Jak wiadomo, lewicowi separatyści i nacjonaliści katalońscy postawili na swoim i 9 listopada bieżącego roku odbędzie się – nielegalne wprawdzie, ale któż w demokracji przyjmuje się takimi detalami – referendum, w którym mieszkańcy tego regionu mają odpowiedzieć na dwa pytania: „czy chcesz, żeby Katalonia była państwem?”, a w razie odpowiedzi pozytywnej – „czy chcesz, żeby Katalonia stała się państwem niepodległym”? Wobec panującej od lat agitacji separatystycznej, istnieje poważna obawa, że wynik tego referendum okaże się katastrofalny, to znaczy separatyści mogą zwyciężyć.
Sprawy katalońskie mają spory odzew w Polsce, podsycany zwłaszcza przez naszych własnych separatystów ze Śląska. Przy tej okazji wypisuje się wiele głupstw, płynących z nieznajomości historii Hiszpanii. Na jednym z portali znalazłem nawet artykulik, którego autor twierdzi, że Katalończycy mieli kiedyś własne państwo, które rzekomo upadło 300 lat temu. Jest to wierutna bzdura. Katalonia nigdy nie była samodzielnym państwem, nawet w przednowożytnym sensie tego słowa. Będące jej historycznym rdzeniem (ale przecież nie całością) Hrabstwo Barcelony (Condado de Barcelona) już w 1196 roku stało się częścią Królestwa Aragonii, rządzonej odtąd (do 1410) przez dynastię barcelońską. Wprawdzie w połowie XIV wieku – dokładnie w 1350 roku podczas zgromadzenia Kortezów w Perpiñán pod przewodnictwem króla Piotra IV Ceremonialnego – wszystkie łącznie condados katalońskie zostały podniesione do rangi Księstwa (Principado de Cataluña; katal. Principat de Catalunya), ale przecież zawsze w ramach Korony Aragońskiej, a od XVI wieku – Monarchii Hiszpańskiej. Trzysta lat temu, czyli w 1714 roku zniesione zostały natomiast – jako efekt polityki centralistycznej nowej dynastii (burbońskiej) – swobody foralne Katalonii, co jest oczywiście faktem godnym ubolewania, niemniej to nie to samo, co likwidacja (nieistniejącego nigdy) państwa. Bzdurą jest także twierdzenie, że pozbawienie Katalonii (a właściwie całej Aragonii) wolności samorządowych było jej „kastylianizacją”. To Kastylia była pierwszą ofiarą centralizmu madryckiego, ponieważ fueros kastylijskie zostały zniesione już w 1706 roku, więc przed Nueva Planta dla Katalonii. To nie „kastylianizacja”, tylko „europeizacja” poprzez „francyzację”, imitacja zapirenejskiej cudzoziemszczyzny, tak samo jak zespół parkowy w La Granja nie miał w sobie nic kastylijskiego, lecz był kopią parku w Wersalu.
Centralizm, naprzód absolutystyczny, a od XIX wieku liberalny, jest wielkim (i esencjonalnie antyhiszpańskim) złem, z którym walczyli i walczą nadal hiszpańscy tradycjonaliści (karliści). W XIX wieku to Katalonia była jednym z głównych (obok Nawarry i Baskonii) bastionów karlizmu – tzw. druga wojna karlistowska w latach 1846-1849 toczyła się nawet wyłącznie na jej obszarze. Katalonia ma bez wątpienia swoją regionalną tożsamość, różną od kastylijskiej czy andaluzyjskiej, bogatą tradycję i kulturę, odrębny język literacki, ale jest to zarazem kultura hiszpańska, tradycja las Españas. Kłamliwy slogan, którym posługują się separatyści: „Katalonia nie jest Hiszpanią”, opiera się na bezpodstawnym utożsamieniu Hiszpanów z Kastylijczykami. To tak, jakby powiedzieć, że Polak musi był Wielkopolaninem. Są Hiszpanie – Kastylijczycy i są Hiszpanie – Katalończycy, tak samo jak Hiszpanie – Nawaryjczycy, Hiszpanie – Asturyjczycy, Hiszpanie – Baskowie etc. etc. Jak pisał wielki myśliciel tradycjonalistyczny (Galicyjczyk) Juan Vázquez de Mella (1861-1928): „Wierzymy, że Hiszpania jest federacją regionów (federación de regiones) stworzonych przez naturę, zjednoczonych przez region, rządzonych przez monarchię i zarządzanych przez Rady”.
Współczesny historyk kataloński i profesor socjologii na Uniwersytecie Barcelońskim, Javier Barraycoa (ur. 1963), w swojej najnowszej książce Katalonia hiszpańska eksponuje liczne i nierozerwalne więzi łączące tradycję katalońską z tradycją ogólnohiszpańską. Wyliczmy za nim niektóre z nich, szczególnie wymowne:
— pierwszą stolicą Hiszpanii zjednoczonej przez Wizygotów była Barcelona;
— przez wiele stuleci najpopularniejszym świętem regionalnym Barcelony był dzień wspomnienia św. Izydora Oracza, patrona Madrytu;
— katalońskie sanktuarium w Montserrat zostało założone przez mnichów kastylijskich i przez pierwszych sześć wieków swojego istnienia było zależne od wspólnoty benedyktyńskiej w Valladolid;
— słownik języka kastylijskiego zawiera ponad tysiąc słów pochodzenia katalońskiego;
— Katalończycy uczestniczyli licznie we wszystkich wielkich bitwach imperium hiszpańskiego, na czele z bitwą pod Lepanto;
— w powstaniu Katalończyków (aż po obronę najdłużej opierającej się i oblężonej w 1714 roku Barcelony) przeciwko królowi Filipowi V z dynastii burbońskiej, a w obronie pretensji do tronu arcyks. Karola Habsburga i w proteście przeciwko zniesieniu (Nueva Planta) przywilejów królestw Korony Aragońskiej, brali solidarnie udział również żołnierze kastylijscy;
— oficjalną (od 1927 roku) wersję tekstu hymnu Hiszpanii (Marcha Real) napisał Katalończyk, poeta Eduardo Marquina (katal. Eduard Marquina, 1879-1946);
— w epoce dyktatury frankistowskiej, jakoby prześladującej język kataloński, istniało 50 czasopism w tym języku (zob. J. Barraycoa, Cataluña Hispana. Historias sorprendentes de la españolidad de Cataluña y el fraude del nacionalismo, LibrosLibres, Madrid 2013).
Jak pisał wybitny filozof tomistyczny i rdzenny Katalończyk, prof. Francisco Canals Vidal (1922-2009), nacjonalistyczny „katalonizm” (catalanismo) jest zaprzeczeniem autentycznej „tradycji katalońskiej” (tradición catalana). Nacjonalizm bowiem jest „takim umiłowaniem ojczyzny, które jest egocentryzmem zdeformowanym przez uczuciowość”, taką zaś postawę należy odróżnić od „prawej miłości” (recto amor) do ojczyzny, która zakłada nawet pragnienie szczęścia i nadziei teologalnej, przez co zwraca nas ku szczęśliwości (bienaventuranza) nadprzyrodzonej. Fundamentalną zasadą wewnętrzną jedności narodowej i wspólnej historii wszystkich las Españas jest religia katolicka. W świetle tego „grzechem pierworodnym” nacjonalizmu katalońskiego jest chęć budowania tożsamości katalońskiej nie na tradycji (która jest nierozłączna z katolicyzmem), lecz na etniczności indyferentnej względem religii. Wielki obrońca tradición catalana, bp José Torras y Bages (katal. Josep Torras i Bages, 1846-1916) wzywał: „być katalonistą poprzez Kościół katolicki i przez życie chrześcijańskie”, oddając to, co ludzkie, naturalne i historyczne w służbę temu, co boskie, nadprzyrodzone i eschatologiczne. Esencją tradycji katalońskiej jest dewiza wyryta w opactwie Montserrat: „Katalonia albo będzie chrześcijańska, albo nie będzie jej wcale”.
A zatem: niech żyje Katalonia! Katolicka, regionalistyczna, monarchiczna i hiszpańska!
Jacek Bartyzel
za: http://www.legitymizm.org/niech-zyje-katalonia
Wobec tego niech żyją i Katalonia, i Walencja, i Andaluzja, i Aragonia, i Kastylia… Różnorodność w jedności. Racja. Musimy uważać na RAŚ…
Tyke że poudnie Francji i Liguria Piemont oraz Korsyka i Sardynia we Włoszech to takze Katalonia i Aragonia albo Nawarra Baskonia moze je takze do Hiszpanii przyłaczyc..