W wydanej właśnie we Francji książce popularny filozof i publicysta Bernard-Henri Levy twierdzi, że to właśnie on przekonał prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego do dyplomatycznego i militarnego zaangażowania się Francji w konflikt libijski.
Książka pt. „La Guerre sans l’aimer” zaangażowanego intelektualisty, nad Sekwaną nazywanego w skrócie od inicjałów BHL, opowiada o kulisach podjęcia przez Francję i jej koalicjantów decyzji o interwencji przeciwMuammarowi Kaddafiemu.
Według relacji francuskich mediów, Levy, w nieoficjalnej roli dyplomaty, odegrał kluczową rolę w wystąpieniu Paryża przeciw libijskiemu dyktatorowi. Namawiał prezydenta Sarkozy’ego, aby ten uznał w marcu br. Narodową Radę Libijską za jedynego prawomocnego przedstawiciela tego państwa. Francja była pierwszym krajem, który podjął taką decyzję, co wywołało operację dyplomatyczną, a potem militarną państw zachodnich przeciw dyktatorowi.
W nowej książce, opublikowanej w tym miesiącu, Levy opowiada szczegółowo o swoich podróżach do Libii i o tym, jak był nieoficjalnym pośrednikiem w rozmowach między opozycją libijską a prezydentem Francji. Cytuje też swoje wielokrotne rozmowy z Sarkozym w gorącym okresie „arabskiej wiosny”.
Levy twierdzi, że po pierwszych rozmowach na własną rękę z przeciwnikami Kaddafiego zadzwonił do Sarkozy’ego, proponując mu „przywiezienie” do Francji delegacji Narodowej Rady Libijskiej.
-asd