Parlament uchwalił znowelizowaną ustawę o lekach. To niewątpliwie sukces nowego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. W pierwszych dniach swojego urzędowania napotkał na duże protesty środowiska lekarskiego i aptekarskiego. Protesty, które uzasadnionym czyniły pytanie, czy aby nie będą przyczyną jego upadku.
Okazało się że nie. Arłukowicz przetrwał. Więcej nawet, wydaje się, że z tego sporu wychodzi zwycięsko. Szacowany na 9 miliardów złotych roczny rynek leków w Polsce będzie jednak kontrolowany. Nie będzie tak – jak się tego domagały zawodowe korporacje lekarzy i aptekarzy – że będzie on kształtowany przez ich zawodowe egoizmy. Środowiska te mogą narzekać, niech jednak zwrócą uwagę na fakt, że tak naprawdę Arłukowicz zrealizował większość ich postulatów. To zaś, że nie pozwolił im rządzić tym rynkiem jak chcą, za to mu chwała.
Weźmy choćby aptekarzy. Od lat – zwłaszcza ci z mniejszych ośrodków – domagali się możliwości odwoływania się od decyzji kontrolera NFZ. Chodziło o to, aby taki kontroler nie mógł arbitralną i niezaskarżalną decyzją zamykać danej apteki. Tam, gdzie w miasteczku były trzy takie apteki, w istotny bowiem sposób ingerował on w tamtejszy rynek na korzyść określonego podmiotu.
Druga kwestia: larum podniesione z tytułu wycofania z obiegu i refundacji kilkuset specyfików. Na pozór to barbarzyństwo. Głębsza analiza pokazuje jednak, że jest to ruch absolutnie naturalny. Że po prostu, wraz z rozwojem farmacji, niektóre leki, jako przestarzałe muszą być wycofywane, a w ich miejsce wchodzą lepsze, nowocześniejsze. To najoczywistsza przyczyna tak licznych zmian na refundacyjnej liście.
Te właśnie argumenty na licznych spotkaniach ze związkowcami, z pacjentami i mediami powtarzał jak mantrę Bartosz Arłukowicz. Spotkań takich odbywał po kilkanaście dziennie. I to właśnie one dały mu ostateczne zwycięstwo. Pokazały, bowiem jego osobiste zaangażowanie i znajomość rzeczy. Już teraz widać, że to, co w intencji wielu komentatorów dla ambitnego ministra miało być przysłowiową skórką od banana, na której wywinie on politycznego kozła, okazało się polityczną sprężyną. I już dziś widać, że ta sprężyna wynosi go do politycznego sukcesu.
Jak duży będzie ten sukces i w co ostatecznie przekłuje go Bartosz Arłukowicz pokaże czas. Już dzisiaj jednak widać, że w najnowszej wojnie lekowej Arłukowicz jest oczywistym zwycięzcą.
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw
Oczom nie wierzę, jak można tak kłamać. Pan Libicki ma siebie za katolika i zarazem tak łga?
Protestowałem przeciw obecności pana senatora na konserwatyzm.pl. Miałem pretensje do redakcji, szczególnie do promotorów senatora, panów Skurzaka i Wielomskiego. Teraz chylę głowę przed ich inteligencją i przepraszam.Panowie ku nauce i przestrodze chcieli pokazać jak przyzwoity człowiek w kontakcie z polityką może stoczyć się na dno.
Nie byłem szczególnym fanem protestu lekarzy, dostrzegając w nim zarówno dobre, jak i nader nieciekawe motywacje (a tak się zabawnie składa, że zawodowo zajmuję się m.in. pisaniem o… służbie zdrowia na gruncie lokalnym), ale sukcesu Arłukowicza nie udało mi się dostrzec. Przeciwnie, wprawdzie widziałem, że choć nieporęcznie mu bronić przepisów, przeciw którym niegdyś protestował, to generalnie jakoś sobie radził… aż w końcu podał tyły i musiał ustąpić przed protestem, który sam pary razy umiejętnie przygwoździł. A akapitu o aptekarzach zwyczajnie nie rozumiem – to co się zmieniło na lepsze, zdaniem Pana Senatora?
Mniejsza o Arłukowicza, kogo on obchodzi. Ciekawsze byłoby to o skórce… Znam, oczywiście powiedzenie, o poślizgnięciu się na skórce od babana, ale przysłowia nie znam. Dlatego trochę mnie ten tekst zaintrygował.
@Andrzej Milewicz, M. R. – Senator Libicki jest idealnym przykladem chadeka (no prawie, bo modli sie po lacinie, aczkolwiek chetnie zlaczylby z lefebryzmem elementy jurkoowsiakowe), ktorego onegdaj, tak znakomicie opisywal prof. Wielomski…
@Xall – u Senatora wszystko jest przyslowiowe: gwozdz do trumny, skorka od banana, etc. Na dokladke dowiadujemy sie tez, ze sukces sie „przekłuwa” i to „ostatecznie”.
’Więcej nawet, wydaje się, że z tego sporu wychodzi zwycięsko. Szacowany na 9 miliardów złotych roczny rynek leków w Polsce będzie jednak kontrolowany.’ – powiedział konserwatysta. Ręce same składają się do oklasków.
@Student – z tym przekłuwaniem sukcesu, to raczej literówka, biorąc pod uwagę obfitość wypróżnień.
Czas jakiś temu publicznie obiecałem sobie, że nie skomentuję tekstów tego osobnika. Z jednym, może dwoma wyjątkami, słowa dotrzymuję. Nie ma to nic wspólnego z osobistymi animozjami ani niczym podobnym. Niemniej jednak rzeczywistą radość konserwatysty, a za takiego autor uchodzi, daje mu wiedza i wiara w to, że wielomiliardowy rynek leków będzie w końcu kontrolowany! Przez rząd i partyjnych kolegów rzecz jasna, bo jakże by inaczej? @Norbert Lewandowski – przyłączam się do wiwatujących i okazujących aplauz 😉 Wcale nie ostatnią rzeczą jaką należałoby uczynić, jest zadać pytanie o sens tego typu Pana Senatora publikacji na portalu konserwatywnym. W zalewie Jego tekstów socjalistycznopodobne wynurzenia są nader częste, więc ja takie pytanie sobie zadaję.