„Zabić Generała de Gaulle’a”

Już bardzo niedługo na polskim rynku księgarskim ukaże się Autobiografia Generała Lajosa Martona. Wspomnienia noszą tytuł Moje życie dla Ojczyzny!

(…) Seria aresztowań w Algierii pozbawia OAS przywództwa:

25 marca 1962 r: gen. Jouhaud – jedyny „Czarna Stopa” powstania wojskowego – został zatrzymany w Oranie.
7 kwietnia 1962 r: zatrzymano słynnego por. Degueldre, dowódcę komandosów Delta.
20 kwietnia 1962 r: aresztowano gen. Salana, przywódcę OAS i jego adiutanta, kapitana Jeana Ferrandi.
5 maja 1962 r: w Paryżu aresztowano André Canala, zwanego „Monoklem”.

Te aresztowania nie tylko nas nie zniechęciły, ale jeszcze bardziej zdeterminowały do kontynuowania walki. Niczym biegacza na 10 000 m, który zbiera wszystkie siły aby dotrzeć do mety, nic nie byłoby nas w stanie skłonić do zmiany zdania.
Jean-Claude zaprosił mnie na „małą uroczystość rodzinną” (czyli na generalne spotkanie grupy) i wskazał mi miejsce. Przybył na wyznaczone miejsce z wyprzedzeniem… podobnie jak ja.
– Wziąłem kilka skrótów i przyszedłem z wyprzedzeniem, żeby sprawdzić, czy lokal jest „czysty”.
– Dokładnie jak ja – powiedziałem z szerokim uśmiechem.
Zaprowadził mnie do mieszkania, gdzie było około 10 osób, młodych i wyglądających na wojskowych. Przedstawił się „Max”, dowódca komanda.
– Ci z panów, którzy są gotowi na niezwykle ważną i ryzykowaną operację ochotniczą niech podniosą rękę.
Wszyscy podnieśli.
– Dziękuję panom. Złożymy przysięgę, że zachowamy całkowitą tajemnicę, i że będziemy walczyć z honorem i wiernością.
– Przysięgam!
– Oto jedyne zadanie zlecone przez władze OAS! Kryptonim: Charlotte Corday.Cel: zabicie de Gaulle’a. Zdradził swoje uroczyste przyrzeczenia względem Algierii francuskiej, prowadzi Francję do zagłady wraz ze swoimi komunistycznymi sojusznikami. Oto nasz plan.
Na dużym stole były „zaparkowane” małe samochodziki. Max tłumaczył:
– Dysponujemy schematem ochrony, listą strażników Pałacu Elizejskiego, a nawet możliwymi trasami przejazdu de Gaulle’a. Od czasu zamachu z Pont-sur-Seine, de Gaulle przemieszcza się samolotem między Villacoublay i Saint-Dizier. Musimy zatem zaatakować na jednej z tych tras:
1. między Pałacem Elizejskim a lotniskiem Villacoublay,
2. między lotniskiem Saint-Dizier a Colombey-les-Deux-Eglises.
Nasz oddział składa się z trzech pojazdów: furgonetki i dwóch samochodów osobowych. Uzbrojenie: broń automatyczna, pistolety, granaty ręczne i środki zapalające oraz wybuchowe.
Rozmieszczenie komanda zgodnie z warunkami terenowymi i informacjami z ostatnich minut:
– mobilne, jeżeli trasa przejazdu de Gaulle’a będzie definitywnie znana – pozwolimy się „złapać” przez jego konwój;
– stacjonarne, rozszerzone, aby nie wchodzić sobie nawzajem w linie strzału.
Z de Gaullem zasadniczo jeżdżą dwa samochody i dwa motocykle. Motocykliści mogą jechać z przodu lub z tyłu, w zależności od wymagań płynności ruchu.
De Gaulle najczęściej znajdował się w pierwszym samochodzie, na tylnym siedzeniu, wraz ze swoją żoną. Z przodu jeździł jego szofer i zięć, pułkownik de Boissieu.

– Ona również ryzykuje! – stwierdził jeden z nas.

– To głupie i zbrodnicze ze strony de Gaulle’a, że jeździ z rodziną. Cała odpowiedzialność spada na niego…
– Drugi pojazd: szofer, lekarz i dwóch tajniaków z peemami gotowymi do strzału na kolanach. Nie zapominajcie o nich przy celowaniu, gdyż oni was nie będą oszczędzać.
– To my będziemy strzelali! Nie zorientują się nawet, co się dzieje, a już będą u św. Piotra! – krzyknął jeden ze spadochroniarzy.
W chwili stracenia zdrajcy Rząd Ocalenia Publicznego obejmie władzę w Paryżu razem z patriotycznymi generałami i politykami oraz grupą „technokratów”. Gaulliści i komuniści odpowiedzialni za zdradę i działania antynarodowe zostaną postawieni przed trybunałami wojskowymi. Pytania?
Tak, były pytania, przede wszystkim techniczne. To było jedyne takie spotkanie. Każdy z nas znał sytuację we Francji.
Konieczna była cisza i dyskrecja.

Już na początku spotkania rzucił mi się w oczy spokojny człowiek lat około trzydziestu. Gdzieś go już widziałem, ale gdzie? Myślałem, myślałem, ale na próżno. Patrzył na mnie dziwnie. W końcu zwróciłem się do niego:
-Proszę pana, mam nieodparte wrażenie, że już się z panem gdzieś spotkałem.
– Ja tesz mam takie wraszenie! – powiedział z obcym akcentem uśmiechając się.
– Pan jest cudzoziemcem, czyż nie? Skąd?
– Jestem Węgrem.
Nieprawdopodobne, ale prawdziwe! W komandzie Charlotte Corday było dwóch Węgrów. Którzy na dodatek dotarli z dwóch różnych stron.
– Magyar vagyok én is („ja też jestem Węgrem!”)! – powiedziałem i uścisnęliśmy sobie ręce. Przyjaciele na śmierć i życie! Tak jest, „identyfikuję” go, spotykaliśmy się na zebraniach węgierskich. Przedstawiamy się sobie kryptonimami: „Georges” i „Langlais”.
– To nie wszystko. Ten mały żółty w okularach słonecznych też jest Węgrem! – dodał.
– Jak to? Węgrzy chcą zabić de Gaulle’a?
– Chcemy dać lekkiego szturchańca Francuzom! – zażartował Georges.
Przywitałem się z trzecim Węgrem: jego pseudonim to „Ladi”. Nikt nigdy nie uwierzy, że tamtego wieczora spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Tamtego wieczora nie mogłem zasnąć. Wszystko wydawało mi się niewiarygodne. Dlaczego ja, skoro jest tylu ludzi o wiele lepszych ode mnie?
– Nie będę się nudził przez nadchodzące miesiące – powiedziałem sobie.
Nie wierzyłem, że aż tak dobrze uda mi się przewidzieć sytuację!

***
Jean-Claude zadzwonił do mnie dwukrotnie 28 maja: stan alarmowy nr 1. Za pierwszym razem, po godzinie oczekiwania na domniemanej trasie przejazdu de Gaulle’a, koniec alarmu: de Gaulle pojechał inną drogą.
Drugi raz: siedzimy w kawiarni przy stacji metra Porte d’Orléans, nasze samochody są blisko siebie. Nagle widzimy, że konwój ślimaczy się aleją Generała Leclerca w kierunku Pałacu Elizejskiego!
Co się stało? Dlaczego sieć wywiadowcza nie uruchomiła alarmu?
Dowiedzieliśmy się wieczorem. Nagły strajk Poczty ogłoszony przez CGT zdezorganizował całą międzymiastową sieć telefoniczną. „Helena” szalała ze złości widząc, że przejeżdża przed nią, niczym na paradzie, konwój prezydencki.
FPK i jej pasy transmisyjne – to dobre słowo – pomagali de Gaulle’owi nawet mimowolnie.
To była pierwsza okazja do dłuższej rozmowy z „Didier”. Osobiście nie znałem go w ogóle i nawet nie pragnąłem tego. Jego twarz wyrażała determinację i miłość do Francji. Patrząc na niego, przypominały mi się słowa, jakie instruktor armii japońskiej wypowiadał do nowego rekruta: „Wiedz, że od teraz obronność Japonii spoczywa wyłącznie na twoich barkach!”
Był raczej oszczędny w słowach, nie wygadywał frazesów. Emanowała z niego herkulejska siła. Ciągle zadawał mi pytania na temat naszej grupy, jej uzbrojenia, środków komunikacji: chciał znać nasze zdanie.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że mam trzech Węgrów w naszej grupie. To dowodzi europejskiego i antykomunistycznego charakteru naszej grupy. Pamiętam o waszej zwycięskiej walce z sowieckimi czołgami w Budapeszcie. Węgrzy to wielki naród. Byłem chory ze wstydu, gdy Zachód stał z bronią u nogi, gdy bratni kraj walczył o przetrwanie. To było gorsze niż zdrada, to była dezercja! Przecież to Francja Clemenceau była winna zniszczenia Cesarstwa Austro-Węgierskiego po Pierwszej Wojnie Światowej. A mimo wszystko, trzech Węgrów jest z nami.
– Gdzie są Czesi i Rumuni? (…)

Już bardzo niedługo na polskim rynku księgarskim ukaże się Autobiografia Generała Lajosa Martona. Wspomnienia noszą tytuł: Moje życie dla Ojczyzny!
Biała Podlaska 2015
Przełożył Łukasz Maślanka
Konsultacja Antoine Ratnik
Wydawca: Dr Mariusz Bechta – Agencja Wydawniczo-Reklamowa „Arte”, 2015
Zaczynamy subskrypcję: 50 złotych (z kosztami wysyłki).
Zainteresowane osoby piszą na skrzynkę redakcyjną:rekonkwista72@poczta.onet.pl

Pozdrawiamy!
Polscy przyjaciele Algierii francuskiej.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “„Zabić Generała de Gaulle’a””

  1. Nie bardzo rozumiem, po co ekscytaować sie jakimiś nieudacznikami / zwycięzcami moralnymi?

  2. Lepiej poczytać o tym, jak Stalin dopadł i zaszlachtował Trockiego. To jest wzór dla młodzieży – skutaczność NKWD!

  3. Co do nieudaczników to wcale nie jest to takie proste jak się wydaje. Dla przykładu – nikt rozsądny nie nazwie mistrza sztuk walki nieudacznikiem, ale może on trafić na lepszego od siebie mistrza i dostać lanie. Czy NKWD było dobrze wyszkolone przynajmniej tak jak francuscy komandosi śmiem wątpić, Specnaz to co innego.

  4. @Polski Hanys: Specnaz początkowo był formacjami KGB, powstałej z NKWD. Specnaz nie powstał znikąd. Tak samo polskie SB czy niemieckie gestapo nie składało się tylko z psychopatycznych oprawców, lecz zawierało pierwszoligowych specjalistów z wielu dziedzin: i od walki wręcz, i od planowania zamachów, i od dezinformacji, i od informacji … A co do Francuzów: Wietkong pokazał, co jest warta legendarna Legia Cudzoziemska.

  5. @Polski Hanys: Odmawiając kompetencji zarówno NKWDzistom, jak GeStaPowcwm czy SBkom, nie będziemy w stanie zrozumieć wielu rzeczy w historii Europu czy Polski, np. sukcesu Niemiec w czasach Adenauera i roli w „niemieckim cudzie” chociażby tow. Gehlena i jego „psów”, czy polskich zmian po 1989 roku, czy skuteczności PKWNu po 1944 roku – same „sowieckie bagnety” tego nie wytłumaczą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *