Po kilku godzinach spędzonych w ciasnym samolocie możliwość rozprostowania nóg i przyjemność korzystania z otwartej przestrzeni wyzwalają w mózgu potężną dawkę endorfin. Jeszcze kilka niezbyt uciążliwych formalności celno-paszportowych, odbiór bagażu i w kolorowym tłumie wylewamy się przed halę przylotów lotniska w Manili. Wprost w strefę dusznego, wilgotnego upału. Rozpoczyna się pora deszczowa. Jak przekonamy się za klika minut tropikalna ulewa, która nas czeka, nie przyniesie ulgi. Przeciwnie powietrze stanie się jeszcze cięższe i jeszcze bardziej nieznośne. Teraz trzeba jeszcze dotrzeć do hotelu. Mamy dwie alternatywy. […]