Jego zdaniem rola EWG musi wykraczać poza obszar wolnego handlu – którego istnienie zakładano już przecież powołując Wspólnotę Niepodległych Państw. – Nasza Unia ma obejmować także otwarte rynki pracy i usług, a także wspólne inwestycje, zwłaszcza infrastrukturalne – tłumaczy A. Ulukajew. Z tego punktu widzenia wciągnięcie do Wspólnoty Azerbejdżanu – najdynamiczniej rozwijającej się gospodarki rejonu Kaukazu wydaje się rozwiązaniem ze wszech miar logicznym.
Azerska gospodarka odnotowała w 2013 r. wzrost na poziomie 5 proc. PKB, prognozy na 2014 r. mówią o osiągnięciu poziomu 6,7 proc. PKB. Z kolei deficyt budżetowy wyniósł w ubiegłym roku 1 proc. PKB. Rok bieżący ma wg planów rządowych zakończyć się całkowitym zrównoważeniem budżetu. Inflacja nie przekracza 1,1 proc., a bezrobocie 6 proc. Najwyższa stawka podatku dochodowego od osób fizycznych wynosi 25 proc., a od osób prawnych – 20 proc. Wydatki publiczne stanowią 34 proc. PKB. Azerbejdżan ma też najwyższy wskaźnik wolności ekonomicznej w makroregionie i to pomimo niedostatecznej – zdaniem obserwatorów – walki z korupcją. Pomimo to polityka Baku budzi krytykę m.in. ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, domagających się dywersyfikacji gospodarki i zmniejszenia 70-procentowego udziału w niej sektora surowcowego. Władze przyjmują porady, jednak reagują na nie m.in. zwiększeniem udziału państwa w nastawionym głównie na finansowanie inwestycji Międzynarodowym Banku Azerbejdżanu.
Faktycznie jednak, pomimo nadal optymistycznych prognoz dla rynku surowców energetycznych – Azerbejdżanowi faktycznie potrzebny jest nowy impuls, pozwalający np. zreorganizować rynek pracy, dotknięty obecnie emigracją zarobkową, czy wzmocnić sektor rolny, stanowiący drugi po paliwowym istotny element narodowej ekonomii. Wobec braku możliwości innej organizacji współpracy międzynarodowej i pomimo faktu, że głównym partnerem handlowym (jako odbiorca surowców) pozostaje Unia Europejska (nic jednak poza tym niemogąca zaoferować rynkom post-sowieckim, o czym boleśnie przekonują się Ukraina, a wkrótce i Mołdawia) – oferta rosyjska tym razem może zostać w Baku wzięta pod uwagę. Prezydent Ilham Alijew strzeże wprawdzie pilnie względnej niezależności swego państwa w obrębie bloku zachodniego, jednak zarabiać i korzystać umie także na kontaktach handlowych z Rosją, czego dowiódł choćby przy okazji zawierania obustronnie korzystnych kontraktów na dostawę rosyjskiego uzbrojenia. Rosja z kolei dowodzi swej elastyczności i dążenia do urealnienia zacieśnionej właśnie Unii, która dla większej efektywności – powinna z czasem objąć cały obszar post-sowiecki, bliską zagranicę i podmioty powiązane gospodarczo i politycznie.
Rosyjska inicjatywa to także przeniesienie dialogu z partnerem tak wymagającym, jak prezydent I. Alijew na poziom ekonomii, nie zaś politycznych deklaracji, wywoływanych ostatnio problemem krymskim i ukraińskim. Nie jest tajemnicą, że władze w Baku poważnie rozpatrywały sięgnięcie po wariant siłowy rozwiązania kwestii Górskiego Karabachu, korzystając z odwrócenia uwagi rosyjskiej i światowej wydarzeniami w Kijowie i Noworosji. Moskwa proponuje zatem powrót do rozmów o interesach, a jest to język, który w Baku rozumie się chyba najlepiej.
Konrad Rękas
Zapraszam też na Geopolityka.org