Chorwatów przeciwko Belgradowi, ale pobudki tego nagłego zrywu croatofilskiego były bez wątpienia rewolucyjne. Jugosławia Tity była państwem jeszcze bardziej sztucznym niż pierwsza Jugosławia. Między 1941 a 1945 rokiem działy się bowiem na jej terytorium rzeczy, które poddały w wątpliwość zasadność jej istnienia.
Przekształcony w ruch niepodległościowy, początkowo umiarkowany nacjonalizm chorwacki ukuł sobie miecz w postaci organizacji ustaszowskiej, założonej przez Doktora Ante Pavelicia (z pomocą rodziny Kvaternikov) i doprowadził do uzyskania niepodległości dla Chorwacji w oparciu o państwa Osi. Chorwacja z lat 1941-1945 nie zawdzięczała swej niepodległości porządkowi wersalskiemu, zawsze należy o tym pamiętać.
Jugosławia Tity była państwem bardziej nawet sztucznym niż Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich. Ten ostatni, choć nie przez Rosjan założony i nie z myślą o nich, był jednak jakąś formą dominacji Rosji na terytoriach, do których miała ona historyczne prawa. Błędem Sowietów było sięgnięcie po państwa europejskie, ale miała ona całkowite prawo, tak historyczne, jak i moralne, do niesienia cywilizacji narodom Kaukazu i Azji środkowej. Jugosławia Tity była na usługach najpierw sowieckich, a po zerwaniu przez Titę ze Stalinem stała się, z „błogosławieństwem” Zachodu, poletkiem dla tych, których Milovan Dzilas nazwie później „nową klasą wyzyskiwaczy”.
Jugosławia Tity przeszła przez kilka faz. Faza pierwsza to okres straszliwych represji z końca lat czterdziestych. Faza druga to okres żywotnego jeszcze komunizmu z lat pięćdziesiątych, choć już po zerwaniu z ZSRS. Pod koniec lat pięćdziesiątych zaczyna się zaś okres stopniowej liberalizacji. Ta liberalizacja zgodna była z ogólnie przyjętym w sowietologii prawem, że bolszewicy lub ich pochodne rozpoczynają silne represje po dojściu do władzy, a potem poluźniają pętlę. Zasada ta była jednym z wewnętrznych filarów sowieckiego komunizmu w Europie. Chruszczow na XX Zjeździe KPZS zarzucił Stalinowi m.in. utrzymanie i wręcz intensyfikację terroru w sytuacji, w której nie był on już „klasowo uzasadniony”, co znaczy, że potępił tezę Stalina o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę umacniania się socjalizmu. Ale przemiany w Jugosławii miały miejsce również ze względu na sojusz z Zachodem i na to, że co by nie powiedzieć, Jugosławia Tity nie była członkiem bloku sowieckiego. Sam Tito stopniowo ewoluował w kierunku rozwiązań łagodniejszych i mniej represyjnych.
Tito był (przyznaję to z przykrością, gdyż uważam tego człowieka za zbrodniarza) politykiem niezwykle inteligentnym i pragmatycznym. Zastosował on stosunkowo silne represje wobec Chorwackiej Wiosny na początku lat siedemdziesiątych, ale jednocześnie w 1974 roku nadał Jugosławii liberalną konstytucję, a republikom dużą autonomię. W Chorwacji przywrócono symbolikę narodową, hymn państwowy „Lijepa nasza domowino” (dokładnie ten sam, który śpiewano na wszystkich oficjalnych wiecach w NDH z rękami podniesionymi w górę), a nowa konstytucja przyznawała każdej republice prawo do secesji. To ostatnie było bardzo ważne. Obywatele Jugosławii cieszyli się w latach siedemdziesiątych dużo większymi swobodami niż w bloku sowieckim i kierownictwo jugosłowiańskie lubiło to podkreślać, niedwuznacznie sugerując, że ZSRS jest wrogiem i potencjalnym zagrożeniem. Zresztą armia jugosłowiańska rzeczywiście przygotowywała się na wypadek inwazji ze strony ZSRS.
Po śmierci Tity w Jugosławii, która nigdy nie była spokojna, doszło natychmiast do niepokojów na tle narodowościowym. Dopóki istniał ZSRS i blok sowiecki, Jugosławia jakoś się jednak trzymała. Opozycja między republikami narastała jednak z każdym dniem.
25 czerwca 1991 roku Chorwacja ogłosiła niepodległość po referendum przeprowadzonym zgodnie z konstytucją. Tego samego dnia zrobiła to Słowenia, trochę później Macedonia, a w następnym roku Bośnia i Hercegowina. Serbia wraz z serbskojęzyczną Czarnogórą nie uznały tej decyzji. Szybko rozpoczęły się starcia militarne. Osią konfliktu był spór między Serbami i Chorwatami. Etnicznie był to konflikt między tymi narodami, ale sprawa nie jest w rzeczywistości tak prosta. Serbia nie występowała bowiem jako Serbia, lecz jako Jugosławia, którą utworzyła na nowo po rozpadzie drugiej Jugosławii wraz z Czarną Górą. Slobodan Miloszevic, który stał na czele nowej Jugosławii, był człowiekiem złożonym, gdyż był jednocześnie nostalgikiem starej Jugosławii, ale był on tak samo serbskim nacjonalistą. Bardzo trudno mi rozstrzygnąć, co w nim dominowało, ponieważ nie miałem nigdy zaszczytu osobiście poznać tego człowieka i zapytać się go o to, co dominuje we wnętrzu jego duszy. Możliwe, że sam nie wiedział on wiele na ten temat. Tyle tylko mogę powiedzieć, że niektóre postaci francuskiej prawicy okazywały Serbom ogromne poparcie.
Do czynnika jugosłowiańskiego dochodził jeszcze inny czynnik. Różne narodowości, każda z nich charakteryzująca się silnym poczuciem własnej tożsamości, zamieszkiwały te same terytoria. Serbowie zamieszkujący Chorwację ogłosili secesję Krajiny, zaś Serbowie mieszkający w Bośni i Hercegowinie proklamowali „Republikę Serbską”. Współistniały więc ze sobą dwa czynniki: jugosłowiański czy postjugosłowiański i nacjonalistyczno-serbski. Sami Chorwaci nie zawsze wiedzieli, przeciw komu walczą, i nie mieli na początku jasnego planu obrony. W trakcie tej długiej wojny mówiono w Chorwacji zarazem o „jugowojskach”, ale i o Serbach tout court. Początkowo prezydent Chorwacji Franjo Tudjman uznawany był przez chorwackich nacjonalistów za człowieka słabego i wahającego się. Podkreślano jego niezdecydowanie w sposobie prowadzenia wojny. Doszło nawet do sporego konfliktu między ochotnikami z HOS (Hrvatske Obrambene Snage) a Tudjmanem. Jednakże Chorwacja była państwem zaatakowanym. Agresorem były Serbia wraz z Czarnogórą, występujące pod nazwą Jugosławii. Serbowie zdobyli Vukovar, ostrzeliwali Dubrovnik, usiłowali oderwać Dalmację od Chorwacji, bombardowali pałac prezydencki w Zagrzebiu (prezydent Tudjman ledwo uszedł z życiem), zaś w Bośni i Hercegowinie utworzyli samozwańczą republikę. Serbia była agresorem i trzeba było być ślepym, żeby tego nie widzieć. Postawa Serbii i bohaterska obrona Chorwatów odmawiających publicznie Różaniec wzbudziła podziw światowej opinii publicznej. Młodzi ludzie, głównie Francuzi, angażowali się w chorwackim wojsku (w tym synowie senatorscy), prawica francuska (z pewnymi wyjątkami) poparła Chorwatów, Jean-Marie Le Pen w słynnym przemówieniu podczas dorocznego wiecu Frontu Narodowego (BBR) w 1992 roku nazwał serbskich agresorów „serbokomunistami”, a w obronie chorwackiej racji zaangażowali się prawie wszyscy: dziennik „Présent” publikował płomienne artykuły, nawet ludzie reżimu, choć o pewnej swobodzie umysłu, poparli Chorwatów, najbardziej niezależny i bardzo wpływowy intelektualista reżimowy Alain Finkelkraut.
W tym momencie czas zacząć opowieść o Generale Gotovinie. Ante Gotovina nie jest nikim szczególnym; gdybyśmy żyli w normalnej sytuacji, przeszedłby niezauważony. Urodził się 12 października 1955 roku. W wieku 18 lat został marynarzem, a w wieku lat 19 zaciągnął się do francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Jego pobyt w Legii był krótki. Odsłużył przepisowe minimum 5 lat, w 1979 roku uzyskał obywatelstwo francuskie. Ante Gotovina jest więc według prawa francuskiego Francuzem, gdyż francuski kodeks narodowości nie przewiduje różnicy między obywatelstwem a narodowością. Opuścił Legię ze stopniem starszego kaprala. W tym wszystkim nie ma niczego szczególnego. Każdy normalny chłopak marzy o przygodzie, sprawia mu radość założenie munduru… Do Chorwacji powrócił dopiero w 1990 roku. Jeszcze wtedy kraj ten był częścią Jugosławii. Po wybuchu wojny między Chorwacją a Serbo-Jugosławią Ante Gotovina walczy od samego początku. Przełożeni zauważają jego zdolności. W 1994 roku jest już generałem dywizji. Między 4 a 7 sierpnia 1995 roku, przy wsparciu powietrznym NATO, Generał Gotovina kieruje operacją „Oluja” („Burza”), uwalniając okupowaną przez Serbów część Krajiny wraz z historyczną stolicą Chorwacji Kninem, który został oswobodzony 5 sierpnia 1995 roku. Po wojnie i po zawarciu pokoju w Dayton Ante Gotovina awansował na Głównego Inspektora Sił Zbrojnych.
Jego kłopoty zaczęły się dopiero po śmierci świętej i nieodżałowanej pamięci prezydenta Franjio Tudjmana. Generał musiał opuścić kraj, ukrywać się za granicą przez 4 lata, aż wreszcie został pojmany przez agentów tych samych państw, które jeszcze kilka lat wcześniej wspierały Chorwację; oskarżono go o „zbrodnie przeciwko ludzkości” i ostatnio skazano na 24 lata więzienia przez nielegalny „trybunał” w Hadze holenderskiej.
W życiu Generała Gotoviny i w jego karierze nie ma niczego niezwykłego. Można by powiedzieć: klasyczna biografia żołnierza z powołania, nie on pierwszy "dochapał się" szybko rangi generalskiej, w wojsku takie szybkie awanse są możliwe, szczególnie w czasie wojny. Dlaczego więc casus Ante Gotoviny spowodował już wylanie tak wielkiej ilości atramentu na papier? Poniżej podaję w dwóch punktach uwagi, jakie się nasuwają automatycznie na myśl, natychmiast po rozmyślaniu nad losem Generała Gotviny:
1. Generał został zdezawuowany przez swoich. To prezydent Chorwacji Stjepe Mesic, aby ułatwić rozpoczęcie dyskusji o przystąpieniu Chorwacji do UE, zaczął pierwszy podkopywać reputację Generała, przenosząc go w stan spoczynku.
2. Ponieważ prezydent Mesic nie posiadał sam z siebie żadnej władzy jak tylko tę, która mu była dana przez instancje „międzynarodowe”, należy z tego wywnioskować, że rozprawienie się z Ante Gotoviną było nie tyle prywatną inicjatywą polityków chorwackich, co ugięciem się pod naciskiem zewnętrznym. Należy w związku z tym zastanowić się nad genezą tych nacisków. Ci, którzy powołali do życia „trybunał” do spraw dawnej Jugosławii, niewiele troszczą się o życie cywilów, których rzekomo Generał Gotovina zabił. Ich działalność ma charakter ideologiczny, a jednocześnie ma charakter czysto praktyczny.
Najpierw o ideologicznym komponencie akcji „trybunału”. Jest rzeczą ciekawą, że z wytoczeniem zarzutów wobec Ante Gotoviny czekano 5 lat. To jest bardzo charakterystyczne dla mentalności kalwińskiej, która dominuje w dzisiejszym globalnym systemie. Zawsze, czy to w handlu międzynarodowym, czy w przypadku sporów politycznych, skargi i pościgi rozpoczynają się po pewnym czasie dopiero, ponieważ dla chorych umysłów współczesnego świata bardzo jest charakterystyczne grzebanie się w przeszłości, ciągłe wracanie do tego, co było, a co już nie jest, pretensje, późne wymówki. Na tej mentalności zbudowana jest psychoanaliza, samokrytyki i publiczne spowiedzi praktykowane w sektach protestanckich, stałe skargi w stosunkach handlowych. Wyrok na Generała Gotoviny jest również chęcią zemsty. Mentalność kalwińska żywi się cytatami z Biblii, gdzie napisane jest, że Bóg karze zbrodnie ojców do siódmego pokolenia włącznie, czy nawet dalej, zaś anglo-amerykanie (i ci, którzy zarazili się w Europie ich mentalnością) stawiając siebie samych na miejscu Boga, z lubością praktykują zemstę, donosy, pościgi, ba!, nawet morderstwa, które przedstawiają jako „walkę o poszanowanie praw człowieka”. Wyrok na Generała Gotviny jest chęcią rzucenia na kolana Chorwacji. Skoro Chorwacja chce wejść do UE (czy też raczej dostała rozkaz, żeby do niej wejść), musi spełniać pewne kryteria, musi być państwem całkowicie spacyfikowanym, a skazując Generała Gotovinę, uderzono w cała chorwacką dumę narodową i w chorwacki sztab generalny.
Generał Gotovina był generałem zwycięskim. Operacja „Oluja” była całkowitym sukcesem, a demoliberalny globalizm nie znosi zwycięstw. W globalnym systemie nie ma miejsca dla żołnierzy i dla zwycięzców. Żołnierzy zastąpili „technicy pokoju”, zaś zwycięstwa wolno odnosić tylko USA, nawet Izrael nie ma prawa do zwycięskich akcji wojskowych, a kiedy mu się to zdarza, cały globalny system natychmiast krzyczy, że się leje krew niewinnego narodu palestyńskiego. W sprawie tej chodzi również o złożenie ofiar z ludzi na „ołtarzu” szatana. UE, ślepe narzędzie w rękach USA, jak Minotaur żąda coraz nowych ofiar z ludzi. W momencie kiedy piszę te słowa, dowiaduję się, że francuski polityk Alain Juppé określił wydanie Ratko Mladicia jako „duży krok ze strony Serbii w kierunku do wejścia do UE”, ale jest to – według niego – „krok niewystarczający”. Zażądał wydania kolejnej osoby i przewiezienia jej do Hagi holenderskiej. Zażądał teraz, a nie przedtem, co jest wyrazem właśnie owej chorej umysłowości stale wracającej do przeszłości.
Są też w tym szaleństwie względy praktyczne. Ante Gotovina i inni więźniowie polityczni „trybunału” to biali mężczyźni, żołnierze, ludzie dumni ze swych krajów, zaś ideałem UE jest rasowo mieszana, samozapładniająca się narkomanka na wakacjach w Nepalu. Chodzi o to, żeby wywołać w Europie atmosferę pogardy dla wszystkiego, co normalne, zredukować Europejczyków do roli plażowiczów, zaś Europę zaludnić imigrantami z Afryki i po doprowadzeniu do ich wykorzenienia te samotne, słabe jednostki zawdzięczające wszystko dobremu państwu i wielkiemu kapitałowi uczynić ich mrówczymi wyrobnikami globalnego systemu.
Światem rządzi dziś globalna superklasa polityczna. Nie umiem podać liczb, ale we Francji ocenia się tę klasę na jakieś 500 osób, z czego 40 osób naprawdę się liczy. Za tymi ludźmi stoi sam szatan, Belzebub-Lucyfer, antyczny wąż, którego bardzo łatwo jest poznać po długim ogonie, choć prawie nikt go do dziś nie rozpoznał.
Tylko Niepokalana może zgnieść definitywnie jego głowę. 24 kwietnia 2011 roku JE Ks. Biskup Bernard Fellay zaapelował do wiernych o kolejną krucjatę różańcową w intencji poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Wiemy, że jeżeli takie poświęcenie będzie miało miejsce, Rosja nawróci się na katolicyzm, schizma wschodnia załamie się (a dzięki temu również wrogość między Chorwatami i Serbami), zaś Europa powróci do tego, co jeden z naszych wrogów (jeszcze niedawno publicysta portalu) nazwał „powrotem do średniowiecznej christianitas” i że świat zazna pewnego okresu pokoju.
W sprawie Generała Gotoviny nie chodzi ani o Chorwację, ani o Serbię, chodzi o nas wszystkich i o nasze życie.
Antoine Ratnik
Więcej informacji nt. gen. A. Gotoviny można znaleźć na stronie Gosp. Dr. Franjo Tudjman 1995 – www.croradio.net
Specjalne podziękowania dla p. Tomasza Powyszyńskiego za pomoc w edycji tekstu.
A. Me.
Prawosławie – szczególnie rosyjskie – jest znacznie bardziej tradycyjne i ogólnie twardsze,niż postkatolicyzm po Vaticanum II.Na taki „katolicyzm” chcecie nawracać Rosjan i ogólnie prawosławnych? To ja dziękuję i szczerze im to odradzam. Uważam,że generałowie Mladić i Gotovina, powinni wrócić do swych domów.
@ Antoine Ratnik „W sprawie tej chodzi również o złożenie ofiar z ludzi na „ołtarzu” szatana. UE, ślepe narzędzie w rękach USA, jak Minotaur żąda coraz nowych ofiar z ludzi.” „Ante Gotovina i inni więźniowie polityczni „trybunału” to biali mężczyźni, żołnierze, ludzie dumni ze swych krajów, zaś ideałem UE jest rasowo mieszana, samozapładniająca się narkomanka na wakacjach w Nepalu. Chodzi o to, żeby wywołać w Europie atmosferę pogardy dla wszystkiego, co normalne, zredukować Europejczyków do roli plażowiczów, zaś Europę zaludnić imigrantami z Afryki” Straszne czasy nastały. Porwali niewinnego białego mężczyznę i złożyli z niego ofiarę tylko dlatego, że był normalny. Należy się Panu wdzięczność za odsłonięcie kulisów tej bulwersującej sprawy w niniejszym pogłębionym tekście.
Rozpatrywanie tego konfliktu w kategoriach religijnych (katolicyzm vs prawosławie) jest głupie, choć faktycznie obie strony – a zwłaszcza Chorwaci swego czasu – zaprzęgali religię do niecnych nacjonalistycznych celów. Nie używałbym jednak tego tutaj, choćby po to by tych negatywnych wzorców nie powielać. To jest konflikt narodowościowy i obu nacjom pozostaje jego rozwiązanie najlepiej bez kolejnych religijnych odniesień.
Mam tylko jedną wątpliwość: muzułmańskie imperium w Europie było tym, przed czym się całymi rękami broniliśmy, więc nie wiem, czy było by to najlepsze wyjście. Generalnie tekst odważny – ale bardzo dobry.
1. W S-H-S rzeczywiście Serbia dominowała, jednak zarówno jej pozycji jak i działań nie da się w żadnej mierze porównać do pozycji Turków w Imperium Osmańskim. W S-H-S nie miały przecież miejsca masakry jak te przeprowadzane przez muslimów w Imperium jeszcze na krótko przed powstaniem S-H-S. Mimo to uważa Pan za błąd wyrwanie chrześcijańskich ziem muzułmańskiej hydrze, co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Nawet jeśli by się udało Turków zmusić do poluzowania polityki wobec chrześcijan wewnątrz Imperium, to nadal żyli by oni pod butem muzułmańskim, co dla chrześcijanina jest nie do zaakceptowania. S-H-S oczywiście nie była imperium, ale była silnym państwem o dość dużym potencjale ludnościowym i gospodarczym, którego istnienie było pewnym zabezpieczeniem dla jej narodów przed zakusami zarówno Turcji, Niemiec, jak i Rosji. Czy jeśliby hipotetycznie Serbowie do swojego państwa włączyli również np. Rumunię, Bułgarię i Grecję to by Pan miał inny stosunek do zmian granic na tym obszarze? 2. Z Pana tekstu wynika (nie wiem czy intencjonalnie czy przez niedopatrzenie) że Sowieci mieli moralne prawo nieść cywilizację na Kaukaz i do Azji Środkowej. Sowiety niosące cywilizację chrześcijańskim Ormianom i Gruzinom? 3. Rozumiem, że prawo do secesji przysługiwało jednostkom administracyjnym w Jugosławii, ale jeśli Pan potępia rząd broniący integralności swoich granic jako agresora i przyznaje narodom prawo do samostanowienia (co mi się wydaje sprzeczne z Pana stosunkiem do Imperium Osmańskiego), to Serbowie, którzy jako jedyny naród zamieszkiwali w dużych ilościach tereny poza własną jednostką administracyjną, mieli również prawo do Krajiny oraz Republiki Serbskiej. Dalmacja czy Dubrownik to oczywiście inna sprawa. 4. Rozpad Jugosławii był na rękę głównie Niemcom i w dużej mierze był inspirowany przez Bundesnachrichtendienst. Doprowadził do straceniu znaczenia Heksagonale i w znaczący sposób umożliwił Niemcom/Unii Europejskiej narzucenie swojej woli Europie wschodniej. Już z samego tego powodu warto się zastanowić, kto w tej wojnie był godny poparcia. 5. Pisze Pan: „Ponieważ prezydent Mesic nie posiadał sam z siebie żadnej władzy jak tylko tę, która mu była dana przez instancje „międzynarodowe”, należy z tego wywnioskować, że rozprawienie się z Ante Gotoviną było nie tyle prywatną inicjatywą polityków chorwackich, co ugięciem się pod naciskiem zewnętrznym.” No właśnie – słabe państwa powstałe w wyniku rozpadu Jugosławii stały się popychadłami sił zewnętrznych. Czy więc Chorwacja nie straciła więcej niż zyskała? W pewien sposób Gotovinę zjadło własne dziecko. 6. Jak słusznie zauważył Filip777, w obecnych czasach prawosławie jest bardziej tradycyjne niż katolicyzm głównonurtowy. Dlatego zbawienne zjednoczenie Kościoła powinno mieć sprzężenie zwrotne w postaci oddziałania tradycjonalizmu Kościoła Wschodniego na katolicyzm. To by była idealna sytuacja, jednak duża część prawosławnych pewnie nie widzi atrakcyjności zjednoczenia się z przeżywającym kryzys katolicyzmem. Jak to ujął pewien prawosławny – SVII z jednej strony stworzyło ramy do porozumienia, a z drugiej zlikwidowało większość płaszczyzn, na których mogłoby do niego dojść.
ElDesmadre – brawo. Artykuł choć porusza ciekawą materię, obfituje w błędy merytoryczne oraz osobiste fobie Autora – przy całym moim szacunku dla niego. Nie potrafię znaleźć motywu pisania w cudzysłowie o „królu” w przypadku głowy Królestwa SHS. Jako monarchista patrzę bardzo przychylnie na tamto państwo, wielonarodową monarchię, w dodatku której istnienie stało ością w gardle Niemcom, natomiast było korzystne dla Polski.
@Filip777 Jest jasne ze general Gotovina musi byc natychmiast zwolniony. Samoobrona nie jest zbrodnia wojenna. Natomiast gdzie ja napisalem, ze chce nawrocenia Rosjii na Vaticanum II ? Jezeli Rosja sie nawroci, Vaticanum II upadnie.
@Antoine Ratnik Szanowny Panie Pisze Pan że powstanie Jugosławii było praktyczną realizacja między innymi jakichś „protestanckich pomysłów”. czy mogę prosić o wyjaśnienie „co poeta miał na myśli”? Kłaniam się.
@Stary Niedźwiedź Masoni + USA.