Warto podkreślić, że Kazachowie faktycznie – nawet historycznie powinni rozumieć problemy Persów. Po upadku Związku Sowieckiego, na terenie republiki pozostało aż 1.410 głowic jądrowych, a linia polityczna prezydenta Nursułtana Nazarbajewa obejmowała pierwotnie wejście państwa do klubu atomowego. Tłumaczono to zresztą oficjalnie formą zadośćuczynienia za zlokalizowanie na terenach Kazachskiej SSR sowieckich poligonów jądrowych. Dopiero 23 maja 1992 r., na mocy protokołu lizbońskiego – Kazachstan stał się stroną podpisanego 31 lipca 1991 roku sowiecko-amerykańskiego układu START I w sprawie redukcji strategicznej broni jądrowej, zobowiązując się do przekazania Rosji całego arsenału jądrowego oraz do przystąpienia do traktatu o nieproliferacji. Akt ten nastąpił zresztą z opóźnieniem, 14 lutego 1994 r. W kwietniu zaś 1995 roku ostanie pozostawione głowice znalazły się na terytorium Federacji. Wcześniej jeszcze Amerykanie (realizujący Projekt Szafir) zneutralizowali przechowywane w Kazachstanie zapasy materiału rozszczepialnego. Od tamtej pory prezydent Nazarbajew skupia się przede wszystkim na śledzeniu działań „atomowych sąsiadów” swego państwa, jednak mylne byłoby przekonanie, że politykę Astany cechuje jednoznaczna wrogość wobec jądrowych aspiracji choćby właśnie Iranu. Oficjalnie linia dyplomacji kazachskiej skupiała się natomiast na powstaniu strefy bezatomowej w samej Azji Środkowej, z udziałem pięciu republik post-sowieckich.
Obecnie kazachska dyplomacja, należąca do najaktywniejszych w regionie – widzi swą rolę w odsunięciu potencjalnego konfliktu jak najdalej od własnej „strefy bezpieczeństwa”. Rozmowy (szykowane alternatywnie w Astanie i Ałmacie) zostały potwierdzone przez irańskiego ministra spraw zagranicznych Ali Akbar Salehiego z udziałem P5+1, czyli Rosji, USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Chin i Niemiec, jednak obecność delegacji perskiej wciąż wydaje się stać pod znakiem zapytania. Mocarstwa atomowe nad kwestią irańskiego programu atomowego pochylały się już wspólnie trzykrotnie w ubiegłym roku, ostatni raz 18-19 czerwca w Moskwie. Jak wiadomo jednak – dotychczasowe rozmowy nie dały większego postępu.
Teheran wyraził jednak umiarkowany optymizm, podkreślając pozytywną rolę Kazachstanu. – Jest to kraj muzułmański, o bezstronnym stanowisku wobec irańskiej polityki. Ważnym jest dla nas także to, że jako gospodarz, Kazachstan nie może być podejrzewany o złą wolę, czy o udział w anty-irańskiej polityce państw zachodnich, a w szczególności Stanów Zjednoczonych – podkreślił Alaeddin Boroujerdi, przewodniczący komisji spraw zagranicznych i bezpieczeństwa narodowego Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego Iranu.
Co ważne, irański polityk opowiedział się także za poszerzeniem stołu rokowań o kolejne zainteresowane państwa. Boroujerdi potwierdził, że minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Dawutoglu przekazał władzom irańskim i mocarstwom atomowym sugestię przyjęcia formuły kontynuowania negocjacji w formule „5+3”, a więc z udziałem Turcji i Arabii Saudyjskiej. – Sądzę, że obecność Turcji i Arabii Saudyjskiej w procesie negocjacyjnym pomogłaby zainteresowanym stronom rozwiązać istniejące problemy – podkreślił irański deputowany, jednocześnie jednak nie przekreślając roli Niemiec, doproszonych do rozmów jako „wiodący kraj Unii Europejskiej”.
Coraz bliższe stosunki irańsko-kazachskie, których wyrazem jest między innymi nadchodząca konferencja – wydają się świadczyć o orbitowaniu Iranu (w obliczu zagrożenia) w stronę projektu eurazjatyckiego. Teheran już wcześniej uczestniczył wprawdzie we wspólnych projektach infrastrukturalnych na terenie Azji Środkowej – jak układ o dobiegającej właśnie końca budowie linii kolejowej Kazachstan-Turkmenistan-Iran z 2007 r. (czyli powstaniu korytarza Północ-Południe skracającego dotychczasowe połączenia o blisko 600 km i dwa dni jazdy, z przepustowością 3,5, a docelowo nawet 10-12 mln ton rocznie). Był także jednym z pierwszych państw uznających niepodległy Kazachstan i pozostałe republiki. Jednak swoją aktywność Teheran skupiał do niedawna przede wszystkim na śledzeniu (a niekiedy kontrowaniu) wpływów tureckich i amerykańskich na północ od swych granic. W tym aspekcie stosunki z Kazachstanem faktycznie układały się i układają coraz lepiej.
– Obroty handlowe między Iranem a Kazachstanem sięgają 1,2 mld dolarów. Prezydenci naszych krajów uważają jednak, że wielkość ta może wzrosnąć do 5 mld dolarów – podkreśla ambasador Iranu w Astanie, Gorban Seifi. Persja jest jednym z czołowych importerów kazachskich rud metali i ziarna. Niejako wbrew polityce sankcji międzynarodowych – współpraca między obu państwami rozwija się w sferze handlu, przemysłu, wydobycia i transferu ropy i gazu, a także coraz bliżej na polu kultury. – Choć to może okazać się zaskakujące, oficjalne badania lingwistyczne potwierdziły, że w językach perskim i kazachskim występuje ok. trzech tysięcy wspólnych słów. Oznacza to, że między tymi dwoma narodami istnieje bardzo głęboka historyczna więź – podkreśla dyplomata.
Kazachstan, wyrastający na prawdziwe regionalne mocarstwo, jednak nie dla partykularnych ambicji, ale w ramach całego eurazjatyckiego projektu – ma więc wobec Iranu do odegrania niezwykle ważną rolę, nie po raz pierwszy wyprzedzając na polu aktywności międzynarodowej Rosję. Moskwa jednak bynajmniej również nie ignoruje wagi problemu irańskiego dla geopolitycznego bezpieczeństwa Eurazji – cy stanowi pozytywną odmianą po okresie zastoju. W ciągu ostatnich 3-4 lat stosunki gospodarcze między Federacją (dopasowującą się do wojny gospodarczej przeciw Teheranowi toczonej pod przykrywką sankcji) osiągnęły niemal na wszystkich polach poziom krytyczny, z obrotami zredukowanymi do ledwo pół miliarda dolarów, choć potencjał i zainteresowaniu obu organizmów ekonomicznych pozwoliłoby łatwo (zdaniem ekspertów) osiągnąć poziom nawet 10 miliardów. Od prawie trzech lat wstrzymywana jest realizacja porozumienia na bazie podpisanego w lipcu 2010 r. wspólnego oświadczenia ministra energetyki Siergieja Szmatko i jego irańskiego odpowiednika Seida Mirkazemiego w zakresie wspólnych przedsięwzięć naftowych.
Dopiero przed kilkoma dniami, po zakończeniu zorganizowanego w dniach 11-12 lutego w Moskwie 10. posiedzenia Stałej Komisji Międzyrządowej ds. handlu i współpracy gospodarczej między Islamską Republiką Iranu i Federacją Rosyjską – zapowiedziano aktualizację „mapy drogowej” obejmującej konkretne wspólne projekty. Do lipca 2013 roku ma się w każdym razie odbyć spotkanie Wspólnej Grupy Roboczej ds. współpracy w dziedzinie ropy naftowej, gazu i petrochemii. Wśród krytyków rosyjskiej uległości wobec polityki anty-irańskiej ponawiane jest jednak pytanie – czemu tak długo to trwa i czemu tak późno udało się zaktywizować dyplomację Federacji? Dla znających stosunki na Kremlu i rozumiejących zmianę, do jakiej stopniowo dochodzi w polityce Rosji – odpowiedź na tę wątpliwość nie jest chyba zbyt trudna…
Do pełnego przełomu jest zresztą jeszcze daleko, utrudniają je kwestie wzajemnych rozliczeń finansowych, nie mniej jednak rosyjskie firmy już zadeklarowały udział w rozwoju irańskiego wydobycia ropy na poziomie nie mniejszym, niż 90 mln ton. Podobne podejście zaprezentowano w zakresie budowy „pod klucz” instalacji irańskiej ropy naftowej i gazu, w tym urządzeń rafinerii i podziemnych magazynów gazu. W rozmowach sektorowych ważną rolę odgrywa też energetyka. JSC „Inter RAO JES” oraz JSC „VO Technopromexport” zapowiedziały udział w modernizacji zbudowanych przez Rosjan w Persji elektrowni „Ramin” i „Szahid Montazeri”, a także w budowie nowych zakładów energetycznych i sieci przesyłowych. Rosja wyraźnie też odróżnia się od mocarstw zachodnich doceniając rozwój pokojowej atomistyki irańskiej (jak dokończenie budowy elektrowni jądrowej „Buszer”), przy rytualnych już tylko zaklęciach na temat potrzeby kontynuowania przez Teheran współpracy z inspektorami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Jest to wszystko niewątpliwy postęp, uzyskany w pewnej mierze także znaczącym wysiłkom dyplomacji (i ekonomiki) kazachskiej.
Rzecz jasna na obecnym etapie zaangażowanie Federacji (utrudnione także przez złożone relacje Moskwa-Baku i dwuznaczną rolę odgrywaną przez Azerbejdżan w kryzysie irańskim) rośnie powoli. Bez wątpienia jednak Kreml budzi się widząc nacisk zachodni (i bliskowschodni) na Teheran i nie po raz pierwszy prezydent Władymir Putin idzie po śladach wydeptanych już przez przez prezydenta Nazarbajewa. I choć po rozmowach w Kazachstanie trudno spodziewać się radykalnego przełomu – to jednak będzie to świetna okazja, by oba podmioty (gospodarze pośrednio, a Federacja wprost) możliwie wzmocniły swój przekaz dyplomatyczny i propagandowy, wspierając Iran w jego dążeniu do zachowania suwerenności i energetycznego bezpieczeństwa. Tego bowiem wymaga geopolityczny (tak militarny, jak i gospodarczy) interes zainteresowanych państw i całego projektu eurazjatyckiego. A to oznacza – że również interes Polski.
Konrad Rękas