Amerykańska myśl konserwatywna w okresie życia Russella Kirka

Fragment rozdziału II książki prof. Grzegorza Kucharczyka pt. Russell Kirk (1918-1994). Myśl polityczna amerykańskiego konserwatysty (Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2012).

Książkę można kupić w patronackiej księgarni wydawnictwa:

http://multibook.pl/pl/p/Grzegorz-Kucharczyk-Russell-Kirk-1918-1994.-Mysl-polityczna-amerykanskiego-konserwatysty/2227

Amerykańska myśl konserwatywna w okresie życia Russella Kirka

 

Antykomunizm firmowany przez W. F. Buckleya oraz piszących na łamach „National Review” konserwatywnych publicystów oznaczał również wspieranie bądź zachęcanie kolejnych amerykańskich administracji do bardziej aktywnego stanowiska w toczonej ze światowym systemem komunistycznym „zimnej wojnie”. Pod względem radykalizmu wyróżniała się tutaj twórczość Jamesa Burnhama, członka redakcji „National Review”, a przed II wojną światową aktywnego członka ruchu komunistycznego w wersji trockistowskiej. Burnham w swoich artykułach i książkach nie tylko inkryminował istnienie komunistycznej agentury w USA, ale wzywał do przejścia od „polityki powstrzymywania” do „polityki wyzwalania” (por. niżej).

Należy jednak zaznaczyć, że taka wersja antykomunizmu nie była bynajmniej podzielana bezdyskusyjnie przez wszystkich przedstawicieli amerykańskiego konserwatyzmu. Sprzeciw czy też daleko idący dystans wobec „maccartyzmu” prezentowali zarówno „nowi konserwatyści” (np. R. Nisbet czy przejściowo związany z tym środowiskiem Peter Viereck) jak i libertarianie (np. Frank Chodorov)150. Z kolei bardziej aktywne zaangażowanie się USA w „zimną wojnę” (w rodzaju powołania Paktu Północnoatlantyckiego czy amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Zachodniej czy Azji Południowo-Wschodniej) było kontestowane z pozycji izolacjonistycznych oraz „antyimperialnych” zarówno przez żyjących jeszcze przedstawicieli „Old Right” (np. G. Garretta czy J. T. Flynna), jak i ich libertariańskich spadkobierców (np. F. Chodorov czy M. Rothbard)151.

Dodajmy, że takie stanowisko wyrażane było w tzw. prawym skrzydle Partii Republikańskiej i przez jego najważniejszą postać na przełomie lat 40. i 50. XX wieku, senatora Roberta Tafta (1889-1953), cieszącego się sympatią wśród rodzącego się amerykańskiego ruchu konserwatywnego (w tym, jak zobaczymy niżej, bohatera niniejszego opracowania)152. Senator z Ohio (zwany Mr Republican) należał do grupy trzynastu senatorów głosujących w 1949 roku przeciw ratyfikacji zawartego przez administrację H. Trumana traktatu powołującego do życia NATO. Zaangażowanie się USA w Pakt Północnoatlantycki, argumentował republikański senator, nie tylko pociągnie za sobą nadmierne obciążenie dla amerykańskiego budżetu, ale co gorsza oznaczać będzie poważne zagrożenie dla ładu konstytucyjnego w USA, skoro ratyfikacja przystąpienia Stanów Zjednoczonych do Paktu oznaczać będzie „udzielenie prezydentowi nieograniczonej władzy do występowania i zbrojenia świata w czasie pokoju”153.

Jednak historia konserwatyzmu, jako liczącego się głosu w amerykańskiej polityce „głównego nurtu”, rozpoczęła się w 1964 roku, z chwilą kampanii prezydenckiej republikańskiego senatora z Arizony, Barry’ego Goldwatera. Jego nominacja przez Grand Old Party była pierwszym zwycięstwem skrzydła konserwatywnego wśród  Republikanów. W wymiarze intelektualnym zwycięstwo to znalazło swój wyraz w manifeście ideowym republikańskiego kandydata na prezydenta The Conscience of a Conservative, którego faktycznym autorem był L. Brent Bozell154.

W swojej deklaracji programowej Barry Goldwater (czyt. jego ghostwriter) podkreślał, że pierwszym obowiązkiem polityka aspirującego do miana konserwatysty, jest zdanie sobie sprawy z tego, że „najcenniejszą rzeczą, którą człowiek posiada, jest jego dusza, która ma swoją stronę nieśmiertelną, jak i śmiertelną”155. Ta wyjściowa teza, jak podkreślał republikański kandydat na prezydenta USA, jest również elementem przesądzającym o zasadniczej różnicy między konserwatystami a liberałami. Ci ostatni bowiem prezentują redukcjonistyczną antropologię – „spoglądają jedynie na materialną stronę ludzkiej natury”, podczas gdy konserwatyści ujmują „całego człowieka”. To całościowe, konserwatywne ujęcie oznacza również dostrzeganie istnienia ścisłego związku między „ekonomicznymi i duchowymi aspektami ludzkiej natury” i płynące z tego przekonanie, że „człowiek nie może być ekonomicznie wolny, a nawet ekonomicznie wydajny, jeśli nie jest politycznie wolny”.

„Dla amerykańskiego konserwatysty nie ma problemu ze wskazaniem najważniejszego obecnie politycznego wyzwania, jakim jest zachowanie i rozszerzenie wolności” – podkreślał w 1964 roku Goldwater. Z drugiej jednak strony, jak dodawał senator z Arizony, „konserwatysta jest pierwszym, który rozumie, że praktykowanie wolności wymaga ustanowienia ładu”, zarówno w sensie aksjologicznym, jak i politycznym. Ten ostatni zaś polegać ma przede wszystkim na strzeżeniu konstytucyjnego ładu USA, a więc sprzeciw wobec „kolejnych uzurpacji Sądu Najwyższego”, czyli kolejnych orzeczeń (np. w sprawie segregacji rasowej w szkołach na Południu), które poszerzają kompetencje rządu federalnego kosztem kompetencji stanów.

Człowiek wolny, w konserwatywnej wizji Goldwatera, to przede wszystkim człowiek rozwijający się pod względem duchowym i materialnym, przede wszystkim dzięki własnemu wysiłkowi duchowemu (intelektualnemu) i fizycznemu, a nie pomocy „sił zewnętrznych”156. W tym kontekście konserwatywny kandydat do amerykańskiej prezydentury zdecydowanie odrzucał cała koncepcję „welfare state” jako „obecnie preferowanego narzędzia kolektywizacji”157. Narzędzia o wiele bardziej niebezpiecznego aniżeli otwarte nawoływanie do „osiągania socjalizmu poprzez nacjonalizację” właśnie z powodu rezygnacji z takiej frazeologii przy zachowaniu istoty programu, którym jest „podporządkowanie jednostki państwu”158. Dobroczynność powinna być oparta przede wszystkim na prywatnej inicjatywie jednostek, dobrowolnych stowarzyszeń oraz Kościołów159.

W dziedzinie polityki zagranicznej Goldwater prezentował postawę zdecydowanie antykomunistyczną. Odrzucał ideę „pokojowej koegzystencji dwóch systemów”, podkreślając, że jedynym celem amerykańskiej polityki wobec światowego systemu komunistycznego powinno być nie współistnienie, ale odniesienie zdecydowanego zwycięstwa („przez deklaracje nie uczynimy wojny „niewyobrażalną”, nie jest bowiem ona taką dla samych komunistów”)160. Zapoznanie przez kolejne administracje prawdziwej istoty i celów komunizmu (zwłaszcza sowieckiego) było zdaniem Goldwatera przyczyną fatalnych błędów w polityce amerykańskiej po 1945 roku161. Do tego dochodziła zbytnia ufność

w ONZ, inkryminowaną przez niego z dwóch powodów: dlatego, że forum tej organizacji „stwarzało doskonała okazję dla uprawiania komunistycznej propagandy” (republikański senator pisał nawet, że ONZ „jest po części komunistyczna organizacją”); po drugie zaś, podporządkowanie amerykańskiej polityki decyzjom ONZ groziło „niekonstytucyjnym zrzeczeniem się amerykańskiej suwerenności”162.

Kolejnym błędem powojennej amerykańskiej polityki było oparcie strategii oporu wobec komunizmu na systemie wielostronnych sojuszy polityczno-wojskowych, z których najważniejszym było powstałe w 1949 roku NATO (jego odpowiednikiem w Azji Południowo-Wschodniej było powstałe w 1954 roku SEATO). Jednak Goldwater swój sprzeciw wobec tych paktów zupełnie inaczej motywował aniżeli Robert Taft. Senator z Arizony inkryminował bowiem nie sam fakt ich istnienia, ale ich charakter – jego zdaniem zbyt defensywny. Tymczasem wobec komunizmu, jak przekonywał, jedyna skuteczna strategia powinna być zdecydowanie ofensywna163.

Przyjęcie tej nowej strategii musiało również oznaczać zerwanie ze złudnym przekonaniem części amerykańskich elit politycznych, że lokalne reżimy komunistyczne, zwłaszcza w państwach satelickich (np. w Europie Środkowej) będą ewoluować w kierunku ustroju bardziej demokratycznego i coraz bardziej dystansować się od Moskwy. A tym pewniej tak uczynią, jeśli dostaną finansowe wsparcie z Waszyngtonu. Goldwater podkreślał natomiast, że ofensywna strategia walki z komunizmem „aż do zwycięstwa” powinna jako najpewniejszego sojusznika

i „najsilniejszą broń” w tej walce widzieć nie reżimy, ale „zniewolone narody”, które rząd USA powinien zachęcać i pomagać w walce z komunistycznym zniewoleniem164. Tragiczny błąd roku 1956 nie powinien się już nigdy powtórzyć (brak pomocy dla walczących o niepodległość Węgrów). W razie powtórki węgierskiego scenariusza rząd USA „powinien wystosować wobec Kremla ultimatum zakazujące sowieckiej interwencji oraz powinien być gotowy – w razie odrzucenia ultimatum – do przerzucenia mobilnego korpusu wojsk wyposażonych w broń nuklearną na obszar powstania [antykomunistycznego]”165.

Barry’ego Goldwatera trudno uznać za konserwatywnego myśliciela politycznego. Jednak jego programowa książka (czy konkretniej, tezy, pod którymi się podpisał) była wyrazem silnie zaznaczonej obecności w jednej z dwóch największych amerykańskich partii głównych założeń amerykańskiego konserwatyzmu. Powtórzmy, konserwatyzmu w konkretnej, „fuzjonistycznej” (vel konserwatywno-liberalnej) wersji. Chociaż kampania prezydencka roku 1964, odbywająca się w cieniu tragedii w Dallas (zabójstwo prezydenta J. F. Kennedyego w listopadzie 1963), zakończyła się dotkliwą porażką republikańskiego kandydata w starciu z urzędującym prezydentem L. B. Johnsonem, to jednak dla amerykańskiego konserwatyzmu była to „wspaniała katastrofa”. Przegrał kandydat, jednak jego konserwatywno-liberalny program nie zniknął. Dokładnie z takiej samej programowej platformy (sprzeciw wobec rozszerzania kompetencji rządu federalnego oraz promowania „religii laickiego humanizmu”, twardy antykomunizm) wystartował z powodzeniem do wyścigu prezydenckiego Ronald Reagan rozpoczynając „konserwatywną rewolucję”166.

Można powiedzieć, że powstający w amerykańskim konserwatyzmie pod auspicjami W. F. Buckleya „fuzjonizm” w jakimś sensie przygotowywał grunt pod ujawnienie się w latach 70. ubiegłego stulecia w obozie konserwatywnym nowego środowiska, które dzisiaj (na początku XXI wieku) zdominowało – zwłaszcza w odbiorze medialnym – całe spektrum amerykańskiego konserwatyzmu, tzn. neokonserwatystów167.

Czołowi przedstawiciele tego środowiska (np. Norman Podhoretz, Irving Kristol, Daniel Bell, Nathan Glazer, Daniel Patric Moynihan) w swoich biografiach intelektualnych i politycznych powtórzyli drogę wielu wcześniejszych reprezentantów amerykańskiego konserwatyzmu (np. J. Burnhama czy F. Meyera) – od lewicy do prawicy. Neokonserwatyści – „liberałowie twardo zderzeni z rzeczywistością”168 – to środowisko dziennikarzy i pisarzy politycznych wywodzących się w przeważającej części z liberalnych środowisk Wschodniego Wybrzeża (przede wszystkim Nowego Jorku). Również żydowskie pochodzenie wielu prominentnych przedstawicieli neokonserwatywnego środowiska było odróżniającą ich cechą (jak zobaczymy później, rozpatrywaną przez ich ideowych przeciwników w ścisłym związku z prezentowanym przez neokonserwatystów proizraelskim stanowiskiem)169.

Twarde zderzenie z rzeczywistością tych liberałów (w przypadku N. Podhoretza, pełniącego od 1960 roku funkcję redaktora „Commentary” jednego z najważniejszych czasopism żydowskiej społeczności w USA, bardzo „postępowego” liberała) rozpoczęło się w drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku. Sprzeciw zarówno „Commentary” Podhoretza jak i „The Public Interest” wydawanego od 1965 roku przez I. Kristola wzbudziły działania „nowej lewicy” zarówno w kontekście tzw. rewolucji obyczajowej, jak i gwałtownych protestów przeciwko wojnie w Wietnamie. Nie bez znaczenia było również to, że potępiany przez „nową lewicę” tzw. amerykański imperializm nie tylko dotyczył amerykańskiego zaangażowania wojskowego w Indochinach, ale również politycznego i wojskowego wsparcia Waszyngtonu dla Izraela170.

Wspólne dla przyszłych neokonserwatystów było również postępujące rozczarowanie funkcjonowaniem rozbudowywanego po II wojnie światowej amerykańskiego „welfare state”. Pierwszym sygnałem tego zjawiska było opublikowanie w 1963 roku ksiązki „Beyond the melting pot” przez dwóch znanych ze swoich liberalnych przekonań publicystów – Nathana Glazera oraz D. P. Moynihana. Książka kwestionowała optymistyczny i tak bardzo charakterystyczny dla środowisk liberalnych obraz Ameryki jako tygla, stapiającego w „jeden, nowy amerykański naród” imigranckie społeczności171. Parę lat później na łamach redagowanego przez I. Kristola „The public interest” rozpoczęto systematyczną krytykę rozpoczętego przez administrację L. B. Johnsona programu radykalnej rozbudowy „welfare state”, znanego pod nazwą „Great Society”172. Elementem tego programu najczęściej bodaj atakowanym przez neokonserwatywnych publicystów była „akcja afirmatywna”, nazywana przez nich „afirmatywną dyskryminacją”173.

Nie oznaczało to jednak, że neokonserwatyści zbliżali się programowo do libertariańskiego skrzydła amerykańskiej „old right”. Wręcz przeciwnie. Jak wyjaśniał I. Kristol, chodziło im przede wszystkim o opracowanie „nowej syntezy”, której wyjściowym założeniem był „brak trwałej wrogości do welfare state jak i nie traktowanie go z rezygnacją jako zła koniecznego”174. Takie podejście oznaczało również akceptację dla „zdobyczy” Rooseveltowskiego New Dealu – coś czego zarówno libertariańskie, ale i tradycjonalistyczne skrzydło „new conservatives” nie było w stanie zaakceptować. Jak stwierdzała G. Himmelfarb (prywatnie żona I. Kristola): „jesteśmy dziećmi Kryzysu i jesteśmy przywiązani do welfare state stworzonego w okresie New Dealu”175.

Z pewnością również żaden z reprezentantów „new conservatives” nie podpisałby się pod wszystkimi słowami Daniela Bella, który określał siebie jako „socjalistę w ekonomii, liberała w polityce i konserwatystę w kulturze”176. Ten sam autor zwracał uwagę w jednej ze swoich najważniejszych książek (Kulturowe sprzeczności kapitalizmu), że rozwój gospodarki kapitalistycznej – jednoznacznie afirmowany przecież przez neokonserwatystów jako ekspresja ludzkiej wolności – dla szeroko rozumianej kultury życia społecznego (np. w kontekście rozpadu więzi rodzinnych) nie ma jednoznacznie pozytywnego bilansu. Kwestia upadku moralności i dobrych obyczajów mniej więcej od lat 70. XX wieku stale pojawiała się na łamach neokonserwatywnych periodyków. Inkryminowaniu destrukcyjnego nie tylko dla kultury, ale również dla gospodarki rozpadu rodziny i wzrostu przestępczości, towarzyszyło wzywanie do powrotu do „wartości wiktoriańskich” (G. Himmelfarb) a więc „schludności, porządku, posłuszeństwa, oszczędności i seksualności zorientowanej na rodzinę”177. Dużo uwagi neokonserwatyści – podobnie jak „nowi konserwatyści” – poświęcali i poświęcają problemom amerykańskiego systemu edukacyjnego, w tym panującemu na amerykańskich campusach „dyktatowi politycznej poprawności” (A. Bloom, R. Kimball, Dinesh D’Souza, D. Horovitz)178.

Kwestia wzajemnych opinii „nowych konserwatystów” oraz neokonserwatystów na swój temat będzie jeszcze przedmiotem analizy w niniejszym opracowaniu. Tutaj wypada jedynie zaznaczyć, że choć w kontekście walki z tzw. kontrkulturą i „rewolucją obyczajową” (co I. Kristol porównywał nawet po 1989 roku do „nowej zimnej wojny”)179 stanowisko obu środowisk było zbliżone, to jednak nie tożsame. Przede wszystkim dlatego, że dla tradycjonalistycznego odłamu „nowych konserwatystów” różne symptomy obyczajowej i kulturowej degrengolady były symptomami kryzysu o wiele głębszego, kryzysu wiary. Tymczasem w odniesieniu do neokonserwatystów należy zgodzić się z opinią ks. Richarda Neuhausa (zbliżonego przecież do tego środowiska jako redaktor „First Things”) kwestia wiary (lub nie) w Boga była postrzegana przede wszystkim utylitarnie, „mniej pod kątem celów dewocyjnych, a o wiele bardziej jako siła stabilizująca społeczeństwo”180. Wymowne pod tym względem są słowa wypowiedziane w 1996 roku przez I. Kristola w jednym z wywiadów: „Zawsze byłem wierzący, ale proszę nie pytać mnie w co. Jest to zbyt skomplikowane. Słowo „Bóg” zamazuje wszystko”181.

Opinię ks. Neuhausa potwierdza konstatacja D. Bella, który w głośnym tekście Kulturowe sprzeczności kapitalizmu (1970) stwierdzał, że „rzeczywistym problemem nowoczesności jest kwestia wierzeń […] Religia przywrócić może ciągłość pokoleń, kierując nas z powrotem ku egzystencjalnym nakazom, będącym podstawą pokory i troski o innych”182. Jak widać kategoria prawdy, religii przede wszystkim prawdziwej, a nie tylko społecznie użytecznej – tak ważna dla tradycjonalistycznie ukierunkowanych konserwatystów, jak bohater naszej rozprawy – w tej perspektywie zupełnie znikała.

Równie pozbawione jednoznaczności było stanowisko neokonserwatystów, deklarujących konieczność powrotu do „wartości wiktoriańskich”, wobec kwestii legalności aborcji czy tzw. równouprawnienia homoseksualistów. W odniesieniu do zabijania nienarodzonych ludzi nie było akceptacji w neokonserwatywnym środowisku dla postawy „pro life” (jeśli nie liczyć stanowiska zajmowanego przez zbliżonych do nich, a zadeklarowanych katolików, jak ks. Neuhaus czy George Weigel). Nie było również radykalnego odrzucenia postulatów dochodzących ze środowisk, homoseksualnych, domagających się m. in. prawnego uznania małżeństw jednopłciowych czy zezwolenia na adopcję dzieci przez takież „małżeństwa”183.

W odniesieniu do polityki zagranicznej neokonserwatyści należeli do zwolenników amerykańskiego zaangażowania w Wietnamie, twardej postawy wobec Związku Sowieckiego w latach 70. i 80. ubiegłego wieku oraz trwałego zaangażowania USA na Bliskim Wschodzie (zgłasza gdy chodzi o pomoc polityczną, wojskową i gospodarczą dla Izraela)184. W tym kontekście I. Kristol na początku lat 80. ubiegłego wieku pisał nawet o konieczności zaistnienia w Stanach Zjednoczonych „nowego nacjonalizmu”, opartego na przekonaniu (a następnie płynącej z niego przekonania) o dominującej roli – politycznej, wojskowej i ekonomicznej – USA w zachodnim świecie185. Cytowany autor nie tylko był typowy dla neokonserwatystów, gdy chodzi o akcentowanie konieczności zajęcia twardej postawy wobec Sowietów w okresie zimnej wojny, ale również gdy chodzi o artykułowanie daleko idącego braku zaufania do funkcjonowania organizacji międzynarodowych, na czele z Organizacją Narodów Zjednoczonych, definiowaną jako zdominowaną przez kraje Trzeciego Świata nie kryjące swoich sympatii (uzależnień) od bloku sowieckiego186.

Przeszkodą w prowadzeniu skutecznej, antysowieckiej polityki były również złudzenia liberalnych elit politycznych zajmujących wciąż (na przełomie lat 70. i 80. XX wieku) dominującą pozycję w waszyngtońskim establishmencie. Iluzje te dotyczyły z jednej strony przekonania o tym, że z sowieckimi przywódcami „można się dogadać”, jak i wiary w możliwość przeszczepiania do wszystkich kultur amerykańskiego (czy szerzej, zachodniego) modelu ustrojowego opartego na konstytucjonalizmie i demokracji187.

Należy jednak zaznaczyć w tym miejscu, że to co dla I. Kristola było iluzją, dla kolejnego pokolenia neokonserwatystów na początku XXI wieku, mocno usadowionych w waszyngtońskim establishmencie (a nawet za prezydentury G. H. W. Busha tworzących jego decyzyjny rdzeń), było pewnikiem uzasadniającym na przykład „eksport demokracji” na Środkowy Wschód (por. II wojnę w Zatoce Perskiej w 2003 roku). To ostatnie przedsięwzięcie należy rozpatrywać w ścisłym związku z tak bardzo afirmowaną przez neokonserwatystów (bynajmniej nie tylko żydowskiego pochodzenia) kwestią stałego amerykańskiego wsparcia dla Izraela. Jak pisał Max Boot, jeden z czołowych neokonserwatywnych publicystów: wspieranie Izraela jest „kluczowym zagadnieniem neokonserwatyzmu”188.

 „Epoka Eisenhowera i Kennedy’ego skończyła się, nieodwołalnie przeminęła. Powojenny konsensus odnośnie amerykańskiej polityki zagranicznej został raz na zawsze zniszczony w dobie wojny wietnamskiej. Nie może już być odtworzony. Polityczne podziały w kwestiach ekonomicznych i polityki społecznej są równie szerokie i głębokie jak w latach trzydziestych […] Konserwatyści powinni zacząć postrzegać siebie jako tymczasowych sojuszników partii republikańskiej, a nie jako zdyscyplinowaną piechotę. Jeśli w czasie prezydentury Nixona konserwatyści zawiedli, to nie dlatego, że byli zbyt niezależni [od partii republikańskiej], ale dlatego, że byli zbyt lojalni”189.

Autorem cytowanych słów był Patrick Buchanan190 – konserwatywny publicysta oraz speechwriter republikańskiego Richarda Nixona (później również prezydenta Ronalda Reagana), jeden z najważniejszych pisarzy politycznych kojarzonych z nowym – od połowy lat 70. XX wieku – fenomenem w amerykańskim konserwatyzmie, jakim była tzw. New Right („nowa prawica”). Słowa te zawierają w sobie główne cechy charakterystyczne tego nurtu. Z jednej strony więc przekonanie – bynajmniej nie ograniczone li tylko do środowiska New Right” – o poważnym kryzysie politycznym (także w wymiarze polityki zagranicznej), w którym znalazły się Stany Zjednoczone w połowie lat 70. Przegrana wojna w Wietnamie, ale równie wstrząs wywołany aferą Watergate (dymisja Nixona) oraz sukcesy obozu sowieckiego na arenie międzynarodowej (zwłaszcza w obszarze Trzeciego Świata) – to jego najbardziej znane przejawy.

Z drugiej jednak strony słowa Buchanana zwracają uwagę, że „New Right” od początku postrzegała siebie jako antyestablishmentowy ruch konserwatywny. W tym kontekście nie chodziło tylko – choć przede wszystkim – o nieufność do liberalnych elit politycznych oraz intelektualnych, ale również do dotychczasowych elit mniej lub bardziej deklarujących swoje konserwatywne credo. Działacze i pisarze polityczni związani z „nową prawicą” wyrażali więc brak zaufania – lub wprost wypowiadali lojalność – wobec Grand Old Party z powodu zdrady konserwatywnego programu przez administracje kolejnych republikańskich prezydentów (R. Nixona oraz G. Forda). Inkryminowano defetyzm republikanów wobec coraz bardziej widocznych i zdecydowanych wysiłków środowisk liberalnych prowadzenia swoistej inżynierii społecznej nie tylko za pomocą polityki społecznej (affirmative action, busing), ale destrukcji tradycyjnych (tj. chrześcijańskich) wartości za pomocą odpowiednio konstruowanych aktów prawnych (czy to na poziomie stanowym, czy federalnym)191. Artykułowano również krytyczne komentarze wobec takich przedstawicieli konserwatywnych elit jak W. F. Buckley i redagowany przez niego „National Review”, ale także wobec takich bohaterów amerykańskiego konserwatyzmu jak senator Barry Goldwater192. Do tego dochodziły zarzuty inkryminujące u starszego pokolenia konserwatystów amerykańskich (rozumianych szerzej niż tylko partyjny establishment republikanów) nie docenienie lub przesadną obawę przed mediami, co przyczyniło się do ich zdominowania przez liberałów oraz zbytnie oddawanie się czysto akademickim dyskusjom – na przykład na temat zmierzchu Zachodu – a nie koncentrowanie się na zachowaniu wartości cenionych przez amerykańską klasę średnią193.

Zdaniem niektórych badaczy – deklarujących nawet sympatie dla wartości konserwatywnych – można więc w tym kontekście nazywać New Right jako „populistyczną rebelię”194. Z kolei z kręgu „starej prawicy” dobiegały głosy zarzucające „nowej prawicy” prezentowanie „radykalnie antypolitycznej ideologii, nadpsutego jeffersonianizmu, charakteryzującego się frywolną wrogością do słowa „państwo”, któremu brakuje tradycyjnie konserwatywnego docenienia godności powołania do polityki i wielkości związanej z nim odpowiedzialności”195. Z drugiej strony należy zauważyć, że liderzy „nowej prawicy” nie stronili od radykalnej retoryki, określając siebie wprost jako radykałów, „chcących zmienić istniejącą strukturę władzy”, odżegnując się jednocześnie od miana konserwatystów, bowiem słowo „konserwatysta oznacza akceptację dla status quo”196.

Pozostawiając na boku polemiki między „starą” a „nową prawicą”, należy zgodzić się z tymi, którzy zauważają, że obydwa nurty łączył zdecydowany sprzeciw wobec komunizmu, wsparcie dla idei ograniczonego rządu i wolnej przedsiębiorczości oraz religii i szeroko rumianych tradycyjnych wartości (na czele z obroną rodziny)197. Jak stwierdzał w 1981 roku R. Viguerie, jeden z prominentnych postaci New Right: „nie za wiele „nowego” jest w „nowej prawicy”. Nasze poglądy, nasza filozofia, nasze przekonania nie wiele różnią się, jeśli w ogóle, od „starej prawicy”. Czasami różnimy się w akcentowaniu pewnych kwestii”198.

 

 

Przypisy:

150 G. H. Nash, op. cit., s. 170-172. Chodorov argumentował, że główny błąd senatora McCarthyego polegał na tym, że nie chciał przyjąć do wiadomości faktu, iż najlepszym sposobem na pozbycie się komunistów z federalnej biurokracji, jest jej rozwiązanie a nie „oczyszczanie”. J. Raimondo, op. cit., s. 141. Należy podkreślić, że tego typu stanowisko odróżniało Chodorova od innych kontynuatorów „starej prawicy”, którzy łączyli izolacjonistycznie motywowany sprzeciw wobec amerykańskiego zaangażowania w „zimną wojnę” z generalną aprobatą dla „maccartyzmu”.

151 J. Raimondo, op.cit., s. 93-103, 123-127, 137-144. W kontekście groźby sowieckiej inwazji na Europę Zachodnią w razie całkowitego opuszczenia Starego Kontynentu przez armię USA, Chodorov argumentował: „niewolnicy są kiepskimi producentami i możemy przewidywać upadek komunizmu w Europie z powodu braku produkcji […] Im bardziej państwo rosyjskie rozszerza się, tym słabsze się staje”. Tamże, s. 144.

152 Na temat tej postaci zob. hasło w: American Conservatism. An Encyclopedia, s. 834-835. Więcej w: J. T. Patterson, Mr. Republican: a Biography of Robert A. Taft, Boston 1972.

153 J. Raimondo, op. cit., s. 176-177. Taft mocno krytykował przyjętą przez administrację Trumana strategię „powstrzymywania” światowego komunizmu jako politykę „mieszania się w sprawy innych narodów, w przypuszczeniu, że jesteśmy jakimś pół-bogiem albo Świętym Mikołajem, który jest w stanie rozwiązać problemy świata”. Tamże, s. 176. Na temat wyrażanej przez Tafta krytyki amerykańskiego zaangażowania militarnego i gospodarczego w Europie Zachodniej po 1945 (Plan Marshalla i NATO) zob. S. E. Ambrose, D. G. Brinkley, Rise to Globalism. American Foreign Policy Since 1938, New York 1997, s. 88, 102. Senator Taft swój izolacjonizm zaznaczył już wcześniej, sprzeciwiając się np. w 1940 roku uchwaleniu przez Kongres – na wniosek administracji F. D. Roosevelta – tzw. Lend-Lease Act. Tamże, s. 7.

154 G. H. Nash, op.cit., s. 458. O znaczeniu prezydenckiej kampanii B. Goldwatera dla okrzepnięcia amerykańskiego konserwatyzmu jako ruchu politycznego zob. także P. Allitt, The Conservatives, s. 187-190.

155 B. Goldwater, The Conscience of a Conservative, b.m.w, 2007, s. 5.

154 G. H. Nash, op.cit., s. 458. O znaczeniu prezydenckiej kampanii B. Goldwatera dla okrzepnięcia amerykańskiego konserwatyzmu jako ruchu politycznego zob. także P. Allitt, The Conservatives, s. 187-190.

155 B. Goldwater, The Conscience of a Conservative, b.m.w, 2007, s. 5.

156 Tamże, s. 6.

157 Tamże, s. 63.

158 Tamże, s. 63-64.

159 Tamże, s. 68.

160 Tamże, s. 84, 85.

161 Tamże, s. 83.

162 Tamże, s. 105-106, 107, 108.

163 Tamże, s. 86-88.

164 Tamże, s. 111.

165 Tamże, s. 115. Goldwater dodawał zaraz, że uważa wybuch walk amerykańsko-sowieckich „za wysoce nieprawdopodobny”, bowiem Sowieci zostaną skutecznie zniechęceni do podjęcia walki przez samo zagrożenie konfliktem z potęgą USA i świadomością, że walki toczyć się będą „pośród wrogiej im ludności”. Tamże. Ostra krytyka bierności administracji D. Eisenhowera w obliczu powstania węgierskiego była dominująca reakcją w amerykańskim obozie konserwatywnym, czego szczególnym wyrazem były publikacje ukazujące się w tej sprawie  na łamach „National Review” (zwłaszcza komentarze J. Burnhama czy F. Meyera). Inkryminowano również Suez jako „ściskanie rąk morderców chrześcijańskich bohaterów Węgier ponad naszymi upokorzonymi dwoma najstarszymi sojusznikami”. G. H. Nash, op. cit., s. 410-411.

166 Jeszcze inny powód, dla którego kampania prezydencka B. Goldwatera powinna być postrzegana jako przełomowa dla całego amerykańskiego konserwatyzmu, podał w 1975 roku William A. Rusher – konserwatywny publicysta i pisarz polityczny – w swojej głośnej książce The Making of the New Majority Party. Otóż zdaniem Rushera „zademonstrowała ona z matematyczną dokładnością, że republikański kandydat nie potrzebuje wsparcia Nowego Jorku, Massachusetts czy Pensylwanii, aby zdobyć partyjną nominację. Nie potrzebował nawet czegoś tak tajemniczego, jak Wall Street. Pojawiły się nowe skupiska finansowej potęgi – w Houston, Los Angeles i gdzie indziej – które dysponowały pieniędzmi i były gotowe wydać je tam, gdzie pojawiła się potrzeba”. Cyt. za: A. Crawford, Thunder on the Right. The „New Right” and the Politics of Resentyment, New York 1980, s. 187.

167 Podstawowe informacje na temat tego środowiska zob. w: P. Allitt, The Conservatives, s. 203 – 214; American Conservatism. An Encyclopedia, s. 610-614 (tamże dalsza literatura).

168 Określenie I. Kristola. Zob. G. H. Nash, op. cit., s. 556. W innym miejscu

I. Kristol określił środowisko neokonserwatystów jako „dysydentów z ideologii Nowej Klasy”. Por.  M. Friedman, The Neoconservative Revolution. Jewish Intellectuals and the Shaping of Public Policy, Cambridge 2005, s. 188. Należy pamiętać również o tym, że pierwsze pokolenie neokonserwatystów niechętnie odnosiło sie do samego terminu „konserwatyzm“ identyfikując go z ruchami natywistycznymi lub „old right“ radykalnie kwestionującą Rooseveltowski New Deal. P. E. Gottfried, Conservatism in America, s. 31.

169 Jak stwierdzają amerykańscy politolodzy J. J. Mearsheimer oraz S. M. Walt: „Żydzi stanowią rdzeń ruchu neokonserwatywnego”. J. J. Mearsheimer,

S. M. Walt, The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy, New York 2008, s. 132.

170 Na ten fakt zwraca uwagę np. amerykański politolog B. Ginsberg, według którego przejście neokonserwatystów na pozycje „twardego antykomunizmu” (ostatecznie w okresie prezydentury R. Reagana) było przede wszystkim spowodowane tym, że identyfikowali oni taka postawę z „ruchem politycznym, który zagwarantuje bezpieczeństwo Izraelowi”. Cyt. za J. J. Mearsheimer, S. M. Walt, The Israel Lobby, s. 130.

171 M. Friedman, op. cit., s. 118.

172 Tamże, s. 120.

173 W 1975 roku N. Glazer opublikował książkę pt. Affirmative Discrimination, której główna teza wskazywała na to, że realizowany program „akcji afirmatywnej” w żaden konkretny sposób nie pomógł tym, którzy mieli być głównym adresatem tej pomocy czyli uboższe warstwy społeczności murzyńskiej w USA. Głównym zaś beneficjentem tego programu stała się czarna klasa średnia. Tamże, s. 126.

174 Tamże, s. 120, 128.

175 Tamże, s. 116. Midge Decter – kolejna znana neokonserwatywna publicystka – wypowiadała się podobnie, deklarując „lojalność wobec ducha New Deal’u”. Tamże, s. 127.

176 Tamże, s. 119. D. Bell rozwijał koncepcję „gospodarstwa publicznego”, mającego afirmować mechanizmy gospodarki rynkowej, „ale w granicach wyraźnie określanych przez cele społeczne”. Por. D. Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, tł. S. Amsterdamski, Warszawa 1994, s. 61 (szerzej s. 255-319).

177 M. Friedman, op. cit., s. 190.

178 Tamże, s. 188, 192-193, 198, 201.

179 Tamże, s. 185.

180 Słowa ks. Neuhausa (wypowiedziane w odniesieniu do I. Kristola) cyt. za tamże, s. 219.

181 Tamże, s. 218.

182 D. Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, tł. S. Amsterdamski, Warszawa 1994, s. 64, 66.

183 M. Friedman, op.cit., s. 200.

184 P. Allitt, The Conservatives, s. 210-214.

185 I. Kristol, Reflections of a Neoconservative. Looking Back,Looking Ahead, New York 1983, s. 245.

186 Tamże, s. 229. Kristol sugerował nawet, aby przenieść siedzibę ONZ z Nowego Yorku do Lagos bądź Kuala Lumpur, chociaż nie miał złudzeń, że taki pomysł nie zyskałby akceptacji „ani oenzetowskiej biurokracji, ani KGB”. Tamże, s. 230.

187 Tamże, s. 263. A propos nadmiernych amerykańskich liberalnych elit wobec sowieckich przywódców, Kristol w tekście napisanym w 1982 roku zauważał: „Są tacy, którzy wskazują na znajomość przez Andropowa języka angielskiego, jego rzekome zamiłowanie do szkockiej whisky i amerykańskiej muzyki country jako na znaki nadziei zelżenia napięć [amerykańsko-sowieckich]. Jest to zadziwiające, ponieważ w większości owi obserwatorzy krytykują jednocześnie Ronalda Reagana za bycie zbyt wojowniczym, nie zważając na fakt, że on także zna język angielski, parokrotnie widziano jak popijał szkocką whisky słuchając jednocześnie muzyki country”. Tamże, s. 270. P. E. Gottfried zwraca uwagę na to, że antysowieckie stanowisko neokonserwatystów motywowane było przez obce tradycyjnej amerykańskiej prawicy kwestie takie jak „podstawowe prawa człowieka” (a tym np. prawo Żydów rosyjskich do swobodnej emigracji z ZSRS) a neokonserwatywnej retoryce obce były określenia sytuujące spór z Sowietami w kontekście konfliktu cywilizacji chrześcijańskiej z „bezbożnym komunizmem”.

P. E. Gottfried, Conservatism in America, s. 46.

188 Cyt. za J. J. Mearsheimer, S. M. Walt, op. cit., s. 130.

189 P. Buchanan, Conservative Votes, Liberal Victories. Why the Right Has Failed, New York 1975, s. 168, 170-171.

190 Zob. American Conservatism. An Encyclopedia, s. 96-97.

191 J. L. Himmelstein, To the Right. The Transformation of American Conservatism, Berkeley 1992, s. 80-81.

192 A. Crawford, Thunder on the Right. The „New Right“ and the Politics of Resentment, New York 1980, s. 7, 114,  178-179, 186. Goldwatera spotkały ostre słowa krytyki z powodu jego poparcia w 1976 roku prezydenta G. Forda, a nie gubernatora Kalifornii R. Reagana jako kandydata republikanów w wyborach prezydenckich.

193 W ten sposób formułował swoje zarzuty Paul Weyrich – jedna z czołowych postaci „nowej prawicy”, dyrektor Committee for the Survival of a Free Congress. Zob. R. W. Whitaker (ed.), The New Right Papers, New York 1982, s. 54. W tym samym miejscu P. Weyrich stwierdzał również: „I’m afraid that conservatives have had more than their share of filioques in secular politics“.

194 P. E. Gottfried, T. Fleming, The Conservative Movement, Boston 1988, s. 77.; P. E. Gottfried, Conservatism in America, s. 89. Nie kryjący swojego krytycyzmu do konserwatyzmu w ogóle A. Crawford stwierdzał, że właściwym celem działaczy i publicystów związanych z Nową Prawicą nie było rządzenie krajem, ale „wzbudzenie protestu społecznego”. W ujęciu tego badacza New Right nie tyle jest konserwatywna, co rewolucyjna. Por. A. Crawford, op. cit., s. 127, 149. Populistyczne korzenie „nowej prawicy” dostrzega również związany z nią R. J. Hoy. Zob. tegoż, Lid on a Boiling Pot, w: R. W. Whitaker (ed.), The New Right Papers, New York 1982, s. 90-103. Publicysta ten podkreśla jednocześnie, że populistyczne korzenie „nowej prawicy” nie oznaczają, że ma ona jakiś rewolucyjny potencjał. Wręcz odwrotnie, skoro – jak podkreśla – populizm jest tradycyjnym, typowym fenomenem amerykańskiego życia politycznego. Tamże, s. 101-102.

195 G. Will, The Pursuit of Happiness and Other Sobering Thoughts, New York 1978. Cyt. za: A. Crawford, op.cit., s. 222. Zauważmy, że w tym kontekście termin „stara prawica” dotyczy konserwatywnych pisarzy i działaczy, funkcjonujących w amerykańskiej polityce po 1945 roku. Nie mylić z jeszcze dawniejszą „Old Right” polemizującą w latach 30. XX wieku z założeniami

i realizacją New Dealu.

196 Słowa R. Viguerie cytowane za: J. L. Himmelstein, op. cit., s. 92. W 1979 roku zbliżony do „new right” R. Jepsen stwierdził: „Gdy pytają mnie dlaczego jestem konserwatystą, to odpowiadam: Jestem konserwatystą ponieważ opowiadam się za zmianą”. Zob. A. Crawford, op. cit., s. 275. Warto w tym kontekście przytoczyć jeszcze słowa G. Willa, jak wiemy nie należącego do grona entuzjastów „new right”, który w 1985 roku na łamach „Newsweeka” pisał: „część liberałów uważa, że liberałowie wspierają zmianę, konserwatyzm zaś szanuje tradycję i precedens. Tak więc, gdy liberałowie są u władzy mogą oni wprowadzać zmiany, jakiekolwiek chcą, a gdy konserwatyści dochodzą do władzy, powinni traktować stworzone przez liberałów precedensy jako uświęcone tradycje. Konserwatyści nie są zachwycenie tego rodzaju podziałem pracy”. Cyt. za: M. Thorne, American Conservative Thought, New York 1990, s. 179.

197 J. L. Himmelstein, op. cit., s. 85; P. Gottfried, T. Fleming, op.cit., s. 78.

 a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *