Afganistan, czyli czy NATO jest jeszcze sojuszem wojskowym

Wojna w Afganistanie ciągnie się już jednak przeszło osiem lat. Więcej więc niż wojna koreańska, więcej niż wojna w Wietnamie, o wiele więcej niż II Wojna Światowa. Koszty materialne, ludzie i propagandowe działań wojennych są ogromne. A końca wojny ciągle nie widać…

Światowe media codziennie są pełne wiadomości z Afganistanu. Niedawna operacja w Kandaharze w boju weryfikowała „nową” amerykańską strategię. Taktyczne zwycięstwa kolejnej militarnej i cywilnej fali przeplatają się z porażkami. Wojna w Afganistanie ciągnie się już jednak przeszło osiem lat. Więcej więc niż wojna koreańska, więcej niż wojna w Wietnamie, o wiele więcej niż II Wojna Światowa. Koszty materialne, ludzie i propagandowe działań wojennych są ogromne. A końca wojny ciągle nie widać… Czas najwyższy więc wojnę o pokój w Afganistanie z poziomu militarnego przenieść na poziom polityczny (a nawet cywilizacyjny). I postawić pytania o polityczny sens konfliktu i jego strategiczne cele.

Operacja „Enduring Freedom”: zwycięstwo żołnierzy – klęska polityków

Operacja Enduring Freedom była bezpośrednią, militarną odpowiedzią na zamachy z 11 września 2001 roku. Wojsko odniosło w niej spektakularny sukces. Armia USA łatwo zwyciężyła w Afganistanie. Militarnie wojna w Afganistanie została wygrana w niespełna miesiąc [1]. Przedmiotem wojny jest jednak pokój. Wojna jest bowiem – jak to ujął Karl von Clausewitz – tylko kontynuacją polityki innymi środkami. Dlatego wojna w Afganistanie była politycznie przegrana, zanim się zaczęła. Dlatego to nie żołnierze ją dziś przegrywają, ale przegrali ją dawno temu politycy.

Militarnie wojna w Afganistanie została bowiem dawno wygrana. Afgańskie państwo Talibów rozpadło się, jak domek z kart. Jednak wojna o kształt pokoju w Afganistanie wydaje się nie mieć końca. Dlaczego? Operacja Enduring Freedom była bowiem także – a może przede wszystkim – projektem politycznym. Politycy, w przeciwieństwie do żołnierzy ponieśli w Afganistanie spektakularną klęskę. A co więcej, wciąż nie chcą się do ojcostwa klęski przyznać, a winą obarczają tylko żołnierzy.

Politycy nie chcą przyznać, że polityczna wojna o pokój skończyła się klęską. Nie wiedzą bowiem dlaczego szybkie militarne zwycięstwo zaowocowało długotrwałą polityczną klęską – dziewięcioletnią polityczną i militarną „smutą”? Mistrz Sun Tzu w Sztuce Wojny poucza strategów: „Poznaj dobrze wroga i poznaj dobrze siebie, a w stu bitwach nie doznasz klęski. Jeśli ignorujesz wroga, a dobrze znasz tylko swoje siły, masz równe szansę na zwycięstwo i przegraną. Jeśli nie liczysz się ani z siłą wroga, ani też nie znasz własnej siły, możesz być pewny, że poniesiesz klęskę w każdej bitwie.” Aby wygrać wojnę trzeba więc poznać samego siebie i swego wroga, tak dobrze jak samego siebie. Kim zatem jest wróg w Afganistanie? Co musimy o nim wiedzieć? A przede wszystkim: jakie są cele polityczne sił NATO w Afganistanie?

Afganistan czyli Pasztunwali

Afganistan to nie kraj terrorystów, ani fanatycznych półdzikich, wojujących islamistów. To mozaika plemion i ludów; to kraj mnogich plemion, wielu języków i wielu kultur. Ludność Afganistanu składa się z bowiem z około 57 grup etnicznych mówiących blisko 50 językami i dialektami [2]. Afgańczycy to dumni, gościnni i honorowi ludzie [3]. Pasztunowie, którzy od wieków są elitą Afganistanu strzegą dziś nadal – niczym kiedyś japońscy samuraje kodeksu Bushidō – pasztuńskiego kodeksu honorowego: Pasztunwali. Dla Pasztuna śmierć jest lepsza niż złamanie reguł Pasztunwali, i utrata honoru. Wolą śmierć niż utratę czci i dożywotnią banicję. Wygnanie, bez prawa powrotu do życiodajnego kręgu grupy czy plemienia. Wygnanie w mrok, z dala od ciepła i blasku domowego ogniska, gdzie nikt banicie nie pomoże, a każdy bezkarnie może go zabić. Kodeks Pasztunwali nakazuje strzec świętej afgańskiej ziemi i domowego obejścia przed zbrukaniem przez obcych i uzbrojonych; strzec swoich kobiet przed hańbiącym ich cześć wzrokiem swoich lub obcych oraz szanować prawa gościa, choćby śmiertelnego wroga, który przestąpił próg afgańskiego domu. Póki gość jest w murach domu nie może mu spać ani jeden włos z głowy. Gościa, choćby wroga nie można wyprosić z domu ani wydać nawet swoim, jeśli gość sam nie chce opuścić gościnnych progów domu gospodarza. Gospodarz postępując wbrew pradawnemu prawu gościnności sam traci honor i staje się banitą we własnym domu. Wierność świętym prawom honoru Pasztunwali, a nie rzekome wspieranie międzynarodowego terroryzmu, była głównym powodem, z racji którego afgańska Rada Starszych, Dżirga, pomimo militarnego ultimatum, nie wydała w 2001 roku amerykanom Bin Ladena korzystającego z prawa gościnności w państwie Talibów.

Poezja w krótkich słowach oddaje bardzo wiele. Dlatego, aby scharakteryzować duszę Afgańczyków, posłużę się strofami poety. Onsuri z Balchu pisze: ”Popatrz na miecz królewski, starych ksiąg nie czytaj, /bo bardziej prawdomówne jest ostrze od księgi. /Kiedy się człowiek czuje pewnym w swej sztuce, /idzie wroga spotkać gotowy do walki, / na nic mu przewodnicy, słowa astrologa, /czy rady wykładacza snów, rady wróżbity, /idzie tak, jak do bitwy poszedł władca Wschodu (…) A brzeszczot jego miecza ma barwę diamentu, / nie pozostał tu żaden nieprzyjaciel kraju (…) pochłonęły go fale niczym faraona, / gdy król na kształt Mojżesza przechodził przez wodę.” Ziemia od krwi podobna tam jest do agatu, / krwią przesiąkło oblicze stepu i równiny. Struchleli pokonani, złamani, / w ucieczkę się rzucili swoim obyczajem. / Każdy, kto się przy życiu ostał po tej klęsce, / choćby ciało miał zdrowe, choruje na duszy, mózg jego krają miecze, choćby nawet we śnie, / oko wierci mu strzała nawet i na jawie (…) [4]”

Widać, że starożytni perscy poeci w profetycznej wizji przewidzieli zespół stresu pourazowego, który był łupem radzieckich „afgańców” oraz jest piętnem natowskich, w tym polskich żołnierzy wracających do domów z afgańskiej misji. Powyższe słowa oraz wiersze innych perskich wieszczów do dziś z pamięci recytują zwykli, niepiśmienni Afgańscy górale, czy sprzedawcy na targu w Kabul. Poezja jest bowiem dla współczesnych Afgańczyków, tak ważna jak strofy Pana Tadeusza dla Latarnika z noweli Sienkiewicza. Dla Afgańczyków człowiek to bowiem istota, która układa wiersze. A istotą poezji jest honor i „Pasztunwali”. Dla tych, co utracili honor (nanga) i tożsamość (paszto), litości nie ma nawet serce matki. O to fragment kołysanki śpiewanej przez afgańskie matki synom, opiewający jedną z zasad Pasztunwali – badal tj. prawo, i dziedziczny, z pokolenia na pokolenie, obowiązek dochodzenia zadośćuczynienia za doznane krzywy (zadośćuczynieniem może być rekompensata pieniężna albo „śmierć za śmierć”): „A jeśli tchórzostwo okażesz, synu mój, ani kropli łez nie przeleję, kiedy dowiem się o twojej śmierci i okiem nie spojrzę, napotkawszy twoje ciało. Nie pozwolę, by postawiono ci grób na rodzinnej ziemi”. Dlatego wojnę w Afganistanie trudno jest wygrać, a pokoju w Afganistanie, wbrew Afgańczykom nie da się wygrać. Tego uczy historia – nauczycielka życia, której srogą lekcję odebrali w XIX wieku Brytyjczycy, a w XX wieku Rosjanie. Dzisiaj w wąskich przesmykach niedostępnych gór Hindukuszu, za brak uwagi na lekcjach historii, utknęły Stany Zjednoczone i NATO. Za nieuctwo i arogancję oraz nieliczenie się z kulturową siłą wroga, już dziewiąty rok zbieramy cięgi.

Zachód czyli wolność promowana przemocą

Dlatego pora najwyższa uświadomić sobie jakie są cele polityczne sił NATO w Afganistanie? Operacja Enduring Freedom pomyślana była jako polityczne preludium do symfonii demokratycznej transformacji świata islamu. Afganistan, słabe państewko w odległej części świata, miał być poligonem doświadczalnym dla projektu militarnej promocji liberalnej demokracji na całym Bliskim i Dalekim Wschodzie. Celem politycznym wojny było bowiem stworzenie w Afganistanie europejskiej, liberalnej demokracji. Wzorem, i miarą projektowanych zmian, była tu demokratyczna transformacja Niemiec i Japonii po II wojnie światowej. Oddzielenie islamu od państwa, poprzez zniesienie prawa szariatu to warunek konieczny i zarazem wystarczający dla wprowadzenie w życie całego projektu. Cel wojny był więc politycznie, kulturowo, a wręcz cywilizacyjnie niesłychanie ambitny. Cel taki jest bowiem kulturowym substytutem islamskiej Reformacji i Oświecenia, które skutki od pięćset lat kształtują Europę, a których kraje Bliskiego i Dalekiego Wschodu nigdy nie doświadczyły.

Cele i działania polityczne określa paradygmat kultury społeczeństwa, którym polityk rządzi. Możliwe do realizacji cele polityki określa kultura społeczeństwa, narodu czy plemienia, które jest podmiotem (lub przedmiotem) polityki. Dlatego ideały i cele oraz skorelowane z nimi środki określa kultura (w tym gównie religia) społeczeństwa, którym polityk z pozoru absolutnie włada. Ani Stalin, ani kalif, ani Sejm nie może bowiem w dowolnym momencie uchwalić i egzekwować dowolnego prawa. Gdyby to było bowiem możliwe to ani Stalinowi nie potrzebny byłoby KGB czy Gułag, ani parlamentom i premierom doradcy ds. public relations czy marketingu politycznego. Każdą władzę określa kultura. Każdego władcę bowiem wynosi do władzy i ogranicza w sprawowaniu władzy kultura społeczeństwa, którym rządzi. Sama władz: jej pojęcie, społeczne rozumienie i konstruowanie (geneza) oraz praktyczne funkcjonowanie jest bowiem emanatem i manifestacją kultury danego plemienia, grupy czy narodu [5].

Cel wojny w Afganistanie, jest więc z tego, punktu widzenia, meta-polityczny. Jest nim nawrócenie mieczem na demokrację liberalną trybalnego [6] i islamskiego społeczeństwa Afganistanu. Cel wojny w Afganistanie była gwałtowna, fundamentalna i przymusowa oraz wielka i całkowita zmiana islamskiej kultury trybalnego społeczeństwa Afganistanu. Wielkość i zakres zmian kulturowych i cywilizacyjnych projektowanych przez administrację Georga W. Busha w Afganistanie może oddać tylko porównanie do zakresu i zmian kultury europejskiej, którą chcieliby przeprowadzić na Zachodzie Talibowie i Bin-Laden. Projekt militarnej, przymusowej liberalizacji kultury państw islamskich dorównuje bowiem w swym rozmachu tylko projektowi wprowadzenia w Europie szariatu. Liberalizację islamu, w neokonserwatywnym wariancie, można bowiem tylko porównać z islamizacją Europy. Cel amerykańskich neokonserwatystów jest bowiem formalnie tożsamy z celem afgańskich Talibów. Oba fundamentalizmy kulturowe chcą przerobić cały świat na swoje własne, czyli lepsze podobieństwo (to tak, jakby w Europie i USA Hindusi chcieli podbojem wprowadzić kasty).

Cel taki jest sam w sobie wewnętrznie sprzeczny. Dlatego nie możliwy do realizacji żadnymi militarnymi ani liberalnymi politycznymi środkami. Utożsami bowiem wychowanie z tresurą. Kulturę z przemocą. Żaden człowiek, nie tylko muzułmanin, liberałem nie może stać się przemocą. Liberalizm narzucany przemocą jest konceptem wewnętrznie sprzecznym. Liberalizm narzucany przemocą to pomysł neokonserwatywny analogiczny w swej jakości logicznej do komunistycznej „demokracji socjalistycznej”. Liberalizm przymusowy militarnie narzucany krajom islamskim to cel polityczny wewnętrznie sprzeczny, i dlatego nie możliwy do realizacji. A jednak od dziewięciu lat, z uporem godnym lepszej sprawy realizowany. Dlatego absurd lokalnej liberalnej utopi staje się koszmarem globalnej dystopii.

Afganistan – droga do globalnej utopii

Budowa liberalnego, demokratycznego Bliskiego Wschodu i Azji Centralnej to polityczny cel wojny w Afganistanie. Cel, który jednak sam jest tylko środkiem. Chodziło bowiem o coś więcej niż liberalną demokratyzację świata islamu. Globalny, wieczny pokój [7] to wedle Kanta i jego współczesnych ideowych spadkobierców [8] konstytutywna cecha liberalnych, demokratycznych państw. Liberalne i demokratyczne państwa nie wywołują wojen. Z demokratycznej natury niejako ”miłują pokój”. Liberałom bowiem wstrętna jest wszelka przemoc, opresja i wojna. Narzucanie siłą własnych poglądów nie ma nic wspólnego ani z demokracją ani z liberalizmem. Idealny, demokratyczny i liberalny Afganistan, Irak, Iran, Arabia Saudyjska nie byłyby zarzewiem konfliktów, siedliskiem i bezpiecznym schronieniem dla międzynarodowego terroryzmu. Byłyby przewidywalnym i odpowiedzialnym członkiem wspólnoty międzynarodowej i czynnikiem stabilizacji, nie stwarzającym, niczym współczesne Niemcy, żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Oto ostateczna, polityczna wizja świata, do której realizacji jedynie pierwszym krokiem i zaledwie środkiem, jest liberalna transformacja państw islamskich. Wizja absurdalna, bo wewnętrznie sprzeczna. Liberalne i demokratyczne państwa, takie jak USA, nie wywołują z założenia wojen. Z demokratycznej natury niejako ”miłują pokój”. Liberalne i demokratyczne Stany Zjednoczone wywołały więc wojnę w celu ustanowienia wieczystego pokoju. A tym samym same sprzeniewierzyły się swej misji. Same realizując swój cel, cel swój zanegowały.

Militarna oraz finansowa promocja demokracji miały być jedynymi, ale za to pewnie prowadzącymi do celu środkami. Wierze w dogmaty neoliberalizmu wśród członków ekipy Georga W. Busha dorównywała jedynie wiara w potęgę dolara i siłę armii USA. Ale olbrzymia militarna przewaga okazała się za mała. A miliony wydanych dolarów okazały się niewystarczające. Asymetryczny konflikt to nie domena lotnictwa i piechoty. Góry wydane dolarów nadal są mniejsze od stoków Hindukuszu i przepastnych czeluści afgańskich polityków. Asymetryczny (militarnie i cywilizacyjnie) charakter konfliktu pozostawił jednak politykom spore pole manewru: złudzenie, że więcej wojska lub więcej pieniędzy położy kres rebelii niepiśmiennych afgańskich górali. Z Waszyngtonu i stoli Europy płyną więc kolejne militarne i cywilne fale ludzi, sprzętu i pieniędzy. Fala uderza za falą, a piasku i kamieni na wyboistej drodze demokracji liberalnej w Afganistanie nie ubywa. A nawet, wydaje się, że z każdą kolejną falą pomocy cywilnej i wojskowej, zarzewie rebelii tlił się jakby mocniej.

Dlaczego konflikt afgański wydaje się nie mieć końca? Wojna w Afganistanie zmierza bowiem do realizacji celów nieosiągalnych ani wojskowymi ani politycznymi środkami. A siły ISAF czyli wojska NATO biorą w Afganistanie udział w wielkim, źle zaprojektowanym, i wewnętrznie sprzecznym eksperymencie socjotechnicznym w globalnej skali (NATO jest bowiem sojuszem wojskowym i politycznym o globalnym znaczeniu). Dlatego, jeżeli przywódcy państw NATO nie pójdą po rozum do głowy wojna w Afganistanie będzie dla państw NATO – niczym I wojna światowa dla państw Osi – konfliktem na wyniszczenie; trwającym aż do całkowitego wyczerpania zasobów ekonomicznej, militarnej i politycznej siły. W konflikcie asymetrycznym wszystkie atuty ma – pozornie – tylko jedna strona, a mimo tego przegrywa. Druga strona z góra, skazana na porażkę, jednak wygrywa. Afgańscy górale jakoś przetrwali 60 lat wojny z Brytyjczykami, i 20 lat wojny z doborowymi jednostkami ZSRR. Afgańczycy przetrwali, ale Imperium Brytyjskim ani ZSRR nie. Czy taki ma być los Unii Europejskiej i NATO?

Dystopia – skutek promocji utopii

Dzisiejszy Afganistan, na poziomie meta-politycznym, jest Utopistanem Zachodu. Utopia [9] to wedle słownika – niezmiernie odległe miejsce stworzone w wyobraźni; państwo idealne, zwłaszcza w dziedzinie praw, rządów i stosunków społecznych. To także mrzonka, plan, pomysł wzniosły, ale utopijny, nieżyciowy, nierealny i nieziszczalny. Dzisiejszy Afganistan jest Utopistanem Zachodu, bo to Zachód w całości gwarantuje gospodarcze, militarne i polityczne funkcjonowanie państwa i społeczeństwa Afganistanu. Parę danych pochodzących z Britannica Book of the 2010 Yearna poparcie tej kontrowersyjnej tezy: całkowite dochody budżet Afganistanu w roku 2006–07 to suma 155,394,000,000 wyrażona w miejscowej walucie. Z czego 8.5% to podatki z handlu międzynarodowego, inne, niepodatkowe dochody to 5.1%. Lwia część tj. 78.1% dochodów budżetu afgańskiego państwa w roku 2006–07 to … pomoc finansowa Zachodu. W tym samym czasie wartość nielegalnego eksportu opiatów szacowana jest na kwotę 4,000,000,000 dolarów amerykańskich. Armia afgańska, która w kwietniu 2009 roku liczyła 82,780 osób całkowitego personelu kosztowała. Państwo prezydenta Karzaja, z domowego budżetu łożyło na jej utrzymanie 6 dolarów amerykańskich na głowę (co w sumie stanowi około 1.6% PKB).

Jakie wpłyną polityczne wnioski z przytoczonej wyżej statystyki? Pseudo-uniwersalna troska Zachodu zdejmuje z administracji Prezydenta Karzaja całe brzemię odpowiedzialności za Afganistan. Karzaj nie martwi się o Afganistan, bo za niego martwią się o Afganistan Amerykanie [10]. To armia amerykańska, a nie wojska afgańskie broni władzy Karzaja przed Afgańczykami (Talibami). Wspólnota międzynarodowa finansuje armię i policję afgańską. (Czy może raczej armię i policję Prezydenta Karzaja?). Państwo afgańskie nie zbiera podatków. Nie dba o gospodarczy rozwój własnego społeczeństwa. Dochody Afganistanu to po prostu pomoc Zachodu. Główną troską władz afgańskich jest dystrybucja zagranicznej pomocy dla swoich: rodzinnych klanów skoligaconych z Prezydentem lub jego ministrami. Ochrona polityczna i policyjno-wojskowa rodzinnego narkobiznesu to zaś jedyna realnie egzekwowana funkcja afgańskiej administracji. To wnioski dotyczące sprawności administracji tzw. państwa afgańskiego.

Dziś to Amerykanie tworzą państwo afgańskie. Amerykanie są bowiem siłą polityczną, militarną i gospodarczą, na której opiera się współczesne państwo afgańskie. Amerykanie są siłą, która wbrew Afgańczykom konstytuuje społeczeństwo afgańskie. Zachód jest siłą, która gwarantuje gospodarcze, militarne i polityczne funkcjonowanie państwa i społeczeństwa Afganistanu. To Amerykanie, a nie Afgańczycy łączą luźną terytorialną konfederację plemion i klanów w społeczeństwo. Amerykanie to pozytywny i negatywny czynnik afgańskiej jedności społecznej i politycznej. Amerykanie jako wspólny wróg łączą mozaikę plemion i klanów w ruch Talibów. Praktycznie to Amerykanie tworzą afgańskie państwo. To Amerykanie, a nie Afgańczycy, są spoiwem (unio) współczesnego Afganistanu. Dlatego to Amerykanie, a nie Afgańczycy są społeczeństwem afgańskiego państwa.

Uniwersalna troska Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej rodzi partykularny brak odpowiedzialności. Uniwersalna troska rodzi partykularną beztroskę. Pop liberalna ideologia uniwersalnej troski wyznawana na Zachodzie skutkuje patologią polityki Zachodu na Wschodzie. Ideologia pseudo-uniwersalnej troski deformuje także politykę Zachodu w ogóle. Stawia politykę Zachodu na głowie. Utopistan jest bowiem protektoratem Zachodu, ale dzięki Utopistanom Zachód z podmiotu własnej polityki staje się jej przedmiotem.

Celem zasadniczym i naturalnym podmiotem polityki każdego państwa jest własne społeczeństwo (suweren).Podmiotem, beneficjentem i celem budowy Utopistanów jest – deklaratywnie – bezpieczeństwo Zachodu. Jednak skutki polityki uniwersalnej troski nie są tożsame z jej intencjami. Polityka jest akcją podmiotowo profitującą albo podmiotowo deficytową. Akcją podmiotowo profitującą, bo mającą na celu przysporzenie korzyści beneficjentowi – podmiotowi politycznej gry. Dlatego Utopistan jest koloniąa rebours, a Zachód metropolią a rebours. To bowiem metropolia finansuje kolonię, a nie na odwrót. Beneficjentem polityki uniwersalnej troski są protektoraty Utopistanów, a nie protektor. Metropolia uniwersalnej troski łoży ciężkie pieniądze na swój utopijny, socjotechniczy i polityczny eksperyment w pełnej, globalnej skali. Żołnierze metropolii oddają swoje życie, aby ocalić suwerenność marionetkowej władzy Utopistanu. Największy, zwycięski sojusz militarny w dziejach świata stoi nad przepaścią (i na granicy śmieszności) grzęznąc w walkach z słabo uzbrojonym, kiepsko wyszkolonym i źle zorganizowanym przeciwnikiem i … raźno idzie dalej. Przyszłość NATO, a więc USA i Europy wisi na afgańskim włosku. Tak utopia liberalnego, demokratycznego Afganistanu jako propedeutyki politycznej dla świta islamu staje się dystopią i koszmarem Zachodu. Co jeszcze raz dowodzi, że idee w polityce mają konsekwencje.

USA – „miasto jaśniejące na wzgórzu i oświecające cały świat”

Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej to przestrzeń wolności i możliwości („freedom and opportunity”). „Opportunity” to sen o dobrobycie dla każdego, którego istotę najlepiej oddaje mit kapitalistycznego kopciuszka, który własną, ciężką pracą jest wstanie przebyć społeczną drogę „od pucybuta do milionera”. Nowojorska „Statua Wolności”, a właściwie Wolność opromieniająca świat symbolizuje drugą, ideową warstwę Stanów Zjednoczonych – kult wolności. Wolności obiecanej i strzeżonej przez Nowe Jeruzalem, państwo wolności – United States of America: „miasto jaśniejące na wzgórzu i oświecające cały świat [11]”. Quasi religijny kult wolność to istota amerykańskiej konstytucyjnej „civil religion [12]”.

Freedomizm czyli patologia wolności

„Enron” i obecny kryzys finansowy to symbole i skutki patologii amerykańskiej „opportunity”. Freedomizm to współczesna patologia amerykańskiej „freedom”: quasi – uniwersalistyczny postulatu wolności gospodarczej i liberalnej wolności politycznej ubranej w wojskowy mundur. Freedomizm to militarny „american value export”; to przymusowa aplikacja na terenie stosunków międzynarodowych nowej globalnej ideologii neoliberalizmu. Freedomizm na arenie międzynarodowej jest militarną globalna promocją liberalizm gospodarczego i politycznego Przy czym na arenie międzynarodowej (wieloreligijnej i międzykulturowej) neoliberalny freedomizm postrzega i prezentuje siebie jako jedynego, i jedynie słusznego, arbitra w sporach politycznych, a jest nie bezstronnym sędziom, lecz stroną sporu. Neokonserwatywny liberalizm wydaje się być nową globalną, quasi mesjanistyczną, prometejską religią. Religią, niby ateistyczny komunizm, horyzontalną ale z ambicjami uniwersalistycznymi i silnym pierwiastkiem misyjnym . Religią nie wahającą się przed nawracaniem niewiernych mieczem. Militarny sposób promocji wolności i demokracji jest ciężką patologią wolności i demokracji.

Liberalizm bez zewnętrznego wroga lub silnej, wewnętrznej opresji albo społecznej tamy (aksjologicznego, społecznie konstruowanego constans, nieprzekraczalnego limesu, i zrównoważenia) staje się społecznie zbędny, a nawet niebezpieczny, i dla społeczeństwa i dla wolności. Staje się bowiem permanentnym, progresywnym wieloaspektowym transgresem jakiejkolwiek normy. Stąd w jednobiegunowym świecie liberalizm staje się wrogiem porządku i zaczynem chaosu. Brak geopolitycznej równowagi sił, i ideowego zbalansowania unipolarnego świata powoduje, że promocja wolność z amerykańskiego marzenia o globalnym „freedom” staje się lokalnym afgańskim koszmarem „freedomizmu”. Dla Afgańczyków oznacza to odarcie z radości autonomicznego wyboru wolności na rzecz goryczy heteronomicznego przymusu neoliberalnej „wolności”. Afgańska wolność musi być bowiem imitacją, i kopią amerykańskiej wolność. Dlatego wojska ISAF oferują Afganistanowi – w gruncie rzeczy – przymus wolności. Konieczność wyboru jej quasi amerykańskiej, europejskiej formy i treści. Polityków państw NATO w gruncie rzeczy nie obchodzi, czy taka wolność Afganistanu jest wolnym wyborem samych Afgańczyków. (Dobrze to pokazały ostatnie wybory prezydenckie w Afganistanie). Tak globalny tryumf liberalizm zabija wolność. Wolność przymusowa jest bowiem definicją zniewolenia.

Ideowy i teoretyczny, a jednocześnie geopolityczny błąd freedomizmu, oczywiście nie unieważnia wielkich amerykańskich zasług w obronie realnie zagrożonej wolności: roli ameryki w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami w II wojnie światowej i obaleniu komunistycznego „imperium zła”. Dlatego wdzięczność i zarazem troska są motywami, które skłaniają mnie do zabrania głos w dyskusji o natowskiej misji w Afganistanie oraz polskim w niej udziale. Obowiązkiem politycznych przyjaciół i wojskowych sojuszników USA jest bowiem nie tylko spełnianie życzeń Waszyngtonu, zwiększanie kontyngentów wojska i pomocy humanitarnej, ale przede wszystkim krytyczna, otwarta dyskusja o celach politycznych, do realizacji których zmierzamy w Afganistanie oraz adekwatności (lub nieadekwatności) politycznych i militarnych środkach jakimi dążymy do celów tych urzeczywistnia. Taka jest bowiem rola politycznych przyjaciół i sojuszników, a nie wasali czy satelitów. Otwarta dyskusja pozwoli nam bowiem uniknąć sytuacji, gdy kosztem hekatomby krwi cywilów i ofiary życia tysięcy żołnierzy oraz wielkim nakładem sił i środków, będziemy nierealne cele próbowali osiągnąć nie sięgającymi celów środkami.

Przyjazny Bliski Wschód?

Na zakończenie, zamiast wniosków zacytuję „Małego Księcia” Antoine de Saint-Exupery, Oto fragment rozmowy Małego Księcia z królem planety 325:

„Królowi bardzo zależało, aby jego autorytet był szanowany. Nie znosił nieposłuszeństwa. Był to monarcha absolutny. Ponieważ jednak był bardzo dobry, dawał rozkazy rozsądne. – Jeśli rozkażę – zwykł mawiać – jeśli rozkażę generałowi, aby zmienił się w morskiego ptaka, a generał nie wykona tego, to nie będzie wina generała. To będzie moja wina [13]”.

Kiedy Mały Książę prosi Króla: „chciałbym zobaczyć zachód słońca. Proszę mi zrobić przyjemność. Proszę rozkazać słońcu, aby zaszło…”Na prośbę o łaskę natychmiastowego zobaczenia zachodu słońca mądry król planety 325 odpowiada tak:

”Jeśli rozkaże generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi, albo rozkaże mu napisać tragedię, albo zmienić się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto z nas nie będzie miał racji: ja czy on?

Jego Królewska Mość – odpowiedział stanowczo Mały Książę.

Słusznie. Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Jeśli rozkażesz twemu ludowi rzucić się do morza, lud się zbuntuje. Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne.

Więc jak jest z moim zachodem słońca? – przypomniał Mały Książę, który nigdy nie porzucił postawionego pytania.

Będziesz miał twój zachód słońca. Zarządzę go. Lecz zaczekam, w mądrości rządzenia, aż warunki będą przychylne (…) ”

Politycy liberalnych i demokratycznych państw NATO winni pamiętać tą rozmowę. Winni w Afganistanie od wojskowych i cywilów wymagać tego, co można militarnymi i pomocowymi środkami osiągnąć. Jeżeli przyjąć, że ostatecznym politycznym celem operacji sił ISAF jest transformacja muzułmańskiej kultury Islamskiej Republiki Afganistanu w Neoliberalną Republikę Afganistanu, to jest to cel nieosiągalny środkami militarnymi, ani pomocowymi. Nie jest to bowiem cel wojskowy osiągalny militarnie dla żadnej armii. Nie jest to także cel polityczny sensu stricte. Cele polityczne zawierają się bowiem w ramach kultury operacyjnej danego społeczeństwa. Jest to cel meta – polityczny. Cel stricte cywilizacyjny, nie osiągalny stricte politycznymi środkami (to znaczy w ramach istniejących instytucji oraz w funkcjonalnych granicach, podmiotowej kultury danego społeczeństwa). Promocja demokracji liberalnej w świecie islamu to bowiem zadanie na dziesięciolecia dla islamskiego Marcina Lutra, dla uczonych, artystów czy dziennikarzy, nie zaś dla żołnierzy. To misja uniwersytetów, nie armii.

Wojna to kontynuacja polityki innymi, militarnymi środkami. Jeżeli jednak polityk wymaga od generałów i żołnierzy tego, co nie może od nich otrzymać to jest to winna polityka, nie żołnierzy. „Należy wymagać tego, co można otrzymać”. Demokratyczny, przyjazny Zachodowi Bliski Wschód i Afganistan – tak to jest możliwe…, ale – by sparafrazować Króla z Małego Księcia – „tylko wtedy, gdy warunki będą przychylne…”

Mariusz Węgrzyn

Tekst Wykładu wygłoszonego na Akademickim Forum Bezpieczeństwa w Toruniu w 2010 roku

Artykuł ukazał się na portalu www.geopolityka.org

_____________________________________________
1 Licząc od początku operacji militarnych tj. od 7 października do upadku Kabulu, który nastąpił 12 listopada 2001 r.
2 J. Pastrusińska, Afganistan 1989 in Sociolinguistic Perspective, Central Asian Survey, Incidental Papers Series No 7, s. 3 -17.
3 J.Sierakowska-Dyndo, The Meaning of Honor In the Afgans’s Traditions and its Contemporary Dimensions, Acta Asiatica Varsoviensia, No 14, 2001.
4 Dziękuję prof. dr hab. Jolancie Sierakowskiej – Dyndo oraz prof. dr hab. Jadwidze Pstrusińskiej za wskazanie i udostępnienie tłumaczeń fragmentów poezji afgańskiej cytowanej w artykule.
5 Jolanta Sierakowska – Dyndo, Afganistan – w objęciach czy szponach tradycji?, Poznańskie Studia Środkowoazjatyckie, UAM, Poznań 2008, s. 3-29.
6 Jolanta Sierakowska – Dyndo, Tribalism and Afgan Political Traditions, Asia and Pacific Studies, Warsaw University, 1/2004, s. 51-68.
7 Immanuel Kant, Do wiecznego pokoju. Projekt filozoficzny, tłum. Mirosław Żelazny, Toruń 1995, Wydawnictwo COMER.
8 Liberalizm [w:] Jacek Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych. Krytyka i systematyzacja, WN PWN, Warszawa 2007, s. 103-140.
9 Utopia to etymologicznie tytuł dzieła (1516 r.) Thomasa More’a.
10 NATO’s main role in Afghanistan is to assist the Government of the Islamic Republic of Afghanistan (GIRoA) in exercising and extending its authority and influence across the country, paving the way for reconstruction and effective governance. NATO does this predominantly through its United Nations-mandated International Security Assistance Force (ISAF). http://www.nato.int/cps/en/natolive/topics_8189.htm
11 British Prime Minister Gordon Brown, a speech to the joint US Congress in Washington on 4 March 2009, http://www.number10.gov.uk/Page18506. Jest to nawiązanie do tekstu kazania napisanego na pokładzie statku „THE ARBELLA”, na wodach Oceanu Atlantyckiego przezJohna Winthropa.
12 „American civil religion” termin ukuty przez Roberta Bellaha w tekście „Civil Religion in America”. Journal of the American Academy of Arts and Sciences 96 (1): 1–21. http://web.archive.org/web/20050306124338/http://www.robertbellah.com/articles_5.htm
13 Cytaty pochodzą z „Mały Książę” Antoine de Saint-Exupery, tłum. J. Szwykowski, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990, str. 34 – 35.

Dodał Stanisław A. Niewiński

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Afganistan, czyli czy NATO jest jeszcze sojuszem wojskowym”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *