„A ja Ci odpowiem, że opuszczam przyłbicę…”: rzecz o nowym albumie Irydiona

Jest faktem, że od czasu wydania ostatniego albumu Irydiona minęło sporo czasu. Płyta naładowana była ideologią i mocnym brzmieniem, ale również – pomimo pierwszych kroków stawianych przez zespół, próbą wejścia na poziom nieco wyższy i sięgnięcia do najlepszej polskiej tradycji – że wspomnimy tylko o korzystającej ze Słowackiego „Pieśni konfederatów barskich”. „44!” nie stanowi prostej kontynuacji swojej poprzedniczki. Jest nowym podejściem, postawieniem na inną stylistykę i jeszcze mocniejsze brzmienie, a także przekaz, który (choć niezmienny) wyrażony został znacznie dojrzalej, niż 9 lat temu. 

Warstwa muzyczna to oczywiście dominacja ciężkiego grania, ale dość urozmaiconego. Znajdziemy tu death metal, hard rock, ale również styl charakterystyczny dla ballady. Nie mniej istotne są zabiegi wzbogacające każdy utwór, np. „W obronie życia” zawiera melorecytację, a także 3 rodzaje wokalu – w tym damski.

Jeżeli chodzi o warstwę tekstową, to dominuje w niej co najmniej kilka motywów przewodnich. Nie brakuje odniesienia do zła i tego, co legło u jego podstaw, a pośrednio również krytyki odrzucenia wartości, z których wyrastamy. Taka jest m. in. wymowa otwierającego płytę utworu „Bruk płonie”. Motyw głodu, butelek z benzyną, nienawiści i zdegenerowania jest aż nadto wymowny. Chwilę potem następuje jednak atak na ludzką obojętność: „Przecież dobrze o tym wiesz / i nie zrobisz nic / i znieczulisz serce / (…) i odwrócisz się / by nie widzieć więcej”. Jest to dość typowy przykład stylu „hate-core”, ale – za co chwała Irydionowi – w przeciwieństwie do wielu innych zawierający myśl przewodnią.  W podobnym tonie pobrzmiewa „Krajobraz po bitwie”, pełen zagubienia w stanowiącym konsekwencję dokonanej rzezi nihilizmie. W tym morzu śmierci jest jednak coś, co stanowi swoistą przeciwwagę, przypomnienie o wartości nadrzędnej – swoistym antidotum: „w śmiertelnym zwarciu prawdy krzyż / znak, któremu mogłem ufać / dla którego chciałem żyć / (…) który tak prowadził mnie / kiedy wszystko miało sens”.

„Bomber” – kolejny utwór w podobnym tonie, ale zło przybiera tu postać bardziej konkretną. Jest nim pogarda dla życia – zarówno własnego, jak i cudzego, wyrażana w zamachach przeprowadzanych w imię pewnego boga… Kontekst i odniesienie przychodzi na myśl bardzo łatwo: „Gdy on zdecydował się na śmierć / (…) poświęci cię dla celów wyższych / wartych więcej niż wszystkie twoje dni”. Najważniejsze w świetle przekazu tego utworu jest jedno zdanie, będące wezwaniem do przemyślenia własnego stanowiska wobec tragedii zamachów oraz wojny wysadzających się w powietrze ludzi w zielonych opaskach z resztą świata: „Tak powiedział mu jego bóg / a co ci mówi twój?”.

O ile poprzednio omówione utwory zawierają element krytyki tego, w co zamieniła się cywilizacja Europy, o tyle „Ujarzmić bestię” skupia się głównie na tym wątku. Piętnuje słabość i zapomnienie o tym, skąd przyszła i jakich wartości się wywodzi. Miast „zwyciężyć wszystko / dumnie stać / z twarzą pod wiatr  / walczyć o wieczność” „w rozgrywce z nieczystym byłeś za słaby / jesteś za słaby (…). kilka chwil / mirażu szczęścia / (…) kolejna dusza płonie w oparach tanich złudzeń / gdy w wyzwolenie okazało się / drogą na dno / przez plugastwa mrok / i zdeptaną godność / w słabego umysłu / wiecznym więzieniu”.

Najważniejszym punktem „44!” pozostaje „W obronie życia”. Metal pro life,  utwór, który „mógłby śmiało pretendować do miana hymnu polskich pro-liferów” – jak określił go w swojej recenzji Aleksander Majewski, jest to w swojej istocie bezpardonowy manifest przeciw zabijaniu nienarodzonych i nazywaniu morderstwa prawem wyboru. W przekonaniu piszącego te słowa kol. Majewski ma rację, co więcej – klimat, tekst oraz dobór środków muzycznych tworzą piorunującą całość. Jak zwykle kilka przykładów: „Znów krzyk jak cios przerwał ciszę i czas / zabrał kolejne życie wyrwane przez stal / krzyk ten był ostatnim – nie usłyszał go nikt / bo kto sercem martwy ten głuchy jak pień”. I dalej: „Tak, twoje jest ciało – ale czyje jest życie? / Tysiące powodów, miliony ludzkich spraw / Każdy ma rację, ono wciąż nie ma szans / zabiera życie kto nie daje życia / a śmierć choć bezimienna wciąż zostaje śmiercią”. Ostatnie kilka wersów to swego rodzaju deklaracja: „Nie powiem wybaczam gdy gwałcą niewinność (…) / A więc powiedz mi Panie, że to mój obłęd czysty / i że na tym świecie tylko ja tak mam / i że nie ma wartości nienazwane życie / i że takie jest prawo, że taki to czas / A ja Ci odpowiem, że opuszczam przyłbicę / i ostatnią swą kopią uderzę w ten świat / bo jeśli głupotą jest obrona życia / będę głupcem do ostatniego dnia”.

I wreszcie „Dęby umierają stojąc”. Utwór ciekawy, nawiązujący do czasów Słowian oraz przywoływania minionej chwały, „gdy mężny lud / godzien najwyższej pośród cnót / bił zgodnym rytmem serc / i dojrzał w dziejów mroku prawdy błysk / i pojął swe dziedzictwo dni”… Wypełniona zatopieniem we śnie o prastarych dziejach noc powoduje powstanie rysy na pewności względem tego, co nadeszło później: „A jeśli Bóg niejedno ma imię / A jeśli Bóg niejedną ma twarz ? / Co jeśli człowiek samotnym wilkiem / Co jeśli nic ponad nas?”. „Dęby…” stanowią emanację dumy z tego, kim jesteśmy i kim byliśmy. Tęsknota i nadmierna gloryfikacja wieków minionych doprowadza jednak do pojawienia się czegoś, co św. Jan od Krzyża nazywa „nocą ciemną”, a co w swojej istocie jest uczuciem zachwiania w wierze, niepewnością, czasem zwątpieniem. Noc jako alegoria ma tu więc znaczenie kluczowe, w końcu jednak ustępuje. „Umiera sen / Lecz wstaje dzień”.

Płytę zamyka trylogia składająca się z trzech utworów, które podobnie jak „Dęby…” utrzymane zostały w stylistyce słowiańskiej, choć może poprawniej było by powiedzieć – pogańskiej. Chcąc zrozumieć każdy z nich, trzeba mieć na uwadze całość trylogii. O ile pierwsze dwa („Irydion I: Ecce Heros” i „Irydion II: Accuso”) mogą same w sobie zaskakiwać wymową antychrześcijańską i antyrzymską, o tyle nabierają innego sensu w zestawieniu z „Irydion III: Amica Amo”. Dla przykładu „Irydion I” zawiera wers: „granice ustala krew”, ale w „Irydionie III” pada pytanie „Czy potrafisz zdławić w sobie przekroczenia granic lęk?”. Irydion III dopełnia dwa poprzedzające go utwory, zmienia lub zastępuje ich charakter. Kluczem do zrozumienia przekazu trylogii jest zwrócenie uwagi na tytuły współtworzących ją części składowych, te zaś każą szukać nawiązania do dzieła Krasińskiego. Historia stworzonego przezeń Irydiona to przecież pasmo walki, buntu przeciw Rzymowi właśnie, a samo dzieło – to nic innego jak opowieść o schyłku pewnej epoki i pierwszych krokach nowej, uosobionej przez chrześcijaństwo. Od buntu i walki do zrozumienia i zbawienia… Ten sam proces i mechanizmy widać w trzech ostatnich utworach interesującego nas albumu. Stanowią one – podkreślmy raz jeszcze – pewną całość.

Jakkolwiek płyta winna być oceniona za zawartość muzyczną, grafika i sposób zaprezentowania  stanowią nieodłączny element naszego jej postrzegania, zresztą to właśnie sfera wizualna dostarcza pierwszych wrażeń estetycznych. Tu Irydion stanął na najwyższym poziomie. Dominuje minimalizm. Po otwarciu albumu dostajemy szereg dobrych fotografii, częściowo nawiązujących do dziedzictwa owej – by zacytować Szwadron 97 – „starej łacińskiej Europy”, które zamieszczono w stanowiącej jego integralną część 12 stronicowej książeczce, ponadto kilka grafik, nie mniej niż teksty mówiących o płycie i jej charakterze. 

„44!” ma szansę stać się najważniejszym tegorocznym wydawnictwem muzycznym polskiej sceny patriotycznej i tożsamościowej. Żałować należy wyłącznie faktu, że trudności, jak również konieczność sfinansowania albumu w całości z środków własnych zespołu mocno wpłynęły na ilość egzemplarzy: jest ich tylko 1000. Co prawda być może to za mało, żeby stać się alternatywą dla mającego gigantyczne wsparcie medialne i finansowe Behemotha lub innych pomiotów tego typu, ale wszystko przed nami. Irydion pokazał, że wbrew (dosłownie) wszystkiemu – w tym braku finansów oraz ciągłemu skamleniu GW i widzącego faszyzm wszędzie na prawo od SLD „Nigdy Więcej” można zrobić dobry album, rozwijać styl, a równocześnie nadal stać pod prąd.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “„A ja Ci odpowiem, że opuszczam przyłbicę…”: rzecz o nowym albumie Irydiona”

  1. 1000 egzemplarzy!? Można by zapytać, jaki jest w ogóle sens pisania o płycie, której prawdopodobieństwo przesłuchania (nie wspominając o zdobyciu egzemplarza) jest bardzo, bardzo bliskie zeru? Szkoda, że kapela nie postawiła na dystrybucję internetową. Płyta po prostu przepadnie. 🙁

  2. Dystrybucja jest prowadzona przede wszystkim internetowo. Proszę odwiedzić stronę zespołu, lub też wysłać mi maila na skrzynkę podaną w stopce redakcyjnej. Podam namiary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *