Historia uczy, że wojna zaczyna się wówczas, gdy władzę zdobywa przekonane, iż agresja nie będzie wiele kosztować (Ronald Reagan).
Ten koszt wiąże się albo z ryzykiem reakcji wspólnoty międzynarodowej, albo z ryzykiem odparcia ataku przez stronę zaatakowaną.
Skuteczna reakcja wspólnoty międzynarodowej to jednak niezmierna rzadkość. Trzeba więc liczyć na siebie i budować własną armię. Sprawną, nowocześnie uzbrojoną, wyszkoloną, zdolną odeprzeć atak napastnika, a wręcz go odstraszyć go i powstrzymać przed agresją samym swoim istnieniem.
Taka powinna być armia albo nie powinno być jej w ogóle. Albo jesteśmy w stanie się obronić, albo podnieśmy szlabany na granicy.
Posiadanie armii, która tylko pozoruje sprawność obronną, jest marnotrawstwem pieniędzy, ale przede wszystkim zbrodnią, wydaniem żołnierzy, ale też i cywili, na pewną i bezowocną śmierć.
Co więcej, posiadanie armii „pozornej”, może rodzić zgubne przekonanie rządzących i rządzonych, że ich państwo dysponuje siłą militarną, że może sobie pozwolić na samodzielną politykę a nawet wygrażanie innym. Koniec ich będzie marny, a nastąpi tak szybko, jak tylko państwo posiadające armię „na serio”, powie sprawdzam.
Tak, zdecydowanie lepiej armię „pozorną” zlikwidować, ale za to odzyskać trzeźwość myślenia. Historia wcale się nie skończyła.
Marcin Bonicki
aw
Zniechęcić agresora można na wiele sposobów: 1/ regularną silna armią 2/ liczną dobrze uzbrojoną partyzantką 3/ terrorem na terenie agresora 4/ połączenie głębokiego rozpoznaia dywrsji i terroru na zapleczu przeciwnika, np. atakowaniem „osób szczególnie bliskich żołnierom armii agresora” oraz polityków agresora i ich rodzin (ta technika, wymahająca preczyjnego rozpoznania i zgromadzenia wielkiej liczby danych osobowych „z piekła rodem” moze się okazac szczególnie zniechęcająca i demoralizujaca dla jednostek armii okupacyjnej Zazwyczaj „zplecze” dosstaje informacje o smierciu ojców na „froncie”. Sytuacja odwrotna spowodować może totlny rozkład morale armii agresora.).